MAGGIE & AGATA:
Londyn, godziny popołudniowe. Przyjaciółki po sobotnim dniu pełnym wrażeń, przygotowując się na wieczorne pożegnanie Agaty, która na następny dzień wracała, zgodnie z umową do NYC, w ramach tzw. „drzemki dla urody”, korzystały z wolnego czasu. Jednak, jak to zazwyczaj bywa, coś, a konkretnie połączenie przychodzące do Maggie zepsuło sielankę tego dnia.
Dziewczyna zignorowała pierwsze dźwięki „The resistance”, przewracając się na drugi bok, jednak z kazda sekundą dźwięk narastał… Nie było wyjścia.. trzeba było odebrać..
- Mmmmm Halo? – jęknęła będąc jeszcze we śnie.
- Cześć Kochanie. Sprawa jest… - Nigdy nie słyszała,z eby Jude był taki oficjalny, dlatego też szatynka szybko wyprostowała się, oczekując wieści.
- Mów mi – powiedziała, będąc już całkowicie rozbudzona. Brytyjczyk streścił jej dokładnie cała sytuacje, w jakiej znalazł się Robert – Hm.. czyli ja Wam nie pomoge, ale… Z tego co wiem, to Ben ma uprawnienia do przesłuchań dzieci, więc myślę, ze jak dostanie polecenie służbowe, to nie będzie mieć nic do gadania – zaśmiała się złowieszczo czarnooka – a tak poważnie. Kiedy będzie Wam potrzebny?
- Chciałaś powiedzieć kiedy będzieMY wam potrzebni – poprawił ją Law – Ty też przylecisz, i nie kłóć się ze mną – dodał z szerokim uśmiechem
- Niech będzie. To kiedy mamy przylecieć?
- Jak najszybciej. W sumie możesz się zabrać z Agatą, bo z tego co wiem, to jutro kończy się jej tygodniowy.. powiedzmy „urlop” – dokończył koślawo.
- Na jutro to się z Benem nie wyrobimy. Zakładając że Owen się zgodzi – Mimo lekkich wątpliwości szatynka już stała przy załączonym laptopie przeglądając najbliższe loty.
- Znając Ciebie, to zrobisz tak,z eby się zgodził, a i jeszcze jedno. Jak przylecisz, będę mieć dla Ciebie niespodziankę – prawie szepnął i rozłączył się.
- Jakie to typowe. Nakręcą i zostawią.. faceci – jęknęła zrezygnowana czarnooka, po czym z zamiarem ewentualnego wyciagniecia siłą Agaty z łóżka, wpadła do jej pokoju – WSTAWAJ! – krzyknęła, otwierając jej okno i wpuszczając chłodne, londyńskie powietrze – jest poważna sprawa. I musisz o niej wiedzieć.
- Mghmhhhh… - wymamrotała rudowłosa – Co może być ważniejszego od popołudniowej drzemki? Jeszcze pięć minuuuuut….
- A to, ze Susan zrobiła Wejście Smoka i chce odebrać Extona Robertowi – mruknęła Maggie, siadając na fotelu, tuż przy łóżku przyjaciółki. Z obawą czekała na jej reakcje.
- COOOOOOO? – Agata w mgnieniu oka zerwała się na równe nogi – Co Ty gadasz? Jak to? Jakim cudem?
- Nie wiem jakim cudem.. czy farby do włosów przeżarły się jej do mózgu, czy zaatakował ją inny obcy, w każdym razie dała Robertowi dwie możliwości: albo wracaja do siebie, albo Ona zabiera Extona – westchnęła Brytyjka wpatrując się w swoje dłonie.
- Robert nie odda jej syna za żadne skarby świata… - rudzielec zamyślił się – Czyli to oznacza powrót szczęśliwej rodzinki i mój powrót do Polski. To było do przewidzenia, czego ja się spodziewałam…
Maggie spojrzała na Rudą jak na kompletnego wariata. Nie czekając ani chwili zerwała się na równe nogi, podeszła do Polki i mocno nią potrząsneła
- Czyś ty się nawąchała jakiegoś Zielska dziewczyno? – krzyknęła – nie odwalaj mi tu szopki, bo Robert Nie chce ani jej powrotu, ani oddać jej syna! Dlatego sprawa skończy się w sądzie! Będą walczyć o małego! A ty.. jeśli chociaż zapakujesz jedną rzecz, z domu Downey’a, jaka tam została, to osobiście Ci ją wsadze w tyłek!
- A co jeśli Susan wygra? – zapytała Agata – No nie patrz się tak na mnie! Ona na bank ma masę chamskich asów w rękawie i tak łatwo nie odpuści. A Robert nie może stracić Extona, on tego nie zniesie…
- No to przecież dlatego kompletujemy załoge! Ty wracasz do Niego jutro, a ja z Benem w poniedziałek. Tylko on nadaje się jako psycholog Małego, ma uprawnienia, Brian zajmuje się osobami dorosłymi, niepełnosprawnymi, a mnie Exton zna, wiec jestem skreślona na starcie. Ale! – przerwała, żeby zaczerpnąć powietrza – z tego co wiem, na miejscu są też Hiddleston i Renner, będą robić jako świadkowie, no i oczywiście Jude. Sprawą zajmie się najlepszy z najlepszych, każdy z nas będzie zeznawać, więc NIE WOLNO NAM – podkreśliła celowo ostatnie słowa – wątpić w to, ze się nie uda! Uda się! Ale Ty też musisz w to uwierzyć. Bo to teraz Ty odegrasz główną rolę. Nie możesz teraz opuścić Downey’a. Bądź przy nim, wspieraj go, niech ta Twoja miłość do niego w końcu się na coś przyda, no!
- No tak… Ale równoczesnie musze być ostrożna, bo dobrze wiesz, że Susan może wykorzystać moją obecność przeciwko Robertowi… I w ogóle… co tam robią Tom i Jeremy?!
Brytyjka zamyśliła się… „Fakt.. ma racje. Ta wywłoka będzie robić wszystko, żeby ukazać Roberta w jak najgorszym świetle, a romans szefa z opiekunką brzmi.. niefajnie” – myślała – „Trzeba by tu zastosować jakąś zmyłke, ale…”. Nagle uśmiechnęła się szeroko do własnych myśli, co w obecnej sytuacji wygladało nieco nie na miejscu, po sekundzie wróciła jednak na ziemię i ze spokojem odpowiedziała na zadane pytanie
- Chłopaki bawili się w szpiegów. Mieli za zadanie dowiedzieć się, po co TAK NAPRAWDE wróciła Susan, pamiętasz, mówiłam Ci o mojej teorii? – spytała – Okazało się, z emiałam rację. Ten jej facet, ten producent przegrał majątek w karty, czy inaczej zapił, w każdym razie został bez grosza, więc Susan od Niego uciekła, a że Tom pracuje u tego jej kochanka, a Jerremy u Niej.. więc to było wygodne. Mieć dwie wtyki, na dwóch róznych planach filmowych, nie?
- I to całkiem fajne wtyki… - Polka wreszcie uśmiechnęła się – No co? Mr. Renner też był moją słabością, nie powiem, całkiem miła perspektywa, że go poznam. – zaśmiała się – Ale teraz wybacz, skoro mam jutro tam wracać, to musze trochę pobyć sama i poukładać sobie to w głowie. Idę na spacer, za jakieś 2 godzinki będę! – rudowłosa szybko się ogarnęla i pomknęła w stronę parku zostawiając Maggie samą.
- Klucze weź! – poleciła jej szatynka – ja jade pomęczyć nieco Owenów – może mi to nieco zająć.
Po wyjściu przyjaciółki, Maggie ciężko opadła na łóżko przyjaciółki.Owszem, podejrzewała, ze Agata ciężko zniesie tą wiadomość, ale nie spodziewała się, że Polka od razu się podda… Po kilku minutach w zupełnej ciszy, już spokojniejsza, spokojnie się ubrała, zabrała kilka drobiazgów i udała się do samochodu. Po drodze do mieszkania braci Owen zahaczyła jeszcze o Starbucks’a i uzbrojona w trzy duże kawy, rogale i pączki, stanęła na progu ich mieszkania. Otworzył jej Brian
- Ben! – krzyknął od progu – kryj się! Szefowa przyszła! A w dodatku ma kawe i pączki i.. – urwał, widząc swoje ulubione rogaliki z budyniem.
- Wpuścicie strudzonego wędrowca? – spytała słodko – Jeśli tak, to całe opakowanie rogali jest Twoje! – uśmiechnęła się złośliwie
- To jest szantaż – rzekł Brian otwierając szerzej drzwi – No dobra, a teraz, skoro siedzimy i wgl. Co się stało – spytał rzeczowo
- Mamy kolejne zadanie. Dosyć cieżkie – dodała – ale.. sądze, że damy rade. Z tym, ze brać udział w tym hm… „zleceniu” będę brać ja i jeden z Was.. – Maggie streściła współpracownikom zaistniały problem, a gdy skończyła patrzyła na miny braci Owen – Ben, Ty masz już kilka takich spraw za sobą, masz kwalifikacje a w dodatku dla chłopca jesteś osobą nieznaną, więc.. – urwała patrząc tym razem na Briana, który tylko pokiwał głową i uśmiechnął się
- No przeciez, ze nie mam nic przeciwko!
- Dla Ciebie mam też niespodzianke. Dwa tygodnie płatnego urlopu, odpowiada? – spytała
- Kocham Cię, Maggie! – wykrzyknął mężczyzna, tuląc zdziwioną tym nagłym wybuchem czułości Brytyjke
- Należy Ci się, siedziałeś w końcu przy mnie w szpitalu. Ben – zwróciła się do blondyna – w poniedziałek rano mamy lot. Odpowiada?
- Ta jest! Ale..
- Co?
- Weź dla mnie odległy pokój hotelowy, żebym nie musiał słuchać jak się z Jude’m witacie, coo? Ał! – wrzasnął, bo dostał pustym już pudełkiem po słodkościach w głowę.
Resztę popołudnia Maggie obmyślała strategię, jaką będą się z Benem kierować w NYC. Pomysłów miała dużo, jednak do wykonania nadawało się tylko kilka. Zwłaszcza jeden zdecydowanie nie przypadł Benowi do gustu.
- Ale czy to konieczne? – spytał z nadzieją w głosie
- Tak! Skoro ta baba będzie robić dosłownie wszystko, żeby pokazać swojego byłego męża jako ćpuna, alkoholika i podrywacza, to trzeba wprowadzić malutki element zaskoczenia. Co prawda Susan będzie chciała się skupić na romansie Agaty i Roberta, ale szczęka jej opadnie jak się dowie, ze Ruda jest szczęśliwa z kimś innym! – klasnęła wesoło w dłonie, dumna z siebie – No weeź, uśmiech! To jest na POKAZ! Pamiętasz?
- Ja wiem.. ale wymyślony romans z jednym z tych aktorów… no nie wiem…
- Rozumiem, ze ją lubisz, ale Ben, na Boga! – jęknęła Maggie, z nieszczęsną miną – masz być bezstronny? No to zdobądź się na profesjonalizm! Kurde!
- Dobra. Ale mnie się to nie podoba…
- Zazdrosny Romeo!! – usłyszeli z kuchni śmiech Briana.
Wczesnym wieczorem, z kilkunastoma kartkami pod pachą, Brytyjka w końcu dotarła do domu. Nieco się obawiała co zastanie: czy Agatę w zupełnej rozpaczy, czy w kompletnej depresji. Dlatego otworzyła szerzej oczy ze zdumieniem, widząc przyszykowana kolację, a całe mieszkanie sprzątnięte na błysk.
- Co tu się stało? – Maggie weszła do kuchni, zaciągając się pięknym zapachem znad garnków
- Przecież Ci obiecałam, ze wysprzątam Ci cały dom przed wyjazdem! – zaśmiała się Polka, która pojawiała się za Czarnooką niewiadomo kiedy – No to masz! – wskazała na pomieszczenie szarooka – ładnie? A co tam maaaasz? – spytała, próbując wyciągnąć kartki.
- A a a a a! Nu nu, a Fe, bo Agatka dostanie po łapach! – zaśmiała się szatynka – nie wolno. Zobaczysz później, Top secret i takie tam.
- Jak chcesz. Chodź jeść.
Kolacja, plotki, luźna atmosfera. Przyjaciółki w przeddzień wyjazdu Agaty oddały się typowo babskim konwenansom. Zasnęły po północy, by kilka godzin później w pośpiechu zmierzać na lotnisko.
- Uważaj na siebie, na Roberta i na Extona, ja przylece jutro, i dowiem się, czy mi się tam nie załamałaś – zaśmiała się szatynka tuląc mocno Agatę
- Eh.. czemu nie było już wolnych miejsc na dziś, nie musiałybyśmy się żegnać.. – jęknęła rudowłosa, dyskretnie ocierając oczy
- Nie płacz, bo też będę. A teraz powiem Ci newsa. Przygotuj się mentalnie na to, ze już niedługo będziesz tulić do siebie bardzo fajne, aktorskie ciacho i dla jasności ciachem tym nie będzie Robert – wyszczerzyła się Maggie patrząc na szok, na twarzy Polki – O! Wołają cię!
- Aaaaaaha. Ale zaraz. Jakie ciacho?! Mów mi tu! Bo się dowiem od Jude’a!
- On nic nie wie i prędko się nie dowie, a ty idź i bądź gotowa na dużo czułości! Do widzenia – rzekła z powagą na twarzy Brytyjka, po czym lekko popchnęła Agatę w stronę odpowiedniego wyjścia. Z szerokim uśmiechem na twarzy pomachała po raz ostatni przyjaciółce i wróciła do samochodu – A teraz Gold. Koniec żartów. Bierzemy się do roboty – mruknęła do siebie, załączając silnik i jadąc nie do siebie, nie do pracy, lecz do jedynej, czynnej księgarni w obrębie kilku kilometrów, a po godzinie, z kilkoma ciężkimi księgami mknęła w stronę swojego gabinetu…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz