niedziela, 26 sierpnia 2012

XXXIII

MAGGIE I AGATA 

- Proszę siadać – zarządził sędzia, duży, czarnoskóry mężczyzna o srogim spojrzeniu. Cała sala ( a trzeba przyznać, ze wszystkie miejsca były pozajmowane) zgodnie zajęła swoje miejsca – Po naprawdę długich przemyśleniach, oświadczeniach i rozmowach, nadszedł czas na ostatnią rozprawę.. Czy strony sa przygotowane? – meżczyzna zerknął na dwa długie stoły za którymi siedzieli  - po jednej stronie Susan, a po drugiej Robert.
- Owszem – zgodził się adwokat kobiety, wstając – Wysoki Sądzie, Panie i Panowie przysięgli – zaczął łysiejący, tęgi mężczyzna w kraciastym garniturze – Mieliśmy tutaj przedstawienie godne największej i najpopularniejszej sceny. Pamiętamy łzawe przemówienia świadków obrony, którzy za wszelką cenę chcieli przekonać Was – wskazał na grono ludzi, siedzących za drewnianymi barierkami – że prawo do opieki nad małym chłopcem należy się mężczyźnie, który w przeszłości był, nie bójmy się tych słów: pijakiem i ćpunem. Nie stronił od kobiet. I to własnie ten meżczyzna – spojrzał z pogardą na Downey’a – ma być prawnym opiekunem mąłego chłopca, który jest na początku swojej jakże waznej drogi życiowej? … - Przemówienie końcowe strony oskarżającej Amerykanina o zaniedbanie Extona dłużyło się i dłużyło. Przynajmniej takie wrażenie odnieśli Maggie, Agata, Jude, Tom i Jerry, a zwłaszcza Robert, który ze stoickim spokojem wysłuchał nieprzyjemnych dla siebie słów.  Chwilę po tym, jak adwokat Susan usiadł, niczym pocisk, do góry wyskoczył obrońca Downey’a – Stan Neil.
- Drodzy Państwo.. – zaczał… Po tym jakże ciekawym wywodzie mojego kolegi, nie zostało mi nic innego, jak puścić Państwu TO – rzekł po czym skinał głową w stronę policjanta, który włączył taśmę z przesłuchania Extona, jakie miało miejsce kilkanaście dni temu, w tzw. „przyjaznym pokoju”. Po zakończonej projekcji, na Sali dało się słyszeć szmery, które sędzia uciszył momentalnie, uderzając drewnianym młotkiem o blat biurka – Czy mam coś do dodania? – spytał niby retorycznie Stan – Owszem,Chcę dodać, że ten oto meżczyzna jest przykładnym ojcem. Zapewnia temu małemu człowiekowi bezpieczeństwo i opiekę. Zatrudnił osobę, majacą doświadczenie, by tylko Mały Exton Downey nie zostawał sam. Reszta słów, jakie wypłynęła od Byłej żony Pana Downey’a, oskarżające go o romans z opiekunką syna są bezpodstawne. Co wiecej. Młodziutką kobietę – Agatę …..  widziano niedawno z innym mężczyzną. Dlatego twierdze, ze oskarżenia te były… Kolokwialnie mówiąc: „Wyssane z palca”. To tyle ode mnie. Mam ndzieję, ze będą państwo wyrozumiali, podejmując decyzję. Czy Exton ma pozostać z kochającym, opiekującym się nim ojcem, czy matką.. która po kilku latach pragnie wrócić do rodziny, wkupiając się słodkimi słówkami.. – zakończył swoją wypowiedź meżczyzna. Tylko tyle wystarczyło, by w Sali zapanował totalny chaos. Podczas, gdzy jedna strona Sali biła brawo obrońcy Amerykanina, druga na głos negowała słowa, które własnie padły. Sędzie dwoił się i troił, by uspokoić tłum, i w końcu, po kilku minutach, narażając młotek na zniszczenie, najmocniej, jak do tej pory zastukał w blat biurka.
- Proszę o spokój!! – wykrzyczał – Zarządzam dwadzieścia minut przerwy, w tym czasie ława przysięgłych proszona jest o podjęcie decyzji – rzekł głośno, po czym wstał i udał się do swojego gabinetu. Kiedy na Sali zapanowała cisza, a ludzie zaczełi wychodzić na przerwę, Maggie pochyliła się do Roberta i szepnęła mu tylko:
- Mały Exton już jest Twój.
            Dwadzieścia minut dłużyło sięRobertowi w nieskończoność. W czasie przerwy, nie wstał z miejsca, nie obrócił się w żadną stronę, po prostu pustym wzrokiem patrzył na drzwi, za którymi przed momentem zniknął sędzia. Mimo tego, ze co rusz, ktoś podchodził do niego, już mu gratulując, Downey się bał. Strach jaki czuł, był nie do opisania. Po raz pierwszy tracił kontrolę nad nerwami, modląc się w duchu o dobry wyrok. Po dwudziestu minutach cała ława przysięgłych, zajela swoje miejsca, a starsza kobieta, k™óra trzymała w dłoniach kopertę z podjętą decyzją, uśmiechnęła sięciepło w stronę Roberta.
- Decyzją zgromadzonej tu Ławy Przysięgłych, prawa do opieku nad Extonem Downey’em w pełni otrzymuje Pan Robert Downey.
            Po ogłoszonym wyroku, udzielonych kilku wywiadach i wielu łez szczęścia, głównie Maggie i Agaty, cała ósemka wróciła do domu Amerykanina, gdzie postanowili w spokoju świętować swoją wygraną. Góra lodów, jaką dostał Exton do podziału z Agatą zniknęła w mgnieniu oka, a mały bohater dnia słodko spał w hamaku na werandzie. Dorośli w tym czsie przy kawie, z wesołymi minami, ale bez słowa smakowali chwile spokoju, jakie im w końcu dano. Jerry, który nie był przyzwyczajony do dłuższego milczenia, właczył radio, z którego płynęły leniwie kolejne miłosne ballady.
- Raaaany – jęknął, wywracając oczami – mogliby puścić coś…
- Przecież Ci gra, jeszcze Ci mało? – Spokojny, jak zawsze Tom, lekko zmarszczył brwi, patrząc na przyjaciela. – za spokojnie Ci? – spytał z lekkim uśmiechem. Szatynka przypatrując się tej rozmowie, oparła głowę o ramię Jude’a. Dawno już zapomnieli o wcześniejszej kłótni, obiecali sobie rozmawiać spokojnie, jeśli podobna sytuacja jeszcze będzie mieć miejsce.
- Rennera rozsadza od środka.. – zażartowała, na co Law parsknął cicho – Kochanie, chodźmy do domu, trzeba to porządnie odespać – szepnęła na ucho blondynowi, który pocałował ją w czoło.
- Jak rozkażesz.
- Co, lecimy już? – spytał sennie Ben, który co jakiś czas budził się z drzemki – Bo ja bym tu zooooostał – ziewnął głośno.
W tym momencie zabrzmiał dzwonek do drzwi.
- Jeśli to kolejne kłopoty, to przysiegam Renner, skopie Ci tyłek! – jęknął Hiddleston, wywołując jednocześnie wybuch radości u przyjaciół.
- Czemu akurat mnie? – oburzył się szarooki.
- Bo to by znaczyło, ze wykrakałeś!
Agata w podskokach pobiegła otworzyć drzwi, po czym wrosła w ziemie.
- Dominic! – krzyknęła i wtuliła się w Anglika – O rany!
- Agata? – zdziwił się blondyn. Oczywiście para znała się dzięki Maggie. Agata, mimo, ze nie była wielką fanką zespołu Howarda, kilkakrotnie była na ich koncertach i musiała przyznać… Robili świetne show. Wspólne wakacje również pomogły Polce nieco lepiej poznać zespół, który polubiła, mimo swoich wątpliwości co do rzeczonego perkusisty, którego własnie tuliła – Co ty tu robisz? – spytał zdezorientowany, uśmiechając się lekko
- Pracuje – odparła wesoło.
- Odprowadzałem tu Maggie ostatnio, może jest tu? Nie odbiera telefonu, a mam sprawę.
- Masz szczęście, bo jest! – zaśmiała się i wprowadziła muzyka
Kiedy weszli do salonu, gdzie znajdowali sięprzyjaciele, leniwa atmosfera ulotniła się w mgnieniu oka, a jej miejsce zajęło nerwowe napięcie, głównie za sprawą Jude’a. Brytyjczyk nie powiedział ani słowa, lecz wrogość w jego oczach mówiła samo za siebie.
- Tak więc Jerry, masz wielkiego kopa – warknął Tom, podsumowując sytuację, i nieco rozładowując napiecie.
- Dom! – zdziwiła się Czarnooka, która początkowo sądziła,z e pojawienie się jej Byłego, to tylko jej przywidzenia… Jednak nie.. Blondyn z zakłopotaną miną stał na środku domu Roberta i wpatrywał się w nią.
- Cześć Maddie. Mamy problem – prawie że szepnął, nie patrząc na pozostałe osoby. Szczególnie unikał wzrodku Niebieskookiego.
- Moi drodzy, to Dominic Howard, a to Tom, Jeremy, Robert no i mój Jude – podkreśliła celowo, pokazując tym samym Anglikowi, ze pewne tematy powinien zadusić, jeszcze przed ich wygłoszeniem – a teraz, co jest? – spytała podchodząc bliżej.
- Błagam Cię… pomóż nam. Znaczy Chrisowi – jęknął, patrząc błagalnie w czarne oczy dziewczyny – Mielismy iść na kolejny wywiad z chłopakami, Chris się wymigał, mówiąc,z ę źle się czuje, został w pokoju. To fakt, nie bardzo ostatnio wyglądał, snuł siępo studiu, nawet mylił swoje nuty, ale stwierdziliśmy, ze to nic, chwilowe, minie. Kiedy wróciliśmy z Mattem, chcieliśmy sprawdzić, czy wszystko z Wielkoludem ok, Drzwi na szczęście miał otwarte, a kiedy go znaleźliśmy..
- Jak to „znaleźliśmy” – prawie, ze krzyknęła Brytyjka ze strachem – co to znaczy, Dom?
- Leżał przy swoim łóżku, otoczony kilkoma butelkami po Whiskey. Pustymi butelkami… - dodał, kiwając smutno głową. Szatynka zrozumiała, co blondyn miał na myśli. Skoro Chris złamał się, i po tylu latach sięgnął znów po kieliszek, znaczy, ze coś się stało. Coś bardzo złego – teraz śpi. Uprzątnęliśmy ten cały syf z Mattem i czekamy aż się obudzi…
- Dzwoniliście do Kelly?
- Nie. Chcemy wiedziec co się takiego stało, ze wrócił do picia. Pamiętasz, co było, kiedy ostatni raz się zapił? – spytał, przywodząc na myśl Maggie nieprzyjemne obrazy: kłótnia z Mattem, prawie zakończona bójką, kilka świńskich tekstów do niej samej, w wyniku czego oberwał dosyć mocno od Dominica, a na końcu…
- Wymiotował znów krwią? – spytała. Odpowiedziała jej cisza, po której czarnooka jęknęła…
Agata rozejrzała się po pokoju. Robert i Jeremy wyglądali na niezorientowanych, Tom na zaniepokojonego, Ben był zmartwiony – w końcu znał się z chłopakami z Muse, a Jude? Jude nadal był nieziemsko podirytowany.
- Dom? – zaczęła rudowłosa – Chyba powinniście wezwać do niego jakiegoś lekarza. To już nie są żarty.
- Wiem, Ag, z tym, że poza efektem końcowym, chcemy poznać przyczyne, dlatego tu jestem – skinął jej głową Howard.
Brytyjka myślała gorączkowo, przygryzając nerwowo wargę. Próbowała sama rozwikłać tą zagadkę: Co skłoniło tak silnego człowieka do powrotu do swojego nałogu?... Jak to mogło się stać? – myślała.
- Maggie? – wyrwał czarnooką z zamyślenia głos Jude’a. Spojrzała na blondyna i zdała sobie nagle sprawę, ze wszyscy, prócz niej, Bena i Agaty nie mają pojęcia na czym polega problem.
- Chris jest basistą w zespole Muse – zaczęła – To naprawdę cudowny, ciepły, cierpliwy i silny człowiek. Jednak ten sam człowiek miał kiedyś bardzo poważny problem – tłumaczyła, swoim profesjonalnym tonem
- I po prostu MUSIMY mu pomóc. - dodała Agata.
- no ale co to za problem? Dopytywał Tom, domyślając sięjednak odpowiedzi.
– Pił. Wpadł w nałóg. Do tego stopnia, ze zaczął tracić kontrolę nad swoim własnym życiem. Z chłopakami co rusz się żarł, bo kłótnią tego nie mogę nazwać, zaniedbał swoją rodzinę, przez co jego żona wpadła w depresję, no było niewesoło. Ale w końcu dotarło do niego co robi. Opamiętał się sam i zgłosił na leczenie – uśmiechnęła się lekko Szatynka – Od tamtego czasu minelo 7 lat, w trakcie których Chris nie tknął alkoholu, tak? – zwróciła się do Dominica, który kiwnął głową – A teraz znów się upił. – zakończyła ze smutną miną.
- Wiecie co... - zaczął nieśmiało Robert - Mogę podać wam namiary na dobrych lekarzy i terapeutów. W końcu, ekhm, sam przez to przeszedłem.
- Póki co, to trzba poznać przyczynę tego wszystkiego – odparł Ben leko
- Dlatego też, Maddie…
- Dosyć tego – warknął Law, wstając z sofy i podchodząc bliżej Kobiet i Dominica – Zabieraj się stąd! – krzyknął, czerwieniejąc na twarzy
- JUDE! – Maggie w szoku zatkało, dlatego też dziękowała niebiosom, że to Agata zachowała trzeźwość umysłu - Czy ty jesteś niepoważny?! - warknęła rudowłosa - Nasz przyjaciel rujnuje sobie życie, ba, może je nawet stracić, a ty odstawiasz jakieś chore sceny?! Albo w tej chwili się zamkniesz, albo się stąd wynoś!
Dziewczyna nie była pewna, czy może tak rządzić się w nieswoim domu, ale po kilku sekundach koło niej stanął Jeremy, a zaraz obok niego Tom. Wszyscy wpatrywali się w Law wzrokiem, który ciskałby piorunami, gdyby mógł.
- Nie każ mi uwierzyć w to, że jesteś nieczułą świnią... - dodała.
Ben, który podszedł do swojej szefowej, ścisnął jej jedynie palce, by dodać nieco otuchy. Sama Brytyjka, po szoku, jakiego przed momentem doznała, otrząsnęla się, uspokoiła głos i odpędziła łzy, jakie cisnęły się jej do oczu. Nie patrząc na Jude’a, zwróciła się do Dominica:
- Siedźcie tam z Mattem, kiedy się obudzi, zaraz do mnie zadzwoń, przyjadę i porozmawiam z nim – rzekła twardo – i Dom – dodała, kiedy meżczyzna się odwracał – Wszystko będzie dobrze – uśmiechnęła się ledwo, a blondyn powstrzymał się od jakiegokolwiek gestu. Zauważył jej reakcję, w końcu znał ją dobrze. Bardzo dobrze. Wiedział, ze jest twarda, ale nie w momencie, kiedy, tak jak teraz ktoś z jej najbliższych chce powstrzymać ją od niesienia pomocy. Zdawał sobie sprawę, że Maggie była teraz rozerwana pomiedzy swoim powołaniem, a ukochanym, który właśnie pokazał się z tej najgorszej strony. Na widok łez w tych wielkich czarnych oczach, Dom, chciał jąpoprostu przytulić, odgrodzić od całego swiata, zapewniając,z e będzie dobrze i z enie musi się jednak bać…
- Do usłyszenia – pożegnał się i skinął Agacie głową w podziękowaniu, po czym po cichu zamknął drzwi.
- Stary, chyba trochę przesadziłeś... - zaczął Robert - Wyobraź sobie sytuację: Jesteś już byłym facetem Maggie, jesteście w przyjacielskich relacjach, a ja zaczynam znowu pić albo ćpać. Idziesz do niej po pomoc a jej nowy koleś każe ci spierdalać. Jak się czujesz?
- Plus, zdajesz sobie sprawę, w jakim świetle postawiłeś samą Maggie? – dodał niewinnie Tom, próbując jednak zabić Law wzrokiem.
- Wpada tu, nie wiadomo jak, i skąd, chociaz nie.. to ty.. – wskazał na Szatynkę, która cofnęła się od niebieskookiego – ty mu pokazałaś, gdzie może Cie znaleźć.. – wypalił
- Uważaj – usłyszał Jeremiego.
- Co jeszcze mu powiedziałaś, „Kochanie” – syknał Jude – Jak dlako wprowadziłaś go powrotem w swoje życie? – spytał, po czym został mocno spoliczkowany. Siła była dosyć duża: na jego policzku, został widoczny, czerwony ślad..
- Jak śmiesz.. – szepnęła czarnooka, podchodząc bliżej – Znowu tekst w stylu „nie pozwalam i nie życzę sobie”? – spytała, ledwie powstrzymując wściekłość – To JA sobie nie życzę, zebyś w taki sposób mówił o mnie, albo o moich przyjaciołach! Chris mnie potrzebuje. I pojadę do niego, a Ty możesz zacząć przyzwyczajać się od pustego pokoju, bo jak wrócisz do hotelu, mnie już tam nie będzie. Koniec Jude, rozumiesz? KONIEC! – wykrzyczała mężczyźnie w twarz, po czym wybiegła, zatrzaskując za sobą drzwi.
                Law, który wciąż patrzył w miejsce, gdzie przed sekundą stała Szatynka, jakby obudził się z transu. Zamrugał kilka razy. Złość, jaka wciąż w nim była ustąpiła miejscu… no właśnie.. Wciąż zły, spojrzał na Hiddlestone’a, z niemą pretensją.
- Nie patrz tak na mnie. Doskonale wiesz, dlaczego nie wziąłem Twojej strony. Twój gniew jest bezsensowny teraz – rzekł twardo – a za Maggie, to radziłbym Ci biec, bojeśli się nie pospieszysz, to ją po prostu stracisz.
- I raczej przeprosin na ładne oczy to ona nie przyjmie. - westchnął Robert - Nie chcesz jej stracić? Musisz schować dumę do kieszeni i pomóc Chrisowi i chłopakom z jego zespołu.
- Ale ten Dominic – jęknął z żalem niebieskooki
- Boże, Jude... - jęknął Tom - Z Tobą gorzej niż z babą... Wiesz dobrze, że ona ich teraz nie zostawi.
- A jeśli jej wejdziesz w drogę, to urządzi CI prawdziwe piekło na ziemi – dodał Ben, jak dotąd najmniej aktywny w toczącej się dyskusji – a wierz mi… potrafi uprzykrzyć życie, jak jest mega wkurwiona, poznałem jaod tej strony kilka razy.. wiec lepiej się opanuj, dumę schowaj w kapcie, albo do kieszeni i wesprzyj ją – kiwnał powaznie głową Owen
Jude jedynie kiwnął głową, po czym opuścił dom Roberta, nie patrząc nawet w jego stronę. Kilkanaście metrów dalej dogonił Maggie.
- Jeśki nie chcesz sceny tutaj, na chodniku najbardziej tłocznego miasta świata, to nie radzę CI mnie dotykać – warknęła, widząc go – Dosyc mam tego Jude – rzekła nieco spokojniej Maggie – Nie ufasz mi? To się rozstańmy – rzekła zupełnie bez emocji, nie patrząc na mężczyznę.
- Maggie, ja…
- Co Ty?… Chcesz mi własnie powiedziec jak bardzo jest Ci przykro? Nie musisz. Ja już nawet nie jestem zła.. Ja się po prostu zawiodłam na Tobie – rzekła, ze smutkiem spoglądając na aktora, któremu momentalnie zrobiło się gorąco. Podobnie patrzył na niego ojciec, kiedy, jeszcze jako dziecko zbroił coś złego. Z takim samym zawodem w oczach wpatrywała się w niego jego malutka Maggie. Ból w jej oczach był nie do zniesienia. Palił go od środka…
- Co mam w takim razie zrobić, żebyś mi wybaczyła? – spytal cicho
- Nie proszę Cię o pozwolenie, bo niezależnie od tego co myślisz i co mówisz, pomogę Chrisowi. Chcę tylko, żebyś był bardziej wyrozumiały. I przede wszystkim trzymał swoja zazdrośc na wodzy. Bo to jest miłe, fakt, ale w odpowiedniej ilości. Ty przekraczasz bariere „zdrowej” zazdrości – rzekła powaznie – Mogę Cię o to prosić? Aha i jeszcze jedno…
- Tak?
- Na kilka dni przenosze się do innego hotelu.
- Co? Nie!
- Jude, tak będzie lepiej. Przemyśl to sobie. Odseparuj się ode mnie na moment, zrozum to, jak ja się teraz czuję… - Szatynka podeszła nieco bliżej niebieskookiego, patrząc powaznie w jego zatroskaną twarz – A za dwa, trzy dni spotkajmy się. Umówmy się na randkę, zacznijmy od nowa – poprosiła.
- Nie chcę… - szepnął blondyn podchodząc bliżej i wtulając twarz w miękkie, ciemne włosy ukochanej – ale wiem, ze masz racje – przytaknął – będzie jak chcesz.
- Chcę, żebyś to rozumiał. Że niezależnie od sytuacji, ja będę pomagać ludziom, nawet tym, których nie darzysz sympatią. Bo taki mam zawód i kocham to. Poza tym.. Robert miał rację. Idealnie pokazał sytuację w jakiej się znaleźliśmy. Musisz mi zaufać Jude. Zaufasz mi? – spytała tuląc się do blondyna.
- Zaufam Jemu. Tobie Ufam od samego początku rzekł po czym pocałował Czarnooką.

czwartek, 23 sierpnia 2012

XXXII.

Dwa tygodnie dzielące Roberta od rozprawy z Susan, minęły w zastraszającym tempie. Pomimo tego, że Exton wyraźnie dał do zrozumienia, że nie chce wracać do matki, mężczyzna obawiał się kolejnej intrygi ze strony byłej żony. Ograniczał do minimum sytuacje, które mogłyby pokazać go w złym świetle, dlatego też z bólem serca zgodził się na plan „medialnego zeswatania” Toma i Agaty. Najważniejsze w tym momencie było udowodnienie, że jest wzorowym ojcem oraz porządnym człowiekiem o nieskalanej opinii, a jego dawne życie było już jedynie cieniem historii.
Maggie i Ben przez cały czas pracowali i udoskonalali mowę, którą blondyn miał wygłosić w sądzie. Nagranie z rozmowy z Extonem było ich wielkim asem w rękawie i Brytyjka szczerze wierzyła, że pozwoli ono wygrać im tę sprawę. Wiedziała, jak bardzo Robert kocha swojego synka i jak boli go cała ta sytuacja. Chciała, aby nareszcie był szczęśliwy u boku jej przyjaciółki, ale złośliwy los ciągle rzucał im kłody pod nogi. Tom i Jeremy stanowili dla całej czwórki wielkie wsparcie, zbierając coraz to nowe informacje na temat Susan i jej kochanka. Praca w charakterze szpiegów okazała się być dużo prostsza (i sprawiająca frajdę!) niż się spodziewali.
Jednak najbardziej zagubioną w tej całej sytuacji wydawała się być Agata. Patrzyła na smutek Roberta i niepokój Extona, a równocześnie nie mogła zbliżyć się do faceta, którego kochała. Paparazzi, a być może nawet szpiedzy Susan, mogli być wszędzie. Dlatego dzielnie odgrywała rolę polskiej ukochanej Toma Hiddlestona. Od wtłoczenia w życie planu, pokazywała się z nim publicznie niemal dzień w dzień, za każdym razem „przypadkowo” trafiając w najbardziej zatłoczone miejsca, gdzie ktoś mógł zrobić im zdjęcie. Publika połknęła przynętę i niemal od razu większość portali plotkarskich i tabloidów zaczęło zastanawiać się nad tym, kim jest nieznajoma, pojawiająca się u boku aktora. Rudowłosa źle znosiła wszystkie publiczne gesty czułości. Wiedziała, że robi to dla dobra Roberta, a Tom był przecudownym i sympatycznym mężczyzną, jednak za każdym razem, gdy natrafiała na zdjęcie, na którym ktoś przyłapał ich na pocałunku, z żalem zamykała laptopa. Zaprzyjaźniła się z Anglikiem, w końcu wspólna intryga potrafi zbliżyć do siebie ludzi. Ale z sympatii do niego nie była w stanie mu powiedzieć, jak bardzo męczy ją to udawanie, sztuczne uśmiechy, uściski, pocałunki. Z pomocą w takich momentach przychodził Agacie Jeremy. Przypominał jej, jak ważne jest to, co robią z Tomem i że już niebawem się od tego uwolni. Podpowiadał jak powinna się zachowywać, nauczył jej kilku aktorskich trików, pozwalających odegrać jej jak najlepiej powierzoną rolę. Renner okazał się dokładnie taki, jak Polka zawsze go sobie wyobrażała. Profesjonalista w każdym calu, ale równocześnie niezwykle ciepły i godny zaufania.
Cała grupa przyjaciół na dzień przed „godziną 0” w pełnej gotowości wypełniała powierzone sobie działania. To nie była zwykła rozprawa, to była wojna. Wojna o szczęście małego chłopca i jego ojca. Wojna, którą musieli wygrać.
            Ogromna sala sądowa, mnóstwo ławek, podwyższenie, gdzie zasiadał sędzia, krzesełka dla ławy przysięgłych, dwa długie stoły dla stron i mnóstwo ławek dla osób postronnych, dla obserwatorów. Maggie zamknęła oczy, wypuszczając ze świstem powietrze. Zazwyczaj, kiedy sprawa kończyła się w sądzie, dzień przed rozprawą, Brytyjka udawała się do Sądu, by dokładnie obejrzeć salę, w której zapadnie najwazniejsza decyzja. Ze stertą kartek, przeglądając je w pośpiechu, wyszła z budynku, kierując się, jak uważała, w kierunku najbliższego postoju taksówek, gdy nagle usłyszała, ze ktoś ją woła. Ze zdziwieniem, a nawet szokiem, patrzyła w kierunku wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyzny z dwudniowym zarostem.
- Grizzly?! – wykrzyczała ze śmiechem.
- A miałem nadzieje, ze na powrót stanę się Chrisem – podniósł ze śmiechem Czarnooką Chris Wolstenholme
- Nigdy w życiu – zaśmiała się dziewczyna – pomarańczowe frissby śni mi się po nocach! Co Ty tu robisz? Nie jesteś w Anglii?
- To ja powinienem się spytać. Wychodziłaś z Sądu – przypomniał – Wszystko gra, czy się wpakowałaś w coś? – dodał z błyskiem w oczach.
- Spokojnie, wielkoludzie, w nic się nie wpakowałam, po prostu jutro mój współpracownik będzie tutaj zdawał relacje z przesłuchania z dzieckiem, i tyle – wzruszyła niedbale ramionami Brytyjka.
- To czekaj… To Ty asystujesz w sprawie Downey’a? – basista zrobił wielkie oczy.
- Taaak jakby, ale to Ben odwala główną robote.
- Cholera.. Nieprzyjemna sprawa.. Walka o dzieciaka… Ale! Pytałaś co tu robie! A masz chwilę? Kawy z wielkim Miśkiem się chyba napijesz, co? – uszczypnął dziewczynę i oferując swoje ramie, zaprowadził do pobliskiej, przytulnej kawiarenki. Będąc już na miejscu z ogromnymi kubkami parującego napoju, przyjaciele wrócili wspomnieniami do najśmieszniejszych wspólnych przejść z tras koncertowych Muse. Mężczyzna co rusz nawiązywał do nowego związku Czarnookiej, o którym dowiedział się z gazet, lecz Maggie udzielała bardzo wymijających odpowiedzi, wiec po którymś razie, Chris dał za wygraną – A teraz sprawa naszego pobytu tutaj – spoważniał – Mamy tak wielkie szczęście, ze poproszono Nas, byśmy skomponowali muzykę do nowego hitu z Hollywood, z tego co pamiętam gra tam Twój Pan Law – rzekł z lekkim uśmieszkiem, a Szatynka o mało nie zakrztusiła się kawą.
- Gracie piosenke do filmu Jude’a i Roberta?
- Żeby tylko! Matt komponuje CAŁĄ muzykę! A my z… - urwał.
- Spokojnie, Chris, możesz dokończyć: My z Domem…
- No właśnie, a my z Domem tylko gramy, takie tam.. malutkie robaczki otoczone geniuszem Matta – sapnął, kręcąc głową.
- Coś nie tak? – zmiana nastroju Anglika była na tyle wyraźna, zęto pytanie, po prostu samo pojawiło sięna ustach dziewczyny.
- No bo.. Skoro tak jesteśmy przy naszym słodkim i uroczym panterko-gościu, to…
- To..? – zaniepokoiła się dziewczyna.
- No wiesz.. on źle to znosi wszystko… Wiesz.. Rozstanie z Tobą.. i cały ten Twój związek – zaczął nieśmiało, nie patrząc na przyjaciółkę. Może i szkoda, bo zauważyłby wtedy, jaka zmiana zaszła na jej twarzy, ale przede wszystkim w jej oczach, które stały się momentalnie zimne jak lód.
- Naprawdę chcesz powiedzieć to, co chcesz powiedzieć? – prawie warknęła na bruneta, który zdziwiony tonem głosu Brytyjki spojrzał na nią.
- Niby co? – spytał oszołomiony widokiem zimnych i martwych, czarnych oczu, oraz kamiennym wyrazem twarzy. Nigdy wcześniej nie widział podobnego zachowania u Maggie.
- Że mam się z nim spotkac, a najlepiej będzie, jak rzucę Jude’a w cholerę i wróce do Dominica, bo wtedy zapanuje ład i porządek, tak? To chciałeś powiedzieć? – warknęła, patrząc na basistę z potępieniem.
- Mmmmniej więcej – jęknął – No ale spokojnie, nie wściekaj się, ja tylko….
- Wyjaśnijmy sobie. Dom mnie rzucił. Znaczy.. Zdradził i rzucił. Kiedy okazało się, ze lalunia, dla której mnie zostawił chciała tylko kasy, z podkulonym ogonkiem chciał wrócić. I ja mam mu to wybaczyć? – spytała – Masz mnie za tak naiwną, czy za tak głupią?
- Maggie, Skarbie, wcale nie mam Cię, ani za naiwną, ani za głupią, chodziło mi bardziej o to, żebyś pogadała z Nim jak psycholog z pacjentem, on naprawdę się kiepsko trzyma. Praktycznie nie zostało nic z tego faceta, którego obydwoje znaliśmy…
- Misiek, ale mnie nie wolno! Jeśli mam już mieć pacjenta, to nie mogą mnie z nim łączyć żadne związki, nic! Etyka! To raz.. A dwa.. przestanę być obiektywna… - mruknęła, siląc się na spokojny ton. Mężczyzna odetchnął ze smutkiem.
- Przepraszam, ze wróciłem do tego – szepnął, wpatrując się w swoje dłonie.
- Co było a nie jest.. jak to mówią – zaśmiała się dziewczyna, uzmysławiając sobie, ze nagła złość, jak nagle przyszła, tak nagle ja opuściła – a co u Ciebie? Trzymasz się? Co u Kelly i dzieciaków?
- Dajemy radę i nie. Nie piję, jeśli o to pytasz, dumny z tego jestem, ze to już… siedem lat! – uśmiechnął się szczerze do Maggie – Pamiętasz co to było jak mnie poznałaś?
- Nooo ciekawie nie było. Ale jest ok., i to jest najważniejsze. A reasumując… Chris nie spotkam się z Domem… Nie mogłabym… Zrobił dużo złego a ja nie chcę do tego wracać – rzekła już spokojnym tonem z leciutkim uśmiechem. I w ten sposób, przyjaciele zakończyli temat nieprzyjemny, płynnie przechodząc do tych spokojniejszych i bardziej zabawnych. Kilka godzin minęło nie wiadomo kiedy, do momentu, w którym rozdzwonił się telefon Anglika.
- To Matt.. – mruknął, chowając telefon – zagroził,z e jak w ciągu godziny nie zjawie się w studiu, to zamknie mnie w kiblu na tydzień, karmiąc jedynie bananami… A przez tą jego miłość do nich, ja sam na widok banana mam odruch wymiotny, więc.. chyba muszę isć – z nieszczęśliwą miną, Brunet podniósł się z krzesełka. Uściskał mocno Maggie, po czym każde udało siew  swoją stronę. Szatynka idąc do domu Roberta czuła, że jest obserwowana, lecz zignorowała owo uczucie, przypisując je natrętnym „pisarskim hienom”, jak zwykł o nich mówić Tom. Skręcając w odpowiednią alejkę, stanęła prawie że oko w oko z…
- Dominic.. – szepnęła, czując że kończyny odmawiaja jej posłuszeństwa. Jedyne, co mogła to patrzyć na lekko speszonego blondyna, który powolnym krokiem zmierzał w jej kierunku.
- Cześć Maddie – przywitał się cicho, używając jej „przezwiska” jeszcze za czasu ich związku. Staneli naprzeciwko siebie bez słowa. W przypływie… czegoś… Może to była reakcja na smutny wzrok Blondyna, zarzuciła mu ręce na szyję i mocno przytuliła. „Wiem, ze mi nie wolno..” – myślała. Anglik przez sekundę stał wyprostowany, by później objąć mocno dziewczynę w pasie. Stali tak jakiś czas. Bez słowa. W końcu Maggie odsunęła się od perkusisty. W oczach miała łzy. Ze zdziwieniem zauważyła wzruszenie również u Howarda.
- Ja.. no…
- Ślicznie wyglądasz – szepnał, zakładając szatynce za ucho kosmyk włosów – odprowadzić Cię kawałek? – zaproponował.
- Jasne. – przytaknęła. Nie wiedzieć czemu, Czarnooka czuła, ze atmosfera jest nieco lżejsza, niż przed tym długim uściskiem – Co tam?.
- A jak Cie powiem, że Chrisa szukam, to co? – spytał zaczepnie, zerkając na dziewczynę, która cicho zachichotała.
- To Ci powiem, ze własnie się z nim widziałam, i po dosyć typowiym dla Matta telefonie, w którym mówił coś o bananach i zamknięciu w kiblu, posłusznie wrócił do studia – zaśmiała się czarnooka przystając na moment.
- A! To git! Mniej roboty dla mnie – wyszczerzył się blondyn – Maddie – zaczął – ja… Przepraszam Cię. Za wszystko…
- Dom.. Nie wracajmy już do tego.
- Nie. Ja chciałem przeprosić.. nie zrobiłem tego wcześniej, po prostu zachowałem się jak ostatni głąb i cham… Przepraszam. – spojrzał powaznie w czarne oczy dziewczyny, która uśmiechnęła się i pogłaskała go po twarzy.  Dom ujął jej dłoń, próbując zatrzymac ją dłużej na swojej twarzy, jeszcze przez chwilę rozkoszować się tym zapachem, tym ciepłem…
- Już dobrze, Dom, wybaczone – rzekła z uwagą patrząc na przymknięte powieki mężczyzny – A teraz na poważnie.. Wszystko wporządku? Chris mówił…
- Wiem, co Ci powiedział.. ze przeżywam, ze jest cieżko.. No bo jest, nie będę Cię kłamać, choć raz – rzekł, na co szatynka uniosła brew – Przez te kilka lat, nie okłamałaś mnie ani razu… - szepnał, patrząc na swoje buty.
- No chyba, ze chodziło o czekolade, pączki, czy mleko waniliowe, wtedy to tak – zaśmiała się Maggie, rozładowując nieco atmosferę – Dom.. Jeśli jest coś, co mogę zrobić…
- Nie! – przerwał stanowczo Howard – Najwyraźniej popełniłem największy błąd życia, zostawiając Cię, i teraz musze to odpokutowac .. Ale poradze sobie z tym, tylko…
- Tylko?
- Nie zrywaj ze mną kontaktu, proszę.. Tego nie przetrzymam…
- Załatwione – uśmiechnęła się Czarnooka, na powrót wtulając się w blondyna – spotkania raz na tydzień, no dooobra – dodała, widząc minę mężczyzny – 4 razy w tygodniu na kawie?
- Zgoda – wyszczerzył się Dom, po czym ucałował Szatynkę w policzek.
- No to tu! – spojrzała zdziwiona na otoczenie, zdając sobie sprawę, ze są na miejscu. Zauważyła również, ze tuż przy drzwiach willi Roberta z nieciekawą miną stoi Jude. – Ide, Do usłyszenia. Pozdrów Matta i powiedz, żeby nie katował Chrisa dietą z bananów – mrugnęła wesoło i pobiegła do swojego ukochanego, chcąc go przytulić, lecz Law w ostatniej chwili odwrócił się i bez słowa, za to z kamiennym wyrazem twarzy wszedł do środka. Maggie weszła tuż za nim, łapiąc go za łokieć.
- Co Ci?
- A jak myślisz? – warknął niebieskooki, wyszarpując rękę – co u Twojego Byłego? Już chce wrócić? – szepnął nieprzyjemnym tonem.
- Jude, to…
- Nieważne. Rób co chcesz – odrzekł nieprzyjemnie, wchodząc dalej do salonu i witając się z Robertem, ledwo widocznym skinieniem głowy.
Szatynka przez chwilę stała w przedpokoju, walcząc z nagłą falą łez, gdy właśnie w takim stanie znalazła ją Agata.
- Słodki Boże! - wetchnęła Agata, podchodząc do przyjaciółki i podając jej chusteczki - A wy znowu co?
- No bo… - wychlipała szatynka – Widziałam sięprzed momentem z Dominickiem. I to nie tak, jak pewnie myślisz – dodała, ocierając oczy – Wpadliśmy na siebie. Porozmawialiśmy.. Odprowadził mnie tutaj  i przeprosił za to, ze tak mnie zranił…  Chciałam mu pokazać, ze jest ok., pogłaskałam go tylko po policzku i przytuliłam.. No i pocałował mnie – dodała cicho
- Osz w cholerę... - rudowłosa zrobiła wielkie oczy - No to niezbyt ciekawie. Jude jest o Ciebie zabójczo zazdrosny. Przypuszczam, że nawet o Toma, a co dopiero mówić o twoim byłym. Musisz mu to wytłumaczyć...
- Gdyby zechciał łaskawie mnie wysłuchac! – rzekła wściekle Szatynka, pozwalając kolejnym łzom płynąć – To był tylko buziak w policzek!  A co do Toma.. Widziałam… To jak Jude się zachowuje ostatnio… Agata, co ja takiego zrobiłam? Albo.. co ja źle robie? Nie wolno mi już rozmawiać z moimi przyjaciółmi?– jęknęła, osuwając się na ziemię. Standardowy objaw u Brytyjki. Zazwyczaj właśnie tak przyjmowała wszelkie porażki, ale odtrącenie przez Jude’a, jakie nastąpiło chwilę wcześniej było ze sto razy gorsze.. Bardziej bolesne…
- No słuchaj... Nie odzywałaś się do Doma, wręcz miałaś największego focha na świecie. A teraz Jude nagle widzi was razem, uśmiechniętych i w ogóle... Może czuć się zbity z tropu. Ale spokojnie, pogadam z nim, albo naśle na niego Roberta. On jest upartym osłem, ale czasem da mi się coś wbić do łba. - mrugnęła - Poza tym byłby skończonym idiotą, gdyby nie dał ci tego wyjaśnić, heloooł.
- To nie jest takie łatwe.. przynajmniej nie w tym wypadku – pokręciła głową Brytjka – Gdybyś ty widziała, jak on na mnie teraz spojrzał.. ile w tym wzroku było…  - urwała, próbując odnaleźć odpowiednie słowo – jakby chciał mnie spoliczkować za to,z ę rozmawiałam z Domem. Ale Słońce… byłam z Muse jakieś 9 lat i również przez 9 lat byłam w związku z Domem.. Nie łatow, a raczej to niemożliwe, żeby zapomnieć o takim czasie i osobie, która była Twoja pierwsza miłoscią! – jeknęła, unosząc ręce – Może po roku, ok., zapomniałabym, ale Dom oprócz tego, zbył moim facetem, był też przyjacielem…
- Dlatego musisz mu to wyjaśnić! Poza tym Jude to madry facet, narwany jak diabli, ale mądry. I też swoje w życiu przeszedł. To, że nie wspomina najlepiej swoich poprzednich związków, nie znaczy, ze ty masz mordować wzrokiem swojego ex!
- Jemu to powiedz! Ja to wiem! Z tym, że ten mój najmilejszy teraz nie chce ze mna rozmawiać.. – jeknęła, wstając z podłogi i ocierając łzy – Najwyżej wynajmę inny pokój w hotelu – wzruszyła ramionami, spoglądając na przyjaciółkę, jednocześnie prosząc o pomoc…
- Spokojnie, niech on teraz ochłonie. A potem naślę na niego Roberta i Jeremy'ego. Renner potrafi wzbudzić w innych wyrzuty sumienia, damy radę. - Agata podeszła do Maggie i przytuliła ją - A jeśli to nie pomoże to będzie miał do czynienia ze mną. I uwierz mi, nie wyjdzie z tego cało.
- Dzięki za wszystko – szepnęła Czarnooka - liczę na Ciebie.

Brytyjczyk, nie patrząc na otoczenie, prawie, ze rzucił się na skórzaną sofę w gabinecie Amerykanina. Musiał się uspokoić. „W zasadzie nie powinienem się tak wściekać” – myślał – „ale ten blond szkielet, który przytulał MOJĄ maggie… Powinien zaznać największego cierpienia..”. Zamknął oczy, oddychając głęboko. Dlaczego stał się taki zazdrosny? Szlag to trafiał, widząc jak ta mała osóbka działała na mężczyzn wokół siebie. Począwszy od Toma… Zajęty własnymi, dosyć ponurymi myślami, nie usłyszał, ze do gabinetu wchodzi jeszcze ktoś..
- Stary, a ciebie co ugryzło? Przemknąłeś przez mój salon niczym tornado. - skrzywił się Downey, zagadując przyjaciela.
- Póki Jesteś cały i zdrów.. Daj Ty mi spokój, co? Na Ciebie też mam warczeć?
- Ej ej ej! Nie zapominaj się, że jesteś w MOIM domu i jak na razie to chyba JA mam najgorsza sytuację z byłą żoną - suką. Więc może łaskawie wyjaśnisz powód swojego focha? Jesteś facetem, nie baw się w obrażoną księżniczkę!
- A Ty nie podnos mi ciśnienia, bardziej niż Maggie, co? Gdybyś widział ją w objęciach tego pożal się Boże perkusisty, jej byłego, też byś miał focha! – prawie krzyknął aktor, zrywając się z sofy – Kurwa! Jest ze mną, zapewnia mnie, jak to bardzo mnie kocha, jaka jest szczęśliwa, a tu co widzę? Że pozwala się tulić przez kogoś innego! Wyjaśnij, mi, bardzo Cię proszę… i sam powiedz.. nie wkurwiłoby Cię to? – warknął, czerwieniąc się.
- Wyobraź sobie mój drogi Watsonie, że od dwóch tygodni muszę patrzeć na love story z Agatą i Tomem w roli głównej. I ich "przytulanki" to akurat wersja light. - Robert zacisnął pięści z nerwów - Dałeś w ogóle Maggie to wyjaśnić? Nie zawsze rzeczy mają się tak, jak wyglądają. A skoro ją kochasz to chyba powinieneś jej ufać, hm?
- Jej ufam, do cholery! Ale jemu nie! – wrzasnął, kręcąc się po pokoju – W dodatku, Ty wiesz,z e ta farsa z Tomem to jest tylko udawane i ze po tym całym cyrku się skończy. Zresztą sam Tom… Jeśli jeszcze raz będzie siętak ślinił do Maggie to…
Krzyki Jude'a przerwało wejście Jeremy'ego do gabinetu.
- Jude, a ty znowu zaczynasz z tym Tomem? - mężczyzna przewrócił oczami - I co wy macie takie grobowe miny?
- No nasz drogi Pan Law ma własnie jeden ze swoich legendarnych ataków zazdrości i najchętniej przywdziałby zbroję i powyżynał wszystkich, którzy raczą zbliżyć się do jego niewiasty. - wyjaśnił złośliwie Robert - Ach, no i oczywiście owej niewiasty nie dopuścił nawet do słowa, bo ON WIE LEPIEJ!
- Boże...serio? - skrzywił się Renner.
- Nie, kurwa… na niby – warknął nieprzyjemnie niebieskooki, siadając na powrót – a Ty się nie mądrz! Sam mówiłeś, ze Ciebie obecna sytuacja też nie zadawala – odbił zwinnie piłeczkę – I może wyjaśnij mi… Co ona mi powie, czego nie wiem? Co, użyje starej jak świat frazy: „Oh, Jude, to nie jest tak jak myślisz” – rzekł, cieńszym niż własny głosem – nie, dziękuję…
- A jak to naprawdę NIE JEST TAK JAK MYŚLISZ, młotku? - Jerry podszedł do Jude'a i popukał go w czoło - Ty naprawde chcesz ją stracić przez własną głupotę?
- Czy tulenie się do swojego byłego, z wielkim uśmiechem na ustach, po czym danie sobie buziaka w policzek to nic? Jerry, zlituj się, choć ty! Kto wie, co Panna Gold robiła w czasie, gdy ja byłem tutaj… - jęknął zamykając oczy.
- Jude. Jesteś idiotą. Skończonym idiotą. Idiotą do kwadratu. - wymamrotał Renner - Proszę bardzo, niszcz swój swój związek. Bo oczywiście jesteś wzorem cnót wszelakich, nigdy nie zdradzałeś swojej żony, wiodłeś wzorowe i prawe życie. I przez swoją prawość nie dopuszczasz do siebie myśli, że Twoja kobieta cię kocha. I że jest dobrym człowiekiem, który nie żywi długo urazy do innych. Proszę cię bardzo! Ale nie licz potem na mnie, nie pomogę ci jak wszystko spierdolisz! - szarooki prychnął i wyszedł, trzaskając drzwiami.
Jude’a jakby wcisnęło w sofę. Momentalnie w jego głowie odezwały się głosy zwątpienia w rację swojego nagłego ataku złości. Co więcej, niechętnie zaczynał przyznawać Rennerowi rację.
- Ty też tak myślisz? – rzekł cicho, nie patrząc w stronę Amerykanina.
- No wiesz - zszokowany Downey podrapał się po głowie - Wzorem cnót wszelakich to ty nie byłes...
- Chodziło mi to o niszczeniu mojego związku…  Chociaż… po co pytam.. Widziałem przecież reakcję Maggie.. Odtrąciłem ją, wyrwałem się jej – wytłumaczył zdezorientowanemu przyjacielowi – nigdy wcześniej nie widziałem w jej oczach czegoś… takiego.
- No to... sam sobie odpowiedziałeś. Lepiej z nia porozmawiaj. - Robert poklepał przyjaciela po plecach.
- Jak będzie chciała.. No to ide – rzekł a tuż przy drzwiach odwrócił się jeszcze w stronę Downey’a – i dzieki – rzekł, po czym opuścił gabinet. Szukając Szatynki po całej willi przyjaciela, Jude natknął się na Toma i Agate – Nie widzieliście…
- Nie – uciął nieprzyjemnie Hiddleston
- Tom.. Masz sekundę? – spytał niebieskooki, z leciutkim uśmiechem. Drugi z Brytyjczyków skinął tylko głową, odchodząc kawałek od zaskoczonej Polki – Ja chciałem.. Wybacz, Stary, zachowałem się jak jakiś kretyn. Przepraszam, ze tak naskoczyłem wtedy na Ciebie.. Po prostu..
- Maggie to piękna kobieta, to fakt i każdy kto w to wątpi ma najpewniej problem ze wzrokiem.. Albo żonę – dodał z wesołym błyskiem w oczach – ale Jude, nigdy, proszę Cię, nie wątp w szczerość jej uczuć. Z tego co mówiła mi Agata, to ta dziewczyna nigdy wcześniej nie była z nikim tak pewna i bezpieczna. Zwłaszcza z tamtym kolesiem – machnął niedbale ręką – Odkręć to jak najszybciej – rzekł – Aha. No i jest ok., nie gniewam się.
- Żałuję teraz, ze w gabinecie był renner a nie ty… spokojem to i wojny można wygrywać – nieważne, innym razem Ci wyjaśnie – uśmiechnąl się, wymijając przyjaciela i wybiegając z willi. Oczywiście telefon Czarnookiej nie odpowiadał, law udał się zatem do hotelu Owena, licząc, ze tam zastanie ukochaną. Niestety, w apartamencie psychologa nie było Maggie, nie było jej również w Central Parku i jej ulubionej kawiarni. Zdenerwowany aktor wrócił do swojego apartamentu i momentalnie wrósł w ziemię, widząc drobną, skuloną pod drzwiami postać Maggie.
- Cześć – kucnął przy dziewczynie, próbując zaglądnąć w jej oczy, które zdradzały ślady, niedawnych łez.
- Chcę wejść, a Ty masz kartę – rzekła, zupełnie bez żadnego uczucia, niemalże mechanicznie – Otwórz mi, proszę.
Blondyn bez słowa zrobił, jak chciała. Brytyjka, już przy swojej półce, zaczeła wyciągać z niej swoje ubrania.
- Co robisz?
- A na co CI to wygląda?
- Wiesz, że nie pozwolę Ci stąd wyjść.. – Tego już było za wiele. Furia, jaka wstrząsnęła ciałem Maggie, dodała jej nieco odwagi i spojrzała w niebieskie tęczówki Law.
- Co Ty mi? Nie pozwolisz? A wiesz, jak daleko i jak głęboko ja mam Twoje pozwolenia? – warknęła – Nie pozwolę traktować siebie jak jakaś rzecz! Gdybyś, do cholery miał powód, żeby tak się zachować! To co teraz.. zamkniesz mnie w wielkiej klatce? A mogę chociaż rozmawiać z Nickiem? Czy też zabronisz mi, dopatrując się jakiegoś spisku, czy innej zdrady? Jude! Opamiętaj się! Jeśli w Twoim mniemaniu,jestem zdolna dopuścić do siebie faceta, który wyrządził mi, najprawdopodobniej największą krzywdę, to wcale mnie nie znasz! Spotkałam Dominica, porozmawialiśmy, a on mnie po prostu PRZEPROSIŁ!! – huknęła Szatynka, rzucając ze złością swoją walizką o ziemię, po czym bez słowa spakowała do niej swoje rzeczy. Jude odechnął głęboko, starając się nie wejść w drogę dziewczynie, czym doprowadziłby zapewne do jeszcze większej awantury. „To jednak dziwne – myślał – Łagodnieje przy niej, nie potrafie na nią ani krzyknąć, ani wejść w drogę..” Kilka minut później walizka dziewczyny była gotowa. Szarpiąc się z zamkiem, straciła równowagę i upadła, a nastenie się rozpłakała. Poczuła wtedy, jak Jude podnosi ją i sadza na łóżku, po czym przytula. Poddała się temu… Kiedy się już uspokoiła, a cała złość wypłynęła wraz ze łzami, spojrzała na blondyna.
- Przepraszam. Wiem, ze masz rację, Wszyscy macie – dodał – ale to jest chyba meski odruch bezwarunkowy. Zazdrość o swoją kobietę
- Nie chodziło mi..
- Wiem, Kochanie, wiem, że chodziło Ci o to, co zaszło w sieni u Roberta. O to, jak się zachowałem, jak Cię odtrąciłem. Wierz mi… Chyba w życiu nie było mi tak przykro i tak głupio, kiedy w końcu ktoś mi wykrzyczał moje błedy. Jakby mi się zapaliła mała żarówka. Przepraszam – zakończył, obejmując Brytyjke jeszcze mocniej.
- Co nie zmienia faktu, ze powinnam teraz wstać i zostawić Cię tu, żebyś przemyślał to wszystko.. Ale nie zrobię tego..
- Nie?
- Nie.. Bo słyszałam to wyrzucenie błędów, jakie zaserwował Ci Jerry, nie krył się z tonem głosu. Ale skoro byłeś nawet u Bena, znaczy zrozumiałeś – uśmiechnęła się lekko Czarnooka.
Reszte popołudnia Brytyjczycy spedzili w apartamencie aktora. Nie obyło się bez dosyć powaznej rozmowy, kilku zapewnień i załagodzień sprawy w postaci przeogromnej porcji lodów i czekolady specjalnie dla Maggie, która z lubością wchłonęła słodkości. Wczesnym wieczorem, para wybrała się na spacer. Już pogodzeni, wtuleni w siebie, jak zazwyczaj śmiali się, próbując za wszelką cenę zepchnąć temat rozprawy na jak najdalszy plan.
Wieczorem udali się oboje do Bena, z kilkoma kupionymi wcześniej smakołykami i szerokim uśmiechem Szatynki, by nieco podnieść na duchu Owena. Cała trójka omówiła jeszcze raz taktykę adwokata Roberta i z dobrymi przeczuciami, Brytyjczycy wrócili do siebie.. Sen jednak nie chciał nadejść..




piątek, 17 sierpnia 2012

XXXI.

            Godzina przesłuchania zbliżała się nieubłaganie. Maggie cała noc spędziła nad książkami, filmami i książkami, nie mogła zasnąć, nerwy zdawały się nie odpuszczać jej organizmu. Z pomocą przyszedł oczywiście Jude, a raczej jego ramiona, w których Szatynka mogła się skryć i choć przez chwile zapomnieć o troskach.
Z samego rana Brytyjka udała się do domu Downey’a, z zamiarem wspierania swojej przyjaciółki. Nie myliła się. Polka nerwowo kręciła się po pokoju, oczekując jakiejś wieści od Bena. Sam zainteresowany ostatnie godziny przygotowywał się do rozmowy z małym pacjentem, a chwilę przed udaniem się do sądu, gdzie odbywało się spotkanie z Extonem miał dobre przeczucia. Owen wszedł do tzw. „przyjaznego pokoju”, gdzie już czekał na niego adwokat Roberta. Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie.
- Czyli czekamy jeszcze na sędziego no i samych zainteresowanych – uśmiechnął się Stan Neil:wysoki, tęgi mężczyzna, specjalista tego typu spraw. Zgodnie z przepisami, przesłuchanie musi odbywać się w towarzystwie psychologa, sędziego oraz osoby, sprawującej prawną opiekę nad przesłuchiwanym dzieckiem, o ile nie ukończyło ono 15 lat. Miejsce „Przyjazny pokój” ma zazwyczaj na celu dodanie otuchy, maluchowi, stąd też kolorowy wystrój, bajkowe stolik i krzesełka, oraz oczywiście zabawki. Jedynym „połączeniem” ze światem zewnętrznym było duże lustro weneckie, a za nim kamera, rejestrująca spotkanie. Ben znał takie pokoje. Był w wielu z nich, i wiedział również jak trzeba przeprowadzać takowe rozmowy, dlatego poprosił, by to on rozmawiał z Extonem, na co Neil przystał z uśmiechem. Pół godziny później dołączył do nich sędzia Max Diverse, a po kolejnych 10, Robert i Exton.
- Dzień dobry – przywitał się Ben, który na sam widok małego Downey’a znów zaznał tego dobrego przeczucia – Mam na imię Ben, a Ty? – spytał malca.
- Jestem Exton Downey – przedstawił się chłopiec i uśmiechnął szeroko, zwracając się w stronę ojca – tatuś, a kto to? – wskazał na sędziego i adwokata – i co my tu robimy?
- To są Panowie, którzy chcą z Tobą porozmawiać – rzekł Amerykanin, kucając przy synu – wszystko będzie dobrze – uśmiechnął się blado, zapewne chcąc tym zdaniem bardziej sobie dodać otuchy, bo w głębi duszy trząsł się ze strachu.
- To co, usiądziemy? Chcemy porozmawiać z Tobą, jak chłopak z chłopakiem. Duży chłopak, z dużym chłopakiem – podkreślił dobitnie Brytyjczyk, wywołując tym samym szeroki uśmiech u Extona – zechce Pan usiaść? – spytał wywołując jeszcze większą falę radości u chłopca, który uwielbiał, kiedy zwracano się do niego jak do dorosłego. Zresztą, jak każde dziecko. Młody Downey usiadł na żółtym krzesełku i ciekawością przyjrzał się Benowi – Jak się czujesz, Exton?
- Dooobrze! Masz fajną koszulkę – wskazał na kolorowy t-shirt Bena
- A dzięki. Podoba Ci się? A co jeszcze lubisz? – spytał z uśmiechem, chcąc załapać z chłopczykiem na starcie dobry kontakt, który był sprawą kluczową dla przesłuchań.
- Hm… - teatralnie zamyślił się Młody Downey – lubie lody.. i ciastka! I tatusia lubie! – wskazał na Roberta, który z nerwów pobladł.
- A kogoś jeszcze?
- No… Indio! No i Agate! I ciocie Maggie i wujka Jude’a! Oni są tacy mili! I bawia się ze mną! – po wymianie tych osób adwokat podał karteczkę z zapisanymi wcześniej pytaniami specjalnie dla Bena.
- Exton, wiesz dlaczego tu jesteśmy? – Ben przechylił głowę i z ciekawością przyjrzał się, jak oczka malucha błyszczą z radości: ktoś znów zwrócił się do niego w poważny sposób.
- Nie.
- To może tak – zaczął inaczej Owen – Mieszkasz z tatusiem, prawda? – malec pokiwał głową- a Twoja mama od niedawna chciałaby żebyś zamieszkał z nią, wiesz? To wszystko dlatego.
- No taaak… Ale z tatusiem mi dobrze – rozpromienił się. Sędzia kiwnął głową, a adwokat triumfalnie się uśmiechnął – Tatusiu, musze mieszkać z mamą? – zwrócił się do Downey’a, któremu najwidoczniej ciężki głaz spadł z serca, bo odetchnął głęboko, a w oczach pojawiły się łzy wzruszenia.
- Panie Downey, nie będzie Pan mieszkał z mamą, jeśli Pan nie będzie chciał – przypomniał o sobie Ben, spoglądając na kartkę – Ale może powiedz mi coś o mamie. Często ja widzisz?
- Czasami.
- A co robicie, jak się widzicie? Chodzicie na spacery? A może mama zabiera Cię na wycieczki, albo lody?
- Nie… - Exton posmutniał – załączy mi telewizor i oglądam.. Mama często wtedy rozmawia przez telefon. Nie bawi się ze mną jak Agata!
- A kim jest Agata? – tym razem odezwał się sędzia.
- To moja najlepsza przyjaciółka! Taka najlepsza! – dodał z jeszcze szerszym uśmiechem – I chodzimy na spacery i byliśmy w Zoo i na wacie cukrowej! A najbardziej lubie, jak Agata mówi do mnie w takim śmiesznym języku. Tatuś mówił mi że to jest.. Polaski… - zmarszczył czółko, próbując przypomnieć sobie właściwą nazwę śmiesznego, świszczącego jezyka.
- Polski? – podpowiedział sędzia
- Tak!
- A u mamy nie masz takiej przyjaciółki, albo może przyjaciela? – spytał Ben
- Nie. U mamy jest często taki Pan. I on nie rozmawia ze mną. I w ogóle się nie uśmiecha. I chyba jest ciągle na mnie zły.. – dodał ze smutkiem, na co Robert głośno wciągnął powietrza do płuc. Adwokat posłał aktorowi ostrzegawcze spojrzenie
- Dlaczego tak myślisz? Nakrzyczał na Ciebie? – Benowi coraz mocniej biło serce. Czuł, ze zbliżają się do punktu kulminacyjnego.
- Raz. Jak mamy nie było w pokoju. Kazał mi wyłączyć telewizor. I nie dał mi pić. Boję się go.
- A czego się jeszcze boisz?
- Ciemności – zarumienił się chłopiec – Ale tatuś mi zostawia zawsze włączoną lampke. No i czyta mi bajki.
- A mama Ci nie czyta?
- Nie. Mama czasem da mi kolorowanke. A ja nie lubie kolorować. Nie jestem małym chłopcem – rzekł z dumą unosząc głowę.
- Oczywiście, ze nie jesteś!  - Ben mrugnął wesoło – Exton, a jakbyś miał zamieszkać z mamą, to cieszyłbyś się? – dopytał, wywołując panikę w oczach chłopca.
- Ale ja nie chce! – krzyknąl i podbiegł do Roberta tuląc się do niego – Ja chce być z tatusiem! Tatusiu, ja chce być z tobą!
- Spokojnie, synu – pogłaskał chłopca po głowie Downey z uśmiechem – Bądź odważny – rzekł z powagą, na co Exton wyprostował się i odwrócił.
- Nie chce mieszkac z mamą. Nie lubie być u niej – powtórzył, wracając na swoje miejsce.
Benowi zapłonęły oczy. Spojrzał na sędziego, którego mina wyrażała wielkie zdziwienie, i adwokata, uśmiechniętego od ucha do ucha.
**
            Tym czasem w domu Roberta, Maggie z Agatą siedząc w kącie, patrzyły na wielki ogród Roberta. Nerwy i napięcie były tak wielkie, że Polka nie mogła opanować drżenia rąk.
- Dorgie Panie! – usłyszały za sobą wesoły głos Toma – Co tak siedzicie?
- No dziś przecież… - Maggie urwała, patrząc, jak Rudowłosa blednie – Agata? – spytała zaniepokojona
- A jak Exton nie da się podejść? Nie będzie chciał rozmawiać? Będzie wyglądał na zastraszone dziecko? - zaczęła wymieniać Polka.
- Exton? Nigdy w życiu – Tom pokręcił stanowczo głową – To najdzielniejszy malec, jakiego znam! A miałem przyjemność pracować z kilkoma i jestem pewien, że wszystko będzie tak, jak powinno – uśmiechnął się, wpatrując w szare oczy Polki
- Póki oni nie wyjdą z tego sądu i nie odezwą się jak poszło...to ja chyba zejdę na zawał! - jęknęła.
- To potrwa troszke… Takie rozmowy nie sa łatwe, a Ben musi załapać dobry kontakt od razu, żeby wszystko poszło po naszej myśli – Maggie westchnęła lekko – no ja nie mogę, idę się przejść, albo pojade na plan do Jude’a, potrzebuje sięprzytulić – rzekła zrezygnowana, nie zauważając lekkiego zawodu na twarzy Hiddlestona
- A ja powolnie będę tu sobie umierać z nerwów. - rudowłosa podkuliła nogi i oparła się brodą o kolana, cięzko wzdychając.
- Noo nie pozwolę na to – Tom uśmiechnął sięlekko, siadając obok Polki i tuląc ją do siebie – no co? – spytał, widząc jej zdezorientowaną minę – ponoć jesteśmy szczęśliwą parą
- Jakoś czarno to widzę. - zmarszczyła czoło dziewczyna - Niby ktoś to łyknie?
- Trochę wiary w talent aktorski, siostro – zaśmiał się – Z takim podejściem jak teraz, choćbym był najlepszym z najlepszych, nie dam rady sam w tej sprawie – wzruszył ramionami – Susan może zatrudnić kogoś, kto zna się na mowie ciała, dlatego musisz naprawde się wysilić..
- No ale jaka w ogóle będzie cała ta historia? Jak się poznaliśmy? Kiedy? I wiesz...cała ta "love story". - zapytała - Jesli to ma być wiarygodne to musimy ustalić wspólną wersję wydarzeń, nie?
- Coś proponujesz?
- No pewnie poznaliśmy się przez Roberta, bo inaczej byłoby ciężko. - zaśmiała się - Ale co dalej?
- Hm.. – szatyn zamyślił się – a jak Jude i Maggie się poznali?
- Oni? Przez przyjaciela Maggie, wiesz, wspólni znajomi, wpadli na siebie kilka razy u Nicka...a potem już z górki. Ale z nami to nie wypali, nie mamy zbyt wielu wspólnych znajomych. Już pomijam fakt, że jestem tu raptem od kilku miesięcy. Kombinuj, kombinuj. - Agata uśmiechnęła się i przez myśl przemknęlo jej, że Hiddleston podejrzanie interesuje się Maggie.
- Nie potrzebujesz mieć tu przyjaciela. Szef wystarczy – wyszczerzył się do rudowłosej – No ale dobra. To może wpadliśmy na siebie gdzieś w sklepie? Zabrzmi to śmiesznie i trochę perwersyjnie, ale załóżmy, ze pomyliłem przymierzalnie i wszedłem bez niczego do Twojej kabiny, potem skruszony chciałem odkupić swoje winy i zaprosiłem Cię na kawę? Co o tym sądzisz? – spytał mrugając zalotnie do dziewczyny.
- No w sumie... O, a ja Cie nie poznałam! I dopiero na kawie się zorientowałam, że O BOŻE, TO TOM HIDDLESTON!
- Nie dokładnie o to mi chodziło, ale może być – zaśmiał się szczerze – ale co potem?
- Potem straciłeś mnie z oczu, nie wziąłeś numeru telefonu ani nic. Przychodzisz kilka dni później do Roberta, a tam ja! BUM! PRZEZNACZENIE! - rudowłosa coraz bardziej zanosiła się śmiechem - Historia rodem z tabloidu! "Słowiańskie przeznaczenie znanego brytyjskiego aktora!"
- O to, to, to! – kiwnął głową, dyskretnie ocierając oczy z łez śmiechu – Wtedy stanąłem jak wryty, Ty też, a Robert w swej uprzejmości zostawił Nas samych, żebyśmy mogli spokojnie porozmawiać! – wymyślanie historyjek do intrygi bardzo spodobało się Brytyjczykowi.
- Ale ze mna nie było tak łatwo! Musiałeś się długo starać, żebym w końcu oparła się twojemu urokowi!
- Przypominam Ci, ze jesteś tu kilka miesięcy, no co, Twoje słowa – wypomniał jej – wiec zmiękłaś szybko i od tamtego czasu jesteśmy parą. Powiedzmy… Dwa tygodnie? – podsunał, starając się nie parsknąć śmiechem, co z każdym zdaniem było coraz trudniejsze - Ile Maggie opierała się Jude'owi? - spytał z błyskiem w oku.
- Wiesz... a ile przeciętna kobieta mogłaby się mu opierać? - Polka przewróciła oczami - No właśnie! Ale Maggie starała się być twarda. Znaczy się... no takie babskie podejście: O BOŻE ON MI SIĘ PODOBA JAK DIABLI, ALE ZA CHOLERĘ MU TEGO NIE POKAŻĘ! - wypiszczała.
- Coraz bardziej ją lubię – rzekł do siebie, po czym z przerażeniem spojrzał na zaskoczoną minę rudowłosej – powiedziałem to na głos, prawda?
- Jakby ci to powiedzieć... TAK. - wyszczerzyła się.
- Więc wycinamy to, nie słyszałaś tego – machnął rękoma, niczym jakiś mag – i wracamy do sprawy – zakochaliśmy się w sobie i??
- Iiii... no właśnie, i co dalej? Bo Ty przecież większość czasu w UK, ja pracuję u Roberta. Jak to pogodzić?
- Kochanie, rozmawiasz ze mną, a ja mogę wybierać sobie role, a ze najczęściej przez ostatni czas pracowałem tu w NY, wiec powiążmy to i.. – zamyślił się – może w szale miłości robiłem wszystko, by pracować tu i tylko tu, specjalnie dla Ciebie?
- Och, niegodna ja! - Agata zaśmiała się - Cóż za hollywoodzkie love story
- Zobaczysz, przebijemy Brangeline – zaśmiał sięBrytyjczyk – no dobrze. Mamy już historię. A teraz poważnie. Co jesteś w stanie zrobić publicznie? Jakie gesty? Bo chyba wiesz, ze nie mówię tylko o przytulaniu – dodał, spoglądając w oczy Polce.
- Z tym mam problem. Duży problem. Wielki problem. - westchnęła - Ja po prostu nie jestem zwolenniczką publicznego okazywania sobie uczuć.
- Ja to rozumiem, ale te pisarskie hieny już nie.. Dlatego pytam. Co mogę zrobić, a czego nie… Uprzedzając Twoje pytanie. Tak.. kilka razy powinniśmy się pocałować – wetchnął, zdając sobie sprawę, jak ciężkie zadanie mają przed sobą
- No jakoś to chyba przeżyję, dla dobra sprawy. Ale wiesz - rudowłosa pokiwała palcem przed twarzą Toma - się za bardzo nie zapędzaj!
- Rozkaz, moja królowo – ukłonił się przed dziewczyną i odwrócił, słysząc trzaśniecie drzwiami. Do salonu wpadła najpierw Maggie, przytulając się najpierw do Agaty, potem do Toma, i cała reszta grupy, czyli Jude, Jerry, i w końcu Robert i sam Exton, z tak wielką watą cukrową, że zasłaniała mu prawie cała buzię.
- Ale… - zaczął Tom
- Bohaterze dnia, idź zmyj tą watę z buzi, zaraz przyjdę – zaśmiał się Robert. A kiedy chłopiec zniknąl w łazience uniósł oba kciuki do góry – To było.. nieziemskie. Ben tak poprowadził rozmowę, ze Exton wykrzyczał,z e chce być ze mną, a nie z Susan – wyszczerzył się do zaskoczonej Agaty
- Boże... jak Ben to zrobił? - rudowłosa rzuciła się na szyję Robertowi. - Nie wierzę...
- No kuuurde! Się ma taką szefową, to się potrafi dobrze prowadzić pewne rozmowy – wtrąciła się Szatynka – ale powaznie, to chyba dam mu premię, czy coś – zaśmiała się.
- Ale pamiętamy, ze sprawa trwa, czyli odgrywamy jeszcze nasze role – przypomniał cierpliwie Jude, patrząc na reakcję Agaty – wersja wspólna ustalona? – zwrócił się do Hiddlestona, który dyskretnie wpatrywał się w Czarnooką – Tom?
- Co? A Tak! Własnie dopracowywaliśmy szczegóły – oprzytomniał szatyn, uśmiechając się szeroko. Jude zmarszczyl brwi. Nie wiedział co się dzieje w głowie swojego przyjaciela, ale ten rozmarzony wzrok, jaki Tom kierował na Maggie, zdecydowanie mu się nie spodobał.
Agata zauważyła zarówno wzrok Toma jak i reakcję Jude'a. Postanowiła ratować sytuację.
- No Jude, wszystko ustalone! Nie widzisz jaki Tom jest jeszcze rozmarzony? My tu brytyjsko-słowiańskie love story napisaliśmy!
- Love story, powiadasz? – spytał Blondyn, podchodząc do Maggie i obejmując ją. Wpatrywał się przy tym w intensywne, niebieskie tęczówki Brytyjczyka. To było ostrzeżenie. Pierwsze i jedyne. – I jak wyszło to wasze love story?
- Kochany! Historia rodem z tabloidu, przesłodzona do granic możliwości! - rudowłosa streściła Jude'owi co wymyśliła wraz z Tomem - I jak?
- Nooo, moja droga – zaśmiała się Czarnooka – Macie talent! Częściej będziemy Was wyznaczać do takich misji – puściła oko, do Agaty i Toma, który uśmiechnał się lekko.
- Zaprzestańmy na tej jednej – Tom wyszczerzył się do Agaty, kiwając przy tym lekko głową w podziękowaniu za uratowanie przed gniewem Jude’a. – Ale państwo wybaczą, mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia, ciesze się bardzo, Robercie! Drogie Panie – skinął do Agaty i Maggie – Do jutra Panowie – rzucił tylko i o wiele szybciej niż zwykle zmierzył w stronę drzwi.
- Poczekaj – usłyszał za sobą Jude’a i zamarł – Blondyn zmierzał w jego kierunku. Stanął naprzeciwko i tak cicho, by tylko Tom go usłyszał rzekł – Uważaj. Żeby takie wgapianie się, nie odbiło CI się czkawką.
- Nie wiem o czym mówisz - zbagatelizował
- Wszystko ok.? – usłyszeli nagle Jerrego, który z założonymi rękoma i wsparty o ścianę obserwował cała scene
- Ok.J ak zawsze – uśmiechnął się Tom, a w stronę Jude’a rzucił tylko – wątpisz w wierność swojej kobiety? – po czym wyszedł trzaskając drzwiami.
- Ty nie musisz być taki zazdrosny, Stary! Wszyscy widzieli, jak zaznaczyłeś teren, obejmując Maggie, no może oprócz samej zainteresowanej, ale to i lepiej – wzruszył ramionami meżczyzna – Tom jest ostatnią osobą, która mogłaby zrobić taki numer, pamiętaj – poważny ton u Jeremiego zdarzał się niezwykle rzadko, jednak w obecnej sytuacji mina jak i jego słowa wpasowywały się w sytuację.
            Mężczyźni wrócili do salonu, gdzie Robert streszczał dzisiejsze przesłuchanie.Maggie wyciągnęla rękę do Blondyna, nakazując tym samym usiąść przy sobie.
- Obyś go przeprosił – szepnęła na ucho, ukochanemu – patrzenie na kogoś to jeszcze nie jest przestępstwo – po czym pocałowała Law w szyję, wywołując lekkie dreszcze na plecach aktora. Robert, który widocznie, nie zauważył, jakie napięcie pojawiło się przed momentem w relacji Law – Hiddleston kontynuował swoja opowieść, a kiedy skonczył, rozpromieniony poszedł w stronę łazienki, skad dobiegało wołanie Extona.
- No! – klasnął w dłonie Renner – to skoro mamy takie początki, to bankowo wygramy te bitwę – krzyknął z wielkim uśmiechem. „To fakt – pomyślała Maggie – szanse są duże. Nie.. one są ogromne!” Zaśmiała się w duchu, wtulając w Brytyjczyka
- Chodź zazdrośniku, idziemy to jakoś uczcić i ostudzić Cię – mrugnęła do Agaty i Jerrego a Jude’owi posłała najbardziej „brudny” ze swoich uśmiechów. Do hotelu dotarli niecałe 10 minut później i w ekspresowym tempie znaleźli w pokoju, gdzie oddali się rozkoszy pocałunków, dotyków i gestów…