JUDE:
Kilka dni później, nerwy powolutku zaczęły odpuszczać, a w głowie Jude’a pojawiła się nagła i dosyć szalona myśl. Bez mrugnięcia wyjał telefon i wybrał numer swojego agenta.
- Znasz Ty może jakieś dobre biuro nieruchomości tu w NY? – spytał aktor, szeroko się do siebie uśmiechając
- A co, znowu chcesz kupić sobie dom? – ton Patricka Willinsa, agenta Jude’a, jak zawsze był spokojny. Troszkę złośliwy, ale spokojny.
- Słyszałem, że za niedługo niejaki Pan Willins będzie szukać sobie nowej pracy, a że szepnę kilka słów tu i tam.. może jej długo nie znaleźć – odgryzł się niebieskooki. Norma. Te rozmowy między mężczyznami toczyły się już od kilku ładnych lat, jednak Patrick, przy każdej wzmiance o zwolnieniu.. spełniał każdą prośbę swojego klienta.
- Jasne, szefie! Już Cie umawiam. Dam znać! – krzyknał entuzjastycznie i rozłączył się.
- No, Kochanie – szepnął Law, wpatrując się w zdjęcie ukochanej – będziesz miała niespodziankę, już wkrótce. Z szerokim uśmiechem na twarzy wziął prysznic i wyszedł na spacer. Normalnie o tej porze przesiadywał zazwyczaj u Roberta, jednak nie teraz. Chodząc bez celu po ulicach NY przypomniał sobie całe zajście z Downey’em…
…Na co dzień spokojny, próbujący „zagadać” problem, nie uciekający się do przemocy fizycznej Brytyjczyk, ledwo powstrzymywał się, by nie zdemolować czegoś po drodze do hotelu. Jeszcze nigdy nie był tak wściekły. Owszem, zraniony, zagubiony, zły. Ale nigdy do tego stopnia. Nerwowo chodził po swoim pokoju, próbując jakoś ogarnąć natłok myśli. „Jak go znam, nigdy nie obraził NIKOGO, co już mówić o kobietach, ale to o Maggie, to już było za dużo” – myślał – „Wszyscy próbują pomóc temu staremu pajacowi, a on odtrąca tą pomoc. Od każdego z osobna. Może nauczy się czegoś, jak zostanie sam. Ja w każdym razie nie zamierzam się już paplać w tej jego telenoweli – postanowił twardo.
Usiadł na jednej z licznych ławek w Central Parku, chowając twarz w dłonie. Zamknął oczy. Do tej pory tylko tak potrafił się sam uspokoić. Ale to było przed tym, jak poznał Czarnooką. To ona była mu w tym momencie potrzebna, jej dotyk i głos.
- Czemu mam tak niewdzięczną pracę? – spytał sam siebie blondyn….
Reszta dnia upłynęła Blondynowi na aktywnym odpoczynku. Musiał za wszelką cenę wyzbyć się negatywnych myśli, jakie do niego wróciły
Nazajutrz, jeszcze przed wyjściem na plan, rozdzwonił się telefon Pana Law
- Czołem! – przywitał Jude’a wesoły brytyjski akcent – żyjesz, czy rozwaliłeś cały swój hotel?
- Tom, czy ty naprawdę nie masz co robić, tylko wydzwaniać po nocach do ludzi? – spytał mrużąc oczy. Nie miał zamiaru jeszcze wstawać.
- Oooo tam! Ja już szpieguje, na nogach jestem, mam ciekawe informacje, a Ty się wylegujesz… - jęknął Hiddleston
- Nie biore już w tym udziału
- To ja poproszę numer do Maggie, zdam jej szczegółową relację – poprosił wesołym tonem szatyn, z leciutką nadzieją w głosie. Mimo, iż uparcie powtarzał sobie, ze szatynka jest dziewczyną Jude’a, nie mógł po prostu nie skorzystać z okazji, żeby się z nią jakoś skontaktować.
- Zaraz Ci wyśle, a teraz idź sobie i daj mi spać – jęknął niebieskooki, rozłączając się – no i masz, z rana Ci podnoszą adrenaline – mruknął sam do siebie, po przypomnieniu Downey’owej sprawy. Mimo szczerych chęci, powieki Jude’a odmówiły współpracy, a sen odszedł. Chcąc- nie chcąc Brytyjczyk zmuszony był wstać. Po porannej toalecie, z kubkiem kawy zasiadł przed komputerem. Przeglądanie najświeższych wiadomości tak wciągnęło Law, iż nie zauważył upływającego czasu. Wtem usłyszał pukanie do drzwi….
ROBERT:
Minęło kilka dni od wyjazdu Agaty i kłótni z Judem, a Robert nadal nie potrafił znaleźć sobie miejsca we własnym domu. Rudowłosa dała im tydzień na przemyślenie sobie sprawy z Susan. Trwał właśnie szósty dzień, a mężczyzna nie miał pojęcia co dalej powinien uczynić. Konflikt z przyjacielem wcale mu tej sytuacji nie ułatwiał. Downey po raz kolejny wybrał na telefonie numer Polki i po raz kolejny zastał w słuchawce tylko sygnał, a później pocztę głosową.
- No tak, uparta jest. Tydzień ciszy to tydzień ciszy. – pomyślał, uderzając pięścią o stół.
Mężczyzna spojrzał w okno i westchnął. Znowu czuł, że traci grunt pod nogami, a wszystko z powodu swojej byłej żony. Nie powinien był pozwolić jej na powrót do jego życia, myśli. Po raz kolejny dał złapać się w jej sidła.
- Modliszka. Wysysa wszystkie siły z człowieka, a potem odchodzi, zostawiając syf w jego życiu. – wysyczał.
Z zamyślenia wyrwał go dzwonek do drzwi.
- Susan… czego chcesz? – warknął, otwierając je i widząc swoją była żonę.
- Robercie, kochanie, no przecież mówiłam, że wrócę po kilku dniach. Oto jestem! – kobieta uśmiechnęła się cynicznie i weszła do domu.
- Nikt cię tu nie zapraszał… - Downey starał się powstrzymać wybuch stresu.
- Oj mój drogi, przecież gdzie twój dom, tam mój. I naszego dziecka. A teraz, kiedy z powrotem będziemy rodziną…
- Będziemy CO?! Żartujesz sobie ze mnie? – brunet przerwał Susan w połowie zdania – Kto ci takich bzdur naopowiadał?
- Przecież to logiczne, że to siebie wrócimy. Bo jeśli nie, odbiorę ci prawa rodzicielskie i już nigdy nie zobaczysz Extona. – kobieta uśmiechnęła się triumfalnie.
- Ty suko! – Robert w przeciągu ułamka sekundy znalazł się przy swojej byłej żonie i ścisnął jej rękę – Nie zrobisz tego!
- Owszem, zrobię. Każdy sąd przyzna mi rację, że były ćpun i alkoholik nie jest odpowiednim opiekunem dla małego dziecka i działa na nie demoralizująco. W dodatku obraca się w twoim otoczeniu tyyyyle kobiet. To nie wpływa dobrze na małego chłopca.
- Nikt ci nie uwierzy! – warknął mężczyzna, czując jednocześnie, że traci pewność siebie.
- To się okaże. Robercie, daję ci jeszcze trzy dni na przemyślenie tego. Później – albo jesteśmy rodziną albo widzimy się w sądzie. I zaręczam ci, nie walcz ze mną, bo nie wyjdziesz na tym najlepiej. – Susan mrugnęła i wyszła z domu, zostawiając zszokowanego Downey’a .
Świat Roberta nagle zawirował. Nigdy w życiu nie przyszłoby mu do głowy, ze jego była żone zechce odebrać mu syna. Kobieta, która olała własne dziecko, nagle postanowiła być przykładną matką? Zrobiło mu się ciemno przed oczami. Nie wiedział, co ma zrobić. Agata nie odbierała jego telefonów… Odruchowo wsiadł do samochodu i pojechał w stronę hotelu.
Po 15 minutach stanął przed drzwiami pokoju Jude’a i zapukał do nich. Blondyn otworzył je… i natychmiast zamknął z trzaskiem.
JUDE & ROBERT:
- Stary, no proszę cię… - zaczął Downey – Będziemy teraz odstawiać scenkę, jakbyś był obrażoną dziewczyną? Ech… - westchnął i oparł się plecami od drzwi – Wiem, zachowałem się jak głupek, skończony debil i świnia. Nie powinienem obrażać Maggie, Ciebie, Agatę, Toma, Jeremy’ego… Nazbierało się tego trochę. Nie byłem sobą. Wiesz, jak Susan potrafi mieć destrukcyjny wpływ na innych, a ja znowu się mu poddałem. Jak dzieciak, zero wniosków z przeszłości. Ale teraz… Ona grozi mi, ze odbierze mi Extona, jeśli do niej nie wrócę, rozumiesz? Nie ma sumienia… Jude, przepraszam cię. Potrzebuję cię teraz, stary. Nie wiem co robić… Wybacz staremu idiocie, co?
„Nie wierzę w to co słyszę” – myślał niebieskooki, opierając się o framugę drzwi – „Downey, który przyznaje się do błędu? To się nie dzieje naprawdę” – zakpił. Wysłuchawszy dość treściwego monologu Amerykanina, przewracając oczyma i wzdychając ciężko, Jude otworzył drzwi.
- No.. skoro tak ładnie prosisz – mruknął wpuszczając Roberta do pokoju – A przy okazji. Też mam Ci coś do powiedzenia. – zaczał – Chłopie, zacznij Ty panowac nad sobą, bo jeszcze troche i taki wybuch zaserwujesz komuś, z kim mieszkasz! Doskonale wiesz, ze o mnie możesz mówić co tam chcesz, mamy też pewne niepisane przepisy, ale nie pozwole Ci obrażać Maggie! I o ile teraz dostajesz tylko upomnienie, potraktuj je powaznie, bo następnego razu nie będzie, kapujesz? – spytał, mrużąc oczy Law.
- Rozumiem. Wiem, wiem, zachowałem się jak ostatni cham. Muszę jeszcze przeprosić Jeremy’ego i Toma. Ale teraz nie wiem co mam robić. Agata nadal nie odbiera moich telefonów… A ja nie mogę pozwolić Susan, żeby odebrała mi syna!
- Ha! Jak trwoga to do Jude’a! – krzyknął Brytyjczyk prostując się z dumą – ale dobra. Dosyć żartów. Kontaktowałeś się z jakimś prawnikiem? – spytał. W momencie, kiedy brunet przyznał się do błędu, z miejsca wina została mu wybaczona, a teraz liczyło się tylko opracowanie dobrej strategii, by Exton nie trafił do Susan.
- Szczerze mówiąc, to od razu przyjechałem tutaj. – przyznał Downey – I wszyscy prawnicy, których znam, mieli powiązania z naszym rozwodem, więc na dobrą sprawę nie wiem, czy Susan nie przekupiła któregoś z nich czy coś w tym stylu. Powiedziała, że mam kilka dni na zastanowienie się: albo wracamy do siebie albo zabierze mi syna. A przecież wiesz, że ja po prostu nie mogę do niej wrócić!
- Wiem, wiem. Ale czekaj… Musze zadzwonić – rzekł i wybrał numer swojego agenta. Po dokładnie dwóch minutach, podał Robertowi karteczkę z numerem do jednego z najlepszych specjalistów w swoim fachu. – Stan Heil. Najlepszy z najlepszych. Dzwoń!
Robert wybrał numer adwokata i odbył z nim kilkunastominutową rozmowę. Po odłożeniu słuchawki, zwrócił się w stronę Jude’a.
- Sprawa wygląda tak. Susan zrzekła się praw do Extona, więc tak łatwo ich nie odzyska. Ale moja przeszłość to mocny argument w jej rękach. Na wszystkim przeważy sam Exton, podobno musi się z nim kilka razy spotkać psycholog dziecięcy i wyciągnąć wnioski, z kim mały jest bardziej zżyty i tak dalej.
Na wzmiankę o psychologu, Jude’owi zaświeciły się oczy.
- No patrz, a tak ponoc Cię psycholodzy drażnią.. Jaki ten los bywa wredny, nie? – pokiwał z niedowierzaniem głową – Zastanówmy się… kogo znasz, kto jest psychologiem i to dobrym, a kto ostatnio tak Ci podpadł swoim jestestwem – Ton Blondyna wręcz „ociekał” ironią i złośliwością. Wpatrywał się w zmieszana minę przyjaciela.
- No tak… - Robert podrapał się w tył głowy – Ale to musi być ktoś kompletnie obcy, obiektywny, w żaden sposób nie związany z Extonem. Więc „ciocia Maggie” tak jakby z góry odpada.
- Ale Ty pamiętasz, że z Maggie pracują jeszcze dwie osoby, nie związane w żaden sposób ze sprawą, i które nie widziały Extona na oczy? – podłapał Jude, uśmiechając się coraz szerzej z każdym słowem.
- Myślisz, że mogę liczyć na ich pomoc? – zapytał Downey – No i ech… jest jeszcze jeden problem. Boję się, że Agata podejdzie do sprawy „ratuj rodzinę, małżeństwo, musisz zachować syna” a tego nie zniosę.
- Dwóch rzeczy jestem pewien. Po I: Maggie „wypożyczy” Ci jednego ze swoich współpracowników, a po II: że Agata będzie cąłkiem po Twojej stronie. A jak nie.. – zamyślił się – to Maggie zrobi jej pranie mózgu.. czy coś – zakończył koślawo, szczerząc się do przyjaciela – Ale nie dowiesz się, jeśli nie zadzwonisz do Mojej Małej-czarnookiej.
- A czy mógłbyś ty do niej zadzwonić? – Robert zawahał się – Próbowałem raz skontaktować się z Agatą przez Maggie i ona też nie odbierała ode mnie telefonu. Od Ciebie odbierze na pewno. A ty masz na nią większy i lepszy wpływ…
- Mam stanowczo za miękkie serce – jęknął Brytyjczyk, jednak wybrał szybko właściwy numer. Kobieta odebrała po dwóch sygnałach – Cześć Kochanie. Sprawa jest…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz