NOWY JORK:
Sygnał, dwa, trzy… Robert z niepokojem liczył dźwięki, modląc się w duchu, by Agata odebrała.. Tak strasznie chciał ją teraz usłyszeć, jej zapewnienie, ze wszystko będzie dobrze, jednak zamiast tego ciepłego głosu, musiał wsłuchiwać się w coraz bardziej irytujące go sygnały. W końcu dął za wygraną. Rozłączył się, po czym rzucił telefonem Jeremiego w stronę kanapy.- Eh.. co znowu? – jęknął zrezygnowany Tom, załamując ręce – co Ci znów… - urwał, widząc wzrok przyjaciela – Jerry, chodźmy, bo zaraz poleje się tu krew – rzekł, po czym z gracją wyszedł z pokoju, zostawiając Amerykaninów samych.
- Rzuciłeś moim telefonem – zagrzmiał Renner. Z ledwością opanował wściekłość. Fochy Pana Downey’a zaczęły działać mu już na nerwy
- Człowiek chce tylko porozmawiać i co? Gówno! Jest sam! Nie dosć, że jedna zostawia Cie z podziurawionym, zmiażdżonym wręcz sercem, po czym wraca i oznajmia, ze kocha Cię ponad życie, to jeszcze druga, która z dnia na dzień staje się całym światem teraz ignoruje. Kurwa! Na nikogo nie można liczyć w tym zasranym świecie!! – Krzyczał, nerwowo wymachując rękami. Nie obchodziło go w tym momencie to, ze jego młodszy syn może w każdej chwili wejść do pomieszczenia, nie dbał o swoje wcześniejsze zachowanie, kłótnie z Judem… Złość, irytacja i brak zrozumienia ze strony najcenniejszej mu osoby w tym momencie powoli opuszczała jego ciało i umysł. Z całej siły cisnął wazonem w ścianę.… Robert po takim wybuchu usiadł na kanapie i rozejrzał się po pokoju, a raczej po tym, co niegdyś było pokojem, a co w tym momencie wygladało jak po przejściu tornada… Papiery porozrzucane, odłamki szklanego stolika porozrzucane były po całym pomieszczeniu. Był sam. Wystarczyło mu jedynie siły na to, zakryć twarz w dłonie i pozwolić złym emocjom na całkowite opuszczenie go… Między palcami spłynęła pojedyńcza łza…
- Jakże uroczo, że przez tego pajaca muszę kupić nowy telefon. Co w niego wstąpiło?! – warknął Renner, wsiadając z Tomem do samochodu.
- Mam to wymienić w kolejności alfabetycznej? – uśmiechnął się wrednie Hiddleston, odpalając silnik swojej wielkiej, srebrnej Hondy – przerosła go ta cała sytuacja. Dla nas jest to… dziwne, a co dopiero ma powiedzieć facet, który jest w samym centrum?
- To jest BARDZO dziwne. Ale on przegina. Myślałem, że Jude go zabije ze złości… Tom, ty chyba wiesz więcej ode mnie. Wyjaśnij mi, o co w tym wszystkim chodzi? Kim jest Maggie, kim jest Agata, i dlaczego mamy szpiegować Susan? Co takiego ona teraz wywinęła?
- Ze szczegółami? – stając na światłach, Brytyjczyk odwrócił się w stronę Rennera, ale widząc jego minę, lekko zaśmiał się – ok. Ze szczegółami. Ale ostrzegam Cie, że nie ogarniesz tego na trzeźwo. Ja też nie wszystko wiem, bo Jude nie zdążył mi wszystkiego powiedzieć..
- Ekhm.. Do rzeczy!
- No już! Agata to opiekunka Extona, młodszego syna Downey’a. Jest z Polski, czyli tak na nasz rozum – zostawiła wszystko, żeby pracować u Roberta. Nie wspominając już tego, ze jedno i drugie czuje do siebie to „coś”. Zaś Maggie jest dziewczyną, chyba już oficjalną Jude’a. Poznałem ją nie tak dawno. Strasznie urocza osóbka, a jakie ma oczy! Człowieku! Są…
- Tom, pamiętasz, ze ona jest z Judem, prawda? – Jeremy z kpiącym uśmieszkiem uniósł brwi, obserwując jak rozmarzenie znika w ułamku sekundy z twarzy aktora.
- No jasne, oczywiście… No to tyle o nich. A co do reszty.. Ja się musze napić. Chodź, postawie Ci drinka.. ewentualnie flache – zaśmiał się głośno, parkując pod pubem.
- No ale jednego nie rozumiem… - zamyślił się Jeremy, siadając do stolika – Skoro Robert coś czuje do tej Agaty, ona do niego też. To do jakiej cholery on się przejmuje Susan, a ta laska jest w Londynie?
- Tak, Agata jest u Maggie, jak to określił Jude „podładowuje akumulatory na dalszą walkę z tą wywłoką”. No co? To nie moje słowa! – żachnął się, nalewając do szklanki wcześniej zamówioną whiskey – Co do Susan.. No sam pomyśl. Nie było jej 5 lat, nie interesowała się w ogóle synem, dzwoniła raz na jakiś czas, a tu nagle wraca z szerokim uśmiechem na twarzy i oznajmia, ze „mamusia wróciła”. Nie zdziwiłoby Cie to? – spytał, opierając się na wygodnym fotelu.
- Zdziwiłoby. Ale bardziej mnie dziwi, że Robert się tak tym przejmuje. No bo ej, znamy się z nim od ładnych kilku lat i sam dobrze wiesz, że pogodził się z rozstaniem. Ba, dało mu ono dużo sił do rozpoczęcia wszystkiego na nowo. A teraz? Co to ma w ogóle być? – Renner wziął spory łyk alkoholu – Bezmyślny pajac…
- Może go zaczarowała, czy coś… Kto zrozumie kobiety.. – zamyślił się Tom, wpatrując się w zawartość swojej szklanki – mnie się wydaje, że powiedzenie „stara miłość nie rdzewieje” może być tu użyte nie bez przyczyny. W końcu po jakimś czasie od rozstania zacierają się te złe chwile a pamiętamy to, co było dobre. A może po prostu Robert nie chce rozpoczynać niczego z Agatą, bo wygodniej mu trwać w czymś tak chorym jak związek z Susan? Nie wiem… - brunet zamyślił się.
- Chcę mu pomóc, ale nie kiedy Downey będzie się zachowywał jak skończony idiota… Z drugiej strony – Jeremy zawahał się – skoro mówisz, że ta dziewczyna zostawiła dla niego wszystko, to może dla niej właśnie warto trochę o to powalczyć i wbić temu staremu osłowi co nieco do głowy?
- Chcesz się bawić w osobistego psychologa Roberta? – Tom wybuchł głośnym śmiechem – To ja Ci życze z całego serca powodzenia! – dodał ocierając łzy śmiechu – Zrobisz jak chcesz, ja się nie mieszam w uczucia, to jest jak dla mnie zbyt indywidualna sprawa. Poza tym, z tego co wiem, to tej dwójce pomagają Maggie z Judem.. chociaż po tym, co dziś się stało, Maggie na froncie zostanie sama – grymas gniewu wpęzł ponownie na twarz Hiddleston’a – To, w jaki sposób Robert dziś odniósł się do niej… Miałem szczerą ochote zrobić dokładnie to samo, co Jude. Jak wielkim skurwielem trzeba być, żeby wyzwać kobiete od „tanich”? no sam powiedz.. – spojrzał w oczy przyjacielowi, który z uwagą obserwował każdy, najmniejszy ruch twarzy bruneta. Renner, słynąc z tego, że od zawsze był świetnym obserwatorem, dopatrzył się kilku, dosyć ciekawych informacji między wierszami.
- No to był z jego strony cios poniżej pasa, fakt. Ale widzę, że ciebie to uraziło w sposób „ponadprzeciętny”, hmmmm? – szarooki wyszczerzył zęby w złośliwym uśmiechu.
- Nie interesuj się – warknął Tom, który w ułamku sekundy stracił humor – nie zwykłem słuchać takich wyzwisk pod adresem jakiejkolwiek kobiety. Może w Ameryce tak właśnie się robi, ale nie w Londynie. Poza tym… - zawahał się – przecież Maggie jest dziewczyną Jude’a, prawda?
- Ach, ta wasza brytyjska kultura osobista! – Jerry uśmiechnął się, ale w głębi ducha wiedział, że nie tylko o to chodziło...
LONDYN:
Nowy dzień powitał Maggie promieniami słonecznymi. Mimo, że do ustawionego budzika zostało ponad pół godziny, szatynka przetarła oczy, po czym otworzyła drzwi balkonowe, pozwalając świeżemu powietrzu wtargnąć do sypialni. „Nie jest źle” – pomyślała, spoglądając do lustra – „wyglądasz, jakbyś wypiła max 2 kieliszki, a nie dwie butelki” – pokiwała z uznaniem głową, po czym uśmiechnęła się i weszła do łazienki. Gorący, długi prysznic sprawił, ze po lekkich sińcach pod oczami Brytyjki nie było śladu, a ona sama czuła się zrelaksowana i wypoczęta. Skompletowanie garderoby na którą składała się lekka, zwiewna sukienka, sandałki, odpowiedni makijaż i kolorowa torba zajęło Maggie niecałe 5 minut.- Jeszcze szybka kawa i mogę wychodzić – Nie zamierzała budzić Agaty. Po długiej nocy, i wcześniejszym, męczącym locie należał się jej odpoczynek. Czarnooka już miała wychodzić, gdy nagle zobaczyła, jak rudowłosa zbiega ze schodów. Z lekkim zdezorientowaniem na twarzy stanęła przed Brytyjką – Co się stało? – spytała zaniepokojona szatynka.
- Patrz! – pisnęła Agata, pokazując Maggie wyświetlacz swojego telefonu, na którym migało połączenie przychodzące i zdjęcie Roberta – Co mam zrobić?
Brunetka zmarszczyła brwi.
- Słońce, jesteś tu, bo dałaś mu czas. Wiesz, ze nie powiem Ci wprost co masz zrobić. Ale przypomnij sobie dokładny powód Twojego przyjazdu do mnie. – zasugerowała, wpatrując się w zdjęcie Roberta na wyświetlaczu przyjaciółki.
- Ja wiem… I wydawało mi się, że on też to zrozumiał. A jeśli coś się stało?
- Jest tylko jeden sposób, żebyś się przekonała – sapnęła dziewczyna – albo zostajesz przy twierdzeniu „chce odpocząć” – wzruszyła ramionami Maggie, szukając czegoś w torbie.
- Okej… - Polka nacisnęła czerwoną słuchawkę – W końcu… Jeśli to coś poważnego to na pewno dowiemy się od Jude’a, prawda?
- Zapewne. Ide do pracy, zostajesz w domu, czy idziesz ze mną?
- No raczej, że z tobą! Nie po to wpadłam w odwiedziny do naszej kochanej Europy, żeby teraz siedzieć na moich zgrabnych czterech literach i się w ściany gapić. – zaśmiała się rudowłosa – daj mi 10 minut, szybko się ogarnę! – odparła i pomknęła w stronę łazienki.
Agata wzięła błyskawiczny prysznic, wyjęła z torby pierwszą z brzegu koszulkę i szorty, spięła włosy i już po chwili mknęła z powrotem po schodach na dół.
- Okej, jestem gotowa! Możemy mknąć tym twoim pięknym autkiem!
- Coraz bardziej podziwiam Twoją punktualność. A teraz.. cho! – Otworzyła drzwi przed Agatą. Minutę później mknęły już w stronę Centrum czarnym potworem. Zakazy parkowania w strefie, w której nie tak dawno zdetonowane zostały bomby przestały obowiązywać, więc Maggie bez żadnego problemu mogła podjechać tuż pod żółty, mały budynek swojego gabinetu. – Witaj ponownie! – uśmiechnęła się, spoglądając na Polkę – Nasz ogromny Kanarek się stęsknił! Ale z tego co pamiętam, to nie miałas przyjemności poznać moich współpracowników? – zagadnęła wesoło. Czuła, po prostu czuła, ze ten dzień będzie dobry, dlatego też uśmiech, jaki zawitał na usta czarnookiej, nie schodził do teraz.
- Tak osobiście to nie, kiedyś chyba tylko na jakiejś imprezie mignęli mi z daleka ci twoi bliźniacy. Jak Fred i George Weasley! – zaśmiała się – No, to pokaż mi jak się teraz prezentuje twoje królestwo!
Dziewczyny weszły do gabinetu. Ciepłe, londyńskie powietrze wypełniało każde pomieszczenie. Zza ściany wyjrzał Brian. Na widok Agaty uśmiechnał się szeroko.. szerzej niż zwykle, co nie uszło uwadze Maggie
- No proszę, przyprowadzić tylko nową dziewczynę do biura i od razu suszysz zęby – mruknęła z udawaną złością – do mnie to się nigdy tak nie uśmiechasz – wskazała palcem na blondyna
- Bo jesteś moją szefową, to raz, a dwa masz już chyba chłopaka.. dosyć znanego chłopaka – odrzekł ze stoickim spokojem Brian, po czym skłonił się nisko przed Agatą, ucałował jej dłoń i szarmanckim tonem się przedstawił, wywołując na twarzy rudowłosej wielkie rumieńce.
- Bracie, dałbyś spokój.. – jęknął Ben przypatrując się tej scence – widzisz, że dziewczyna się wstydzi.
- Nie dziewczyna, tylko Agata – poprawiła Szatynka, przeglądając swoje papiery.
- To ty jesteś TĄ Agatą?? Maggie dużo nam o Tobie opowiadała, ale jakoś nigdy nas nie odwiedziłaś – zaśmiał się lekko Ben, podając rękę Polce.
- Boję się pytać CO wam o mnie mówiła. – rudowłosa mrugnęła – z moim życiorysem zapewne byłam niezwykłym przypadkiem klinicznym dla bandy psychologów.
Cały dzień przekopywania papierów, zaznaczania rubryczek, podpisywania druczków, a na koniec dwóch klientów. Nic dziwnego, zę przez nawał roboty, Maggie nie zauważyła tego, co zaczęło dziać się między Agatą,a Benem. Niby nic oczywistego, poważnego, jednak ta dwójka praktycznie od razu złapała ze sobą świetny kontakt, a uśmiech wrócił na usta Polki. Dopiero przy młodym Brytyjczyku czuła się na tyle swobodnie, by cieszyć się pobytem u swojej przyjaciółki, nie zaprzątając sobie głowy problemami, jakie zostawiła w Stanach. Czarnooka dopiero późnym popołudniem skończyła swoją pracę i zastała roześmianych bliźniaków i rudowłosą w jednym z gabinetów.
- A wy, obiboki za to, ze zostawiliście wszystko na mojej głowie, jutro zostajecie po godzinach – warknęła na bliźniaków
- Ale.. Szefowooo – zaśpiewali bracia Owen - No przecież Ci pomagaliśmy! Nie rób nam tego! – błagali z poważnym zamiarem rzucenia się na kolana przed szatynką
- Zamknąć się. Nie. I koniec. A jak się nie podoba – wskazała na wyjście – nie zatrzymuje.
- Maggie – Rudowłosa wstała z kanapy i objęła mężczyzn w pasie – Odpuść im.. to moja wina po części, ale zaczęli mi opowiadac takie historie!! – uśmiechnęła się błagalnie do przyjaciółki.
- Ty też chcesz dostać po uszach?
- Daj im spokój. Mogę Ci robić śniadania i kolacje przez cały mój pobyt jako zadośćuczynienie – zaoferowała się – i posprzątam Ci mieszkanie przed wyjazdem. To jak?
- Macie szczęście, łajzy jedne, ze Agata się za wami wstawiła. My wychodzimy, a wy ogarniacie cały ten syf – rozkazała. Tak ciezkiego dnia nie miała już dawno… Dlatego też wspaniały humor z rana jak za sprawą czarodziejskiej różdżki wyparował.
Kolejne dni dla Brytyjki wyglądały podobnie – poranny prysznic, śniadanie (które z dnia na dzień stawąło się coraz smaczniejsze, za sprawą rudowłosej), wyjazd do pracy na cały dzień. Polka zaś, każdego poranka nie mogła się doczekac kolejnych chwil spędzonych ze swoim ulubionym bliźniakiem. Było po niej widać sympatię, jaką darzy Owena. Szeroki uśmiech, błyszczące oczy. A i blondyn świetnie się czuł w towarzystwie rudowłosej.
- Brian.. – zagadnęła któregoś popołudnia Maggie – powinnam się martwić? – spytała, obserwując swoich przyjaciół
- Ben już dawno nie był taki… szczęśliwy? Nie psuj tego.
- Ale Agata swój świat zostawiła w Stanach – zamyśliła się czarnooka
- Może znalazła nowy tutaj? – odparł blondyn z szelmowskim uśmiechem – która się oprze Brytyjczykom? – zaśmiał się lekko – A własnie, co u Jude’a?
- W porządku. Chociaż coś nie chce rozmawiac na wiadomy temat… Chyba pożarli się z Robertem… - Maggie zamyśliła się. Odkąd znała swojego ukochanego, jeszcze nigdy nie unikał on tematu Downey’a, zwłaszcza, kiedy u Amerykanina działo się źle. Postanowiła za wszelką cenę dowiedzieć się co się takiego zdarzyło…
No, znów się rozkręcacie, bo ostatnimi czasy coś cicho tutaj było :D:D. Ale rozumiem, różne tam życiowe sprawy, jak dobrze, że już wakacje, nie? :D. No i jak dobrze, że wena Was nie opuściła! Podoba się :))
OdpowiedzUsuń; **