MAGGIE I AGATA
- Proszę siadać – zarządził sędzia, duży, czarnoskóry mężczyzna o srogim spojrzeniu. Cała sala ( a trzeba przyznać, ze wszystkie miejsca były pozajmowane) zgodnie zajęła swoje miejsca – Po naprawdę długich przemyśleniach, oświadczeniach i rozmowach, nadszedł czas na ostatnią rozprawę.. Czy strony sa przygotowane? – meżczyzna zerknął na dwa długie stoły za którymi siedzieli - po jednej stronie Susan, a po drugiej Robert.
- Owszem – zgodził się adwokat kobiety, wstając – Wysoki Sądzie, Panie i Panowie przysięgli – zaczął łysiejący, tęgi mężczyzna w kraciastym garniturze – Mieliśmy tutaj przedstawienie godne największej i najpopularniejszej sceny. Pamiętamy łzawe przemówienia świadków obrony, którzy za wszelką cenę chcieli przekonać Was – wskazał na grono ludzi, siedzących za drewnianymi barierkami – że prawo do opieki nad małym chłopcem należy się mężczyźnie, który w przeszłości był, nie bójmy się tych słów: pijakiem i ćpunem. Nie stronił od kobiet. I to własnie ten meżczyzna – spojrzał z pogardą na Downey’a – ma być prawnym opiekunem mąłego chłopca, który jest na początku swojej jakże waznej drogi życiowej? … - Przemówienie końcowe strony oskarżającej Amerykanina o zaniedbanie Extona dłużyło się i dłużyło. Przynajmniej takie wrażenie odnieśli Maggie, Agata, Jude, Tom i Jerry, a zwłaszcza Robert, który ze stoickim spokojem wysłuchał nieprzyjemnych dla siebie słów. Chwilę po tym, jak adwokat Susan usiadł, niczym pocisk, do góry wyskoczył obrońca Downey’a – Stan Neil.
- Drodzy Państwo.. – zaczał… Po tym jakże ciekawym wywodzie mojego kolegi, nie zostało mi nic innego, jak puścić Państwu TO – rzekł po czym skinał głową w stronę policjanta, który włączył taśmę z przesłuchania Extona, jakie miało miejsce kilkanaście dni temu, w tzw. „przyjaznym pokoju”. Po zakończonej projekcji, na Sali dało się słyszeć szmery, które sędzia uciszył momentalnie, uderzając drewnianym młotkiem o blat biurka – Czy mam coś do dodania? – spytał niby retorycznie Stan – Owszem,Chcę dodać, że ten oto meżczyzna jest przykładnym ojcem. Zapewnia temu małemu człowiekowi bezpieczeństwo i opiekę. Zatrudnił osobę, majacą doświadczenie, by tylko Mały Exton Downey nie zostawał sam. Reszta słów, jakie wypłynęła od Byłej żony Pana Downey’a, oskarżające go o romans z opiekunką syna są bezpodstawne. Co wiecej. Młodziutką kobietę – Agatę ….. widziano niedawno z innym mężczyzną. Dlatego twierdze, ze oskarżenia te były… Kolokwialnie mówiąc: „Wyssane z palca”. To tyle ode mnie. Mam ndzieję, ze będą państwo wyrozumiali, podejmując decyzję. Czy Exton ma pozostać z kochającym, opiekującym się nim ojcem, czy matką.. która po kilku latach pragnie wrócić do rodziny, wkupiając się słodkimi słówkami.. – zakończył swoją wypowiedź meżczyzna. Tylko tyle wystarczyło, by w Sali zapanował totalny chaos. Podczas, gdzy jedna strona Sali biła brawo obrońcy Amerykanina, druga na głos negowała słowa, które własnie padły. Sędzie dwoił się i troił, by uspokoić tłum, i w końcu, po kilku minutach, narażając młotek na zniszczenie, najmocniej, jak do tej pory zastukał w blat biurka.
- Proszę o spokój!! – wykrzyczał – Zarządzam dwadzieścia minut przerwy, w tym czasie ława przysięgłych proszona jest o podjęcie decyzji – rzekł głośno, po czym wstał i udał się do swojego gabinetu. Kiedy na Sali zapanowała cisza, a ludzie zaczełi wychodzić na przerwę, Maggie pochyliła się do Roberta i szepnęła mu tylko:
- Mały Exton już jest Twój.
Dwadzieścia minut dłużyło sięRobertowi w nieskończoność. W czasie przerwy, nie wstał z miejsca, nie obrócił się w żadną stronę, po prostu pustym wzrokiem patrzył na drzwi, za którymi przed momentem zniknął sędzia. Mimo tego, ze co rusz, ktoś podchodził do niego, już mu gratulując, Downey się bał. Strach jaki czuł, był nie do opisania. Po raz pierwszy tracił kontrolę nad nerwami, modląc się w duchu o dobry wyrok. Po dwudziestu minutach cała ława przysięgłych, zajela swoje miejsca, a starsza kobieta, k™óra trzymała w dłoniach kopertę z podjętą decyzją, uśmiechnęła sięciepło w stronę Roberta.
- Decyzją zgromadzonej tu Ławy Przysięgłych, prawa do opieku nad Extonem Downey’em w pełni otrzymuje Pan Robert Downey.
Po ogłoszonym wyroku, udzielonych kilku wywiadach i wielu łez szczęścia, głównie Maggie i Agaty, cała ósemka wróciła do domu Amerykanina, gdzie postanowili w spokoju świętować swoją wygraną. Góra lodów, jaką dostał Exton do podziału z Agatą zniknęła w mgnieniu oka, a mały bohater dnia słodko spał w hamaku na werandzie. Dorośli w tym czsie przy kawie, z wesołymi minami, ale bez słowa smakowali chwile spokoju, jakie im w końcu dano. Jerry, który nie był przyzwyczajony do dłuższego milczenia, właczył radio, z którego płynęły leniwie kolejne miłosne ballady.
- Raaaany – jęknął, wywracając oczami – mogliby puścić coś…
- Przecież Ci gra, jeszcze Ci mało? – Spokojny, jak zawsze Tom, lekko zmarszczył brwi, patrząc na przyjaciela. – za spokojnie Ci? – spytał z lekkim uśmiechem. Szatynka przypatrując się tej rozmowie, oparła głowę o ramię Jude’a. Dawno już zapomnieli o wcześniejszej kłótni, obiecali sobie rozmawiać spokojnie, jeśli podobna sytuacja jeszcze będzie mieć miejsce.
- Rennera rozsadza od środka.. – zażartowała, na co Law parsknął cicho – Kochanie, chodźmy do domu, trzeba to porządnie odespać – szepnęła na ucho blondynowi, który pocałował ją w czoło.
- Jak rozkażesz.
- Co, lecimy już? – spytał sennie Ben, który co jakiś czas budził się z drzemki – Bo ja bym tu zooooostał – ziewnął głośno.
W tym momencie zabrzmiał dzwonek do drzwi.
- Jeśli to kolejne kłopoty, to przysiegam Renner, skopie Ci tyłek! – jęknął Hiddleston, wywołując jednocześnie wybuch radości u przyjaciół.
- Czemu akurat mnie? – oburzył się szarooki.
- Bo to by znaczyło, ze wykrakałeś!
Agata w podskokach pobiegła otworzyć drzwi, po czym wrosła w ziemie.
- Dominic! – krzyknęła i wtuliła się w Anglika – O rany!
- Agata? – zdziwił się blondyn. Oczywiście para znała się dzięki Maggie. Agata, mimo, ze nie była wielką fanką zespołu Howarda, kilkakrotnie była na ich koncertach i musiała przyznać… Robili świetne show. Wspólne wakacje również pomogły Polce nieco lepiej poznać zespół, który polubiła, mimo swoich wątpliwości co do rzeczonego perkusisty, którego własnie tuliła – Co ty tu robisz? – spytał zdezorientowany, uśmiechając się lekko
- Pracuje – odparła wesoło.
- Odprowadzałem tu Maggie ostatnio, może jest tu? Nie odbiera telefonu, a mam sprawę.
- Masz szczęście, bo jest! – zaśmiała się i wprowadziła muzyka
Kiedy weszli do salonu, gdzie znajdowali sięprzyjaciele, leniwa atmosfera ulotniła się w mgnieniu oka, a jej miejsce zajęło nerwowe napięcie, głównie za sprawą Jude’a. Brytyjczyk nie powiedział ani słowa, lecz wrogość w jego oczach mówiła samo za siebie.
- Tak więc Jerry, masz wielkiego kopa – warknął Tom, podsumowując sytuację, i nieco rozładowując napiecie.
- Dom! – zdziwiła się Czarnooka, która początkowo sądziła,z e pojawienie się jej Byłego, to tylko jej przywidzenia… Jednak nie.. Blondyn z zakłopotaną miną stał na środku domu Roberta i wpatrywał się w nią.
- Cześć Maddie. Mamy problem – prawie że szepnął, nie patrząc na pozostałe osoby. Szczególnie unikał wzrodku Niebieskookiego.
- Moi drodzy, to Dominic Howard, a to Tom, Jeremy, Robert no i mój Jude – podkreśliła celowo, pokazując tym samym Anglikowi, ze pewne tematy powinien zadusić, jeszcze przed ich wygłoszeniem – a teraz, co jest? – spytała podchodząc bliżej.
- Błagam Cię… pomóż nam. Znaczy Chrisowi – jęknął, patrząc błagalnie w czarne oczy dziewczyny – Mielismy iść na kolejny wywiad z chłopakami, Chris się wymigał, mówiąc,z ę źle się czuje, został w pokoju. To fakt, nie bardzo ostatnio wyglądał, snuł siępo studiu, nawet mylił swoje nuty, ale stwierdziliśmy, ze to nic, chwilowe, minie. Kiedy wróciliśmy z Mattem, chcieliśmy sprawdzić, czy wszystko z Wielkoludem ok, Drzwi na szczęście miał otwarte, a kiedy go znaleźliśmy..
- Jak to „znaleźliśmy” – prawie, ze krzyknęła Brytyjka ze strachem – co to znaczy, Dom?
- Leżał przy swoim łóżku, otoczony kilkoma butelkami po Whiskey. Pustymi butelkami… - dodał, kiwając smutno głową. Szatynka zrozumiała, co blondyn miał na myśli. Skoro Chris złamał się, i po tylu latach sięgnął znów po kieliszek, znaczy, ze coś się stało. Coś bardzo złego – teraz śpi. Uprzątnęliśmy ten cały syf z Mattem i czekamy aż się obudzi…
- Dzwoniliście do Kelly?
- Nie. Chcemy wiedziec co się takiego stało, ze wrócił do picia. Pamiętasz, co było, kiedy ostatni raz się zapił? – spytał, przywodząc na myśl Maggie nieprzyjemne obrazy: kłótnia z Mattem, prawie zakończona bójką, kilka świńskich tekstów do niej samej, w wyniku czego oberwał dosyć mocno od Dominica, a na końcu…
- Wymiotował znów krwią? – spytała. Odpowiedziała jej cisza, po której czarnooka jęknęła…
Agata rozejrzała się po pokoju. Robert i Jeremy wyglądali na niezorientowanych, Tom na zaniepokojonego, Ben był zmartwiony – w końcu znał się z chłopakami z Muse, a Jude? Jude nadal był nieziemsko podirytowany.
- Dom? – zaczęła rudowłosa – Chyba powinniście wezwać do niego jakiegoś lekarza. To już nie są żarty.
- Wiem, Ag, z tym, że poza efektem końcowym, chcemy poznać przyczyne, dlatego tu jestem – skinął jej głową Howard.
Brytyjka myślała gorączkowo, przygryzając nerwowo wargę. Próbowała sama rozwikłać tą zagadkę: Co skłoniło tak silnego człowieka do powrotu do swojego nałogu?... Jak to mogło się stać? – myślała.
- Maggie? – wyrwał czarnooką z zamyślenia głos Jude’a. Spojrzała na blondyna i zdała sobie nagle sprawę, ze wszyscy, prócz niej, Bena i Agaty nie mają pojęcia na czym polega problem.
- Chris jest basistą w zespole Muse – zaczęła – To naprawdę cudowny, ciepły, cierpliwy i silny człowiek. Jednak ten sam człowiek miał kiedyś bardzo poważny problem – tłumaczyła, swoim profesjonalnym tonem
- I po prostu MUSIMY mu pomóc. - dodała Agata.
- no ale co to za problem? Dopytywał Tom, domyślając sięjednak odpowiedzi.
– Pił. Wpadł w nałóg. Do tego stopnia, ze zaczął tracić kontrolę nad swoim własnym życiem. Z chłopakami co rusz się żarł, bo kłótnią tego nie mogę nazwać, zaniedbał swoją rodzinę, przez co jego żona wpadła w depresję, no było niewesoło. Ale w końcu dotarło do niego co robi. Opamiętał się sam i zgłosił na leczenie – uśmiechnęła się lekko Szatynka – Od tamtego czasu minelo 7 lat, w trakcie których Chris nie tknął alkoholu, tak? – zwróciła się do Dominica, który kiwnął głową – A teraz znów się upił. – zakończyła ze smutną miną.
- Wiecie co... - zaczął nieśmiało Robert - Mogę podać wam namiary na dobrych lekarzy i terapeutów. W końcu, ekhm, sam przez to przeszedłem.
- Póki co, to trzba poznać przyczynę tego wszystkiego – odparł Ben leko
- Dlatego też, Maddie…
- Dosyć tego – warknął Law, wstając z sofy i podchodząc bliżej Kobiet i Dominica – Zabieraj się stąd! – krzyknął, czerwieniejąc na twarzy
- JUDE! – Maggie w szoku zatkało, dlatego też dziękowała niebiosom, że to Agata zachowała trzeźwość umysłu - Czy ty jesteś niepoważny?! - warknęła rudowłosa - Nasz przyjaciel rujnuje sobie życie, ba, może je nawet stracić, a ty odstawiasz jakieś chore sceny?! Albo w tej chwili się zamkniesz, albo się stąd wynoś!
Dziewczyna nie była pewna, czy może tak rządzić się w nieswoim domu, ale po kilku sekundach koło niej stanął Jeremy, a zaraz obok niego Tom. Wszyscy wpatrywali się w Law wzrokiem, który ciskałby piorunami, gdyby mógł.
- Nie każ mi uwierzyć w to, że jesteś nieczułą świnią... - dodała.
Ben, który podszedł do swojej szefowej, ścisnął jej jedynie palce, by dodać nieco otuchy. Sama Brytyjka, po szoku, jakiego przed momentem doznała, otrząsnęla się, uspokoiła głos i odpędziła łzy, jakie cisnęły się jej do oczu. Nie patrząc na Jude’a, zwróciła się do Dominica:
- Siedźcie tam z Mattem, kiedy się obudzi, zaraz do mnie zadzwoń, przyjadę i porozmawiam z nim – rzekła twardo – i Dom – dodała, kiedy meżczyzna się odwracał – Wszystko będzie dobrze – uśmiechnęła się ledwo, a blondyn powstrzymał się od jakiegokolwiek gestu. Zauważył jej reakcję, w końcu znał ją dobrze. Bardzo dobrze. Wiedział, ze jest twarda, ale nie w momencie, kiedy, tak jak teraz ktoś z jej najbliższych chce powstrzymać ją od niesienia pomocy. Zdawał sobie sprawę, że Maggie była teraz rozerwana pomiedzy swoim powołaniem, a ukochanym, który właśnie pokazał się z tej najgorszej strony. Na widok łez w tych wielkich czarnych oczach, Dom, chciał jąpoprostu przytulić, odgrodzić od całego swiata, zapewniając,z e będzie dobrze i z enie musi się jednak bać…
- Do usłyszenia – pożegnał się i skinął Agacie głową w podziękowaniu, po czym po cichu zamknął drzwi.
- Stary, chyba trochę przesadziłeś... - zaczął Robert - Wyobraź sobie sytuację: Jesteś już byłym facetem Maggie, jesteście w przyjacielskich relacjach, a ja zaczynam znowu pić albo ćpać. Idziesz do niej po pomoc a jej nowy koleś każe ci spierdalać. Jak się czujesz?
- Plus, zdajesz sobie sprawę, w jakim świetle postawiłeś samą Maggie? – dodał niewinnie Tom, próbując jednak zabić Law wzrokiem.
- Wpada tu, nie wiadomo jak, i skąd, chociaz nie.. to ty.. – wskazał na Szatynkę, która cofnęła się od niebieskookiego – ty mu pokazałaś, gdzie może Cie znaleźć.. – wypalił
- Uważaj – usłyszał Jeremiego.
- Co jeszcze mu powiedziałaś, „Kochanie” – syknał Jude – Jak dlako wprowadziłaś go powrotem w swoje życie? – spytał, po czym został mocno spoliczkowany. Siła była dosyć duża: na jego policzku, został widoczny, czerwony ślad..
- Jak śmiesz.. – szepnęła czarnooka, podchodząc bliżej – Znowu tekst w stylu „nie pozwalam i nie życzę sobie”? – spytała, ledwie powstrzymując wściekłość – To JA sobie nie życzę, zebyś w taki sposób mówił o mnie, albo o moich przyjaciołach! Chris mnie potrzebuje. I pojadę do niego, a Ty możesz zacząć przyzwyczajać się od pustego pokoju, bo jak wrócisz do hotelu, mnie już tam nie będzie. Koniec Jude, rozumiesz? KONIEC! – wykrzyczała mężczyźnie w twarz, po czym wybiegła, zatrzaskując za sobą drzwi.
Law, który wciąż patrzył w miejsce, gdzie przed sekundą stała Szatynka, jakby obudził się z transu. Zamrugał kilka razy. Złość, jaka wciąż w nim była ustąpiła miejscu… no właśnie.. Wciąż zły, spojrzał na Hiddlestone’a, z niemą pretensją.
- Nie patrz tak na mnie. Doskonale wiesz, dlaczego nie wziąłem Twojej strony. Twój gniew jest bezsensowny teraz – rzekł twardo – a za Maggie, to radziłbym Ci biec, bojeśli się nie pospieszysz, to ją po prostu stracisz.
- I raczej przeprosin na ładne oczy to ona nie przyjmie. - westchnął Robert - Nie chcesz jej stracić? Musisz schować dumę do kieszeni i pomóc Chrisowi i chłopakom z jego zespołu.
- Ale ten Dominic – jęknął z żalem niebieskooki
- Boże, Jude... - jęknął Tom - Z Tobą gorzej niż z babą... Wiesz dobrze, że ona ich teraz nie zostawi.
- A jeśli jej wejdziesz w drogę, to urządzi CI prawdziwe piekło na ziemi – dodał Ben, jak dotąd najmniej aktywny w toczącej się dyskusji – a wierz mi… potrafi uprzykrzyć życie, jak jest mega wkurwiona, poznałem jaod tej strony kilka razy.. wiec lepiej się opanuj, dumę schowaj w kapcie, albo do kieszeni i wesprzyj ją – kiwnał powaznie głową Owen
Jude jedynie kiwnął głową, po czym opuścił dom Roberta, nie patrząc nawet w jego stronę. Kilkanaście metrów dalej dogonił Maggie.
- Jeśki nie chcesz sceny tutaj, na chodniku najbardziej tłocznego miasta świata, to nie radzę CI mnie dotykać – warknęła, widząc go – Dosyc mam tego Jude – rzekła nieco spokojniej Maggie – Nie ufasz mi? To się rozstańmy – rzekła zupełnie bez emocji, nie patrząc na mężczyznę.
- Maggie, ja…
- Co Ty?… Chcesz mi własnie powiedziec jak bardzo jest Ci przykro? Nie musisz. Ja już nawet nie jestem zła.. Ja się po prostu zawiodłam na Tobie – rzekła, ze smutkiem spoglądając na aktora, któremu momentalnie zrobiło się gorąco. Podobnie patrzył na niego ojciec, kiedy, jeszcze jako dziecko zbroił coś złego. Z takim samym zawodem w oczach wpatrywała się w niego jego malutka Maggie. Ból w jej oczach był nie do zniesienia. Palił go od środka…
- Co mam w takim razie zrobić, żebyś mi wybaczyła? – spytal cicho
- Nie proszę Cię o pozwolenie, bo niezależnie od tego co myślisz i co mówisz, pomogę Chrisowi. Chcę tylko, żebyś był bardziej wyrozumiały. I przede wszystkim trzymał swoja zazdrośc na wodzy. Bo to jest miłe, fakt, ale w odpowiedniej ilości. Ty przekraczasz bariere „zdrowej” zazdrości – rzekła powaznie – Mogę Cię o to prosić? Aha i jeszcze jedno…
- Tak?
- Na kilka dni przenosze się do innego hotelu.
- Co? Nie!
- Jude, tak będzie lepiej. Przemyśl to sobie. Odseparuj się ode mnie na moment, zrozum to, jak ja się teraz czuję… - Szatynka podeszła nieco bliżej niebieskookiego, patrząc powaznie w jego zatroskaną twarz – A za dwa, trzy dni spotkajmy się. Umówmy się na randkę, zacznijmy od nowa – poprosiła.
- Nie chcę… - szepnął blondyn podchodząc bliżej i wtulając twarz w miękkie, ciemne włosy ukochanej – ale wiem, ze masz racje – przytaknął – będzie jak chcesz.
- Chcę, żebyś to rozumiał. Że niezależnie od sytuacji, ja będę pomagać ludziom, nawet tym, których nie darzysz sympatią. Bo taki mam zawód i kocham to. Poza tym.. Robert miał rację. Idealnie pokazał sytuację w jakiej się znaleźliśmy. Musisz mi zaufać Jude. Zaufasz mi? – spytała tuląc się do blondyna.
- Zaufam Jemu. Tobie Ufam od samego początku rzekł po czym pocałował Czarnooką.