MAGGIE:
Biegła. Nie obchodziło ją, że zostawiła otwarty samochód, ze zgubiła po drodze torebkę, że brutalnie musi się przepychać z ludźmi, nie patrzyła na nic. Zmierzała w stronę płyty lotniska, na której COŚ się stało. Jednak nikt nie chciał jej wyjawić co dokładnie.
Wychodząc z budynku lotniska, ujrzała tłum ludzi… tysiące osób. Każdy patrzył na nią. Poczuła, że stopami dotyka czegoś i spojrzała pod nie. Zobaczyła to. Na każdym wolnym fragmencie ziemi ułożony był czarny, zasunięty worek. Nie pusty. Zrobiło jej się słabo. Zaczęła szybciej oddychać. W oddali zauważyła grupkę osób nachylonych nad jednym z ciał. Podeszła do nich i zbladła. Do oczu napłynęły łzy.
-Nie, nie, nie, nie, nie…. – zaczęła jęczeć, klękając i pochylając się nad ciałem Jude’a. Kiedy dotknęła jego twarzy…
Szszszszsz… sceneria się zmieniła.
Stała w ciemnym, obskurnym, wilgotnym pomieszczeniu. „Gdzie jestem? – myślała. Nagle tuż przed nią zobaczyła sylwetkę Brytyjczyka. Z tym, że to nie był do końca on…Bardzo jasne włosy, tak jak oczy. Były nienaturalne. Straszne. Mężczyzna uśmiechnął się do niej. Rozkładając ramiona. Chciała podejść i wtulić się w niego, jednak jakiś głos w jej głowie mówił „nie rób tego”. Sekunda, dwie, trzy i Law zmarszczył brwi. Jego uśmiech z dobrego stał się przerażający. Podszedł do Maggie, która ze strachu nie mogła się ruszyć. Dotknął jej policzka, a potem.. upadł bez ruchu, a jego ciało niewiadomo jak i dlaczego, zajęło się ogniem.
Szatynka osunęła się po ścianie na ziemię. Nerwy nie wytrzymały. Zaczęła krzyczeć…
Usiadła gwałtownie na łóżku. Serce biło jej jak oszalałe. Dotknęła swojej twarzy, była mokra od łez i potu. Dokładnie tak, jak jej całe ciało. Spojrzała ze strachem w lewą stronę, spodziewając się zapewne widoku tak strasznego, jak te, które widziała we śnie. Jednak Jude spał spokojnie na brzuchu, oddychając głęboko. Czarnooka odetchnęła z ulgą.
Udała się do łazienki, gdzie usiadła pod ścianą, otulając się ramionami. Zazwyczaj takie sny pojawiały się tuż przed jakimś strasznym wydarzeniem. Tak było jakiś rok temu, kiedy to była świadkiem tego straszliwego wypadku z trasy koncertowej, czy kilka lat wcześniej, przed śmiercią babci. Rozpłakała się. Normalna reakcja. Sądziła, ze uspokoi się w przeciągu kilkunastu minut, jednak łzy nie chciały przestać lecieć. Bała się. „Ale czego?” – myślała – „przecież jest tu ze mną, wszystko jest dobrze…”
Bez większego zastanowienia ubrała się po cichu w dres, wzięła ukochanego iPoda i na paluszkach wyszła z pokoju, udając się w stronę wyjścia z budynku. Spojrzała na zegar w recepcji. 04:15. Pokręciła tylko głową, skinęła recepcjonistce i pchnęła drzwi, biegnąc w sobie tylko znanym kierunku.
Blondyn obrócił się, chcąc objąć drobne ciało szatynki, jednak poczuł przez sen, że miejsce obok niego jest puste. Przebudził się. Rozejrzał się po pokoju.
- Maggie? – zawołał. Zero odzewu. W apartamencie był sam. Wstał. Rozejrzał się po pokoju. Zauważył na podłodze koszulkę czarnookiej. Zdenerwował się. Na nic zdały się próby dodzwonienia się do dziewczyny. Telefon zostawiła na szafce nocnej.
Półtorej godziny kręcił się po sypialni i reszcie apartamentu. Czekając. Domyślał się, ze Maggie jest cała, ale dlaczego nie zostawiła mu żadnej wiadomości, wychodząc?
W końcu usłyszał lekkie trzaśnięcie drzwi. Wszedł do przedsionka i stanął twarzą w twarz ze swoją ukochaną.
Brytyjka przestraszyła się. „Który to już raz dzisiaj?” – przeszło jej przez myśl.
- Co się stało? - spytał blondyn, widząc cienie pod oczami dziewczyny.
Maggie w odpowiedzi, przytuliła się mocno do niebieskookiego.
- Tak się cieszę, ze nic Ci nie jest – szepnęła
- Martwiłem się o Ciebie
- Wszystko ok. Miałam jakiś koszmar, musiałam odreagować – odparła.
- To chodź, wracamy do łóżka – uśmiechnął się do szatynki ciepło.
- Poczekaj, wezmę krótki prysznic i dołączę do Ciebie.
10 minut później, wtulona w tors Jude’a zasnęła. Prawie od razu. I tym razem nie przyśniło się jej nic.
AGATA:
Agata obudziła się, czując pod policzkiem spokojnie bicie serca. Otworzyła oczy i zdała sobie sprawę, że leży wtulona w tors Roberta. Przez chwilę nie do końca wiedziała, co się dzieje, ale przypomniał jej się poprzedni wieczór, kolacja i atak alergii. Uśmiechnęła się do siebie. „Czy naprawdę musiałam zacząć się dusić, żeby cokolwiek między nami ruszyło?” – pomyślała i przytuliła się mocniej do mężczyzny, który właśnie się przebudził.
- Mmmm… dzień dobry. – wymruczał i przeciągnął się.
- Dzień dobry! – odpowiedziała rudowłosa – I jak, wygodniej ci było niż na podłodze?
- Dużo wygodniej i o wiele milsze towarzystwo! – brunet mrugnął do dziewczyny – Ale powiedz mi lepiej jak ty się czujesz?
- Już dobrze. Objawy minęły, zmęczenie pokonałam snem. Tylko…
- Tylko co?
- Jestem strasznie głodnaaaa… Obiad z wiadomego powodu mi odpadł, więc na dobrą sprawę nie jadłam nic od wczorajszego śniadania. – dziewczyna przewróciła oczami, a w jej brzuchu zaczęło burczeć.
- Oj biedactwo. – Robert pogłaskał przyjaciółkę po głowie – Leż tu sobie i jeszcze odpoczywaj, a ja zaraz skołuję jakieś jedzonko. Zaraz wracam! – mężczyzna wyszedł z pokoju i podążył w stronę hotelowej restauracji.
Po 15 minutach Downey wrócił z tacą pełną jedzenia i dzbankiem świeżo zaparzonej kawy. Agata w ekspresowym tempie wpałaszowała cztery grzanki z dżemem i rogalika z czekoladą, a do tego kubek słodkiej kawy.
- Naprawdę byłaś porządnie głodna. – uśmiechnął się brunet i wytarł z policzka Agaty resztki dżemu. – Wiesz co, a może dokończymy dzisiaj zwiedzanie? Co ty na to?
- Cudowny pomysł! – rudowłosa aż podskoczyła – To ja śmigam się przebrać i lecimy po Maggie i Jude’a!
Polka bardzo szybko doprowadziła się do „stanu używalności” i wraz z Robertem udała się do apartamentu obok, aby powiadomić przyjaciół o planowanej wycieczce. Drzwi otworzył im Jude.
- No cześć stary! – brunet przywitał się z niebieskookim – Planujemy dzisiaj kontynuować wczorajsze zwiedzanie. Co wy na to? Wystarczy wam pół godziny, żeby się przygotować?
- Chyba nie dotrzymamy wam dzisiaj towarzystwa. – odpowiedział Law – Maggie nie jest w najlepszej formie i chyba zostanę, żeby się nią zaopiekować. Do popołudnia już powinno być w porządku, mam nadzieję.
Agata zaniepokoiła się stanem przyjaciółki, odeszła na bok i od razu wysłała jej sms-a.
„Piękna, co się z Tobą dzieje? Wszystko ok? Po południu koniecznie widzimy się w czwórkę! XOXO”
- Coś poważnego? – dziewczyna zapytała Brytyjczyka.
- Nie, chyba nie. Wydaje mi się, że miała jakiś baaardzo zły sen i teraz po prostu musi odpocząć, uporządkować myśli. Jedźcie na wycieczkę i nie martwcie się nami, potem wszystko opowiecie. – uśmiechnął się Jude – A jak tam z tobą? Alergia już minęła?
- Tak tak, już dobrze. Zresztą nie zdążyłam Ci podziękować za zimną krew! – rudzielec przytulił się do przyjaciela – Co ja bym bez was wszystkich zrobiła? No ale… Nie zawracamy ci już głowy, opiekuj się Maggie, utul ją w moim imieniu i zapukamy do was jak wrócimy!
- Koniecznie. Udanej wyprawy! – Law pożegnał się z przyjaciółmi i wrócił do śpiącej Maggie.
- Robert, a może pojedziemy tak jak wczoraj, do Papago Park? – zapytała rudowłosa wsiadając do samochodu.
- Spodobało ci się tam, prawda? – uśmiechnął się brunet – Nie ma sprawy, jak sobie szanowna pani życzy!
Przyjaciele ruszyli w drogę i już po kilkudziesięciu minutach byli na miejscu. Pogoda sprzyjała wręcz idealnie, słońce pięknie świeciło, ale nie było zbyt gorąco. Agata wypatrzyła niewielki jezioro otoczone palmami i zaciągnęła tam Roberta. Położyli się na brzegu, podziwiali przyrodę i opalali się.
- Mogłabym zostać tu już za zawsze. – wymruczała dziewczyna.
- No to zostań. – odpowiedział z całkowita powagą Downey.
- Taaaak. – zaśmiała się – Rozbiję sobie namiot pod tą palmą, rozpalę ognisko i będę wiodła koczowniczy tryb życia w Papago Park.
- Nie mówię o Arizonie. – mężczyzna uśmiechnął się – Tylko o Nowym Jorku. Przecież… - zawahał się – chyba nie musisz wracać do Polski? Możesz zostać z nami… Jeśli zechcesz oczywiście.
- Wiesz Robert… - zaczęła rudowłosa – Bo ja w sumie myślałam o tym, ale nie wiedziałam, jak cię o to zapytać. Bo jeśli potrzebujesz opiekunki dla Extona na dłuższy etat… to ja chętnie z wami zostanę.
- Potrzebuję opiekunki dla Extona i potrzebuję ciebie. – brunet uśmiechnął się i położył dłoń na dłoni swojej towarzyszki – Nawet nie wiesz jak bardzo pomogłaś mi pozbierać się po tym wszystkim, po Susan. Myślałem, że nie będę mógł patrzeć na kobiety, o zaufaniu im nie wspominając. I nagle pojawiłaś się ty. Dziękuję.
- Od czegoś ma się przyjaciół, prawda? – dziewczyna mocno przytuliła się do mężczyzny – I ja też dziękuję. Stworzyliście mi z Extonem drugi dom. Już nie boję się NYC. – mrugnęła.
Papago Park było tak spokojnym, pięknym miejscem, że w człowieku automatycznie „budził się leniwiec”. Agata i Robert postanowili więc zostać trochę dłużej nad jeziorem, poopalać się i nacieszyć się widokami.
MAGGIE:
Obudziła się wypoczęta, w zdecydowanie lepszym humorze. Przeciągnęła się.
- Wyspana? – usłyszała nad sobą.
- Która godzina?
-14 – odparł ze śmiechem Brytyjczyk, widząc minę swojej Maggie
- No to wstajemy, Agata z Robertem pewnie się wkurzają i zaraz wylecę z hukiem stąd.. – urwała.
- Jeśli się nie mylę, są daleko stąd. Dokańczają właśnie wycieczkę. Spałaś, nie chciałem Cię budzić – wyjaśnił, gładząc zaskoczoną szatynkę po policzku.
- Dziękuje – szepnęła – Wiesz że jesteś kochany? – spytała z uśmiechem
- Nooo chyba możesz mi to jakoś okazać – zaśmiał się kręcąc głową.
- Cały dzień – obiecała szatynka – niech no się ogarnę – Ucałowała krótko mężczyznę, po czym z ciuchami udała się do łazienki.
Wygodne ciuchy, warkocz, lekki makijaż i była gotowa. Na jej widok Law gwizdnął.
- Pięknaś!
- Oj… - zaśmiała się – co robimy?
- Idziemy pozwiedzać, powłóczyć się, nazwij to jak chcesz, ale dziś daje Ci zakaz zbliżania się do masażystów – zagroził jej palcem – bo zobaczysz!
- A co zobaczę? – dociekała
- Szalona Ty – cmoknął ją lekko w nos – chodź.
Krótki obiad i w drogę! Obchodzili okolice, robiąc multum zdjęć. Pola golfowe, jeziorka, palmy i oni. Maggie już dawno zapomniała koszmar minionej nocy, ciesząc się słońcem i swoim ukochanym u boku. Piękne widoki, ludzie, uśmiechnięci, wypoczęci i szczęśliwi ludzie wokół tworzyło istny raj.
Siedząc na sztucznej plaży, i zajadając się popcornem, para odpoczywała w cieniu wielkiej palmy.
- Opowiedz historię z tą piosenką – poprosił Jude – jadąc tu zaczęłyście z Agatą szaleć na tylnym siedzeniu. Jak to było? – spytał z uśmiechem, kładąc się obok opartej o roślinę czarnookiej. Na samo wspomnienie tamtych chwil Maggie uśmiechnęła się szeroko, po czym zaczęła głośno śmiać.
- Wybacz – rzekła, kiedy się już uspokoiła – Bo to było tak. Kilka lat temu, spędzałyśmy wolny czas na festiwalu w Leeds. Może słyszałeś? – spytała. Blondyn kiwnął głową – Wzięłyśmy namiot Nicka i stopem ruszyłyśmy na miejsce. Ludzie fantastyczni, naprawdę! – zarzekała się, majac wciąż uśmiech na ustach – Agata nie raz opowiadała mi, jak to jest na festiwalu w Polsce. Nazywa się Woodstock. Miała mnie zabrać, ale jakoś chyba wypadło jej to z głowy. No, ale nieważne. W każdym razie łaziłyśmy po całym wytyczonym terenie, a jest to meeeeeega dużo miejsca – zrobiła wielkie oczy – i spotkałyśmy po drodze kilka znanych osób, np. Chrisa Martina z Coldplay, czy Tomo Milicevića z Marsów…
- Skąd? – spytał zaskoczony niebieskooki
- Tylko nie przyznawaj się Agacie, ze nie wiedziałeś takiej rzeczy – parsknęła śmiechem Maggie – to gitarzysta 30 Seconds to Mars. We wrześniu u mnie w gabinecie pojawi się frontman, Jared Leto – wypięła dumnie pierś.
- Jego akurat znam… No co..? – spytał, widząc zaskoczenie na twarzy dziewczyny – no dobra, kontynuuj.
- No i idziemy sobie, popijając… powiedzmy wodę – mrugnęła – i wpadamy dosłownie, na gościa, długie włosy, bródka, szerooki uśmiech. Zaczęłyśmy z nim gadać, a to skąd jest, a to jego zainteresowania. Jak powiedział, ze jest ze Stanów, zastanowiło mnie to nieco, no ale myśle: „dobra, zdarza się.” A po 5 kolejnych minutach rozmowy on wprost zapytał, czy naprawdę go nie poznajemy – szatynka roześmiała się – okazało się, ze to Dave Grohl, frontman zespołu Foo fighters, który również występował na tym festiwalu. No i… - dodała lekko – warto wspomnieć, że Dave pozdrowił nas ze sceny po tym spotkaniu.
Jude wybuchnął głośnym śmiechem.
- Ale co dokładnie powiedział , proszę, przypomnij sobie – otarł łzy śmiechu.
- „A na koniec, uściski dla dwóch fajnych lasek, które nie kojarzyły mnie, mimo, ze się przedstawiłem” – zacytowała mężczyznę. – Ty się niemiej, przez całą noc słuchałyśmy ich piosenek, aż nauczyłyśmy się ich na pamięć i na kolejnym ich koncercie odszukałyśmy go. O dziwo nas pamiętał..
- Takiego zdarzenia się nie zapomina – dodał Jude – też pamiętam te osoby, które w rozmowie ze mną dopiero dowiadywały się, o tym, że jestem aktorem i gdzie grałem – uśmiechnął się do swoich myśli – nie było ich co prawda dużo…
- Aleś Ty skromny, wiesz? – spytała zbliżając się do niebieskookiego – Mnie byś w takim razie nie zapamiętał, bo Kochałam się w tobie ładnych kilka lat.
- Dobrze wiedzieć – mężczyzna kiwnął z uznaniem głową
- I tyle? Zero innej reakcji?, A idź! – machnęła ręką, po czym została przygwożdżona do ziemi. Law postanowił urządzić mała „wojnę”, na zaczepki i łaskotki.Usiadł na dziewczynie, namiętnie całując.
- Miałeś być grzeczny
- O nie, moja droga, skończyłem z etapem grzeczności, teraz będę bardzo niegrzeczny. Lepiej bądź na to gotowa – dodał z błyskiem w oczach.
- Grozisz, czy obiecujesz? – przekrzywiła głowę, uśmiechając się tajemniczo
- Zdecydowanie obiecuje – odparł mając usta milimetry od jej ust – przekonasz się.
AGATA:
Spacer po Papago Park był dla Agaty okazją do odpoczynku i relaksu, ale jej myśli zaprzątał poranek i gorszy stan Maggie.
- Coś cię niepokoi, prawda? – zapytał Robert. – Chwilami wydajesz się być nieobecna.
- Tak. – przyznała. – Trochę martwię się o Maggie. Bo wiesz, ona jest twarda kobitka. Sam zresztą wczoraj widziałeś, jak zachowała zimną krew. A teraz zły sen tak nagle ją złamał…
- Nie przejmuj się. – brunet objął przyjaciółkę ramieniem – Jude na pewno się nią zaopiekuje najlepiej, jak tylko się da. A wieczorem na pewno wszystko będzie już w porządku i spędzimy go w czwórkę!
- Pewnie masz rację. – uśmiechnęła się – To co, idziemy jeszcze raz do zoo? Może dzisiaj uda nam się trafić na ten pokaz tresowanych fok.
- No pewnie, chodź!
Kolejne godziny upłynęły przyjaciołom na zwiedzaniu zoo i robieniu dziesiątek zdjęć. Agata chciała utrwalić te wszystkie piękne chwile, bo nie wiedziała ile czasu jeszcze będzie jej dane zostać w Stanach. Miała nadzieję na jak najdłuższy pobyt, a może na pozostanie tu nawet na stałe, ale wiedziała, że w życiu różnie bywa, a to co się dzieje teraz już nigdy może nie wrócić. Nawet nie spostrzegła, kiedy nadeszło popołudnie i czas powrotu do hotelu.
Po drodze Robert zabrał rudowłosą na obiad i mrożoną kawę, którą tak bardzo uwielbiała. Rozmawiali o wszystkim i o niczym. Brunet pierwszy raz od rozstania z żoną poczuł, że jeszcze może być dla jakiejś kobiety atrakcyjnym facetem i wspaniałym przyjacielem. Agata z kolei coraz mniej odczuwała różnice wieku, która ich dzieliła i ze spokojem otwierała się na tę relację.
Kiedy wrócili do hotelu, Maggie i Jude’a nie było w pokoju. Wyglądało na to, że z Brytyjką już wszystko w porządku i blondyn zabrał ją na spacer. Robert postanowił zapukać do nich jeszcze później, po nieco dłuższym odpoczynku.
MAGGIE & AGATA:
Kilka godzin później Anglicy wrócili do hotelu, uśmiechnięci, wypoczęci. Będąc już w swoim pokoju, Maggie rozłożyła się na łóżku
- Ależ mnie wszystko przez Ciebie boli – jęknęła.
- Mogę wymasować – wzruszył ramionami niebieskooki, wychodząc z łazienki, a zacznę… o tu… - podniósł nieco bluzkę szatynki i zaczął składać delikatne pocałunki na jej brzuchu.
- Skoro tak ma wyglądać ta Twoja niegrzeczność, to ja ide na masaż do Davida – mruknęła, prowokując tym samym Brytyjczyka do jęku niezadowolenia i bardziej namiętnych ruchów. Położył się na niej i spojrzał głęboko w oczy.
- Ja Ci pójdę – zagroził. Dotykał każdej części jej ciała. Rozkoszował się ciepłem jej ciała i dotykiem. Kiedy pozbył się koszulki, w której było mu stanowczo za gorąco usłyszał za sobą chrząknięcie. Oderwał się od ust dziewczyny i zrobił kwaśną minę. W kązcie pokoju stał…
- Downey – Jude. Spojrzał na Maggie, która zacisnęła powieki i usta, zapewne modląc się o cierpliwość – czego znowu?
- Ależ nie przeszkadzajcie sobie! – zaśmiał się brunet – miło się was ogląda – dodał, uciekając na widok wściekłego Jude’a, zmierzającego w jego stronę.
Kilka minut później, Brytyjczycy weszli bez pukania do pokoju Polki i Amerykanina.
- Wszystko już dobrze? – zmartwiła się rudowłosa – nie odpisywałaś!
- Wybacz, wybacz, byłam… zajęta – rzekła, na co Robert parsknał śmiechem – słuchaj…. Możesz trzymać to swoje cudowne dziecko na smyczy? – spytała – jeszcze jedna taka akcja jak dziś i nie będzie już czekoladowych oczek Roberta – szatynka wzruszyła ramionami.
- Grozisz mi? – Robert zmrużył oczy – aż mnie ciarki przeszły, kontynuuj.
- Robert! – warknęła Polka – Nie wiem co zrobiłeś, ale siedź na tym swoim ładnym tyłku, i nie nachodź ludzi, bo to niegrzeczne!
Trójka przyjaciół słuchała Agaty z wypisanym zdziwieniem na twarzy.
Bruneta wryło w ziemię. Zrobiło mu się najzwyczajniej w świecie głupio.
- Fakt… to było trochę… no.. przepraszam Was. Jude? – podszedł do blondyna z wyciągniętą dłonią.
- Nie myśl, ze Ci się to upiecze. Ale już wporządku – uśmiechnął się niebieskooki.
Maggie usiadła z wrażenia.
- Tyle wrażeń naraz nie miałam przez 30 lat swojego życia, naprawdę – westchnęła wywołując śmiech przyjaciół – częściej się muszę z wami przebywać – uśmiechnęła się pod nosem.
- Zawsze do usług! - zaśmiała się rudowłosa - Kochani, to może jakaś wspólna kolacja dziś wieczorem, hmmm?
- Myślę, ze da się zrobić - uśmiechnał się Downey - przynajmniej jakoś się zrewanżuję za te moje... żarty.
- No, to jesteśmy umówieni! - Agata klasnęła w dłonie - Maggie, Jude, widzimy się o 20 w restauracji na dole. A pan, Panie Downey - popatrzyła w stronę Roberta - proszę zadzwonić do nich i zarezerwować nam stolik.
- Tak jest szefowo - zasalutował brunet.
Brytyjczycy w o wiele lepszych humorach wrócili do siebie. Zostały im dwie godziny do umówionego wyjścia, Jude w tym czasie postanowił w końcu skontaktować się ze swoim agentem, który co rusz upominał się o spotkanie, czy jakiś inny odzew, szatynka od razu pobiegła do swojej szafy, zadając sobie jedno podstawowe pytanie: - W co ja się ubiorę? – mruknęła do siebie. Wyciągnęła „małą czerwoną” przyglądając się jej – no ale skoro obiecałam – szepnęła do siebie zabierając sukienkę i bieliznę do drugiej, mniejszej sypialni i rozkładając je na łóżku. W tym momencie usłyszała swój telefon.
- Cześć mendo, co u Ciebie? – usłyszała roześmiany głos Nicka
- oooo! Rudy, to Ty mi mów! Masz już to dzieciątko?
- Nie chce skubane jeszcze wyjść… - sapnał – ej! Ty sławna jesteś!
- Co ja jestem?
- No bo najpierw ten artykuł o Twoim gabinecie a teraz macie z Judem piękną, soczystą fotkę. Ale jak pasujecie do siebie – zaśmiał się.
- O rany… - zmartwiła się czarnooka
- Ej, ale spokojnie, przecież to nic złego, nie? – spytał ze strachem w głosie – On nie da Ci zginąć! I kurcze… wiedziałem, ze tak będzie! Jude jakoś za bardzo się wgapiał w Ciebie
- Mhmmm.
- Daj spokój, siostrzyczko! Wszystko się jakoś ułoży – pocieszył ją wesoło – Zresztą… On nie jest aż tak znany na świecie.
Po tych słowach Maggie wybuchła głośnym śmiechem. Między kolejnymi atakami zdołała wysapać
- Człowiek.. który grał w Sherlocku, w najlepszych komediach romantycznych i był nominowany do Oscara wcale nie jest znany, nieeee!!!
- Oj, jak zawsze się czepiasz! – stwierdził Rudowłosy – No! Ja kończe, czas przygotować kolację żoneczce, tęsknimy i czekamy na Ciebie. A właśnie to kiedy Ty będziesz powrotem?
-W niedziele ląduje w Londynie. Przypominam Ci że dziś mamy środę – zaśmiała się wrednie
- Czyli do zobaczenia! – rozłączył się.
Szatynka położyła się na mniejszym łóżku i zakryła twarz dłońmi. „W co ja się wpakowałam” – jęknęła w duchu.
Po dosyć ciekawej rozmowie z managerem, w której dowiedział się o nowych plotkach ze swojego życia, jak choćby to, ze jego nowa partnerka JUŻ jest w ciąży, uśmiechnięty, szukał swojej wybranki, którą znalazł dopiero w mniejszym pokoju.
- Wszystko wporządku? – spytal wchodząc. Dziewczyna usiadła na łóżku widząc blondyna, który kucnął przed nią.
- Nick mi powiedział, ze już mamy jakieś wspólne zdjęcie – rzekła cicho, nieco przybita.
- Kotku, nie przejmuj się, ja się teraz dowiedziałem ,ze jesteś już ze mną w ciąży – rzekł wywołując uśmiech na twarzy czarnookiej.
- Długo to potrwa?
- Nie. Za kilka dni znajdą kolejną parę i nią się zajmą. Nie bój się – pogładził Maggie po policzku – Wszystko się ułoży, a jak trzeba to poszczuje te hieny policją czy coś – uśmiechnał się – włos Ci z głowy nie spadnie i reputacja nie ucierpi, obiecuję – Law ucałował dłonie dziewczyny, patrząc w jej niesamowite oczy.
- Kocham Cię.
- Kocham Cię.
Dwie godziny zleciały bardzo szybko, biorąc pod uwagę ogrom babskich przygotowań do kolacji. Kąpiel, makijaż, fryzura, sukienka – Agata i Maggie starały się, żeby ten wieczór miał bardziej uroczysty charakter niż zwykle. Robert i Jude postawili na „luźną elegancję” i do garniturowych spodni dobrali nieziemskie koszule. Wyglądali tak dobrze, że krawat i marynarka nie były już potrzebne. Obiecali swoim towarzyszkom, że zaczekają na nie w restauracji. Dziewczyny umówiły się w hallu.
- No łał, panno Gold, jak pięknie! – zachwyciła się rudowłosa, idąc w stronę Maggie. – Mówiłam, że ta „mała czerwona” będzie idealna!
- No no, ty też świetnie wyglądasz! – odwzajemniła komplement Brytyjka – Ta mała czarna jest piękna! I czemu ty głupku nie chodzisz częściej w sukienkach, co?
- Bo nie są najwygodniejsze, ot co! – wyszczerzyła się Agata – Ale patrz jak się dobrałyśmy! Ciemnowłosa w czerwonej kiecce i rudzielec w czarnej, no bosko!
- Dopasowane jak zawsze! – zaśmiała się szatynka – A teraz lecimy na dół, niech panowie nie czekają na nas zbyt długo.
Przyjaciółki weszły do restauracji i zauważyły Jude’a i Roberta siedzących przy stoliku, w kącie niewielkiej sali. Mężczyźni od razu zauważyli swoje towarzyszki.
- O żesz… - zaczął Jude.
- ...w mordę. – dokończył Robert.
- Jak one pięknie wyglądają… - dodał blondyn.
- Nooo… Nasze damy! – uśmiechnął się brunet i pomachał kobietom.
- Panowie – Rudowłosa uśmiechnęła się szeroko, podchodząc do stolika. Maggie podążała tuż za nią. Jude z Robertem, jak na gentelmanów przystało, wstali i ucałowali swoje towarzyszki. Kiedy cała czwórka zasiadła do stołu głos zabrał Robert.
- Maggie, Jude… Przepraszam – zaczął – wiecie, jak was uwielbiam, ale charakter mam taki, a nie inny, dlatego… przepraszam – uniósł kieliszek, napełniony wodą – wasze zdrowie – uśmiechnął się szeroko. Maggie, zszokowana spojrzała na przyjaciółkę, czekając na jakieś wyjaśnienie, jednak Agata sama zdawała się zaskoczona
- To co, zamawiamy? – przerwał cisze Jude – tym razem bez orzechów i pomidorów – mrugnął wesoło do rudowłosej, wywołując na jej twarzy lekki rumieniec.
Posiłek przebiegł przyjaciołom w miłej, wesołej atmosferze. Mimo, ze Jude z Maggie nie byli źli na Roberta, Amerykanin miał pewne wyrzuty sumienia. Widział ile starań Brytyjczyk kładał w tą znajomość. „Coś trzeba z tym zrobić” – stwierdził.
W pewnym momencie, pod pretekstem udania się do łazienki, Downey oddalił się od stołu, lecz zamiast od owego miejsca, zmierzył w stronę sceny. Dj na jego widok zbladł.
- Tylko spokojnie, Dobry wieczór – przywitał się – mam mały kłopot i liczę na Pana pomoc – rzekł, uśmiechając się niewinnie.
***
- Jak mogłaś mu powiedzieć?? – spytała roześmiana Agata – to miała być nasza tajemnica!
- A Ty byś się oparła tym oczom? – Maggie wskazała na Jude’a – Spytał o tą akcje na festiwalu.. to musiałam… no wybacz…
- No już dobrze, dobrze. Tylko Jude, nie rozpowiadaj tego… bo Robert gotów mnie zwolnić za taki fous-pas! – zaśmiała się szczerze
- Obiecuję. Ale Twojego szefa coś długo nie ma… - zaczął rozglądając się po Sali blondyn.
Jak na zawołanie, światła w restauracji zgasły, muzyka zamilkła.
- Oooojjj.. i stało się dziwnie – szepnęła z udawanym przerażeniem szatynka.
W tym samym momencie na mała scenę w pomieszczeniu, w blasku reflektorów wszedł nie kto inny, jak sam Robert. Ukłonił się nisko. W dłoni trzymał mikrofon.
- Dobry wieczór – przywitał się. Na jego widok Maggie z Agatą otworzyły usta z wrażenia. Jude natomiast zaczął dusić się ze śmiechu – Mam na imię Robert. Jestem tutaj wraz z przyjacielem i dwiema wspaniałymi damami – wskazał ręką w stronę swojego stolika – A że narozrabiałem... – dodał, wywołując cichy chichot wśród gości – chciałbym to jakoś odpokutować. Dlatego chciałbym zaprosić na scenę moją dobrą znajomą. Przyjaciółkę. Wspaniałą, piękną kobietę, która Was oczaruje równie szybko jak mnie. Maggie? – spojrzał wprost na szatynkę, którą wmurowało w ziemię.
- J…ja? – wskazała na siebie
- Nie wstydź się, zaprośmy Pannę Gold brawami – nakazał. Po chwili w Sali rozległy się głośne oklaski. Maggie spojrzała na Jude’a i Agatę. Obydwoje mieli nietęgie miny. „Są źli. Nie wiem które bardziej” – pomyślała, wstając. Zaczerwieniła się, przemierzając w stronę sceny. Kilka schodków i już stała naprzeciwko bruneta.
Tymczasem przy stoliku atmosferę dało kroić się nożem.
- Z jakiej paki on zaprasza na scenę MOJĄ kobietę. – wysyczał Jude.
- Ty mnie pytasz? – wymamrotała Agata – Sama chciałabym wiedzieć. Chyba zaraz stąd wyjdę, do łazienki, gdziekolwiek. To chyba nie na moje nerwy.
- Uhuhu, ktoś tu się zakochał. – zaśmiał się Jude. – Nie no, zostań, może będzie ciekawie.
- Ale jakby co, to chowaj przede mną wszystkie noże, bo pan Downey zarobi w łeb. – wybuchła śmiechem rudowłosa i wraz z blondynem skupili uwagę na scenie.
- Znasz „Don’t go breaking my heart”? - spytał Downey
- No ba! – odrzekła, starając się nie patrzeć w stronę Jude’a.
Po chwili rozległy się pierwsze takty piosenki. Robert przedłużając nieco wstęp, rzekł:
- Piosenka nosi tytuł „Don’t go breaking my heart” i mimo, ze tytuł może zmylić, piosenkę chcielibyśmy zadedykować pewnej dwójce, siedzącej teraz z wymalowanym na twarzy szokiem – zaśmiał się lekko – Panno Wileńska, Panie Law – ukłonił się nisko, odwracając się w stronę czarnookiej – rozluźnij się – szepnął jej – zagraj trochę!
Maggie zaśmiała się lekko, skupiając się na słowach piosenki.
Hit Eltona Johna i Kiki Dee okazał się strzałem w dziesiątkę. Goście restauracji po kilku słowach zaczęli sami nucić melodię, czy nawet klaskać do rytmu.
Duet Downey Jr & Gold „dogadywał” się na scenie rewelacyjnie, uśmiechom nie było końca. Szatynka spojrzała na przyjaciół, którzy uspokojeni dedykacją Amerykanina śmiali się, podśpiewując wraz z „gwiazdami wieczoru”. W strategicznych miejscach, wraz ze słowami:
I gave you my heart, I won't go breaking your heart, You put the light in my life, I've got your heart in my sights, Maggie nie mogła oprzeć się pokusie i patrzyła wprost w roześmiane, błękitne oczy Jude’a, niekiedy posyłając małe całusy.
Jude uśmiechał się na widok swojej ukochanej. Nie dość, że piękna i inteligentna, to jeszcze tak doskonale odnajdywała się na scenie. Słuchał piosenki w wykonaniu jej i Downey’a i obiecywał sobie, że nigdy nie złamie jej serca.
- Zazdroszczę wam. – z zamyślenia wyrwał go głos Agaty.
- Czego? – zapytał – No i przede wszystkim: dlaczego?
- Miłości. – westchnęła. – Tak pięknie się dobraliście, aż miło się na was patrzy. – Law na dźwięk tych słów lekko się zarumienił – No i to jest historia jak z bajki. Maggie tyle czasu się w tobie podkochiwała, byłeś „chłopcem z plakatu” a zjawiłeś się w jej życiu naprawdę, jak książę z bajki.
- Ale twój książę też jest na tej scenie, razem z moją królewną. – mrugnął blondyn.
- Tylko, że on jest taki trochę hm, śpiący królewicz! – zaśmiała się rudowłosa – I nie bardzo wiem, jak go wyrwać z tego snu.
- Dasz radę. Prędzej czy później, na pewno dasz. – odpowiedział Jude i wraz z Agatą z uśmiechem spojrzeli na scenę.
Głośne oklaski, owacje prawie na stojąco, podsumowały występ Maggie i Roberta. Idąc pod rękę z brunetem, kręciła z niedowierzaniem głową. „Pierwsze zdjęcie ze sławnym aktorem w gazecie już mam, a przed chwilą wystąpiłam na scenie. W dodatku nie z facetem ze zdjęcia” – zaśmiała się.
- Mam nadzieję, ze się nie gniewasz – Amerykanin mrugnął wesoło do przyjaciela, przekazując mu dłoń szatynki.
- Szczerze mówiąc to byłem. A potem usłyszałem dedykację – rzekł szczerze Law z błyskiem w oczach – masz piękny głos – dodał szeptem do Maggie.
- Dzięki – czarnooka uśmiechnęła się nieśmiało i pocałowała lekko swojego mężczyznę – Agata, podobało się?
- No….
- To ja się staram dla Ciebie, a ty tylko tak reagujesz? – spytał przejęty Robert, robiąc nieszczęsną minę – Cieszę się, ze się podobało – dodał ze szczerym uśmiechem.
Maggie z uśmiechem obserwowała reakcje przyjaciół. Zachowywali się tak… naturalnie, jakby byli wprost stworzeni dla siebie. Nie musieli mówić. Ich uśmiechy i wzrok, mówił za nich. Poczuła, ze Jude obejmuje ją.
- I patrz, nasza ruda rozkochała w sobie Downey’a – szepnęła
- Też mi się tak wydaje – rzekł do niej – niech tylko sami do tego dojdą – mrugnął do niej. Szatynka skinęła lekko głową.
Po wspólnym występie, pary kolejno omawiały każdy szczegół. Najbardziej zabawna dla Roberta i Maggie okazała się reakcja Agaty i Jude’a. Po wysłuchaniu Brytyjczyka, brunet o mało nie spadł z krzesła, a czarnooką rozbolał brzuch ze śmiechu.
- Jude – wysapał Robert – no ile ja mam lat? Uwielbiam Twoją kobietę, szczerze ją lubię, ale… - urwał, czerwieniąc się lekko
- Ale cooo?? – dopytywała rudowłosa
- Wiecie co? – zmienił temat blondyn – my się chyba pożegnamy, pójdziemy do siebie. I żadnych komentarzy, Downey! – zastrzegł, wskazując na przyjaciela, który już otwierał usta.
- Nudziarz – jęknął, wywracając oczami.
- Dobranoc Państwu – mrugnęła do przyjaciółki Maggie.
Agata w zamyśleniu patrzyła, jak wtuleni w siebie Brytyjczycy zmierzają w kierunku windy.
„Żebym to ja miała tyle szczęścia.. kiedyś” – myślała. Z zadumy wyrwał ją Robert, podając jej swoją dłoń.
- Chodźmy się przewietrzyć – zaproponował z tajemniczym błyskiem w oczach.
MAGGIE:
Idąc do pokoju, czuła na sobie mocny uścisk i wzrok Jude’a. Przyglądał się jej. Nie. On ją „pożerał wzrokiem”! Maggie zarumieniła się nieco, przygryzając wargę. Nie musiała o nic pytać, wiedziała co zarazsię stanie i ta świadomość wywoływała przyjemne mrowienie na jej skórze.
Czekali na windę, która przyjechała pusta. „Jakieś to tandetne. Sex w windzie. Jak na jakiś filmach” – zaśmiała się w myślach. Zerknęła na Law, który chyba pomyślał to samo, bo uśmiechał się lekko. Weszli do środka. Mężczyzna nacisnął odpowiedni guzik, a kiedy drzwi się zasunęły, podszedł do szatynki, unosząc jej głowę, by móc spojrzeć w oczy. Pocałował ją delikatnie, słodko. Jednak Maggie miała nieco inne plany, oddając całusy w sposób ostry, namiętny.
- Oj… - Law odsunął się nieco, uśmiechając się pod nosem – Bo jeszcze się coś TU stanie – rozejrzał się po windzie.
- Mówisz tak, jakiby Ci to w czymś przeszkadzało – szepnęła czarnooka z „brudnym” uśmiechem.
Jude pokręcił głową, lecz po chwili przylgnął całym ciałem do drobnego ciała Brytyjki. Objął ją mocno, błądząc rękoma po plecach, pośladkach…
Winda zatrzymała się. Para z trudem oderwała się od siebie.
Maggie uśmiechając się lekko, wyszła pierwsza, wkładając całe swoje wysiłki, w próbę skuszenia blondyna swoimi ruchami. Powolnym krokiem zmierzała do pokoju. Słyszała za sobą kroki niebieskookiego. Czuła jego wzrok na swoim ciele. Weszła do pomieszczenia, pozostawiając otwarte drzwi. Stanęła na środku salonu, ponownie przygryzając wargi. Obserwowała, jak Jude zatrzaskuje i zamyka na klucz drzwi. Przyciągał ją w tej chwili niczym magnes. Za wszelką cenę chciała znów poczuć na sobie jego dotyk.
Powoli podszedł do szatynki, która przywarła do niego, obdarzając najbardziej zmysłowymi pocałunkami, na jakie ja było stać. Dłonie aktora wyswobodziły fale długich, brązowych kosmyków.
Pozbywając się po drodze poszczególnych części garderoby, dotarli do sypialni. Wspięli się na łóżko, a po chwili na podłodze znalazła się również bielizna pary. Jude uczył się ciała dziewczyny na pamięć. Poznawał jej zapach.
Maggie czuła, ze jej ciało płonie. Oddychała szybko, coraz szybciej. Słyszała również oddech blondyna, który z każdą minutą pieścił ją z coraz większym wyszukaniem. Po chwili dwa rozgrzane ciała połączyły się w jedno. Rozpoczął się szalony, gorący taniec…
*
Maggie ostatkiem sił krzyknęła, wyginając swoje ciało w charakterystyczny łuk. Zacisnęła powieki, tracąc na chwilę świadomość tego, co się dookoła niej dzieje. Kiedy na powrót je otworzyła, zobaczyła nad sobą uśmiechającego się Jude’a. Pocałował ją lekko.
- Kocham Cię – szepnął jej wprost do ucha, zaciągając się po raz ostatni jej zapachem.
Szatynka zadrżała pod wpływem tego wyznania. Jeszcze nigdy nie słyszała szeptu przepełnionego takimi uczuciami. Dotknęła policzka niebieskookiego.
- Musiałam być bardzo grzeczna, skoro mam teraz Ciebie – uśmiechnęła się szeroko, na co mężczyzna wtulił się w nią.
Zasnęła po chwili, czując wciąż na plecach i ramionach delikatne dłonie Jude’a. A kiedy dwie godziny później obudzili się jednocześnie, namiętny taniec ich ciał rozpoczał się na nowo…
AGATA:
Stojąc na tarasie, Agata patrzyła się kątem oka na uśmiechniętego Roberta. Ten wyjazd naprawdę mu służył. Powoli dochodził do siebie po rozwodzie, nie chodził już tak smutny i zamyślony.
- A tak właściwie. – zapytała zaciekawiona – To z jakiej okazji to wszystko? Ten występ? Powiedziałeś, że nabroiłeś… Coś takiego nawywijał Jude’owi i Maggie, hmmm?
- Wiesz… - speszył się Downey – Mam chyba dość niefortunne wyczucie czasu. I dwa razy kiedy chciałem się o coś zapytać Jude’a to wszedłem do ich pokoju bez pukania. No i… te dwa razy właśnie zastałem ich w niedwuznacznej sytuacji. – przewrócił oczami.
- No wiesz co! – rudowłosa była oburzona, ale nie mogła powstrzymać śmiechu – Dorosły facet, a takie akcje wywija! No ja się im wcale nie dziwię, że mieli ochotę cię rozszarpać. Chwila samotności, intymności, a tu Jaśnie Pan Downey pakuje im się do pokoju!
- No wiem, wieeem. Przecież mi głupio. Czy mogę liczyć na twoją łaskę? – mężczyzna zrobił tzw. „puppy eyes”, a dziewczynie zmiękły kolana.
- No, powiedzmy, że możesz. Ale żeby mi to był przedostatni raz! – zaśmiała się.
Nastała krępująca cisza. Z oddali słychać było tylko cykanie świerszczy.
- Robert? A powiedz mi, dlaczego akurat ta piosenka? – zapytała nieśmiało Agata.
- Ach! To ukochany kawałek mojego Extonka. Żebyś widziała, jak on to potrafi uroczo śpiewać… - brunet uśmiechnął się i zamyślił.
Nie wiedzieć, czemu to, niewinne pytanie tak wpłynęło na mężczyznę. Spojrzał przed siebie, wspominając ostatnie kilka tygodni. Pojawienie się Agaty. „Dzięki niej Exton znów chodzi uśmiechnięty, mnie też się to udziela” – myślał. Po chwili poczuł, że Polka wtula się w niego.
- Wiesz… - zaczął cicho – myślę, że powinienem Ci podziękować.
- Za co?
- Szczerze? – spytał uśmiechając się lekko – za to, ze jesteś. Po prostu. Pojawiłaś się, praktycznie znienacka. Rozkochałaś w sobie mojego synka, który świata poza tobą nie widzi, a mnie wróciłaś… skradzione przez Susan życie.. – spojrzał smutno w szare oczy dziewczyny – Po rozstaniu z Nią, postanowiłem, ze już nigdy więcej nie dam się żadnej uwieść. Że odetnę się od każdej kobiety na tej ziemi. Że zajmę się tylko pracą i domem. Ale coraz częściej myślę, przebywając z Tobą, czy obserwując te nasze gołąbki z Anglii, że chyba warto zaryzykować, prawda? – spytał – No, bo zobacz, Ty zaryzykowałaś, wyjechałaś niby do pracy, a potem przyjechałaś do mnie. Spróbowałaś. Tak samo Maggie. Tak uciekała, tak uciekała, a i tak wpadła w sidła uczuć i zobacz – wyszczerzył się – jest szczęśliwa. Więc zakochanie się, nawet takiemu dziadkowi jak ja jest chyba jeszcze pisane. Może nie dziś, może nie jutro, ale za jakiś czas. Ale.. – urwał, poważniejąc – potrzebuje nieco więcej czasu, by to wszystko sobie poukładać. Nie chcę robić czegoś, co mogłoby kogoś skrzywdzić. Pytanie tylko, czy warto na kogoś takiego jak ja czekać? – spytał, wciąż tuląc do siebie Rudowłosą.
Dziewczyna zrozumiała, ukryty między wersami przekaz. Z wrażenia dech jej zaparło. Udało jej się tylko kiwnąć głową.
- Dziękuję – szepnął Robert, całując dziewczynę w policzek – za wszystko. A teraz chodźmy do pokoju, bo robi się coraz chłodniej. Zamarzniesz mi w tej sukience!
Po powrocie do apartamentu, przyjaciele po kolei skorzystali z uroków wielkiej wanny z masażem, przebrali się w coś wygodniejszego i postanowili obejrzeć coś w telewizji, z racji tego, że godzina nie była jeszcze zbyt późna.
- To co, włączyć HBO? – zapytał Robert.
- Tak, tak! Na pewno będzie leciał jakiś dobry film. Ta stacja ma porządny gust. – odpowiedziała uśmiechnięta Agata.
Akor złapał za pilota i włączył wielki, plazmowy telewizor. Jakie zdziwienie wymalowało się na jego twarzy, gdy ujrzał na ekranie… samego siebie. HBO tego wieczora zaserwowało bowiem widzom drugą część „Sherlocka Holmesa”.
- Mmmm… jak miło! – zaśmiała się rudowłosa – Pan Downey w stereo. Och, bo nie będę wiedziała, gdzie oczy podziać!
- O ty szyderczyni! – brunet rzucił pilotem w stronę dywanu i zaczął łaskotać swoją przyjaciółkę. Odnalazł w tym momencie jeden z jej najczulszych punktów – niesamowite wręcz łaskotki. Polka bardzo szybko poddała się bez walki.
- No dobrze, dobrze, przepraszam! – wysapała, łapiąc oddech – Ale wiesz… Właśnie Sherlock tak połączył mnie i Maggie. Znałyśmy się wcześniej, ale nie była to taka mega mocna znajomość.
Agata opowiedziała Robertowi o jej przyjaźni z Brytyjką, o ich młodzieńczej fascynacji duetem RDJude. Wszystkich wyprawach na premiery ich filmów, wszystkich zakupach płyt DVD, plakatów, gazet. Downey był pod wrażeniem tego, jak przyjaciółki „poświęcały się” dla nich. Uśmiechnął się do siebie, na myśl o tym, że te dziewczyny, które kiedyś pojawiały się anonimowo w tłumie ich fanów, teraz były obok. I okazały się być cudownymi, normalnymi istotami, dla których nie liczy się sława, tylko to, jakimi ludźmi byli.
Po seansie pełnym śmiechu i żartów, postanowili iść spać. Rudowłosa pierwszy raz ze spokojnym sumieniem wtuliła się w Roberta. Jej myśli zaprzątnięte były tyloma sytuacjami z całego dnia, że nie mogła w to wszystko uwierzyć. Odgłosy zza ściany udowadniały, że Brytyjczycy również pomyślnie zakończyli ten wieczór. Uśmiechnięta zasnęła obok faceta, na którym zależało jej coraz bardziej…