czwartek, 3 maja 2012

XXV.

MAGGIE:

Standardowo, jak co roku, Maggie obudził telefon od rodziców z życzeniami. Szatynka nie raz klęła na czym świat stoi z tego powodu.
- mamo.. Ty wiesz, ze jest dopiero 11? – mruknęła do słuchawki – jest sobota, mam wolne, chce się wyspać, nie możecie zadzwonić wieczorem?
- No co Tyyy!! – usłyszała śmiech Liz Gold – nie będę Ci wypominać tego, że obiecałaś przyjechać do nas na urodziny.. W obecnej sytuacji to nawet lepiej.. – urwała. Czarnooka rozbudziła się momentalnie. Nie powiedziała, jak do tej pory rodzicom o jej krótkim pobycie w szpitalu, ale słowa jej matki, wyciągnięte z kontekstu brzmiały… groźnie.
- W jakiej sytuacji? – spytała przytomniej, starając się panować nad strachem w swoim głosie.
- NO ten wybuch i tak dalej, mówiłas, ze masz dużo pracy, dlatego odpuściłam sobie błaganie, abyś przyjechała. Nie miałabym serca kazać Ci spędzać te godziny w pociągu…
- Czasem przez ten chaos, zapominam co było tego przyczyną – usprawiedliwiała się Brytyjka – dlatego tak zareagowałam..
- to jasne.. O… daje Ci tate, bo próbuje mi wyrwać słuchawke z ręki, jeszcze raz wszystkiego dobrego, córciu – Liz krzyknęła, zapewne już nie mając władzy nad telefonem. Zamiast niej, po drugiej stronie usłyszała głęboki, meski głos.
Rozmowa z Tomem zawsze ją rozluźniała. Jej ojciec miał na nią zbawienny wpływ. Nic dziewnego, skoro jest się do siebie tak podobnym…
Odłożyła telefon, na drewnianą szafkę nocną, stojąca przy łóżku i przeciągnęła się. „Ten dzien będzie… zaskakujący” – uśmiechnęła się do swoich rozmyśleń. Po krótkim prysznicu, lekkim śniadaniu i dużej kawie, wyszła z domu aktora. Ominęła z lekkim wahaniem garaż, w którym stał jej nowy przyjaciel.
- Skoro mam dziś odebrać swoje maleństwo, może się przejdę.. – stwierdziła cicho. Miała szczerą nadzieję, ze skoro Jude szarpnał się na samochód, wybrał coś małego, kobiecego. Przemierzając Londyn, Maggie zastanawiała się co może zastać, po dotarciu na Finchley Road…
„Oby to nie był tak drogi salon, jak tylko może być…” – myślała. Przecznicę od celu swojej podróży, serce zaczęło bić jej szybciej, bowiem w oddali zobaczyła transparent z pewnym charakterystycznym znaczkiem.
- BEZ JAJ! – prawie krzyknęła. Sekundę później dotarło do niej, że powiedziała to na głos. Rozejrzała się. Na szczęście tuż przy niej nie było żywej duszy.
Szatynka jak zahipnotyzowana szła w kierunku transparentu czterech połączonych ze sobą kółek. Tuż przy salonie Audi ujrzała kilkanaście lśniących w słabym, londyńskim słońcu aut. Każdy był.. Idealny. „Przy nich, wóz Jude’a to jak jakiś okaz z prehistorii” – mruknęła w myślach. Jej uwagę zwrócił szczególnie jeden, wspaniały okaz. Czarny metalik, mniejszy, bo trzy drzwiowy. Sylwetka tego auta zachwyciła czarnooką. Po chwili wpatrywania się w wóz, dziewczyna weszła do ogromnego salonu. Przywitał ją uśmiechnięty, starszy Pan.
- W czymś mogę pomóc? – spytał uprzejmie.
- Mam… Dość nietypową sprawę.. – bąknęła Maggie – Mam odebrać stąd auto.
- Pani godność?
- Maggie Gold. Emmm.. Madeleine Gold – poprawiła się szybko. „Znając życie, przy takich zakupach podaje się pełne dane”
- Zapraszam, za mną – wskazał w kierunku małego biura mężczyzna. Wyjął z szuflady niezbędne papiery, poprosił jeszcze o dokument tożsamości Brytyjki. Co chwilęjednak spoglądał z ciepłym uśmiechem na szatynkę – Coś czuję, że ten model to ma być prezent dla Pani? Tak przynajmniej sugerował mężczyzna, który go kupił.
- Tak, w rzeczy samej. Szkoda tylko, ze nawet nie znam modelu. Miałabym przynajmniej jakieś pojęcie. A tak.. obawiam się, ze z wrażenia mogę upaść – zaśmiała się.
- Bez obaw, podtrzymam Panią – mrugnął do niej sprzedawca – To teraz tylko podpis, i oto dokumenty i kluczyki oraz książkę serwisową i kilka papierów.
Wstając z krzesła, szatynka czuła, ze nogi ma jak z waty. „ogarnij się, kobieto! Odbierasz tylko samochód” – nakazała sobie w myślach. Podążyła za meżczyzną i wyszła na zewnątrz. Otworzyła szerzej oczy, kiedy sprzedawca stanał z szerokim uśmiechem tuż obok modelu, na który wcześniej sama zwróciła uwagę.
- T…. to? – spytała drżącym z emocji głosem. Mimowolnie sama się również uśmiechnęła.
- Oto model Audi A5 w wersji sportowej, nazywanej również wersją A5 S5. Ponad 300KM, ale dzięki nowoczesnej technologii, która w czasach dzisiejszych jest standardem przy tak dużych silnikach, auto spala tylko 8 litrów. Niech Pani zajrzy do środka – otworzył przed Brytyjką drzwi. Wnętrze jej małego potworka robiło wrażenie. Skórzana, czarno-brązowa, tapicerka, skórzane wykończenie kierownicy, na desce rozdzielczej bajery takie, że Maggie aż dech zaparło. Wszystko pachniało nowością.
- Czyli.. mogę już jechać? – spytała niepewnie.
- Samochód jest już zarejestrowany, dopilnowaliśmy wszystkiego, zgodnie z poleceniem Pani męża – rzekł, na co szatynka oblała się rumieńcem – pozostało mi tylko życzyć szerokiej drogi – uścisnął dłoń dziewczynie i wrócił do salonu.
Czarnooka obeszła do okoła swój nowy samochód. Owszem, podziwiała tą linię, to wyposażenie, ale jak przy każdym aucie była nieufna. Do pierwszej jazdy. .. Tak było i teraz. Rozsiadła się w kubełkowym fotelu, wkładając kluczyk do stacyjki i szukając przycisku do regulacji fotela. Pisnęła, kiedy poczuła, ze siedzenie automatycznie dopasowuje się. Przejrzała pobieżnie książke serwisową, odnajdując najważniejsze przykazania i mechanizmy. Wiedziała jak otwierać i zamykać tego potwora, więc zapieła pasy
- Jesteś mądry, piękny i bogato wyposażony. Ożeń się ze mną – roześmiała się Brytyjka, włączając silnik. Aż zadrżała, słysząc ten charakterystyczny dźwięk. Ostrożnie wyjechała z podjazdu salonu.
Zrobienie zakupów na przyjazd Agaty nie zabrało Brytyjce zbyt wiele czasu. Wróciła do swojego mieszkania, przygotowała mniejszy pokój dla przyjaciółki. W urządzenie tego pokoju, Maggie włożyła całe swoje serce. Dwie ściany pomalowała na głęboki, zielony kolor, zaś ściany przy łóżku i oknach były w kolorze beżu. Dodatkowym elementem dekoracyjnym, było Ogromne drzewo, jakie Maggie przemalowała z kupionego wcześniej wzoru. Na gałęziach, już z pomocą Jude’a namalowała różowe pąki. Stwierdziła, ze ten pokój, ma być symbolem. Nowego, pięknego życia. Beżowe zasłony, jasne meble, srebrne sprzęty i mała beżowo-brązowa kanapa dodawału uroku wnętrzu. Jednak w centralnym miejscu stało wielkie łóżko, z jasną, drewnianą ramą, na której zawieszony był biały baldachim. Całość pokoju, nasuwała Maggie na myśl piękną, bajkową krainę.
- Oby ten pokój jakoś rozweselił Rudą – rzekła cicho do siebie, pozostawiając drzwi otwarte.
Zadzwoniła jeszcze do Law, podziękować za prezent. Miała plan zachować spokój, stoicki wręcz, jednak gdy tylko usłyszała głos blondyna, zaczęła krzyczeć i piszczeć, dziękując za wspaniały samochód.
- Cieszę się, Skarbie, ze się podoba – rzekła uradowany niebieskooki – tylko uważaj i dokładnie przeczytaj instrukcję, żebyś wiedziała co i jak.
- Wiem, wiem, przeczytam! – obiecała szatynka – co tam u Was? Agata wyleciała?
- Tak, jakieś dwie godziny temu. Teraz ja mam zamiar opiekować się Downey’ami – zaśmiał się krótko Brytyjczyk – a własnie… natrafiłem na pewien ciekawy artykuł.. musze sprawdzić, czy facet, o którym tam piszą jest tym, kim podejrzewam, a jak tylko się to potwierdzi, zaraz Ci go prześlę. Jednak coraz cześciej myślę, ze to co mówiłaś o Susan i pieniądzach Roberta może być rozwiązaniem jej nagłego powrotu – dodał z dumą w głosie.
- O… no proszę… Kto by pomyślał, ze Wróci dla pieniędzy – prychnęła dziewczyna
- Ale to tylko moje podejrzenia – zastrzegł Jude – no dobra, a teraz mi powiedz, jakie wrażenia po pierwszej przejażdżce?
- Boże… ten samochód.. jest piękny, niesamowity, wspaniały jednym słowem – odparła na jednym wydechu
- Chyba zaczynam być zazdrosny. Pamiętasz o mnie, mam nadzieję? – roześmiał się aktor
- Na Ciebie czekam – prawie szepnęła szatynka – strasznie tęsknię… - urwała, dając ujście swoim emocjom.
- Już niedługo, jeszcze troszkę – ton Jude’a podniósł nieco Magie na duchu – ale jak wróce… Uprzedź swoich, ze na tydzień znikasz z pracy!
- A co będę robić przez ten tydzień? – uśmiech na twarzy czarnookiej był coraz szerszy z każdym słowem
- Ja już znajdę dla Ciebie jakieś zajęcie… Ale tak generalnie to myślałem, ze przez ten tydzień nie będziemy wychodzić z łóżka – rzekł lekko, po czym wybuchnał głośnym śmiechem.
- Brzmi obiecująco.. przemyślę to – obiecała tajemniczo – póki co, kończe, chciałam jeszcze ogarnąć nieco mieszkanie i wyjechać po Agatę.
- Bawcie się dobrze. Kocham Cię bardzo, Skarbie
- Kocham cię – rzekła wesoło i rozłączyła się. Spojrzała na zegarek. Do przylotu przyjaciółki została niecała godzina. Szybkie ogarnięcie mieszkania i Brytyjka mogła spokojnie wyjść.
Zaparkowała niedaleko wejścia na lotnisko. Z szerokim uśmiechem udała się na halę przylotów. Po pół godzinie, wyłowiła wzrokiem postać Polki. Prawie podbiegła do rudowłosej, która zdawała się… płakać. Mocno przytuliła dziewczynę, pozwalając jej łzom płynąć…

AGATA:

Nadszedł poranek. Agata spała słabo, dlatego obudziła się od razu, kiedy poczuła dodatkowy ciężar na swoim łóżku. Otworzyła oczy i zobaczyła Extona.
- Cześć Agata! – uśmiechnął się maluch.
- Exton, dzieciaku, a czemu ty już nie śpisz? – rudowłosa usiadła na łóżku i pogłaskała chłopca po głowie.
- No bo się przecież muszę z tobą pożegnać! I coś dla ciebie mam! – odparł z rozbrajającą szczerością mały Downey.
- Aaaa, a cóż to takiego? – zapytała dziewczyna.
Exton wyjął z kieszeni plik zdjęć z polaroida. Większość przedstawiała jego, Roberta i Indio, ale trafiły się i takie z Agatą, Maggie i Judem.
- Dzieciaku, skąd Ty to masz?
- Zrobiłem! Z pomocą taty i brata. – chłopiec był bardzo dumny z siebie – Dostałem od tatusia jego stary aparat i cykałem zdjęcia, ładneee?
- Piękne! – Polka uśmiechnęła się szeroko – To może kilka z nich dam cioci Maggie, co? Na pewno się ucieszy.
- Taaak, koniecznie! – Exton aż pisnął – Agataaa, zrobisz mi naleśniki na śniadanie?
- Zrobię, zrobię, jeszcze zdążę. Daj mi tylko jakieś dziesięć minut, szybko się ogarnę, bo za godzinę muszę się zbierać na lotnisko.
Dziewczyna szybko wzięła prysznic, ubrała lekkie ciuchy, spięła włosy i zrobiła delikatny makijaż. Jej walizka była już spakowana i gotowa do podróży, więc mogła spokojnie poświęcić jeszcze trochę czasu na śniadanie ze swoim podopiecznym. Chłopiec złapał ją za rękę i ruszyli w stronę kuchni.

Rudowłosa usłyszała męskie głosy i już po chwili ujrzała Roberta i Jude’a pijących kawę i zażarcie o czymś dyskutujących.
- O, dzień dobry. – uśmiechnęła się do nich – Jude, dawno się nie widzieliśmy. – mrugnęła.
- Też tak uważam! – zaśmiał się blondyn – Dlatego postanowiłem podrzucić cię na lotnisko, o ile nie masz nic przeciwko?
- Jasne, że nie! Ostatecznie wylatuję do twojej ukochanej, więc wcale mnie to nie dziwi.
Dziewczyna odpowiedziała Jude’owi i zauważyła smutny wzrok Roberta. Znowu poczuła ścisk w żołądku – ten, który pojawia się przy wyrzutach sumienia. Brytyjczyk także zwrócił uwagę na humor przyjaciela, więc starał się rozładować atmosferę.
- No, to będziemy mieli świetny męski tydzień! – poklepał Downey’a po plecach – RDJude w akcji! Wspólne wypady na squasha, oglądanie piłki nożnej, wypady za miasto. Dawno nie mieliśmy na to czasu.
- A ja dawno nie byłam w Londynie, o spędzeniu z Maggie jej urodzin nie wspominając. Zobaczycie jak szybko nam zleci ten tydzień. – uśmiechnęła się, mając cały czas nadzieję, że wróci do NYC.
- Dlaczego wy zawsze musicie mieć rację? – Robert przewrócił oczami i próbował zrobić obrażoną minę, ale wybuchnął śmiechem. – Na pewno ten tydzień zleci szybko, ale jak już wrócisz – tutaj zwrócił się w kierunku Agaty – to masz szlaban na kolejne podróże! Tylko wpadasz i wypadasz z tego Nowego Jorku!
- Tak jest szefie! – Polka wyszczerzyła kły i chyba uwierzyła w to, że mężczyzna skończył z Susan raz na zawsze.

Exton nie odstępował swojej opiekunki ani na krok. Widać po nim było, że bardzo się za nią stęsknił i smucił go fakt, że znowu musi się z nią pożegnać na kilka dni. Po wspólnym śniadaniu nadszedł ten nieprzyjemny moment. Chłopiec mocno przytulił się do rudowłosej i obiecał jej, że będzie zaznaczał markerem dni na kalendarzu, pozostałe do jej powrotu. Robert tylko spojrzał jej w oczy, przytulił i szepnął, że będzie czekać. Agata uściskała obu Downey’ów i podreptała za Judem w kierunku auta.

- Martwisz się o tę sytuację z Susan, prawda? – zaczął rozmowę blondyn.
- Maggie ci powiedziała, prawda? – smutno westchnęła rudowłosa.
- I Maggie i Robert. On nie wie, o co jej chodzi. Oszukiwała go, zdradzała przez tyle lat, a teraz nagle chce wrócić? – Law zaśmiał się ironicznie – Ona ma w tym jakiś interes i ja się jeszcze dowiem jaki!
- Naprawdę tak myślisz? Ze ona coś knuje, a nie stęskniła się za synkiem?
- Słuchaj… - Jude położył dłoń na dłoni dziewczyny – Musiałbym jej nie znać, a niestety mam tę wątpliwą przyjemność znać ją bardzo dobrze i nie wierzę w takie nawrócenie. Robert tym bardziej. Rudzielcu – uśmiechnął się – uwierz w siebie, co? Bo Downey nie pozwoli ci odejść, ja to czuję w kościach. Dawno już nie był taki spokojny – a to dzięki tobie.
- Dziękuję. Widzę, że moja Maggie nie mogła lepiej trafić, jesteś kochanym człowiekiem. – Agata uśmiechnęła się – Muszę jej to powiedzieć, koniecznie.
- No… i obiecaj mi, że będziesz o nią dbała przez ten tydzień! – blondyn próbował zrobić stanowczą minę.
- Oczywiście! Ale ty zajmiesz się Robertem i wybadasz Susan, co? – postawiła swoje ultimatum dziewczyna.
- Jak sobie Pani życzy!
Reszta drogi na lotnisko JFK upłynęła przyjaciołom na rozmowie. Agata czuła, że coraz bardziej lubi Brytyjczyka i cieszyła się, że Maggie ma takiego świetnego faceta, a Robert przyjaciela. Była spokojniejsza o to, co zostawia w NYC i już nie mogła doczekać się kilku dni na Wyspach. Jude odprowadził ją aż do terminalu, w którym miała mieć odprawę.
- No to powodzenia na Wyspach! Maggie na pewno już Ci przygotowała pokój gościnny, powinien ci się spodobać.
- Uściskam ją od ciebie. No i nie mogę się doczekać, aż przyjedzie po mnie prezentem od ciebie. – Polka mrugnęła do Jude’a.
- Już się wygadała, ach wy baby! – zaśmiał się aktor – W tajemnicy powiem ci, ze to całkiem ładne Audi, ale ćśśś, nic więcej. Sama zobaczysz.
Przyjaciele pożegnali się i Agata udała się do swojego samolotu. Zajęła miejsce przy oknie i spojrzała na JFK. Dwa dni temu lądowała tutaj, wracając z domu, a teraz leciała do Londynu. Uczucia mieszały się w jej głowie w zastraszającym tempie, a na żołądku poczuła ścisk. Samolot zaczął unosić się w powietrze…

Część drogi tradycyjnie upłynęła dziewczynie na śnie. Kiedy zbliżała się do Londynu, zaczęła wspominać dawne czasy. Pierwsza „poważna” podróż do Anglii i odwiedziny u Maggie. Premiera Sherlocka Holmesa i długie godziny spędzone przy barierkach w oczekiwaniu na Roberta i Jude’a. A potem ten wyczekiwany moment – ich najwięksi idole tuż obok, na wyciągnięcie ręki. Dziewczyny do dziś przechowywały pierwsze autografy od nich, z pamiętnego 2009 roku. Dwa lata później premiera sequela i słowa Guy’a Ritchie „Chyba się tutaj widzieliśmy ostatnim razem?”. Od tamtej pory przyjaciółki starały się być na wszystkich wydarzeniach z Judem i Robertem w zasięgu ich możliwości. Do rudowłosej znowu dotarło, że jej przyjaciółka jest szczęśliwa ze swoją wieloletnią platoniczną, nieosiągalną miłością. A ona sama? Zaprzyjaźniła się z mężczyzną, którego uwielbiała i podziwiała od lat.
Wyjęła z torby zdjęcia od Extona i uśmiechnęła się do siebie. Samolot zaczął podchodzić do lądowania, a Agata oglądała fotki, na których widziała uśmiechnięte twarze całej trójki Downey’ów. Na jednym zatrzymała się na dłużej. Zobaczyła siebie, siedzącą na kanapie w salonie i piszącą coś na komputerze i Roberta, patrzącego na nią z fotela. Uśmiechał się lekko, a jego oczy były pełne ciepła. Dziewczyna poczuła, że jej oczy robią się mokre. Samolot wylądował i ujrzała dobrze sobie znane Heathrow. Łzy nadal zbierały się w jej oczach – nie wiedziała czy to z radości, ze smutku czy z tęsknoty. Idąc przez lotnisko, ujrzała Maggie. Przywitała się z przyjaciółką, wtuliła w nią i zaczęła płakać…

MAGGIE & AGATA:

Po chwili Agata odsunęła się. Wytarła oczy, lekko uśmiechnęła się do Brytyjki.
- Wino czeka, chodź – Maggie zabrała walizkę przyjaciółki – a po drodze będę Cię słuchać. Dlaczego płakałaś? – spytała, z troską przyglądając się Polce.
- Rozkleiłam się. – rudowłosa wytarła nos – Zaczęłam przeglądać zdjęcia, przypomniałam sobie nasza pierwsza premierę Sherlocka tutaj. No tęsknić zaczęłam. Jestem wybita z rytmu przez pobyt w Polsce, przez Susan. No ileż można…
- Trafiłaś w dobre ręce, moja droga – czarnooka chytrze się uśmiechnęła – przez tydzień oznajmiam Ci, że nie spotka Cię tu nic przykrego, już ja tego dopilnuję. Będąc tu masz leżeć i pachnieć i nie robić nic – objęła Polkę, starając się nieco poprawić jej humor.

- Jak to jest… - westchnęła Agata – że jednego wieczoru Robert mówi mi, ze chce, żebym na niego poczekała, aż będzie gotowy do związku, a następnego poranka zjawia się Susan? – dziewczyna spojrzała na wielkie, zdziwione oczy Maggie – Ach, cholera, bo ja ci przecież nie mówiłam o tamtym wieczorze…
- Coś czuje, ze ten wieczór będzie pełen wrażeń! – krzyknęła entuzjastycznie szatynka – Naprawdę Ci tak powiedział? Wiesz co to znaczy? Że jeśli po powrocie coś z nim nie zrobisz i nie mam na myśli grzecznego trzymania się za rączkę, to oświadczam, ze przylecę i skopie Ci tyłek – zaśmiała się – a póki co.. Poznaj mojego małego potworka – dziewczyny stanęły przed czarnym Audi – Jest całe moje! – szepnęła wprost do ucha rudej – a na imię ma Zwierzak…
- AUDIMAL! – zaśmiała się rudowłosa – Jest boski! Łał! Jude zaszalał, Kochana… A co do powrotu – to obawiam się Susan. Nie sądzę, żeby tak łatwo odpuściła… - odpowiedziała smutno, wsiadając do samochodu.

- Jeśli, ale powtarzam, jeśli Robert jej uwierzy, stracę do niego cały szacunek… Agata – Maggie odwróciła się do Polki, mimo, ze zapięte pasy auta nieco jej to uniemożliwiały – z tego co wiem, a informacje mam prawie z pierwszej ręki i nie przewracaj oczami! – zastrzegła groźnie – Robert dojdzie do odpowiednich wniosków. A przez skórę czuję, że on decyzję już podjął i nie jest to decyzja krzywdząca dla Ciebie. No bo postaw się na jego miejscu. Nagle zjawia się osoba, której przez większość czasu nie było, która wbiła Ci nóż w plecy, oszukiwała. Weszłabyś jeszcze raz w związek który nie miałby przed sobą przyszłości z powodu zaufania a konkretnie jego braku? Nie wydaje mi się.
- No ja wiem, wiem. Wmawiam sobie, że będzie dobrze. Ale… - dziewczyna zawahała się – ona musi mieć w tym jakiś interes. Znaczy się, nie podważam jej uczuć do syna, bo chyba nie jest aż takim potworem, ale nie wierzę, że jej pojawienie się akurat teraz, było spowodowane tylko tęsknotą za dzieckiem. Nie znam jej, ale kiedy ujrzałam ją w drzwiach, od razu mnie coś zaniepokoiło. Jude też uważa, że ona coś knuje.
      Maggie nie skomentowała wypowiedzi rudowłosej. W milczeniu zapaliła silnik i skierowała się w stronę swojego mieszkania. Wiedziała, że powód powrotu Susan jest, wystarczy go tylko znaleźć. W tej sprawie całkowicie polegała na ukochanym. Wolała jednak nie niepokoić Polki przypuszczeniami, które na ten moment są bez pokrycia. Kiedy zaparkowała w garażu, zdała sobie sprawę, ze przez całą drogę, nie odezwała się do przyjaciółki ani słowem oraz, że para szarych oczu wpatruje się w nią.
- Powiedziałam Coś nie tak? Albo zrobiłam? Co się stało? – dopytywała Agata
- Wszystko ok. zamyśliłam się, chodź na górę… - już chciała wysiadać, jednak została podtrzymana przez rudowłosą – no bo.. myślę, ze powód jest. Ale nie jesteśmy z Jude’m pewni, czy to jest prawda. Za dzień, dwa dostanę wiadomość zwrotną. Po krótce… Wpadłam na pomysł, że Susan wróciła dla pieniędzy. Co prawda nie wiemy, skąd mogłoby jej coś takiego strzelić do głowy, skoro związała się z jakimś producentem, ale to jest teza, którą sama wysnułam, a Jude ją sprawdza, to wszystko.

- A wiesz, że to może nie byłoby takie głupie? – zamyśliła się Agata – Miałam wrażenie, że rozgląda się po domu, a Robert jest teraz na szczycie swojej kariery, bogaty, rozpoznawalny. Może alimenty i ich dawny dom w LA to dla niej za mało?
- Czekamy teraz na potwierdzenie Jude’a. A teraz chodź! - Dziewczyny weszły do mieszkania Brytyjki.
 - WOW! – Agata zrobiła wielkie oczy – Okej, pisałaś mi, ze to mieszkanie jest ładne i duże, ale nie pisałaś, że AŻ TAK! – Dziewczyna zaglądała po kolei do wszystkich pomieszczeń, co chwilę wyrażając swój zachwyt. Duże, nowoczesne mieszkanie przyjaciółki zrobiło na niej wielkie wrażenie. Wyszła na balkon i rozejrzała się na park i całą resztę londyńskiej okolicy. – Kurczę, może po kilku latach pracy u Roberta dorobię się takiego mieszkania. – zaśmiała się.
- Nie skomentuję tego – Maggie oparła się o wejście do salonu ze skrzyżowanymi rękami – a teraz, idź pozwiedzaj swoją sypialnię, odśwież się – uśmiechnęła się tajemniczo – drzwi masz otwarte. A ja w tym czasie wszystko przygotuje.

     Podczas, gdy Agata zwiedzała swój pokój, Maggie rozstawiła naczynia na małym stoliku w salonie. Otworzyła okna na oścież, przygotowała wina, i wcześniej zrobioną sałatkę i resztę zakąsek, po czym usiadła na parapecie, tuż przy oknach. Przy spokojnych dźwiękach rockowych ballad, czuła jak schodzi z niej całe zmęczenie.. Zamknęła oczy, wciągając do płuc chłodniejsze powietrze… Przyczyna płaczu Polki, również u szatynki przywołała wspomnienia. „Chyba będę musiała odszukać te zdjęcia i autografy z wszystkich imprez naszych kochanych aktorów” – myślała.

- O rety, zakochałam się w tym pokoju gościnnym! – Polka pisnęła, wychodząc z niego i kierując się w stronę kuchni – Ile jedzenia! O wszystko jak zwykle się postarałaś!
- Wiedziałam, ze Ci się spodoba – Czarnooka uśmiechnęła się lekko – miało być dużo, to jest!, no ale. Najpierw szampan za moje zdrowie! W końcu Raz w życiu kończy się 31 lat! – klasnęła w dłonie, po czym zniknęła na moment w kuchni. Po chwili trzymała w dłoniach butelkę zimnego szampana.
- Kurczę, a ja tak bez prezentu. – zmieszała się rudowłosa – Ten wyjazd wypadł tak nagle, że o niczym nie pomyślałam. A przebić prezent Jude’a, to chyba graniczy z cudem! – zaśmiała się.
- Doskonale wiesz, ze nie chodzi o żadne przebijanie siebie prezentami. Mnie tam cieszy to, że tu jesteś i pomijając okoliczności Twojego przyjazdu, traktuję to jako prezent, właśnie. No i wybacz, ale widok przyjaciółki w moim mieszkaniu jest o niebo lepsze od Audi – Maggie wręczyła kieliszek polce, uśmiechając się szeroko – to za co pijemy? – spytała, unosząc brwi.
- No chyba, że za ciebie, nie? – Agata uśmiechnęła się – W końcu to twój dzień!
- No w sumie.. No i za pomyślne rozwiązanie problemów. Wszystkich – wzniosła kieliszek.

- Za to szczególnie! – Polka wypiła duszkiem połowę tego, co nalała jej Maggie – Ach, mam cos dla ciebie! Od Extona! Powinno ci się spodobać. – uśmiechnęła się i wyjęła z torby plik zdjęć – Na kilku załapaliście się z Judem, na niektórych sam blondas, tymi mogę się z tobą podzielić.
Szatynka przyjrzała się zdjęciom. Zdjęcia, na których był sam Jude, zachwyciły Brytyjkę. Niebieskooki czytający gazetę z tym samym skupieniem na twarzy, jakie widziała zaledwie kilka dni wcześniej, kolejne, na którym Jude patrzy wprost na nią.. „Exton musiał go nieźle przestraszyc” – zaśmiała się dziewczyna, kręcąc z rozbawieniem głową. Kiedy zobaczyła następne zdjecie, znów zrobione gdzieś z ukrycia, aż westchnęła. Młody Downey przyłapał ją i Jude’a w salonie, tuż przy wyjściu na taras. Para patrzyła na siebie, Jude dodatkowo gładził szatynkę po policzku.
- Noo to fakt, to zdjęcie jest piękne. To, jak Jude patrzy na Ciebie.. – rzekła cicho Agata, trafnie odgadując wypisane na twarzy Maggie emocje.
- To było na dwa dni przed wylotem do Arizony – przyznała Maggie – najpiękniejszy jak dla mnie czas – westchnęła – Dziękuję Ci za te zdjęcia – przytuliła mocno przyjaciółkę z oczami pełnymi łez.

- Dziękuj nie mnie, a Extonowi. Ma maluch wyczucie do fot, zabójcze! Zobacz to. – dziewczyna wyjęła zdjęcie, nad którym rozczuliła się w samolocie – Nie zdziwiłabym się, gdybym wtedy pisała do ciebie jakiegoś maila. Nawet nie wiedziałam, że Robert mnie obserwował! – zaśmiała się.
- Urocze, naprawdę – uśmiechnęła się na widok Roberta – A teraz zabierajmy się za świętowanie, moja droga, pizza stygnie – zaśmiała się, biorąc pierwszy kawałek.

Dwie pizze i dwie butelki wina później atmosfera stała się nieco lepsza i luźniejsza. Agata przez chwilę nie myślała o Susan i całej tej nieprzyjemnej sytuacji, a Maggie o tęsknocie za Judem. Dziewczyny wspominały dawne czasy, wszystkie wyjazdy na premiery filmów, koncerty, festiwale.
- Ale ten czas leci, cooo? – zapytała Maggie, otwierając trzecią butelkę wina.
- Nooo… Dopiero miałam 19 lat i tu u Ciebie byłam, jarałam się autografem od Roberta, a teraz ten mi jakieś uczucia prawie wyznaje.
- Właśnie! – Brytyjka aż podskoczyła – Miałaś mi powiedzieć, co i jak?!
- No wróciłam, Robert i Exton zrobili mi obiad i w ogóle zafundowali wielkie przywitanie. – A wieczorem… No Robert mi powiedział, ze dobrze, że wróciłam, że czekał… żeeee, na mnie warto czekać. I że chciałby, żebym i ja poczekała na niego, aż będzie gotowy na związek. – Agata zaczerwieniła się – No, ale zjawiła się Susan, no i się zjebałoooo.
- Dupa, a nie się zjebało! – Maggie ze stoickim spokojem odstawiła butelkę na stolik – nie wmawiaj sobie. Jak tak myślę, to stwierdzam, że dobrze zrobiłaś, ze wyjechałaś. Roberto się stęskni, a jak wrócisz.. Bo wrócisz – dodała, widząc minę Polki – weźmie Cię w ramiona i wyzna miłość – westchnęła w iście filmowym stylu, po czym głośno się roześmiała – weź ode mnie to wino, bo jutro chce jakoś funkcjonować!
- Tak, tak powie mi niczym Watson Sherlockowi: Oh, how I’ve missed you Agata! – rudzielec zaśmiał się – I co chcesz od wina? Jutro niedziela! I to ja, a nie Ty, będę mieć jet-lag drugi raz w przeciągu trzech dni!
- Ale… Albo daj – Maggie nieprzytomnie kiwnęła głową – wyśpimy się… gorzej, jak Jude zadzwoni – jęknęła cicho – a wlaśnie! Co tam u niego? Żadna lala się nie kręci tam przy nim? Sienna czy inna? – spytała, wpatrując się w Rudzielca.
- Nic mi na ten temat nie wiadomo, więc raczej nie. Poza tym – parsknęła śmiechem – każdą wywłokę Robert pogoni! On broni swojego Judesie!
- Słusznie – czarnooka kiwnęła głową, po czym się za nią złapała. – nie.. ał.. nie pije ja ide spać… no wybacz – zrobiła przepraszającą minę – ale… pomóż mi wstać… - jęknęła.
   Po dotarciu do sypialni, będąc wciąż w ciuchach, rzuciła się na łóżko i zamknęła oczy. Zaśniecie jednak nie przyszło jej tak łatwo. Po godzinie wiercenia się w łóżku przeniosła się do krainy snu..