wtorek, 31 lipca 2012

XXX.

AGATA:
Kilkugodzinny lot do NYC zapowiadał się dla Agaty niewesoło. Dziewczyna nie wiedziała, jak powinna zachować się na miejscu. Robert potrzebował wsparcia, to było pewne, ale jakiego? Miała być twarda i stanowcza, a może bardziej współczująca? Milion myśli na minutę i brak konkretnych wniosków doprowadziły rudowłosą do zmęczenia i w rezultacie zasnęła. Obudził ją dopiero komunikat pilota, że niebawem samolot wyląduje. Wyjrzała przez okno i ujrzała panoramę Nowego Jorku, która z minuty na minutę zbliżała się coraz bardziej. Na widok lotniska JFK poczuła ścisk w żołądku.
- Będzie co ma być, ech… - wyszeptała do siebie i wzięła kilka głębszych wdechów. 
Po kilkunastu minutach znalazła się na odpowiednim terminalu i podążała w stronę wyjścia, wypatrując Roberta wzrokiem. Zauważyła go, a wraz z nim trzech innych, równie znanych mężczyzn – Jude’a, Toma i Jeremy’ego. Ku jej zdziwieniu to Jude pierwszy podszedł się przywitać.
- A teraz uśmiechamy się szeroko, Robert zaczyna się sypać, trzeba dać mu mobilizującego kopa – szepnął blondyn, tuląc rudowłosą, która leciutko kiwnęła głową – i nie. Nie pozwoli wrócić Susan, to już dla Twojej wiadomości – dodał lekko odsuwając się.
- Więc to Ty jesteś tą sławną Agatą? – Jeremy z rozbrajającym wyszczerzem podszedł w kierunku dziewczyny, której kolana nieco zmiękły – witamy w LA! – krzyknął.
- Renner, tu jest Nowy Jork – jęknął Downey, kiwając głową, przez co wywołał ogólny wybuch śmiechu przyjaciół.
- A! No to witamy w NYC!! – poprawił się szybko Jerry, mocniej ściskając i tak już czerwoną na twarzy Agatę.
- Doobra, ja też się chce przywitać! – zaśmiał się Tom, podchodząc do Polki – Tom Hiddleston – skłonił się lekko, całując jej dłoń w iście gentelemeńskim stylu – To u Jerrego niego normalne – rzekł ciepło – nie przejmuj się, jakbyś mdlała, będę Cię ratował – szepnął tylko i spojrzał głęboko w szare oczy Agaty.
- Ej. Już? - Downey z cała pewnością nie przyglądał się tej romantycznej scenie z lekkim uśmiechem, jak Jude i Jerry – jego nerwy i tak były napięte do granic „a tu jeszcze jeden Romea odstawia…” – myślał – może w końcu teraz dopuścicie szefa do swojej ulubionej opiekunki? – spytał z rozbrajającym uśmiechem.
- Czyjej opiekunki? – spytał cicho Renner Jude’a, który parsknął śmiechem.
- Legolasie… japa! – warknął Downey w iście Starkowym stylu, po czym podszedł do Agaty.
Dziewczyna spojrzała mu w oczy i w ułamku sekundy zobaczyła w nich wszystko: ból, złość, tęsknotę, strach przed straceniem syna. Przytuliła się mocno do mężczyzny, starając się powstrzymać łzy płynące jej do oczu. 
- Tęskniłem, mała. – wyszeptał Downey całując rudowłosą w czoło i jeszcze mocniej przytulając ją do siebie – Ale jakoś przez to przejdziemy, prawda?
- Prawda…
- Em… gołąbki moje najulubieńsze – Jude podszedł do nich – wybaczcie, że wam przeszkadzam, ale chyba lepiej dla sprawy, żeby was nikt tak publicznie nie widział? Nie chcemy, żeby Susan miała argument „romansu z nianią synka”, prawda?
- Jude… - Robert położył dłoń na ramieniu przyjaciela – Jak dobrze, że ty ogarniasz takie rzeczy. Ja już nie mam do tego wszystkiego głowy… - westchnął i spojrzał smutno na Agatę.
- No pewnie, że ogarniam. Przecież nie damy tej małpie odebrać ci Extona! Ona jeszcze nie wie, na kogo trafiła. – Law uśmiechnął się triumfalnie.
- Głodny jesteeeem! – usłyszeli zza pleców jęknięcie Rennera – Chodźmy coś zjeść! Poza tym nasza urocza towarzyszka na pewno też jest głodna po podróży!
- Właściwie to…tak. – odparła Agata – Jedźmy do domu, zjedzmy coś, a potem ja się trochę zdrzemnę, a wy opracujecie dalszy plan działania i przygotujecie wszystko na przybycie Maggie i Bena.
- No to w drogę! Eskorta w składzie: dwaj Avengersi, jeden adoptowany pół-bóg i jeden Watson ruszają z damą na zasłużony posiłek! – Jeremy wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu i ruszył w stronę wyjścia.
- Oszaleję z nimi. – jęknął żałośnie Robert i roześmiał się.

Przyjaciele w drodze do domu Roberta kupili dużo jedzenia i przy kolacji zaczęli układać plan podejścia Susan.
- No to tak. – zaczął Jude – Robert, Agata, przede wszystkim Susan nie może się o was dowiedzieć. Starajcie się jak najmniej pokazywać razem publicznie. A jeśli ta wywłoka tu przyjdzie, to pamiętajcie, relacje szef – pracownica.
- Tak jest! – odparła Agata, przełykając kolejny kawałek pizzy. – A co z prawnikiem? Mamy już jakieś konkretne wskazówki?
- Jutro się z nim spotykam, ale póki co poradził nam znaleźć dobrego psychologa dziecięcego. I dlatego właśnie przylatuje do nas jeden ze współpracowników Maggie. Exton musi być pod opieką kogoś, kogo nie zna. No chyba, że tęskni za matką i chce z nią mieszkać, wtedy już nic nam nie pomoże… - westchnął.
- Ej, Rob, no co Ty! – Jeremy poklepał Downey’a po ramieniu – Przecież ona zostawiła własne dziecko, nie interesowała się nim, odwiedzała raz na jakiś czas. Młody nie ma ZA KIM tęsknić! Poza tym Agata wydaje się być dla niego dużo lepszą opiekunką. – uśmiechnął się.
- Otóż to! W górę serca Panowie i Pani! Wygramy tę bitwę! – Tom dodał od siebie – Ruszamy jutro z Jerrym do pracy i będziemy mieli na oku Susan i jej fagasa. I nie spoczniemy, póki nie znajdziemy na nich jakiegoś haka!
- Jude, muszę ci przyznać, że nieźle to sobie wszystko wymyśliłeś. – rudowłosa uśmiechnęła się – Ale teraz wybaczcie mi Panowie, jest późno, mam za sobą cały dzień w samolocie i jestem wykończona. Dobranoc!
Dziewczyna napełniła wannę gorącą wodą, dolała do niej swój ulubiony olejek i wyłożyła się z niej wygodnie. Zamknęła oczy i próbowała pozbierać myśli. Widziała, w jak złym stanie jest Robert i bardzo cieszyła się, że ma teraz przy sobie przyjaciół i Extona. 
- Oj dzieciaku… - westchnęła i pomyślała o synku Roberta. – Nie możesz trafić pod opiekę Susan, po prostu nie możesz. Ta kobieta cię zniszczy emocjonalnie już w tak młodym wieku. Nie oddamy cię jej.
Zmęczenie jednak okazało się silniejsze niż Agata by przypuszczała i już po chwili udała się w stronę łóżka. Zamykając oczy, miała nadzieję, ze wraz z przylotem Maggie i Bena wszystko ruszy i się uda. Zasnęła momentalnie, regenerując siły przed długa walką z Susan.

Nowy dzień był okazją do spędzenia czasu z Extonem. Chłopiec nie zdawał sobie sprawy z tego, co się dookoła niego dzieje. Opowiadał Agacie o tym, co działo się w czasie jej nieobecności, chwalił się nowymi zabawkami i pokazywał rysunki. Zwrócił też uwagę na to, że „tatuś chodzi taki smutny, może jest chory”. Polka nie miała serca, aby mówić małemu o tym, co naprawdę jej przyczyną smutków Roberta. Poza tym mogło to źle wpłynąć na dalszy tok zdarzeń, nie chciała wpływać na poglądy Extona. Robert od rana jeździł po mieście, miał w planach duże zakupy, a później wizytę u adwokata. Przed przyjazdem Brytyjczyków wszystko musiało być zaplanowane, aby od razu ruszyć z walką przeciwko Susan. Przygotowywanie obiadu przerwał jej sygnał telefonu, zwiastujący nadejście smsa:
Susan chodzi dzisiaj niezwykle zadowolona. Dla wszystkich jest miła i kochana. Węszę podstęp. Uważaj na siebie! XOXO Jeremy.
- Czego ty znowu chcesz kobieto? Co kombinujesz? – syknęła do siebie rudowłosa i ze złości wbiła nóż w kawałek mięsa.

Wieczorem Robert wrócił do domu wraz z Jeremym, który akurat skończył pracę i postanowił podzielić się obserwacjami z przyjaciółmi. 
- Susan była dzisiaj dziwna. – zaczął, nalewając sobie kawy.
- Co masz na myśli? – zapytał Robert.
- Jakaś taka… miła. Chodziła uśmiechnięta, och ach, szczebiotała do wszystkich. I co chwilę rozmawiała przez telefon. – skrzywił się Renner – Ugh, nie cierpię tej baby.
- Jak my wszyscy. – westchnęła Agata.
- Usłyszałem raz tylko coś w stylu „tak, na pewno będziemy się trzymać tego planu”, ale nic więcej, bo z reguły rozmawiała w swoim biurze. Tak czy siak, coś knuje i nie wiemy w związku z czym.
- Nie zdziwię się, jeśli będzie miała jakiegoś haka na mnie. – odparła gorzko rudowłosa.
- Ej ej ej! – Jeremy podszedł do niej i objął ją ramieniem – Nie pozwolimy jej na to. Nie tknie Ciebie, Roberta ani Extona. Niedoczekanie nasze! Zrozumiano? – uśmiechnął się ciepło.
- Mhm… Dobrze, że tu wszyscy jesteście. Ale właśnie… Gdzie Tom i Jude? – zapytała.
- Pojadą na lotnisko po Maggie i Bena, jakoś niedługo powinni lądować. Dokończmy szykować kolację i czekajmy na gości. – odpowiedział Robert i zajrzał do lodówki.
- No to do roboty Panowie!
W niecałą godzinę stół napełnił się przysmakami, które tylko czekały na głodnych Brytyjczyków. Jude zadzwonił, że lada moment się zjawią, a Agata znowu poczuła też świdrujący żołądek stres…

MAGGIE:
Swoje ostatnie przedpołudnie w Londynie, Maggie spędziła po części w pracy, po cześci w bibliotece i w domu. Pakowanie, którego serdecznie nienawidziła zajęło jej zaskakująco niewiele czasu, dlatego też wczesnym popołudniem po prostu się nudziła. Kiedy przygotowywała sobie tradycyjną popołudniową herbatkę, rozdzwonił się telefon Szatynki.
- Cześć Ben – przywitała się wesoło – co tam?
- Jak Ci powiem, kto przyjechał do gabinetu, to padniesz trupem!
- Po I: co robisz w pracy w niedziele, a po II mów, bo się przejade tam! – zaśmiała się głośno, trzymając w dłoni kluczyki do swojego Czarnego Potwora
- No.. może to jest jakieś wyjście – przytaknął meżczyzna – przyjedź – rzekł i się rozłączył. Maggie zdzwoniona wpatrywała się w swój telefon. „Skoro Ben zachowuje się tak, to albo przyjechała ich mama, albo.. moja?” – przeszło przez myśl Czarnookiej, ale szybko odgoniła takie nierealne myśli. Wyłączyła czajnik, porwała torbę i wyszła z domu.
            Pod gabinetem była pół godziny później.
- Tylko mi nie mów, ze zamówiłeś dla mnie nowe krzesło, o którym kiedyś wspominałeś, bo Ci… - urwała wchodząc do holu i widząc swojego gościa – Morgan… - wysyczała przez zaciśnięte zęby. Widok Brytyjczyka nie tyle ją zaskoczył, co przypomniał  wcześniejszą „akcje” – Kazałeś mi tu przyjechać, żeby wyrzucić śmieci? – spytała kąśliwie, spoglądając w stronę Owena
- Maggie, daj mi to wyjaśnić – wybłagał Joseph, wstając z wielkiej sofy i podchodząc bliżej kobiety.
- Odkręciliśmy to co namotałeś, powiedziałam Ci poza tym,z e masz nam zapłacić, za usługę, którą Ci wyświadczyliśmy, a skoro to zrobiłeś, to nie mamy o czym rozmawiać – warknęła, chcąc odejść od mężczyzny, który złapał jej nadgarstek – puść!
- Nie. Chcę, zebyś ze mną porozmawiała – niebieskie tęczówki przez chwilę zmagały się z czarnymi. W końcu Aktor musiał odpuścić.
- Rozmawiałam z Tobą. A teraz Powiem Ci coś. Z chłopakami budowaliśmy wszystko własnymi rękoma, walczyliśmy o każdego klienta, po wybuchu traciliśmy zdrowie, żeby tylko pomóc ludziom, a taki jeden marny aktor przychodzi i… - nie skończyła bo poczuła na twarzy dłoń Morgana. Ten policzek, na tyle mocny, ze Maggie upadła, wystarczył, żeby Ben w ataku wściekłości rzucił się na Brytyjczyka. Szarpanina mężczyzn trwała kilka minut. W efekcie Joseph dosłownie wyleciał z żółtego budynku.
Ben kucnał przy zszokowanej Czarnookiej.
- Chodź, trzeba dać Ci coś zimnego, bo warga Ci puchnie. Co on trzymał w tej łapie, ze Ci ją rozciął? – oburzył się blondyn. Brytyjka nieprzytomnie podążyła w stronę prowizorycznej, malutkiej kuchni, z której dostała mały woreczek z lodem.
- Au…. – jęknęła, czując zimno na wardze – Sprowokowałam go, wiem – przyznała, nie patrząc na współpracownika
- Ja wiem? Poza Jednym serialem, to ja nie wiem gdzie on grał – podrapał się po głowie Ben z lekkim uśmiechem – jak dla mnie to dobrze mu powiedziałaś, facet jest po prostu przewrażliwiony na swoim punkcie.
- Chciałam tylko mu uświadomić, ze byle aktor nie będzie nas rozsławiał, skoro my sami wyrobiliśmy sobie renome wśród ludzi. To samo bym zrobiła, gdyby miałby o nas głośno mówić np.. Jared Leto – rzekła z przekonaniem, wpatrując się w Blondyna. Ze zdziwieniem stwierdziła, ze po dość grośnie wyglądającej szarpaninie Ben nie ucierpiał w żaden sposób.
- Wiem, szefowo, wiem – pokiwał głową mężczyzna – a teraz daj kluczyki, odwioze Cię, musisz się wyspać, ale wiesz co… - przerwał – Ty zadzwoń lepiej do Jude’a, co? Bo wyjdzie, ze to ja Ci zrobiłem – dodał z lekkim przekąsem, przyglądając się w spuchniętą wargę Czarnookiej – i myślę, ze to trzeba zaszyć – stwierdził, marszcząc czoło
- Nic mi nie będzie. Odwieź mnie do domu – poprosiła – a jutro o 5 rano widzimy się na lotnisku
            Będąc już w domu, Maggie wzięła gorący prysznic, wcześniej opatrując sobie ranę. Warga nie była głęboko przecieta, by wymagała szycia, ale wyglądała nieciekawie. Dodatkowa opuchlizna potęgowała negatywny efekt. „Wyglądasz jak zawodowa bokserka” – pomyślała i uśmiechnęła się na krótko, bo każdy grymas twarzy nieco bolał – „Cholera, gdyby rozciął na tyle, żeby poszła krew, przynajmniej opuchlizne miałabym z głowy!”
Okład z rumianku nieco załagodził ból, dzięki czemu Szatynka momentalnie zasneła.
Przed 4 rozdzwonił się budzik. W dość sprawnym tempie Czarnooka przebrała się, sprawdziła swój bagaż, notatki, książki i wtedy wreszcie spojrzała do lustra. Z wrażenia jęknęła. Połowa dolnej wargi była fioletowa! Na małej ranie powstał co prwda strup, ale przy każdym otwarciu ust, dziewczyna cierpiała. Pokręciła tylko głową i nałożyła specjalną maść, którą zakupiła poprzedniego dnia.
Wzdychając ciężko zabrała bilety, niezbędne dokumenty, sprawdziła mieszkanie i wyszła do czekającej już taksówki, którą wcześniej zamówiła. Na lotnisku była dokładnie o 5. Ben już na nią czekał, a na widok jej ust wykrzywił się lekko
- Masz, to od mojej mamy – dał czarnookiej tubkę dziwnie pachnącej maści – Domowej roboty, w NYC nie będzie śladu po opuchnięciu, a ja nie dostane po mojej pięknej buźce od Twojego chłopaka – wyszczerzył się Owen – i trzymaj to – na widok kubka z parującym, czarnym, niczym smoła napojem, Maggie zrobiła tylko nieszczęsną minę i pokręciła ze smutkiem głową.
- Nie mogę.. Boli – jęknęla tylko
- To daj, nasmaruje Cie chociaż – rzekł mężczyzna delikatnie wmasowując zielonkawą, śmierdzącą maść. Szatynka ze zdziwieniem odczuła ulgę, jakby ktoś przykładał na jej wargi lód. Spojrzała tylko zdziwiona na Bena, który uśmiechnął się lekko – No a teraz chodź, lećmy pobić się o tego chłopca – Kiwnął głową, a pół godziny później, już po odprawie, Brytyjczycy wsiadali na pokład „żelaznego ptaka”.
           
MAGGIE & AGATA:
Kilkanaście godzin później samolot nareszcie wylądował. Maggie mogła, co prawda już bez bólu otwierać usta, dotykać dolną wargę, jednak kolor fioletowy niczym nie dał się zatuszować. „ale się nasłucham..” – jęknęła w myślach kobieta idąc w milczeniu przez płytę lotniska. Z daleka zobaczyła znajomą sylwetke uśmiechniętego Jude’a i…
- Czy to Tom Hiddleston? – Ben wydawał się równie zaskoczony co czarnooka.
Kilka ostatnich metrów, Brytyjka pokonała w błyskawicznym tempie, by już chwile później utonąć w ramionach Law.
- Ale się stęs.. Co się stało? – spytał mężczyzna, przejeżdżając kciukiem po wardze Maggie. Sekundę później wbił na pół zdenerwowany, na pół zdezorientowany wzrok w stojącego Bena, który tylko wzruszył ramionami.
- Ojjj tam, to nic poważnego – Szatynka machnęła ręką, jakby odganiała się od jakiejś natrętnej muchy – TOM! – zaśmiała się głośno, ucałowała i przytuliła zaskoczonego aktora. Krótkie przywitanie, oraz przedstawienie sobie Owena i Hiddlestone’a, po czym cała czwórka zmierzała już w stronę domu Roberta, gdzie zostali przywitani przez Rudowłosą.
- AAAAAALE SIĘ NIE WIDZIAŁYŚMY DAWNO! – krzyknęła od progu Maggie, tuląc Polkę z całej siły. Po części chciała tym rozładować napiętą atmosferę, panującą w domu, po części podnieść przyjaciółkę na duchu – Cho, coś Ci musze powiedzieć.
            Już w przytulnym gabinecie Downey’a, Brytyjka z szerokim uśmiechem na twarzy, spojrzała wprost w szare, smutne tęczówki
- No już, nie smutaj. Mam fajny pomysł!
- Zaczynam się bać – lekki uśmiech wkradł się na usta Polki. Po raz pierwszy.
- Myślałam o tym jakiś czas i doszłam z Benem do wniosku, ze skoro Susan będzie chciała i będzie robiła wszystko, żeby pokazać Roberta w jak najgorszym świetle… - urwała spoglądając w stronę rozmówczyni, która chyba nie załapała o co może chodzić – no wiesz.. będzie wracać do przeszłości, a wtedy Twój Aniołek, aniołkiem nie był, sama wiesz… lubił często poznawać nowe kobiety, prawda? – spytała poważnie
- Tak było… Ale teraz…
- Nie chodzi mi o teraz. Zastanów się, Słońce. Możesz też wziąć udział w tym całym bagnie, bo Susan zapewne będzie Ciebie oskarżać, i nie płacz – zagroziła – nie płacz, bo ty przeciez jesteś już szczęśliwa z kimś innym! – Agata dostrzegła w oczach Brytyjki żywy ogień. Widziała ten ogień już kilka razy. O dziwo… zawsze wychodziło jej to na dobre, jednak teraz…
- Chcę wiedzieć więcej? – upewniła się, marszcząc brwi.
- Od dziś.. mianuję Cię oficjalną dziewczyną Toma!
- Czym mnie mianujesz??
- No sama zobacz – z każdym słowem na ustach szatynki pojawiał się coraz szerszy uśmiech, co w połączeniu z siną wargą, dawło nieco upiorny widok – Z Ciebie i Toma zrobimy szczęśliwą parę, tym samym wytrącając brón z ręki Susan. To na niby, i będziemy o tym wiedzieć, jednak żeby wypaść wiarygodnie, na zewnątrz.. musielibyście okazywać sobie.. uczucie – zakończyła koślawo, odsuwając się nieco od Polki, której twarz w jednej chwili wyrażała tysiąc emocji. Kobieta opanowała się jednak i zdecydowanie pokręciła głową
- Nie. Nie zgadzam się.
- No i masz. Zrozum, ze jeśli to się uda, będziemy krok przed tą jędzą! Dlaczego nie? – Maggie spojrzała na zdezorientowaną przyjaciółkę.
- Bo…
- No właśnie. Widzisz! Mówiłam, ze jakoś to będzie! – klasnęła w dłonie Brytyjka
- Nie powiedziałam, że się zgadzam! Nie będę się obściskiwać z obcym mi facetem! – krzyknęła Agata, odchodząc nieco od szatynki – no jak to będzie wyglądać?
- Tak jak powinno! Tom jest znakomitym aktorem, pomoże Ci, podpowie, poza tym zawsze chciałas być aktorką, to teraz masz szansę się wykazać – wyszczerzyła się do Agaty
- A jak się nie zgodzi.. No co ja mówię.. Po sposobie jak patrzy na Ciebie, to choćbyś mu kazała w ogień skoczyć, to by skoczył… eh.. po co ja się kłócę, przecież i tak będzie tak jak mówisz.. – Rudowłosa ze zrezygnowaną miną usiadła na skórzanej kanapie i zakryła twarz dłońmi. Po chwili poczuła uścisk przyjaciółki
- Przed którymś z kolei koncertem Marsów, przytoczyłas mi słowa Shannona Leto, pamiętasz? – Maggie nie widząc reakcji kontynuowała – że na samym końcu wszystko się ułoży. Pomyśl o tym – szepnęła Brytyjka, po czym zostawiła na moment Polkę samą.
    W salonie, na szatynkę czekała niespodzianka. Ben bardzo szybko zaadaptował się do nowego otoczenia i w chwili wejścia swojej szefowej, rozprawiał w najlepsze z Robertem i Tomem, w kącie pomieszczenia.
- Ciebie chyba nie znam – uśmiechnęła się do młodego Amerykanina – Maggie Gold
- Jeremy Renner – przedstawił się mężczyzna, po czym rozsiadł się.. nie. On się rozwalił na wielkiej kanapie. Brytyjka pokiwała tylko głową i dołączyła do Jude’a, który przeglądał prasę. Wtuliła się w ukochanego i przelotnie ucałowała.
- Co się stało? – szepnał niebieskooki, tuląc kobietę
- Mały wypadek przy porządkowaniu papierów w pracy, wypadł na mnie segregator – skłamała szybko dziewczyna, gładząc brytyjczyka po policzku. Podczas lotu doszła do wniosku, ze prawdziwa przyczyna nie powinna ujrzeć światła dziennego. Przynajmniej nie w obecności Jude’a, który kiwnął tylko głową, jednak jego oczy zdradzały, ze w najmniejszym stopniu nie wierzy szatynce – No dobra. To skoro jesteśmy już wszyscy – rzekła nieco głośniej, spoglądając na wchodzącą do salonu Agatę, która nieznacznie kiwnęła głową na znak, ze zgadza się z pomysłem przyjaciółki – czas zapoznać Was z naszym pomysłem. Ben? – Maggie wskazała na współpracownika, który wyjął zeszyt i w ciągu kilku minut wprowadził aktorów w ich wspólny plan. Kiedy skończył twarz każdego z mężczyzn wyrażała inne emocje: Jude’a – rozbawienie, Jeremy'ego – niedowierzanie, Toma – zaskoczenie, a Roberta – wściekłość. Nie. Furię. Z pomocą przyszła Agata, która podeszła do Downey’a i szepnęła mu na ucho kilka słów, po których twarz aktora jakby pojaśniła.
- Tom – Maggie zwróciła się w stronę uśmiechniętego brytyjczyka – zgadzasz się?
- Oczywiście – przytaknął szatyn – Jeśli to pomoże, chętnie – uśmiechnął się jeszcze szerzej, co wg Maggie było już niemożliwe. „Dziwne – myślała – Jakoś mi lżej, kiedy widzę ten uśmiech, jakby odganiał wszystkie moje troski”. Myśli dziewczyny jednak szybko uleciały, kiedy napotkała wściekły wzrok Jeremy'ego.
-Ej! A Ja?? Czemu nie ja? Ja też chce pomóc! Niby czemu Tom ma być jej chłopakiem, co? – wskazał bez słowa na Agatę, która próbowała wtopić się w ścianę, a przynajmniej tak wyglądała. Maggie zaśmiała się serdecznie.
- No spójrz na niego, Jerry – podeszła do uśmiechniętego brytyjczyka – kto by mu odmówił? – pogładziła mężczyznę po policzku, słysząc głośne kaszlnięcie Jude’a, ale je zignorowała – poza tym! Tom, zrób „puppy eses” – poprosiła – No patrz! On jest zdecydowanie lepszy w tym od Ciebie.
- Nie widziałaś… No patrz – chwilę później, w czarne jak smoła oczy wpatrywały się dwie szare tęczówki. Fakt. Były urocze, ale szatynka tym razem nie mogła się zgodzić. Nie- wiedząc o pewnej słabości Agaty.
- Nie. Niebieskie oczęta, są zdecydowanie ładniejsze – pokiwała głową ze współczuciem, kładąc dłoń na ramieniu Jerremy’ ego – Ale spokojnie, możesz być moim chłopakiem, jak Jude’a nie będzie w pobliżu – rzekła i czekała na reakcję Law, który bez słowa, za to z pewną miną podszedł do Maggie, przysunął ją do siebie, ujął jej twarz w dłonie i obdarzył bardzo namiętnym, bardzo długim i stanowczo zbyt niegrzecznym pocałunkiem. Po minucie, odsunał się od czarnookiej.
- To, żebyś pamiętała że ja zawsze będę w pobliżu, i dla Ciebie  - spojrzał na Rennera – żebyś wiedział że pewnych rzeczy Ci nie wolno.
Chwila ciszy i w gabinecie słychać było tylko głośny śmiech 7 ludzi. Ben, wciąż z notatnikiem w dłoniach, wycierał łzy śmiechu. Maggie po chwili, otrząsnęła się z szoku i przygryzając lekko wargi usiadła na sofie. Wesoła atmosfera udzieliła się i jej. Po raz pierwszy miała nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży.

sobota, 21 lipca 2012

XXIX.

MAGGIE & AGATA:

Londyn, godziny popołudniowe. Przyjaciółki po sobotnim dniu pełnym wrażeń, przygotowując się na wieczorne pożegnanie Agaty, która na następny dzień wracała, zgodnie z umową do NYC, w ramach tzw. „drzemki dla urody”, korzystały z wolnego czasu. Jednak, jak to zazwyczaj bywa, coś, a konkretnie połączenie przychodzące do Maggie zepsuło sielankę tego dnia.
Dziewczyna zignorowała pierwsze dźwięki „The resistance”, przewracając się na drugi bok, jednak z kazda sekundą dźwięk narastał… Nie było wyjścia.. trzeba było odebrać..
- Mmmmm Halo? – jęknęła będąc jeszcze we śnie.
- Cześć Kochanie. Sprawa jest… - Nigdy nie słyszała,z eby Jude był taki oficjalny, dlatego też szatynka szybko wyprostowała się, oczekując wieści.
- Mów mi – powiedziała, będąc już całkowicie rozbudzona. Brytyjczyk streścił jej dokładnie cała sytuacje, w jakiej znalazł się Robert – Hm.. czyli ja Wam nie pomoge, ale… Z tego co wiem, to Ben ma uprawnienia do przesłuchań dzieci, więc myślę, ze jak dostanie polecenie służbowe, to nie będzie mieć nic do gadania – zaśmiała się złowieszczo czarnooka – a tak poważnie. Kiedy będzie Wam potrzebny?
- Chciałaś powiedzieć kiedy będzieMY wam potrzebni – poprawił ją Law – Ty też przylecisz, i nie kłóć się ze mną – dodał z szerokim uśmiechem
- Niech będzie. To kiedy mamy przylecieć?
- Jak najszybciej. W sumie możesz się zabrać z Agatą, bo z tego co wiem, to jutro kończy się jej tygodniowy.. powiedzmy „urlop” – dokończył koślawo.
- Na jutro to się z Benem nie wyrobimy. Zakładając że Owen się zgodzi – Mimo lekkich wątpliwości szatynka już stała przy załączonym laptopie przeglądając najbliższe loty.
- Znając Ciebie, to zrobisz tak,z eby się zgodził, a i jeszcze jedno. Jak przylecisz, będę mieć dla Ciebie niespodziankę – prawie szepnął i rozłączył się.
- Jakie to typowe. Nakręcą i zostawią.. faceci – jęknęła zrezygnowana czarnooka, po czym z zamiarem ewentualnego wyciagniecia siłą Agaty z łóżka, wpadła do jej pokoju – WSTAWAJ! – krzyknęła, otwierając jej okno i wpuszczając chłodne, londyńskie powietrze – jest poważna sprawa. I musisz o niej wiedzieć.
- Mghmhhhh… - wymamrotała rudowłosa – Co może być ważniejszego od popołudniowej drzemki? Jeszcze pięć minuuuuut….
- A to, ze Susan zrobiła Wejście Smoka i chce odebrać Extona Robertowi – mruknęła Maggie, siadając na fotelu, tuż przy łóżku przyjaciółki. Z obawą czekała na jej reakcje.
- COOOOOOO? – Agata w mgnieniu oka zerwała się na równe nogi – Co Ty gadasz? Jak to? Jakim cudem?
- Nie wiem jakim cudem.. czy farby do włosów przeżarły się jej do mózgu, czy zaatakował ją inny obcy, w każdym razie dała Robertowi dwie możliwości: albo wracaja do siebie, albo Ona zabiera Extona – westchnęła Brytyjka wpatrując się w swoje dłonie.
- Robert nie odda jej syna za żadne skarby świata… - rudzielec zamyślił się – Czyli to oznacza powrót szczęśliwej rodzinki i mój powrót do Polski. To było do przewidzenia, czego ja się spodziewałam…
Maggie spojrzała na Rudą jak na kompletnego wariata. Nie czekając ani chwili zerwała się na równe nogi, podeszła do Polki i mocno nią potrząsneła
- Czyś ty się nawąchała jakiegoś Zielska dziewczyno? – krzyknęła – nie odwalaj mi tu szopki, bo Robert Nie chce ani jej powrotu, ani oddać jej syna! Dlatego sprawa skończy się w sądzie! Będą walczyć o małego! A ty.. jeśli chociaż zapakujesz jedną rzecz, z domu Downey’a, jaka tam została, to osobiście Ci ją wsadze w tyłek!
- A co jeśli Susan wygra? – zapytała Agata – No nie patrz się tak na mnie! Ona na bank ma masę chamskich asów w rękawie i tak łatwo nie odpuści. A Robert nie może stracić Extona, on tego nie zniesie…
- No to przecież dlatego kompletujemy załoge! Ty wracasz do Niego jutro, a ja z Benem w poniedziałek. Tylko on nadaje się jako psycholog Małego, ma uprawnienia, Brian zajmuje się osobami dorosłymi, niepełnosprawnymi, a mnie Exton zna, wiec jestem skreślona na starcie. Ale! – przerwała, żeby zaczerpnąć powietrza – z tego co wiem, na miejscu są też Hiddleston i Renner, będą robić jako świadkowie, no i oczywiście Jude. Sprawą zajmie się najlepszy z najlepszych, każdy z nas będzie zeznawać, więc NIE WOLNO NAM – podkreśliła celowo ostatnie słowa – wątpić w to, ze się nie uda! Uda się! Ale Ty też musisz w to uwierzyć. Bo to teraz Ty odegrasz główną rolę. Nie możesz teraz opuścić Downey’a. Bądź przy nim, wspieraj go, niech ta Twoja miłość do niego w końcu się na coś przyda, no!
- No tak… Ale równoczesnie musze być ostrożna, bo dobrze wiesz, że Susan może wykorzystać moją obecność przeciwko Robertowi… I w ogóle… co tam robią Tom i Jeremy?!
Brytyjka zamyśliła się… „Fakt.. ma racje. Ta wywłoka będzie robić wszystko, żeby ukazać Roberta w jak najgorszym świetle, a romans szefa z opiekunką brzmi.. niefajnie” – myślała – „Trzeba by tu zastosować jakąś zmyłke, ale…”. Nagle uśmiechnęła się szeroko do własnych myśli, co w obecnej sytuacji wygladało nieco nie na miejscu, po sekundzie wróciła jednak na ziemię i ze spokojem odpowiedziała na zadane pytanie
- Chłopaki bawili się w szpiegów. Mieli za zadanie dowiedzieć się, po co TAK NAPRAWDE wróciła Susan, pamiętasz, mówiłam Ci o mojej teorii? – spytała – Okazało się, z emiałam rację. Ten jej facet, ten producent przegrał majątek w karty, czy inaczej zapił, w każdym razie został bez grosza, więc Susan od Niego uciekła, a że Tom pracuje u tego jej kochanka, a Jerremy u Niej.. więc to było wygodne. Mieć dwie wtyki, na dwóch róznych planach filmowych, nie?
- I to całkiem fajne wtyki… - Polka wreszcie uśmiechnęła się – No co? Mr. Renner też był moją słabością, nie powiem, całkiem miła perspektywa, że go poznam. – zaśmiała się – Ale teraz wybacz, skoro mam jutro tam wracać, to musze trochę pobyć sama i poukładać sobie to w głowie. Idę na spacer, za jakieś 2 godzinki będę! – rudowłosa szybko się ogarnęla i pomknęła w stronę parku zostawiając Maggie samą.
- Klucze weź! – poleciła jej szatynka – ja jade pomęczyć nieco Owenów – może mi to nieco zająć.

Po wyjściu przyjaciółki, Maggie ciężko opadła na łóżko przyjaciółki.Owszem, podejrzewała, ze Agata ciężko zniesie tą wiadomość, ale nie spodziewała się, że Polka od razu się podda… Po kilku minutach w zupełnej ciszy, już spokojniejsza, spokojnie się ubrała, zabrała kilka drobiazgów i udała się do samochodu. Po drodze do mieszkania braci Owen zahaczyła jeszcze o Starbucks’a i uzbrojona w trzy duże kawy, rogale i pączki, stanęła na progu ich mieszkania. Otworzył jej Brian
- Ben! – krzyknął od progu – kryj się! Szefowa przyszła! A w dodatku ma kawe i pączki i.. – urwał, widząc swoje ulubione rogaliki z budyniem.
- Wpuścicie strudzonego wędrowca? – spytała słodko – Jeśli tak, to całe opakowanie rogali jest Twoje! – uśmiechnęła się złośliwie
- To jest szantaż – rzekł Brian otwierając szerzej drzwi – No dobra, a teraz, skoro siedzimy i wgl. Co się stało – spytał rzeczowo
- Mamy kolejne zadanie. Dosyć cieżkie – dodała – ale.. sądze, że damy rade. Z tym, ze brać udział w tym hm… „zleceniu” będę brać ja i jeden z Was.. – Maggie streściła współpracownikom zaistniały problem, a gdy skończyła patrzyła na miny braci Owen – Ben, Ty masz już kilka takich spraw za sobą, masz kwalifikacje a w dodatku dla chłopca jesteś osobą nieznaną, więc.. – urwała patrząc tym razem na Briana, który tylko pokiwał głową i uśmiechnął się
- No przeciez, ze nie mam nic przeciwko!
- Dla Ciebie mam też niespodzianke. Dwa tygodnie płatnego urlopu, odpowiada? – spytała
- Kocham Cię, Maggie! – wykrzyknął mężczyzna, tuląc zdziwioną tym nagłym wybuchem czułości Brytyjke
- Należy Ci się, siedziałeś w końcu przy mnie w szpitalu. Ben – zwróciła się do blondyna – w poniedziałek rano mamy lot. Odpowiada?
- Ta jest! Ale..
- Co?
- Weź dla mnie odległy pokój hotelowy, żebym nie musiał słuchać jak się z Jude’m witacie, coo? Ał! – wrzasnął, bo dostał pustym już pudełkiem po słodkościach w głowę.
Resztę popołudnia Maggie obmyślała strategię, jaką będą się z Benem kierować w NYC. Pomysłów miała dużo, jednak do wykonania nadawało się tylko kilka. Zwłaszcza jeden zdecydowanie nie przypadł Benowi do gustu.
- Ale czy to konieczne? – spytał z nadzieją w głosie
- Tak! Skoro ta baba będzie robić dosłownie wszystko, żeby pokazać swojego byłego męża jako ćpuna, alkoholika i podrywacza, to trzeba wprowadzić malutki element zaskoczenia. Co prawda Susan będzie chciała się skupić na romansie Agaty i Roberta, ale szczęka jej opadnie jak się dowie, ze Ruda jest szczęśliwa z kimś innym! – klasnęła wesoło w dłonie, dumna z siebie – No weeź, uśmiech! To jest na POKAZ! Pamiętasz?
- Ja wiem.. ale wymyślony romans z jednym z tych aktorów… no nie wiem…
- Rozumiem, ze ją lubisz, ale Ben, na Boga! – jęknęła Maggie, z nieszczęsną miną – masz być bezstronny? No to zdobądź się na profesjonalizm! Kurde!
- Dobra. Ale mnie się to nie podoba…
- Zazdrosny Romeo!! – usłyszeli z kuchni śmiech Briana.

Wczesnym wieczorem, z kilkunastoma kartkami pod pachą, Brytyjka w końcu dotarła do domu. Nieco się obawiała co zastanie: czy Agatę w zupełnej rozpaczy, czy w kompletnej depresji. Dlatego otworzyła szerzej oczy ze zdumieniem, widząc przyszykowana kolację, a całe mieszkanie sprzątnięte na błysk.
- Co tu się stało? – Maggie weszła do kuchni, zaciągając się pięknym zapachem znad garnków
- Przecież Ci obiecałam, ze wysprzątam Ci cały dom przed wyjazdem! – zaśmiała się Polka, która pojawiała się za Czarnooką niewiadomo kiedy – No to masz! – wskazała na pomieszczenie szarooka – ładnie? A co tam maaaasz? – spytała, próbując wyciągnąć kartki.
- A a a a a! Nu nu, a Fe, bo Agatka dostanie po łapach! – zaśmiała się szatynka – nie wolno. Zobaczysz później, Top secret i takie tam.
- Jak chcesz. Chodź jeść.
Kolacja, plotki, luźna atmosfera. Przyjaciółki w przeddzień wyjazdu Agaty oddały się typowo babskim konwenansom. Zasnęły po północy, by kilka godzin później w pośpiechu zmierzać na lotnisko.
- Uważaj na siebie, na Roberta i na Extona, ja przylece jutro, i dowiem się, czy mi się tam nie załamałaś – zaśmiała się szatynka tuląc mocno Agatę
- Eh.. czemu nie było już wolnych miejsc na dziś, nie musiałybyśmy się żegnać.. – jęknęła rudowłosa, dyskretnie ocierając oczy
- Nie płacz, bo też będę. A teraz powiem Ci newsa. Przygotuj się mentalnie na to, ze już niedługo będziesz tulić do siebie bardzo fajne, aktorskie ciacho i dla jasności ciachem tym nie będzie Robert – wyszczerzyła się Maggie patrząc na szok, na twarzy Polki – O! Wołają cię!
- Aaaaaaha. Ale zaraz. Jakie ciacho?! Mów mi tu! Bo się dowiem od Jude’a!
- On nic nie wie i prędko się nie dowie, a ty idź i bądź gotowa na dużo czułości! Do widzenia – rzekła z powagą na twarzy Brytyjka, po czym lekko popchnęła Agatę w stronę odpowiedniego wyjścia. Z szerokim uśmiechem na twarzy pomachała po raz ostatni przyjaciółce i wróciła do samochodu – A teraz Gold. Koniec żartów. Bierzemy się do roboty – mruknęła do siebie, załączając silnik i jadąc nie do siebie, nie do pracy, lecz do jedynej, czynnej księgarni w obrębie kilku kilometrów, a po godzinie, z kilkoma ciężkimi księgami mknęła w stronę swojego gabinetu…

środa, 18 lipca 2012

XXVIII.

            JUDE:
Kilka dni później, nerwy powolutku zaczęły odpuszczać, a w głowie Jude’a pojawiła się nagła i dosyć szalona myśl. Bez mrugnięcia wyjał telefon i wybrał numer swojego agenta.
- Znasz Ty może jakieś dobre biuro nieruchomości tu w NY? – spytał aktor, szeroko się do siebie uśmiechając
- A co, znowu chcesz kupić sobie dom? – ton Patricka Willinsa, agenta Jude’a, jak zawsze był spokojny. Troszkę złośliwy, ale spokojny.
- Słyszałem, że za niedługo niejaki Pan Willins będzie szukać sobie nowej pracy, a że szepnę kilka słów tu i tam.. może jej długo nie znaleźć – odgryzł się niebieskooki. Norma. Te rozmowy między mężczyznami toczyły się już od kilku ładnych lat, jednak Patrick, przy każdej wzmiance o zwolnieniu.. spełniał każdą prośbę swojego klienta.
- Jasne, szefie! Już Cie umawiam. Dam znać! – krzyknał entuzjastycznie i rozłączył się.
- No, Kochanie – szepnął Law, wpatrując się w zdjęcie ukochanej – będziesz miała niespodziankę, już wkrótce. Z szerokim uśmiechem na twarzy wziął prysznic i wyszedł na spacer. Normalnie o tej porze przesiadywał zazwyczaj u Roberta, jednak nie teraz. Chodząc bez celu po ulicach NY przypomniał sobie całe zajście z Downey’em…

            …Na co dzień spokojny, próbujący „zagadać” problem, nie uciekający się do przemocy fizycznej Brytyjczyk, ledwo powstrzymywał się, by nie zdemolować czegoś po drodze do hotelu. Jeszcze nigdy nie był tak wściekły. Owszem, zraniony, zagubiony, zły. Ale nigdy do tego stopnia. Nerwowo chodził po swoim pokoju, próbując jakoś ogarnąć natłok myśli. „Jak go znam, nigdy nie obraził NIKOGO, co już mówić o kobietach, ale to o Maggie, to już było za dużo” – myślał – „Wszyscy próbują pomóc temu staremu pajacowi, a on odtrąca tą pomoc. Od każdego z osobna. Może nauczy się czegoś, jak zostanie sam. Ja w każdym razie nie zamierzam się już paplać w tej jego telenoweli – postanowił twardo.
Usiadł na jednej z licznych ławek w Central Parku, chowając twarz w dłonie. Zamknął oczy. Do tej pory tylko tak potrafił się sam uspokoić. Ale to było przed tym, jak poznał Czarnooką. To ona była mu w tym momencie potrzebna, jej dotyk i głos.
- Czemu mam tak niewdzięczną pracę? – spytał sam siebie blondyn….

            Reszta dnia upłynęła Blondynowi na aktywnym odpoczynku. Musiał za wszelką cenę wyzbyć się negatywnych myśli, jakie do niego wróciły
Nazajutrz, jeszcze przed wyjściem na plan, rozdzwonił się telefon Pana Law
- Czołem! – przywitał Jude’a wesoły brytyjski akcent – żyjesz, czy rozwaliłeś cały swój hotel?
- Tom, czy ty naprawdę nie masz co robić, tylko wydzwaniać po nocach do ludzi? – spytał mrużąc oczy. Nie miał zamiaru jeszcze wstawać.
- Oooo tam! Ja już szpieguje, na nogach jestem, mam ciekawe informacje, a Ty się wylegujesz… - jęknął Hiddleston
- Nie biore już w tym udziału
- To ja poproszę numer do Maggie, zdam jej szczegółową relację – poprosił wesołym tonem szatyn, z leciutką nadzieją w głosie. Mimo, iż uparcie powtarzał sobie, ze szatynka jest dziewczyną Jude’a, nie mógł po prostu nie skorzystać z okazji, żeby się z nią jakoś skontaktować.
- Zaraz Ci wyśle, a teraz idź sobie i daj mi spać – jęknął niebieskooki, rozłączając się – no i masz, z rana Ci podnoszą adrenaline – mruknął sam do siebie, po przypomnieniu Downey’owej sprawy. Mimo szczerych chęci, powieki Jude’a odmówiły współpracy, a sen odszedł. Chcąc- nie chcąc Brytyjczyk zmuszony był wstać. Po porannej toalecie, z kubkiem kawy zasiadł przed komputerem. Przeglądanie najświeższych wiadomości tak wciągnęło Law, iż nie zauważył upływającego czasu. Wtem usłyszał pukanie do drzwi….

ROBERT:
Minęło kilka dni od wyjazdu Agaty i kłótni z Judem, a Robert nadal nie potrafił znaleźć sobie miejsca we własnym domu. Rudowłosa dała im tydzień na przemyślenie sobie sprawy z Susan. Trwał właśnie szósty dzień, a mężczyzna nie miał pojęcia co dalej powinien uczynić. Konflikt z przyjacielem wcale mu tej sytuacji nie ułatwiał. Downey po raz kolejny wybrał na telefonie numer Polki i po raz kolejny zastał w słuchawce tylko sygnał, a później pocztę głosową. 
- No tak, uparta jest. Tydzień ciszy to tydzień ciszy. – pomyślał, uderzając pięścią o stół.
Mężczyzna spojrzał w okno i westchnął. Znowu czuł, że traci grunt pod nogami, a wszystko z powodu swojej byłej żony. Nie powinien był pozwolić jej na powrót do jego życia, myśli. Po raz kolejny dał złapać się w jej sidła.
- Modliszka. Wysysa wszystkie siły z człowieka, a potem odchodzi, zostawiając syf w jego życiu. – wysyczał.
Z zamyślenia wyrwał go dzwonek do drzwi. 
- Susan… czego chcesz? – warknął, otwierając je i widząc swoją była żonę.
- Robercie, kochanie, no przecież mówiłam, że wrócę po kilku dniach. Oto jestem! – kobieta uśmiechnęła się cynicznie i weszła do domu.
- Nikt cię tu nie zapraszał… - Downey starał się powstrzymać wybuch stresu.
- Oj mój drogi, przecież gdzie twój dom, tam mój. I naszego dziecka. A teraz, kiedy z powrotem będziemy rodziną…
- Będziemy CO?! Żartujesz sobie ze mnie? – brunet przerwał Susan w połowie zdania – Kto ci takich bzdur naopowiadał?
- Przecież to logiczne, że to siebie wrócimy. Bo jeśli nie, odbiorę ci prawa rodzicielskie i już nigdy nie zobaczysz Extona. – kobieta uśmiechnęła się triumfalnie.
- Ty suko! – Robert w przeciągu ułamka sekundy znalazł się przy swojej byłej żonie i ścisnął jej rękę – Nie zrobisz tego!
- Owszem, zrobię. Każdy sąd przyzna mi rację, że były ćpun i alkoholik nie jest odpowiednim opiekunem dla małego dziecka i działa na nie demoralizująco. W dodatku obraca się w twoim otoczeniu tyyyyle kobiet. To nie wpływa dobrze na małego chłopca.
- Nikt ci nie uwierzy! – warknął mężczyzna, czując jednocześnie, że traci pewność siebie.
- To się okaże. Robercie, daję ci jeszcze trzy dni na przemyślenie tego. Później – albo jesteśmy rodziną albo widzimy się w sądzie. I zaręczam ci, nie walcz ze mną, bo nie wyjdziesz na tym najlepiej. – Susan mrugnęła i wyszła z domu, zostawiając zszokowanego Downey’a .
 Świat Roberta nagle zawirował. Nigdy w życiu nie przyszłoby mu do głowy, ze jego była żone zechce odebrać mu syna. Kobieta, która olała własne dziecko, nagle postanowiła być przykładną matką? Zrobiło mu się ciemno przed oczami. Nie wiedział, co ma zrobić. Agata nie odbierała jego telefonów… Odruchowo wsiadł do samochodu i pojechał w stronę hotelu.

Po 15 minutach stanął przed drzwiami pokoju Jude’a i zapukał do nich. Blondyn otworzył je… i natychmiast zamknął z trzaskiem.

JUDE & ROBERT:
- Stary, no proszę cię… - zaczął Downey – Będziemy teraz odstawiać scenkę, jakbyś był obrażoną dziewczyną? Ech… - westchnął i oparł się plecami od drzwi – Wiem, zachowałem się jak głupek, skończony debil i świnia. Nie powinienem obrażać Maggie, Ciebie, Agatę, Toma, Jeremy’ego… Nazbierało się tego trochę. Nie byłem sobą. Wiesz, jak Susan potrafi mieć destrukcyjny wpływ na innych, a ja znowu się mu poddałem. Jak dzieciak, zero wniosków z przeszłości. Ale teraz… Ona grozi mi, ze odbierze mi Extona, jeśli do niej nie wrócę, rozumiesz? Nie ma sumienia… Jude, przepraszam cię. Potrzebuję cię teraz, stary. Nie wiem co robić… Wybacz staremu idiocie, co?
„Nie wierzę w to co słyszę” – myślał niebieskooki, opierając się o framugę drzwi – „Downey, który przyznaje się do błędu? To się nie dzieje naprawdę” – zakpił. Wysłuchawszy dość treściwego monologu Amerykanina, przewracając oczyma i wzdychając ciężko, Jude otworzył drzwi.
- No.. skoro tak ładnie prosisz – mruknął wpuszczając Roberta do pokoju – A przy okazji. Też mam Ci coś do powiedzenia. – zaczał – Chłopie, zacznij Ty panowac nad sobą, bo jeszcze troche i taki wybuch zaserwujesz komuś, z kim mieszkasz! Doskonale wiesz, ze o mnie możesz mówić co tam chcesz, mamy też pewne niepisane przepisy, ale nie pozwole Ci obrażać Maggie! I o ile teraz dostajesz tylko upomnienie, potraktuj je powaznie, bo następnego razu nie będzie, kapujesz? – spytał, mrużąc oczy Law.
- Rozumiem. Wiem, wiem, zachowałem się jak ostatni cham. Muszę jeszcze przeprosić Jeremy’ego i Toma. Ale teraz nie wiem co mam robić. Agata nadal nie odbiera moich telefonów… A ja nie mogę pozwolić Susan, żeby odebrała mi syna!
- Ha! Jak trwoga to do Jude’a! – krzyknął Brytyjczyk prostując się z dumą – ale dobra. Dosyć żartów. Kontaktowałeś się z jakimś prawnikiem? – spytał. W momencie, kiedy brunet przyznał się do błędu, z miejsca wina została mu wybaczona, a teraz liczyło się tylko opracowanie dobrej strategii, by Exton nie trafił do Susan.
- Szczerze mówiąc, to od razu przyjechałem tutaj. – przyznał Downey – I wszyscy prawnicy, których znam, mieli powiązania z naszym rozwodem, więc na dobrą sprawę nie wiem, czy Susan nie przekupiła któregoś z nich czy coś w tym stylu. Powiedziała, że mam kilka dni na zastanowienie się: albo wracamy do siebie albo zabierze mi syna. A przecież wiesz, że ja po prostu nie mogę do niej wrócić!
- Wiem, wiem. Ale czekaj… Musze zadzwonić – rzekł i wybrał numer swojego agenta. Po dokładnie dwóch minutach, podał Robertowi karteczkę z numerem do jednego z najlepszych specjalistów w swoim fachu. – Stan Heil. Najlepszy z najlepszych. Dzwoń!
Robert wybrał numer adwokata i odbył z nim kilkunastominutową rozmowę. Po odłożeniu słuchawki, zwrócił się w stronę Jude’a.
- Sprawa wygląda tak. Susan zrzekła się praw do Extona, więc tak łatwo ich nie odzyska. Ale moja przeszłość to mocny argument w jej rękach. Na wszystkim przeważy sam Exton, podobno musi się z nim kilka razy spotkać psycholog dziecięcy i wyciągnąć wnioski, z kim mały jest bardziej zżyty i tak dalej.
Na wzmiankę o psychologu, Jude’owi zaświeciły się oczy.
- No patrz, a tak ponoc Cię psycholodzy drażnią.. Jaki ten los bywa wredny, nie? – pokiwał z niedowierzaniem głową – Zastanówmy się… kogo znasz, kto jest psychologiem i to dobrym, a kto ostatnio tak Ci podpadł swoim jestestwem – Ton Blondyna wręcz „ociekał” ironią i złośliwością. Wpatrywał się w zmieszana minę przyjaciela.
- No tak… - Robert podrapał się w tył głowy – Ale to musi być ktoś kompletnie obcy, obiektywny, w żaden sposób nie związany z Extonem. Więc „ciocia Maggie” tak jakby z góry odpada.
- Ale Ty pamiętasz, że z Maggie pracują jeszcze dwie osoby, nie związane w żaden sposób ze sprawą, i które nie widziały Extona na oczy? – podłapał Jude, uśmiechając się coraz szerzej z każdym słowem.
- Myślisz, że mogę liczyć na ich pomoc? – zapytał Downey – No i ech… jest jeszcze jeden problem. Boję się, że Agata podejdzie do sprawy „ratuj rodzinę, małżeństwo, musisz zachować syna” a tego nie zniosę.
- Dwóch rzeczy jestem pewien. Po I: Maggie „wypożyczy” Ci jednego ze swoich współpracowników, a po II: że Agata będzie cąłkiem po Twojej stronie. A jak nie.. – zamyślił się – to Maggie zrobi jej pranie mózgu.. czy coś – zakończył koślawo, szczerząc się do przyjaciela – Ale nie dowiesz się, jeśli nie zadzwonisz do Mojej Małej-czarnookiej.
- A czy mógłbyś ty do niej zadzwonić? – Robert zawahał się – Próbowałem raz skontaktować się z Agatą przez Maggie i ona też nie odbierała ode mnie telefonu. Od Ciebie odbierze na pewno. A ty masz na nią większy i lepszy wpływ…
- Mam stanowczo za miękkie serce – jęknął Brytyjczyk, jednak wybrał szybko właściwy numer. Kobieta odebrała po dwóch sygnałach – Cześć Kochanie. Sprawa jest…

piątek, 6 lipca 2012

XXVII.

NOWY JORK:
Sygnał, dwa, trzy… Robert z niepokojem liczył dźwięki, modląc się w duchu, by Agata odebrała.. Tak strasznie chciał ją teraz usłyszeć, jej zapewnienie, ze wszystko będzie dobrze, jednak zamiast tego ciepłego głosu, musiał wsłuchiwać się w coraz bardziej irytujące go sygnały. W końcu dął za wygraną. Rozłączył się, po czym rzucił telefonem Jeremiego w stronę kanapy.
- Eh.. co znowu? – jęknął zrezygnowany Tom, załamując ręce – co Ci znów… - urwał, widząc wzrok przyjaciela – Jerry, chodźmy, bo zaraz poleje się tu krew – rzekł, po czym z gracją wyszedł z pokoju, zostawiając Amerykaninów samych.
- Rzuciłeś moim telefonem – zagrzmiał Renner. Z ledwością opanował wściekłość. Fochy Pana Downey’a zaczęły działać mu już na nerwy
- Człowiek chce tylko porozmawiać i co? Gówno! Jest sam! Nie dosć, że jedna zostawia Cie z podziurawionym, zmiażdżonym wręcz sercem, po czym wraca i oznajmia, ze kocha Cię ponad życie, to jeszcze druga, która z dnia na dzień staje się całym światem teraz ignoruje. Kurwa! Na nikogo nie można liczyć w tym zasranym świecie!! – Krzyczał, nerwowo wymachując rękami. Nie obchodziło go w tym momencie to, ze jego młodszy syn może w każdej chwili wejść do pomieszczenia, nie dbał o swoje wcześniejsze zachowanie, kłótnie z Judem… Złość, irytacja i brak zrozumienia ze strony najcenniejszej mu osoby w tym momencie powoli opuszczała jego ciało i umysł. Z całej siły cisnął wazonem w ścianę.… Robert po takim wybuchu usiadł na kanapie i rozejrzał się po pokoju, a raczej po tym, co niegdyś było pokojem, a co w tym momencie wygladało jak po przejściu tornada… Papiery porozrzucane, odłamki szklanego stolika porozrzucane były po całym pomieszczeniu. Był sam. Wystarczyło mu jedynie siły na to, zakryć twarz w dłonie i pozwolić złym emocjom na całkowite opuszczenie go… Między palcami spłynęła pojedyńcza łza…

- Jakże uroczo, że przez tego pajaca muszę kupić nowy telefon. Co w niego wstąpiło?! – warknął Renner, wsiadając z Tomem do samochodu.
- Mam to wymienić w kolejności alfabetycznej? – uśmiechnął się wrednie Hiddleston, odpalając silnik swojej wielkiej, srebrnej Hondy – przerosła go ta cała sytuacja. Dla nas jest to… dziwne, a co dopiero ma powiedzieć facet, który jest w samym centrum?
- To jest BARDZO dziwne. Ale on przegina. Myślałem, że Jude go zabije ze złości… Tom, ty chyba wiesz więcej ode mnie. Wyjaśnij mi, o co w tym wszystkim chodzi? Kim jest Maggie, kim jest Agata, i dlaczego mamy szpiegować Susan? Co takiego ona teraz wywinęła?
- Ze szczegółami? – stając na światłach, Brytyjczyk odwrócił się w stronę Rennera, ale widząc jego minę, lekko zaśmiał się – ok. Ze szczegółami. Ale ostrzegam Cie, że nie ogarniesz tego na trzeźwo. Ja też nie wszystko wiem, bo Jude nie zdążył mi wszystkiego powiedzieć..
- Ekhm.. Do rzeczy!
- No już! Agata to opiekunka Extona, młodszego syna Downey’a. Jest z Polski, czyli tak na nasz rozum – zostawiła wszystko, żeby pracować u Roberta. Nie wspominając już tego, ze jedno i drugie czuje do siebie to „coś”. Zaś Maggie jest dziewczyną, chyba już oficjalną Jude’a. Poznałem ją nie tak dawno. Strasznie urocza osóbka, a jakie ma oczy! Człowieku! Są…
- Tom, pamiętasz, ze ona jest z Judem, prawda? – Jeremy z kpiącym uśmieszkiem uniósł brwi, obserwując jak rozmarzenie znika w ułamku sekundy z twarzy aktora.
- No jasne, oczywiście… No to tyle o nich. A co do reszty.. Ja się musze napić. Chodź, postawie Ci drinka.. ewentualnie flache – zaśmiał się głośno, parkując pod pubem.
- No ale jednego nie rozumiem… - zamyślił się Jeremy, siadając do stolika – Skoro Robert coś czuje do tej Agaty, ona do niego też. To do jakiej cholery on się przejmuje Susan, a ta laska jest w Londynie?
- Tak, Agata jest u Maggie, jak to określił Jude „podładowuje akumulatory na dalszą walkę z tą wywłoką”. No co? To nie moje słowa! – żachnął się, nalewając do szklanki wcześniej zamówioną whiskey – Co do Susan.. No sam pomyśl. Nie było jej 5 lat, nie interesowała się w ogóle synem, dzwoniła raz na jakiś czas, a tu nagle wraca z szerokim uśmiechem na twarzy i oznajmia, ze „mamusia wróciła”. Nie zdziwiłoby Cie to? – spytał, opierając się na wygodnym fotelu.
- Zdziwiłoby. Ale bardziej mnie dziwi, że Robert się tak tym przejmuje. No bo ej, znamy się z nim od ładnych kilku lat i sam dobrze wiesz, że pogodził się z rozstaniem. Ba, dało mu ono dużo sił do rozpoczęcia wszystkiego na nowo. A teraz? Co to ma w ogóle być? – Renner wziął spory łyk alkoholu – Bezmyślny pajac…
- Może go zaczarowała, czy coś… Kto zrozumie kobiety.. – zamyślił się Tom, wpatrując się w zawartość swojej szklanki – mnie się wydaje, że powiedzenie „stara miłość nie rdzewieje” może być tu użyte nie bez przyczyny. W końcu po jakimś czasie od rozstania zacierają się te złe chwile a pamiętamy to, co było dobre. A może po prostu Robert nie chce rozpoczynać niczego z Agatą, bo wygodniej mu trwać w czymś tak chorym jak związek z Susan? Nie wiem… - brunet zamyślił się.
- Chcę mu pomóc, ale nie kiedy Downey będzie się zachowywał jak skończony idiota… Z drugiej strony – Jeremy zawahał się – skoro mówisz, że ta dziewczyna zostawiła dla niego wszystko, to może dla niej właśnie warto trochę o to powalczyć i wbić temu staremu osłowi co nieco do głowy?
- Chcesz się bawić w osobistego psychologa Roberta? – Tom wybuchł głośnym śmiechem – To ja Ci życze z całego serca powodzenia! – dodał ocierając łzy śmiechu – Zrobisz jak chcesz, ja się nie mieszam w uczucia, to jest jak dla mnie zbyt indywidualna sprawa. Poza tym, z tego co wiem, to tej dwójce pomagają Maggie z Judem.. chociaż po tym, co dziś się stało, Maggie na froncie zostanie sama – grymas gniewu wpęzł ponownie na twarz Hiddleston’a – To, w jaki sposób Robert dziś odniósł się do niej… Miałem szczerą ochote zrobić dokładnie to samo, co Jude. Jak wielkim skurwielem trzeba być, żeby wyzwać kobiete od „tanich”? no sam powiedz.. – spojrzał w oczy przyjacielowi, który z uwagą obserwował każdy, najmniejszy ruch twarzy bruneta. Renner, słynąc z tego, że od zawsze był świetnym obserwatorem, dopatrzył się kilku, dosyć ciekawych informacji między wierszami.
- No to był z jego strony cios poniżej pasa, fakt. Ale widzę, że ciebie to uraziło w sposób „ponadprzeciętny”, hmmmm? – szarooki wyszczerzył zęby w złośliwym uśmiechu.
- Nie interesuj się – warknął Tom, który w ułamku sekundy stracił humor – nie zwykłem słuchać takich wyzwisk pod adresem jakiejkolwiek kobiety. Może w Ameryce tak właśnie się robi, ale nie w Londynie. Poza tym… - zawahał się – przecież Maggie jest dziewczyną Jude’a, prawda?
- Ach, ta wasza brytyjska kultura osobista! – Jerry uśmiechnął się, ale w głębi ducha wiedział, że nie tylko o to chodziło...

LONDYN:
Nowy dzień powitał Maggie promieniami słonecznymi. Mimo, że do ustawionego budzika zostało ponad pół godziny, szatynka przetarła oczy, po czym otworzyła drzwi balkonowe, pozwalając świeżemu powietrzu wtargnąć do sypialni. „Nie jest źle” – pomyślała, spoglądając do lustra – „wyglądasz, jakbyś wypiła max 2 kieliszki, a nie dwie butelki” – pokiwała z uznaniem głową, po czym uśmiechnęła się i weszła do łazienki. Gorący, długi prysznic sprawił, ze po lekkich sińcach pod oczami Brytyjki nie było śladu, a ona sama czuła się zrelaksowana i wypoczęta. Skompletowanie garderoby na którą składała się lekka, zwiewna sukienka, sandałki, odpowiedni makijaż i kolorowa torba zajęło Maggie niecałe 5 minut.
- Jeszcze szybka kawa i mogę wychodzić – Nie zamierzała budzić Agaty. Po długiej nocy, i wcześniejszym, męczącym locie należał się jej odpoczynek. Czarnooka już miała wychodzić, gdy nagle zobaczyła, jak rudowłosa zbiega ze schodów. Z lekkim zdezorientowaniem na twarzy stanęła przed Brytyjką – Co się stało? – spytała zaniepokojona szatynka.
- Patrz! – pisnęła Agata, pokazując Maggie wyświetlacz swojego telefonu, na którym migało połączenie przychodzące i zdjęcie Roberta – Co mam zrobić?
Brunetka zmarszczyła brwi.
- Słońce, jesteś tu, bo dałaś mu czas. Wiesz, ze nie powiem Ci wprost co masz zrobić. Ale przypomnij sobie dokładny powód Twojego przyjazdu do mnie. – zasugerowała, wpatrując się w zdjęcie Roberta na wyświetlaczu przyjaciółki.
- Ja wiem… I wydawało mi się, że on też to zrozumiał. A jeśli coś się stało?
- Jest tylko jeden sposób, żebyś się przekonała – sapnęła dziewczyna – albo zostajesz przy twierdzeniu „chce odpocząć” – wzruszyła ramionami Maggie, szukając czegoś w torbie.
- Okej… - Polka nacisnęła czerwoną słuchawkę – W końcu… Jeśli to coś poważnego to na pewno dowiemy się od Jude’a, prawda?
- Zapewne. Ide do pracy, zostajesz w domu, czy idziesz ze mną?
- No raczej, że z tobą! Nie po to wpadłam w odwiedziny do naszej kochanej Europy, żeby teraz siedzieć na moich zgrabnych czterech literach i się w ściany gapić. – zaśmiała się rudowłosa – daj mi 10 minut, szybko się ogarnę! – odparła i pomknęła w stronę łazienki.
Agata wzięła błyskawiczny prysznic, wyjęła z torby pierwszą z brzegu koszulkę i szorty, spięła włosy i już po chwili mknęła z powrotem po schodach na dół.
- Okej, jestem gotowa! Możemy mknąć tym twoim pięknym autkiem!
- Coraz bardziej podziwiam Twoją punktualność. A teraz.. cho! – Otworzyła drzwi przed Agatą. Minutę później mknęły już w stronę Centrum czarnym potworem. Zakazy parkowania w strefie, w której nie tak dawno zdetonowane zostały bomby przestały obowiązywać, więc Maggie bez żadnego problemu mogła podjechać tuż pod żółty, mały budynek swojego gabinetu. – Witaj ponownie! – uśmiechnęła się, spoglądając na Polkę – Nasz ogromny Kanarek się stęsknił! Ale z tego co pamiętam, to nie miałas przyjemności poznać moich współpracowników? – zagadnęła wesoło. Czuła, po prostu czuła, ze ten dzień będzie dobry, dlatego też uśmiech, jaki zawitał na usta czarnookiej, nie schodził do teraz.
- Tak osobiście to nie, kiedyś chyba tylko na jakiejś imprezie mignęli mi z daleka ci twoi bliźniacy. Jak Fred i George Weasley! – zaśmiała się – No, to pokaż mi jak się teraz prezentuje twoje królestwo!
Dziewczyny weszły do gabinetu. Ciepłe, londyńskie powietrze wypełniało każde pomieszczenie. Zza ściany wyjrzał Brian. Na widok Agaty uśmiechnał się szeroko.. szerzej niż zwykle, co nie uszło uwadze Maggie
- No proszę, przyprowadzić tylko nową dziewczynę do biura i od razu suszysz zęby – mruknęła z udawaną złością – do mnie to się nigdy tak nie uśmiechasz – wskazała palcem na blondyna
- Bo jesteś moją szefową, to raz, a dwa masz już chyba chłopaka.. dosyć znanego chłopaka – odrzekł ze stoickim spokojem Brian, po czym skłonił się nisko przed Agatą, ucałował jej dłoń i szarmanckim tonem się przedstawił, wywołując na twarzy rudowłosej wielkie rumieńce.
- Bracie, dałbyś spokój.. – jęknął Ben przypatrując się tej scence – widzisz, że dziewczyna się wstydzi.
- Nie dziewczyna, tylko Agata – poprawiła Szatynka, przeglądając swoje papiery.
- To ty jesteś TĄ Agatą?? Maggie dużo nam o Tobie opowiadała, ale jakoś nigdy nas nie odwiedziłaś – zaśmiał się lekko Ben, podając rękę Polce.
- Boję się pytać CO wam o mnie mówiła. – rudowłosa mrugnęła – z moim życiorysem zapewne byłam niezwykłym przypadkiem klinicznym dla bandy psychologów.

Cały dzień przekopywania papierów, zaznaczania rubryczek, podpisywania druczków, a na koniec dwóch klientów. Nic dziwnego, zę przez nawał roboty, Maggie nie zauważyła tego, co zaczęło dziać się między Agatą,a Benem. Niby nic oczywistego, poważnego, jednak ta dwójka praktycznie od razu złapała ze sobą świetny kontakt, a uśmiech wrócił na usta Polki. Dopiero przy młodym Brytyjczyku czuła się na tyle swobodnie, by cieszyć się pobytem u swojej przyjaciółki, nie zaprzątając sobie głowy problemami, jakie zostawiła w Stanach. Czarnooka dopiero późnym popołudniem skończyła swoją pracę i zastała roześmianych bliźniaków i rudowłosą w jednym z gabinetów.
- A wy, obiboki za to, ze zostawiliście wszystko na mojej głowie, jutro zostajecie po godzinach – warknęła na bliźniaków
- Ale.. Szefowooo – zaśpiewali bracia Owen - No przecież Ci pomagaliśmy! Nie rób nam tego! – błagali z poważnym zamiarem rzucenia się na kolana przed szatynką
- Zamknąć się. Nie. I koniec. A jak się nie podoba – wskazała na wyjście – nie zatrzymuje.
- Maggie – Rudowłosa wstała z kanapy i objęła mężczyzn w pasie – Odpuść im.. to moja wina po części, ale zaczęli mi opowiadac takie historie!! – uśmiechnęła się błagalnie do przyjaciółki.
- Ty też chcesz dostać po uszach?
- Daj im spokój. Mogę Ci robić śniadania i kolacje przez cały mój pobyt jako zadośćuczynienie – zaoferowała się – i posprzątam Ci mieszkanie przed wyjazdem. To jak?
- Macie szczęście, łajzy jedne, ze Agata się za wami wstawiła. My wychodzimy, a wy ogarniacie cały ten syf – rozkazała. Tak ciezkiego dnia nie miała już dawno… Dlatego też wspaniały humor z rana jak za sprawą czarodziejskiej różdżki wyparował.
Kolejne dni dla Brytyjki wyglądały podobnie – poranny prysznic, śniadanie (które z dnia na dzień stawąło się coraz smaczniejsze, za sprawą rudowłosej), wyjazd do pracy na cały dzień. Polka zaś, każdego poranka nie mogła się doczekac kolejnych chwil spędzonych ze swoim ulubionym bliźniakiem. Było po niej widać sympatię, jaką darzy Owena. Szeroki uśmiech, błyszczące oczy. A i blondyn świetnie się czuł w towarzystwie rudowłosej.
- Brian.. – zagadnęła któregoś popołudnia Maggie – powinnam się martwić? – spytała, obserwując swoich przyjaciół
- Ben już dawno nie był taki… szczęśliwy? Nie psuj tego.
- Ale Agata swój świat zostawiła w Stanach – zamyśliła się czarnooka
- Może znalazła nowy tutaj? – odparł blondyn z szelmowskim uśmiechem – która się oprze Brytyjczykom? – zaśmiał się lekko – A własnie, co u Jude’a?
- W porządku. Chociaż coś nie chce rozmawiac na wiadomy temat… Chyba pożarli się z Robertem… - Maggie zamyśliła się. Odkąd znała swojego ukochanego, jeszcze nigdy nie unikał on tematu Downey’a, zwłaszcza, kiedy u Amerykanina działo się źle. Postanowiła za wszelką cenę dowiedzieć się co się takiego zdarzyło…

poniedziałek, 2 lipca 2012

XXVI.

JUDE:

Noc nie przyniosła wyczekanego spokoju niebieskookiemu. Wiercenie się w łóżku, szklanka ciepłego mleka, czy nawet „liczenie baranów”, nie przynosiło efektów. Jude zrezygnowany usiadł na łóżku i schował twarz w dłoniach. Martwił się. To, co działo się teraz u i z Robertem nie rokowało dobrze. „Jest tak, jak za czasu rozwodu” – myślał – „zaczyna się zamykać… W dodatku Agata wyjechała”
- Czemu Cię tu nie ma, hm?? – szepnał, patrząc na zdjęcie Maggie – Co ja mam robić?
Przez dłuższy czas, Law stał przy ogromnym oknie w swoim pokoju hotelowym. Obiecał Maggie i przede wszystkim Agacie, ze dowie się o co dokładnie chodzi Susan, ale nie miał zielonego pojęcia jak się za to zabrać. Według tezy Maggie, Susan wróciła, lub próbuje wrócić do Roberta tylko i wyłącznie dla rozgłosu i pieniędzy. Ale żeby to udowodnić, musiałby znać okoliczności rozstania Downey’a i jej. A nie miał serca pytać o takie rzeczy Amerykanina. Nie po tym, jak był świadkiem pożegnania jego z Agatą. Zrezygnowany załączył laptopa i próbował znaleźć… cokolwiek.
Po godzinie bezskutecznych poszukiwań, niechętnie wpisał w wyszukiwarkę nazwisko swojego przyjaciela. Nic.. ponad milion wyników… „Trzeba to ugryźć z innej strony” – przeszło mu przez myśl. Wpisał dane Susan. Bingo! Wyników o wiele mniej, w dodatku te o które mu chodziło: wiadomości i plotki na temat rozwodu Roberta i Susan. Rozsiałd się w fotelu, biorąc komputer na kolana i zaczynając czytać…
2 godziny i dziesiątki artykułów później, aż podniósł się z wrażenia. Znalazł. Dokładne relacje „anonimowego świadka”, który bardzo dokładnie opisał ostatnie dni przed oficjalnym rozstaniem. W artykule pojawiło się również pewne nazwisko: Brown. Stanley Brown. Według źródła, to własnie dla niego – jednego z najlepiej zarabiających producentów filmowych – Susan zostawiła rodzinę.
Następne minuty wyjaśniły całą zagadkę.
- Moja czarnooka miała rację. Rację jak cholera – rzekł, kręcąc z niedowierzaniem głową. Pan Brown, oprócz tego, ze zajmuje się filmami, to na chwilę obecną.. jest kompletnym bankrutem! Jego hazardowa przeszłość co jakiś czas przypominała o sobie. Do tego stopnia, że tym razem Brown stracił dom, większość majątku, oraz udziały w firmie. – Nooo Stary.. Prze… - urwał, kiedy ujrzał kolejną informację:
„ Kolejna powieść Jeffery’ego Deavera zostanie zekranizowana. Główne role grają: Emma Watson i Tom Hiddleston. W roli producenta po raz ostatni ujrzymy Stanley'a Browna, który z powodu ostatnich problemów finansowych musi zawiesić swoją pracę w zawodzie. Brown twierdzi, że obsadzenie w głównych rolach dwóch z najgorętszych brytyjskich nazwisk, przyciągnie do kina miliony osób (a jemu pomoże odbić się od dna? - przyp. red.). Zdjęcia rozpoczynają się pod koniec tygodnia, a premiera zaplanowana jest na wiosnę przyszłego roku. Tomie, Emmo, czekamy!
- Jednak świat jest mały – uśmiechnał się pod nosem, biorąc telefon do ręki. Miał wielką ochotę powiadomić Maggie o swoim odkryciu, ale wolał odczekać jeszcze kilka godzin. Skoro w Nowym Jorku była 7, nie chciał wybudzać ukochaną w środku nocy, która panowała obecnie w Anglii. Wybrał jednak inny numer. Po kilku sygnalach, usłyszał swojego przyjaciela – Dzieńdobry Panie Hiddleston! Już w pracy? – spytał
- No przecież! Pierwsza kawa była o 6! Co tam? – usłyszał szczery śmiech brytyjczyka
- Ja będę mieć chyba sprawę do Ciebie… Powiedz.. czy ty teraz współpracujesz ze Stanleyem Brownem?
- Współpracuję.. heh.. Dobre sobie. Gość jest ambitny, ale z problemem. Mój agent już wyleciał, za to, ze znalazł mi pracę właśnie u niego – warknął Tom
- W takim razie widzimy się na obiedzie, co? Potrzebuję Twojej pomocy – rzekł Law, czując, ze przyszła współpraca z Tomem okaże się strzałem w dziesiątkę.
- Nie ma sprawy. 13? Black Ocean?
- Będę. Do zobaczenia – Jude rozłączył się i szeroko uśmiechnał. Wysłał jeszcze do Brytyjki krótka wiadomość:
Miałaś rację. Susan chodzi o kase. Wiem już co zrobić, później szczegóły. Kocham Cię. J.

Czas do ustalonej godziny Lunchu z Tomem, dłużył się Jude’owi niemiłosiernie. Do tego dochodziło zmęczenie po nieprzespanej nocy. W końcu, w południe, wyszedł ze swojej garderoby i szybkim krokiem ruszył w stronę samochodu.
Do „Black Ocean” dotarł kwadrans przed pierwszą. Usiadł w kącie małej restauracji i spojrzał na wystrój. Nie był tu… kilka ładnych miesięcy, a jednak nic się nie zmieniło. W dalszym ciągu, sufit i ściany pomalowane były w kolorze bardzo ciemnego granatu, co w połączeniu z czarnymi meblami, dawało dość mroczny wyraz pomieszczeniu. Jedynymi, jaśniejszymi punkcikami były lampki, rzucające mocne, białe światło. Jednak atmosfera, zapachy i przede wszystkim muzyka, lecąca w tle, pozwalała się rozluźnić, zapomnieć o troskach. Jude swego czasu lubił przychodzić tutaj. Zabierał tu zazwyczaj przyjaciół, tych najbliższych, no i oczywiście, regularnie tu przesiadywał ze Sienną. A własnie.. Sienna.. Na samą myśl, Brytyjczyk poczuł mrowienie na karku. „Co ona knuje?” – myślał – „Dlaczego jest przy mnie tak blisko każdego dnia na planie? Kto ją przede wszystkim powrotem przyjął?”
Z zamyślenia wyrwał go Tom, zasiadając naprzeciwko i naśmiewając z zaskoczonej miny Law.
- Nad czym tak myślisz co?? – spytał, uśmiechając się szeroko
- Takie tam.. Nieważne. Słuchaj, Tom…Ta sprawa.. – Jude postanowił przejść do rzeczy –Powiedz… Zrobiłbyś coś dla Roberta Downeya Jr-a? – zauważył zaskoczenie w oczach brytyjczyka.
- Aaaaaale co konkretnie?
- Dzięki – sapnął Jude i streścił dokładnie całą sytuacje. Kiedy skończył, Tom marszczył brwi, wpatrując się w swoje dłonie.
- Niech to sobie przetrawie – stwierdził – mam być szpiegiem Brown-a?
- Po krótce.. Chyba ze oczywiście nie…
- Nie, nie, wporządku, chciałem tylko tak się upewnić. – wytłumaczył szybko – A co, jeśli Susan będzie u niego? Mam ich podsłuchiwać? Przecież to dziecinne – dodał z powątpiewaniem.
- Po prostu daj mi znać. Wiem, ze takie dochodzenie to dziwna rzecz, przynajmniej dla Ciebie, ale chce zrozumieć motywy postępowania Susan. Zanim powiem Robertowi o całej tej akcji– przyznał cicho niebieskooki.
-Powiedziałbym mu o wszystkim, i to w trakcie, a nie po dochodzeniu – ku zdziwnieniu Jude’a, Tom bardzo serio podszedł do sprawy – I wiesz.. coś mi przyszło do głowy… Zaraz.. muszę zadzwonić. – rzekł, wyciągając z kieszeni telefon. – Czołem Legolasie! Co tam? – spytał ze śmiechem… Chwila rozmowy i Tom, jeszcze bardziej uśmiechnięty odłożył komórkę – mamy drugiego szpiega! – oznajmił triumfalnie
- Drugiego?
- Ano. W filmie, którego producentką jest obecnie Susan gra Jeremy Renner, może kojarzysz?
- Kilka filmów z nim widziałem, ale nie znam – odparł blondyn– i?
- I będzie nam zdawał relację z drugiej strony. Powiedział,z ę się nawet poświęci i może się bliżej zaprzyjaźnić z Susan – zaśmiał się szatyn.
- No tego mu nie radze – Jude roześmiał się – Ta kobieta to zywa modliszka, ona go zje! Ale pomysł fajny, to co… Dzwonimy do Roberta i zwołujemy naradę wojenną? – spytał z błyskiem w oku. Wybrał numer do przyjaciela – Oznajmiam Ci, że za jakieś… pół godziny wpadnę z gośćmi. Będzie się działo. Zamów pizze – rzekł i rozłączył się. – No. To dzwoń do tego Jerrego i podaj mu adres Roberta. Ma być najszybciej jak się da.
- I to mi się podoba! A teraz zjem coś, bo umieram z głodu – Tom otworzył Menu.
Posiłek upłynął Aktorom w milczeniu. Jakieś 10 minut później wsiadali do samochodów i kierowali się w stronę siedziby Roberta, który z niemałym zdziwnieniem przywitał ich obu. A kiedy na progu swojego domu ujrzał Rennera, o mało nie padł na zawał.
- W co wy się bawicie? – spytał, marszcząc brwi – i czemu ja nic na ten temat nie wiem? Też chce się pobawić!
- Robercie! – Jude wstał, uzywając oficjalnego tonu – oto.. Nasze wtyczki na dwóch zupełnie różnych planach filmowych: Tom Hiddleston – Agent u Stanley’a Browna i Jeremy Renner, który będzie szpiegiem u Susan – mężczyźni tłumiąc śmiech ukłonili się nisko – Dowiedzą sięszybko, co jest PRAWDZIWYM motywem powrotu Susan. Czy faktycznie chęć odnowienia związku i poprawa relacji z Extonem, czy coś.. innego – skończył kulawo, postanawiając nie mówić póki co o przeczytanym artykule o kompletynym braku pieniędzy.
- A Ty będziesz mózgiem? – spytał Downey
- Po części. Główną szefową jest Maggie, która swoją drogą mogłaby pisać powieści kryminalne – Jude kiwnął głową i dopiero wtedy cała czwórka wybuchła głośnym, niekontrolowanym śmiechem.


ROBERT:

Poranek Roberta nie należał do najłatwiejszych. Znowu został sam z synem, pojawiła się Susan, a Agata wyjechała. Z reguły był silnym facetem, w końcu niejedno już w życiu przeszedł, tym razem jednak czuł narastający w nim gniew, żal. Wysiłek był najlepszym lekarstwem na rozładowanie złych emocji. Mężczyzna przebrał się, założył słuchawki na uszy i ruszył do Central Parku, aby pobiegać. Obserwował wszystkie znajome miejsca, które mijał. Mieszkał w Nowym Jorku raptem od kilkunastu miesięcy – dom w Los Angeles pozostawił Susan, nie chciał, aby cokolwiek mu ją przypominało. A jednak. Pojawienie się jego eks, całkowicie wybiło go z równowagi i zburzyło jego idealnie spokojną egzystencję.
Mężczyzna usiadł na ławce, zamknął oczy i westchnął. Wszystko zaczęło wracać. Przypomniał mu się dzień, w którym poznał Susan na planie filmowym. Ta drobna kobieta od razu zawróciła mu w głowie.
Był 2003 rok. Robert zakończył odwyk i starał się powrócić do grania w filmach. Wiedział, że chce odbić się od dna. Pojawiła się szansa – rola lekarza w thrillerze „Gothika”. Gra u boku Halle Berry mogła być tym, czego właśnie potrzebował – pracą, pozwalającą mu zapomnieć o uzależnieniu. Pierwszego dnia powitała go na planie młoda kobieta. Przedstawiła się jako Susan Levin – producent filmu. Obiecała Downey’owi, że pomoże mu się wdrożyć w to wszystko. Spędzali razem dużo czasu, powoli zbliżając się do siebie. Mężczyzna czuł, że zaczyna zakochiwać się w Susan. Kobieta jednak miała twardy charakter i postawiła sprawę jasno – „Jeżeli chcesz ze mną być, zapominasz o jakichkolwiek używkach. Albo uzależnienie, albo ja!”. Robert postawił wszystko na jedną kartę. Zakończył rozwodem swoje pierwsze małżeństwo i związał się z młodą panią producent. W 2005 roku wzięli ślub, zakochani jak nikt inny na świecie.  Na początku ich życie przypominało sielankę, a potem… Potem zaczęło się psuć. Susan coraz częściej nie było w domu. Robert tłumaczył to sobie nawałem pracy – w końcu on też często wyjeżdżał, gdy nagrywał kolejne filmy. Na wszystkich galach i premierach uchodzili za idealną parę, gdy reflektory gasły, ich życie było totalnie inne. Szansa uratowania małżeństwa pojawiła się, gdy Susan zaszła w ciążę. To było kilka miesięcy, które przypominały dawne czasy. Byli jak para zakochanych nastolatków, a w dodatku spodziewali się upragnionego synka. Kiedy Exton pojawił się na świecie, Robert uwierzył, że kryzys w jego małżeństwie już minął. Rzeczywiście, było lepiej, lecz niestety nie na długo. Susan przestała kryć się ze swoim romansem, a Downey poświęcał większość swojego czasu na opiekowanie się synem. Ostatecznie rozstali się w nienajlepszej atmosferze, a mężczyzna postanowił, że nie chce mieć już nic wspólnego ze swoją drugą żoną.
- Po cholerę wróciłaś? – wysyczał pod nosem, czując, że budzą się w nim dawne żale.
Z zamyślenia wyrwał go sygnał telefonu. Jude jako wierny przyjaciel wpadł na pomysł, jak zdemaskować zamiary Susan. Downey nałożył słuchawki na uszy i pobiegł w stronę swojego domu z nadzieją, że Law naprawdę miał dobry plan.

JUDE & ROBERT:

- Dobrze Panowie, znam Wasz plan, ale chyba trzeba dokładnie go przedyskutować? – Brunet nerwowo przechodził wzdłuż kanapy. Jego pewność co do powodzenia całej akcji, po kilku minutach wyparowała, a pomysł Maggie i Jude’a wydawał mu się po prostu dziecinny – No bo jak chcecie to załatwić? – spytał rozkładając bezradnie ręce – będziecie chodzić za tą dwójką przez cały czas pobytu na planie, podsłuchiwać ich rozmowy…?
- Po I. Uspokój się, bo masz już wystarczająco dużo siwych włosów na głowie, a jak wszyscy doskonale wiedzą, stres przyspiesza starzenie – Tom, ze stoickim spokojem patrzył wprost na zszokowanego Roberta, który momentalnie poczerwieniał z wściekłości - Po II: co chcesz dyskutować? Nie będziemy się uganiać ani za Brownem, ani za Susan…
- Nnnnie? – Jeremy ze zrezygnowaną miną wstał z fotela, podchodząc do Jude’a – Nie będziemy się uganiać za Susan? Naprawdę? – spytał z miną szczeniaczka.
- Renner, siad. – warknął Tom
- Nie, Jeremy, nikt się za nikim nie będzie uganiał – odparł spokojnie Niebieskooki – Robercie – zwrócił się do przyjaciela – jak mamy Cię przekonać, ze nasze zamiary są czyste jak kryształ? Przeciez nikt nie chce…
- Sam powiedziałeś, ze to był pomysł Maggie, kto wie, czego ona chce? – jęknął Downey
- Radzę Ci liczyć się ze słowami. Znasz ją nie od dziś, i wiesz że ma dobre intencje.
- Bo Ty tak mówisz? Ile Ty ją znasz, zeby ręczyć za nią? Jesteś aż tak ślepo zapatrzony w te jej oczęta, ze może nie dostrzegasz jej prawdziwej natury? – Amerykanin w każde słowo przelewał gorycz, jaka wzbierała w nim od dłuższego czasu. Kroplą, która przelała Czarę było właśnie napomknięcie o ukochanej brytyjczyka. 
- Nie bądź głupi. Nie chcesz przecież, żebym uznał twoje słowa na tyle poważne, żeby stawić im kontrę… - Law zacisnął dłonie, próbując opanować coraz silniejszą irytacje tonem, postawą i nastawieniem bruneta.
- Chcę, żebyście zachowywali się odpowiednio do swojego wieku. No chyba, że wystarczy mieć te ileś lat mniej, długie włosy i być zgrabnym, żeby odebrać Ci zdolność racjonalnego myślenia! Nie zgadzam się na ten plan! – wykrzyczał, odchodząc od Brytyjczyka i kierując się w stronę drzwi.
- Czyli chcesz wpuścić tu tą sukę, która rozwaliła Ci życie, zostawiła malutkiego synka i poleciała do łóżka innego??
- Nie mów tak o Susan! 
- Więc Tobie wolno obrażać innych, a nie dasz powiedzieć prawdy o kimś, kto leci do kasy, jak ćma do światła? Stary, oprzytomniej! Wiem, że masz mętlik w głowie, ale..
- Gówno wiesz! I wy też! – Aktor wskazał na pozostałych gości – Ty i ta Twoja panienka powinniście pisać tanie książki dla początkujących detektywów! Intryga! Też mi coś! A na kase to leci, ale ta twoja „tania psycholożka” !!
Te dwa ostatnie słowa wystarczyły, żeby Jude w ułamku sekundy znalazł się przy Downey’u, pchnął z całej siły na ściane i również z całej siły uderzył przyjaciela w twarz. Było to na tyle mocne, ze Amerykanin stracił równowagę i osunął się na ziemię.
- Powiesz jeszcze jedno złe słowo na Maggie i możesz zapomnieć o tym, że kiedykolwiek się znaliśmy. Radź sobie w takim razie sam. – rzekł z wściekłością, patrząc na Roberta, który wydawał się „trzeźwieć” z ataku wściekłości, po czym wyszedł z posiadłości Amerykanina, trzaskając drzwiami.
Oddychając ciężko i czując tępy ból całej lewej części twarzy, Robert Spojrzał na Jerrego i Toma, którzy z poważnymi minami, wyprostowani jak struny wpatrywali się w niego. Twarz każdego wyrażała inne emocje: Tom był wściekły za jawne obrażenie kobiety, którą osobiście poznał, mimo, że spędził z Maggie kilka minut. Został wychowaniy w przekonaniu, że największym nietaktem, wręcz chamstwem jest obrażenie kobiety, z kolei Jeremy wyglądał, jakby chciał poprawić „dzieło” Law.
- Jaki masz problem? – spytał wzburzony. Jego szare tęczówki ciskały w tym momencie gromy.
- Co Ci padło na mózg, człowieku? Jeśli nie chciałeś żadnej akcji, wystarczyło powiedzieć. Spokojnie. Nie dosć, ze obraziłeś kobietę swojego przyjaciela, to o mało, co tego przyjaciela nie straciłeś. Chcesz naprawdę zostać tu tylko z synem i Agatą? A własnie. Czy ta dziewczyna nic Cię nie obchodzi? Nie zastanawiałeś się, co może czuć kobieta, która rezygnuje dla Ciebie z dosłownie wszystkiego? Zostawia swój kraj, matke, żeby siedzieć tu z Tobą, i głaskać po główce! I co Ci do cholery zrobiła Maggie? – warknął Tom, kręcąc z niedowierzaniem głową 
- Tom, zostaw – Jeremy położyl dłoń na ramieniu brytyjczyka – nie warto. On już się poddał Susan. Wejdzie w każdą jej intrygę, bo tak jest wygodniej. Dla niego. Nie obchodzi go, ze skrzywdzi przy tym każdą osobę, dla której jest kimś ważnym. Już zaczał. Najpierw będzie Jude, a potem ta Agata. Zostaniesz sam, bracie… - zmrużył swoje szare oczy Renner
- To nie tak.. ja… ja nie wiem.. co mnie podkusiło.. Nie myślę tak…  - zająknął się brunet – po prostu ta cała sytuacja zaczyna mnie przerastać. Znam Maggie i celowo nie skrzywdziłbym jej. Nie mówiąc już o Agacie. Ta kobieta jest dla mnie… - urwał nagle, rozumiejąc w jakim położeniu się znalazł. Co zrobił. Zbladł momentalnie.
- Masz – Jeremy podał Downey’owi swój telefon – Zadzwoń do kogoś, kto w tym momencie jest Ci najbardziej potrzebny.
Bez zastanowienia Amerykanin wybrał numer rudowłosej.