MAGGIE & AGATA:
„I will spare the details. Of the rocks and the nails. The times that I've lied. Can't lay down tonight. I've already tried. A hundred Times”.
- Uhhh.. Agata – jęknęła Maggie próbując zlokalizować i wyłączyć budzik rudowłosej - Proszę Cię, wyłącz Roberta, błagam!
- No już, juuuuuż. – mruknęła Agata – Chociaż tak mogę sobie go posłuchać, gdy się budzę. – wyszczerzyła kły i złapała się za głowę – O matko, mój łeeeeb.
- Chryste! Mieszkasz z nim! – wymruczała – słuchaj go cały dzień! I nie jęcz, ja spałam… z jakieś 4 godziny i czuje się gorzej od Ciebie. Uwierz mi na słowo… - powiedziała przykrywając się cała kołdrą – moja głowa.. moje gardło… woody!! – jęknęła.
- Przesadziłyśmy Kochana, przesadziłyśmy. – wyjęczała rudowłosa – A mnie jeszcze czeka dzisiaj cały dzień z pięciolatkiem. I muszę jakoś załatwić sprawę z Indio…
- To ja Ci serdecznie współczuje – powiedziała na tyle głośno, na ile pozwalał jej stan – ja za to dziś siedzę cały dzień w pokoju! Chociaż będę musiała załatwić sobie dostawę wody jakiejś. Czy coś – wymyślała – i w końcu TV pooglądam!
- Boże… ja nie wiem jak ja się sturlam z tego łóżka. Nie mam siły… Kawyyyy! – kac morderca odzywał się u Polki.
- Dobra, niech stracę. Wstaje i zamówię Ci kawę – postanowiła szatynka – ooooołłłłł…świat wiruje! – złapała się za głowę siadając na brzegu łóżka – Ej, telefon Ci mruga – zauważyła. – Odebrać?
- Taaaaaaak. I powiedz, że właśnie do niego pełznę. – odpowiedziała nieprzytomnie.
Czarnooka wcisnęła zieloną słuchawkę.
- Agata? – usłyszała głos Roberta
- Nie bardzo. Maggie – poprawiła go – Agata jest…. Niedysponowana troszkę – przekrzywiła głowę, patrząc na przyjaciółkę.
- Aż tak z Wami źle?
- No… jakoś bajkowo nie jest. Ale przypomnij mi, ze następnym razem, jak będziemy mieć doła czy coś… Nie pozwól Nam znów brać się za alkohol, dobrze? – błagała.
Mężczyzna zaśmiał się serdecznie, przyprawiając szatynkę o kolejny, mocniejszy atak głowy doprawiony mdłościami.
-Robert… błagam – jęczała – nie dość, że Agata ma budzik z jakąś Twoją piosenką, która mnie obudziła, to Ty jeszcze przyprawiasz mnie o pęknięcia czaszki… Ciszej…
- OJ, wybacz, wybacz – opanował się brunet – teraz dobrze? – wyszeptał
- Mhmmmm
- Powiedz jej, że do 17 ma wolne. Wujcio Jude obiecał mi dziś pomóc z małym, a o 17 widzę was OBIE, żywe u siebie! – zakończył głośniej.
- Jezu! Każe nawet Agacie wyjść za Ciebie, ale nie drzyj się! O 17 będziemy, pa! – wyłączyła się.
- Uwielbiam Twojego szefa – mruknęła – dał Ci do 17 wolne, potem mamy wpaść do niego – mruknęła i szybko pobiegła do łazienki. Żołądek nie wytrzymał i wszczął mały „bunt”, który trwał ładną godzinę.
- Maggie, żyjeeesz? – rudzielec krzyknął w stronę łazienki. Hm, krzyknął. Resztką głosu, jaki jej pozostał. – Ciekawe co on kombinuje, skoro mamy być obie u nas. I w sumie… Co to za wygadywanie się, że mam jego kawałek na budziku, coooo?
- Nie, umarłam i zjadły mnie myszy – odkrzyknęła szatynka z łazienki – i… Serio teraz chcesz roztrząsać to o budziku, kiedy mam głowę przy sedesie? Pewna jeste…. – nie dokończyła, bo kolejna fala mdłości wstrząsnęła drobnym ciałem dziewczyny.
- To ja ci zrobię herbatę! – Agata wstała i po chwili usiadła z powodu zawrotów głowy. – Zresztą mamy jeszcze tyle czasuuu, dopiero dwunasta… COOOO, DWUNAAASTAAAA?! Madery fakiry!
- Spieszysz się gdzieś? – wysapała Maggie wychodząc blada jak kreda z łazienki – do 17 masz czas. Zresztą jakbyś chciała, to zamówię Ci taksówkę – zaproponowała – i nie patrz tak na mnie. Ja nigdzie nie ide. Dzis mam zamiar leczyć kaca, ale Tobie życzę miłej zabawy – rzekła kładąc się powrotem naciągając na głowę kołdrę.
- Na twoim miejscu nie ryzykowałabym. – zaśmiała się Agata – Jak Robert mówi, że mamy być obie, to mamy być. On byłby gotów cię stąd siłą wyciągnąć.
- Potraktuję to jak wyzwanie – usłyszała Agata spod kołdry – no to zobaczymy, dobranoc! – krzyknęła Maggie, zamykając powieki i przenosząc się w piękną (i nie kręcącą się w kółko) krainę snu.
- Jak zwykle uparta. – wymamrotała do siebie rudowłosa, ogarnęła się szybko i pomknęła na taksówkę.
AGATA:
Pierwszy raz rudowłosa ucieszyła się, że hotel był tak blisko domu Roberta. Pięć minut więcej w taksówce i kierowca miałby dużo sprzątania.- O rety, rety. Nigdy więcej alkoholu… - wymamrotała do siebie, wchodząc do domu.
- Dzień dobry moja droga! – przywitał ją Robert.
- Robertuniuniuniu, ćśśśśśśśśśśśśś…. – zmrużyła oczy i złapała się za głowę. – Proszę…
- No ładnie zabalowałyście moje drogie panie, bardzo ładnie. – zaśmiał się mężczyzna.
- Czasem tak bywa, ale nigdy więcej, obiecuję! – wyjęczała dziewczyna – A teraz wybacz, muszę doprowadzić się do stanu używalności. – nieprzytomnie pocałowała Roberta w policzek i poszła do łazienki.
Agata wzięła długą, gorącą kąpiel, a głowę zanurzyła w nieco chłodniejszej wodzie. Ubrała się w luźne ciuchy, zatuszowała wory pod oczami i poszła do kuchni.
- Robert, kawyyy. – wyszczerzyła kły w błagalnym uśmiechu.
- Już ci robię, biedactwo. – odpowiedział, mając niemałą radochę z patrzenia na skacowaną dziewczynę. – Proszę. – podał jej kubek.
- Dziękuję, kocham cię! – rudowłosa wypiła szybko kilka łyków i dotarło do niej, co właśnie powiedziała. – A co wy z Judem kombinujecie na wieczór, hmmm? – zapytała, zmieniając temat.
- Ach! – podekscytował się Robert – Nasz geniusz zła i występku doprowadził nas do wizji zorganizowania kolacji, żeby pogodzić naszych drogich Angoli. – rzekł z brytyjskim akcentem. – Ale właśnie, o której ona się zjawi?
- No właśnie obawiam się, że może się nie zjawić. – zaniepokoiła się Agata – I nie patrz tak na mnie, ona ma gorszego kaca niż mój i nie wiem, czy cokolwiek będzie w stanie ją ruszyć dzisiaj z pokoju. Ale okej, poczekajmy do popołudnia, może się mylę. – uśmiechnęła się.
Rozmowę przyjaciół, przerwał dzwonek do drzwi.
- OTWARTE! – krzyknął Robert, a Agata aż podskoczyła. – Przepraszam. – szepnął skruszony.
- No witam was gołąbki! – do domu wpadł Jude – Zrobiłem zakupy, możemy brać się za przygotowania!
- Jude, powiem to za moją rudowłosą towarzyszkę. Ciszej. Niektórzy mają dzisiaj chorobę dnia poprzedniego. – mrugnął Downey.
- Ach, wybacz. – blondyn podszedł do dziewczyny przywitać się – No, to już widzę, jak się zajęłaś Maggie. Ona też taka nieprzytomna?
- Owszem. – przytaknęła – A przynajmniej w takim stanie była, jak od niej wychodziłam. No, ale co na kolację panowie? – zapytała.
- Nie żebym się chwalił – ukłonił się Jude – Ale robię najcudowniejszą lasagne w Londynie. Za to Robert przyrządza doskonały pieczony schab i chcemy dziś połączyć nasze siły i przygotować pyszną kolację.
- No no, nie wiedziałam, że tacy z was szefowie kuchni. Jestem pod wrażeniem! – dziewczyna usiadła między przyjaciółmi i objęła ich obu – Ja w takim razie biorę na siebie sałatki, przystawki i nakrycie stołu, okej?
- No to do roboty! – zarządził Robert.
Przygotowania do kolacji odgoniły skutecznie kaca Agaty. Dziewczyna włożyła wszystkie swoje siły w to, żeby wyszło jak najlepiej i żeby jej przyjaciele pogodzili się. Kiedy wszystko było gotowe, przeprosiła grzecznie obu panów i poszła po swojego pokoju, żeby się przygotować.
- Uwierz w siebie. – wymamrotała, przypominając sobie radę przyjaciółki.
Zajrzała do szafy, westchnęła i wyjęła z niej „sukienkę na specjalne okazje”. Zielona, dwuwarstwowa, z atlasu, na który naszyty był tiul, z ozdobnym paskiem. Była śliczna i pasowała do koloru włosów dziewczyny, która upięła je w luźny kok i wpięła w nie czarny kwiat. Do tego buty na niewielkim obcasie, kilka dodatków, lekki makijaż.
- Wyglądasz jak nie ty, moja droga. – powiedziała do siebie, po czym poszła do salonu. – Okej panowie, jestem gotowa! – powiedziała, wchodząc do pomieszczenia.
- Och… - Robert spojrzał na dziewczynę i chyba zabrakło mu słów, ale po chwili oprzytomniał i zmieszany zapytał – A czy Maggie dała znać, o której się zjawi?
- No właśnie tu mamy problem. – rudowłosa usiadła na krawędzi stołu – Nie odbiera telefonów ode mnie. Albo śpi, albo naprawdę nie chce tu przychodzić.
- Wiedziałem, że tak będzie. – żałośnie jęknął Jude.
- Co to to nie, panno Gold. Tak sobie nie będziemy pogrywać! – Robert ubrał marynarkę, wziął ze stolika kluczyki do samochodu i wyszedł z domu.
- Pojechał po nią… - powiedziała dziewczyna, patrząc w stronę drzwi.
- Skąd wiesz? – zapytał blondyn.
- Znam to spojrzenie nieznoszące sprzeciwu. A ostrzegałam ją. – uśmiechnęła się.
- To ja się przejdę po ogrodzie, muszę pozbierać myśli, przygotować się. – Jude ruszył w stronę tarasu – Ach, ładnie wyglądasz. Uwierz mi, spodobałaś się Robertowi w tym wydaniu. – mrugnął i wyszedł.
Rudowłosa pozostała w lekkim szoku. Nie spodziewała się, że Jude też bawi się w swatkę. Poszła za mężczyzną w stronę wielkiego ogrodu Roberta.
- Jude, nie zamartwiaj się tak. – zaczęła – Kochasz ją, a miłość zawsze zwycięża.
- Będę o nią walczył, choćbym miał chodzić na rzęsach! – Brytyjczyk nareszcie się pozbierał.
- I o to chodzi! Ty będziesz walczył, a my ci pomożemy! – uśmiechnęła się dziewczyna.
Przyjaciele wrócili do domu i kończyli przygotowania, do kolacji. Po chwili usłyszeli auto Roberta parkujące przed garażem i zgrzyt klucza w zamku.
- Już są. – powiedziała Agata.
MAGGIE:
Obudziła się 4 godziny później. Żywa, zdrowa i bez bólu głowy. Uśmiechnęła się do siebie. „Wyzdrowiałam!” – myślała – „ To teraz wracamy do życia”Otworzyła okna i odetchnęła pełną piersią i nucąc pod nosem „Somebody to love” Wzięła gorący, przywracający do życia prysznic.
W swoim ulubionym dresie zamówiła lekkie jedzenia, dużo wody i w spokoju włączyła ogromny telewizor.
Kilka jogurtów później, spłakana ze śmiechu usłyszała głośne pukanie do drzwi. Pewna, że to kolejna dostawa soków, czy wody, otworzyła drzwi.
- Robert? – zdziwiła się, widząc bruneta opartego o framugę jej drzwi – Agata nie dojechała? – zmarszczyła brwi.
- Jest git, przyjechałem po Ciebie – powiedział wzruszając ramionami – Powiedziałem, zę macie być obie, a skoro nie chciało Ci się wstać, więc… jestem – dokończył rozkładając ramiona.
- Obydwoje doskonale wiemy, ze nieudolnie zacząłeś bawić się w swatkę, no ale niestety, nie wyszło. Życie – udała zatroskanie – Do widzenia Robert! – próbowała zamknąć drzwi, jednak aktor szybko zablokował ją i wszedł do środka, zakładając do tyłu ręce.
- Ładnie tu masz. Te kolory – pokiwał z uznaniem głową – a teraz… gdzie masz ciuchy? – spytał unosząc brwi?
- Nie interesuj się – fuknęła coraz bardziej zirytowana szatynka – Mogę pokazać Ci, gdzie TY masz windę – odparła spoglądając ze złością na mężczyznę. „Jak on śmie tu przychodzić! Czy amerykanie nie znają słowa „NIE”??” – myślała.
- Zdaje się, że Agata uprzedziła Cię, że jestem zdolny do wszystkiego – podszedł bliżej z dziwną miną. „Spokojnie Maggie, to dobry aktor, on tylko gra!” – próbowała uspokoić się dziewczyna, mimo, ze wyraz jego oczu nieco ją przeraziły.
- Może – odparła, prostując się – Robert, wyjdź – wskazała na drzwi.
- No trudno… Myślałem, ze to Jude będzie Cię oglądał w samej bieliźnie, ale widocznie sam będę musiał Cię ubrać, ale mu opowiem – rzekł ściągając kurtkę i szukając jakiś ciuchów w szafce czarnookiej, która w szoku nie mogła wykrztusić najmniejszego słowa. Po minucie podał dziewczynie Małą czarną odsłaniająca ramiona i zapinaną na guziki. Szatynka zmroziła go wzrokiem.
- A do tego weźmiesz… - mężczyzna zaczął się rozglądać za jakimś odzieniem wierzchnim, wybierając krótką, jeansową kurtkę, którą wczoraj zakupiła Maggie – no i koniecznie szpilki czarne – mrugnał – A teraz masz… 15 minut i jedziemy.
- Żartujesz sobie? – spytała dziewczyna.
- Ok., jak chcesz – Robert zrobił krok w jej stronę, ale szatynka szybko wycofała się do łazienki, przeklinając Downey’a na czym świat stoi.
Upięła włosy, pięknie podkreśliła oczy i gotowa wyszła pokazać się mężczyźnie.
- Brawo – Klasnął w dłonie Downey – jeszcze tylko uśmiech i będzie pięknie – dodał złośliwie – Wiesz… myślałem , że wybieranie ciuchów dla kobiety jest trudne, ale aż tak źle mi nie poszło, nie? – spytał z uśmiechem.
- No chodźmy już i miejmy ten cyrk za sobą – uniosła oczy Maggie
- Chwileczkę – zatrzymał ją – Daj w końcu sobie coś powiedzieć. To naprawde nie była jego wina
- Ale odwzajemnił.
- O matko, jak Agata wytrzymała z Tobą całą noc? –jęknął, na co czarnooka złośliwie się uśmiechnęła – A ty byś nie odwzajemniła?
Maggie zmarszczyła brwi. „Czyżby ruda mu powiedziała?” – myślała
Nie słysząc odpowiedzi kobiety, Amerykanin kiwnął głową i rzekł:
- Weź mu daj szansę. Chociaż ostatnią. Jak go znam, to dopiero po poznaniu Ciebie, odżył… - zamyślił się – już nie mówiąc o tym, ze przed waszym przyjazdem pisał mi kilometrowe maile wychwalając Cię. A teraz jest cieniem własnego siebie – spojrzał na szatynkę z niemą prośbą wypisaną na twarzy – zreszta sama zobaczysz. Chodź – objął dziewczynę prowadząc do drzwi.
- Nie mogę Ci obiecać, ze dziś się wszystko wyjaśni – uprzedziła Maggie – ale prawda jest taka… - urwała.
- Że Ci na nim zależy? – kiwnęła głową – więc chodź i wyjaśnijcie sobie to w końcu. Zwróć mi przyjaciela – wybłagał z szerokim uśmiechem. Wyszli z budynku.
Mimo, ze hotel od pięknej posiadłości Downey’a dzieliło 10 minut drogi, Szatynka, czuła, ze jadą o wiele, wiele dłużej. Nie chcąc przyznać się przed samą sobą – nie mogła doczekać się spotkania z Judem. Chociaż nie miała pojęcia jak mogłoby ono wyglądać. Samochód zatrzymał się, a Maggie miała ochotę rzucić się do ucieczki.
- Ani się waż! – nakazał Robert, trafnie odczytując wyraz twarzy kobiety – Wszystko będzie dobrze, tylko daj mu się wytłumaczyć – ścisnął dłoń czarnookiej uśmiechając się ciepło.
- Mhm… - tylko tyle zdołała z siebie wydusić. Zaschło jej w gardle, żołądek skręcił się z nerwów, a na skórze czuła dreszcze – Nie, Robert, ja nie dam rady, ide sobie – jęknęła tuż po wyjściu z auta.
- Spokojnie – mężczyzna przytrzymał Maggie, trzymając za ramiona i patrząc jej głęboko w oczy – On tam jest i czeka na Ciebie, a w dodatku Cię kocha – mrugnął – no! To pokaż, ze jesteś babka z ikrą!
Dziewczyna kiwnęła niezauważalnie i wzięła mężczyznę pod rękę. „Jeszcze kilka stopni, otwarcie drzwi” – wyliczała w myślach.
Weszła do hallu Downey’a a jej nozdrza uderzył tak dobrze znany zapach perfum Jude’a. Jej cała złość momentalnie wyparowała, bo liczyło się tylko to, ze zaraz go zobaczy…
MAGGIE & AGATA:
Kiedy usłyszał samochód, odetchnął głęboko. „No. To zaczynamy” – stwierdził w myślach. Przeprosił Agatę i ponownie wyszedł do ogrodu. Nie chodził w kółko, jak to mu zdarzało się wcześniej. Odszedł kawałek, stanął tyłem do drzwi i zamknął oczy. Nasłuchiwał jej. Wiedział, że gdyby zobaczył ją tam w pokoju, każdy argument, który sobie wcześniej przygotował, wyparowałby.
Po chwili usłyszał ją. Serce niebezpiecznie zadrżało. Policzył do dziesięciu i odwrócił się, spoglądając w twarz kobiecie swojego życia.
- Jestem – powiedziała cicho
- Dziękuję, ze jednak przyszłaś – Jude uśmiechnął się lekko.
- Nie miałam wyjścia – oblała się rumieńcem – Robert zagroził, że siłą będzie mnie ubierać.
- Nie przedłużajmy tego – zaproponował blondyn – wysłuchasz mnie? – spytał. Wolał się upewnić.
Idąc kamienną ścieżką w ogrodzie Roberta, modliła się, by rozmowa, która ją czeka nie okazała się ostatnią.
Jude, w czarnym garniturze, czekał na nią. Nasłuchiwał.
Kiedy odwrócił się, Maggie dosłownie zmiękły kolana. „I Ty się chcesz z nim rozstać!” – zakpiła z samej siebie szatynka.
Kilka nieważnych zdań, których nie pamięta.
-Tak – odpowiedziała, na stawione wcześniej pytanie – wysłucham Cię.
- Powiedz mi, czy gdyby mi nie zależało na.. tej znajomości, na Tobie, to prosiłbym? Błagałbym, wręcz o spotkanie? Wymyślałbym z Robertem tą cała kolację? – spytał – Nie sądzę – był pewien, że czarnooka przerwie mu w jakikolwiek sposób – Powiedz mi, co Ty czułaś. Podczas tamtego wieczora, i na drugi dzień, kiedy TO widziałaś – poprosił.
Maggie nabrała powietrza. Nie spodziewała się, ze Brytyjczyk rozpocznie rozmowę tak.. ostro?
- Nie mówimy o mnie – ucięła gniewnie
- Owszem, o Tobie – odparł niebieskooki – przez większość życia, to Ty wysłuchujesz innych, więc teraz ja chcę wysłuchać Ciebie!
- O co Ci chodzi, co? – spytała otwarcie – chcesz wiedzieć? W porządku! Podczas naszego wieczora myślałam, że to najlepsza noc mojego życia – podniosła głos – to było… - urwała – Nieważne. Na drugi dzień, widząc Cię z … nią, myślałam, że szlag mnie trafi. Jude, jak mogłeś?!
- Wiem, ze wszyscy Ci to mówią, więc uwierz w końcu, że to nie poszło z mojej inicjatywy! Wolałbym trzymać Ciebie w ramionach, nieważne kiedy. Teraz, wcześniej, kiedyś tam w przyszłości. Chodziło i zawsze chodzi mi o Ciebie! – podniósł nieco głos, wpatrując się zszokowane oczy Maggie.
Szatynka otworzyła usta ze zdumienia. „A teraz, dawaj, wbij mu szpile w serce, odrzuć go!” – znów usłyszała głos swojego sumienia – „Nie możesz?”
- Ja…
- Co chcesz jeszcze usłyszeć, że jest mi przykro? Jest mi przykro! Ale do cholery, nie odrzucaj mnie za coś, co nie jest moją winą! – podszedł jeszcze bliżej, stając „nad” szatynką – Kocham Cię, rozumiesz? KOCHAM CIĘ! – wykrzyczał.
Sekunda, dwie, trzy i Maggie mogła znów oddychać. „Przecież.. ale jak…” – nie mogła sobie tego poukładać. W końcu pod wpływem impulsu, zarzuciła blondynowi ręce na szyję i mocno wpiła się w usta, za którymi zdążyła się stęsknić.
Jude objął dziewczynę, podnosząc do góry. Nie sądził, ze ta rozmowa zakończy się w taki sposób, ale absolutnie mu to nie przeszkadzało. Pocałunek był namiętny i długi. Obydwoje starali się pokazać drugiej stronie to, jak bardzo zależy im na sobie.
Po kilku minutach, Maggie oderwała się od ust blondyna.
- Kocham Cię – szepnęła, dotykając policzka Jude’a który mocno ją przytulił.
Dopiero wołanie Roberta, przerwało im tą romantyczną scenę. Trzymając się za ręce, weszli do domu Amerykanina.
Tymczasem Robert i Agata zostali w domu, ale po cichu przemknęli na taras, żeby obserwować z daleka rozmowę Brytyjczyków.
- Ej, jak myślisz, pogodzą się? – zapytała niepewnie Agata.
- Muszą, inaczej siłą ich do tego zmuszę. – zaśmiał się Robert – Ale serio, spójrz jak oni na siebie patrzą. Jak Jude się angażuje, żeby wszystko było dobrze!
- No Maggie też on nie jest obojętny. Gdyby był, to nie wkurzałaby się tak na niego, emocje ją zdradzają – mrugnęła Agata.
Para przyjaciół z wielką uwagą obserwowała każdy gest, każdy ruch Jude’a i Maggie. Bardzo mocno trzymali kciuki za to uczucie i wierzyli, że ta kolacja przyniesie rezultat.
- Patrz! – pisnęła Agata – Chyba coś rusza, stanęli naprzeciw siebie, patrzą sobie w oczy.
- No no, do dzieła Jude! – Downey lekko podniósł głos.
Law jakby na komendę swojego przyjaciela wykrzyczał Maggie, że ją kocha. Dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała go.
- Tak! Nareszcie! – rudowłosa aż podskoczyła z radości i pod działaniem impulsu wtuliła się w Roberta.
- A nie mówiłem? – odpowiedział mężczyzna i objął swoją towarzyszkę. – No zakochańce, zapraszam na kolację – krzyknął, nadal trzymając w objęciach Agatę.
Jude i Maggie złapali się za ręce i ruszyli w stronę domu.
Weszli do salonu uśmiechając się. „Rany Boskie, przecież jestem dorosła, to czemu zachowuje się jak jakaś nastolatka?” – myślała, rumieniąc się. Nagle Maggie stanęła i gwałtownie się odwróciła.
- Jude? – szepnęła – Mnie się wydawało, czy Robert obejmuje Agatę? – spytała, lekko się uśmiechając.
- Faktycznie – przyznał Brytyjczyk – i widzisz, ten wieczór nie tylko nam przyniósł masę niespodzianek – rzekł całując szatynkę w odsłonięte przez sukienkę ramię.
Maggie przechyliła głowę, z uśmiechem wpatrując się w szepczących rudowłosą i bruneta. „Słodko” – pomyślała – „U nich też coś ruszyło” – zaśmiała się.
- Co Cię tak bawi? – spytał Robert podchodząc do Brytyjczyków
- A… nic… „Love is In the air” – zaśpiewała, wywołując szeroki uśmiech bruneta.
- Ładny masz ten głos – przyznał – ale ten akcent…
- Masz coś do angielskiego akcentu? – spytał Jude, unosząc brwi.
- Tylko to, ze jest nudny! – Amerykanin mrugnał do rudowłosej.
- A mnie się tam podoba – przyznała szatynka, obejmując Law.
- O rany, ale się zrobiło słodko! Chodźcie do stołu. Jestem głodny. A! Maggie, doceń to, ze ta kolacja w głównej mierze jest na Twoją cześć – stwierdził Downey odchodząc zszokowanej, po raz kolejny dziewczyny.
Jedzenie znikało ze stołu w zastraszającym tempie. Talent kulinarny panów okazał się być prawdą, a nie męskimi przechwałkami, co jeszcze bardziej oczarowało przyjaciółki. Nagle do towarzystwa dołączył Exton, który przebudził się ze snu.
- Agata, jesteeeeś! – maluch podbiegł do opiekunki i przytulił się do niej – A wiesz co, tatuś mnie zabrał wczoraj na plan!
- Wiem maluchu, wiem. – uśmiechnęła się dziewczyna i posadziła sobie chłopca na kolanach. – No coś tam ciekawego zobaczył?
- Pani charkt…chrakz….charatk… ta pani, co malujeeeee… To ona namalowała mi na twarzy takie coś, że wyglądałem jak tygrysek! – pisnął z radości Exton.
- Ojej, że ja tego nie widziałam! – jęknęła Agata – Mam nadzieję, że tatuś zrobił zdjęcie?
- Ależ oczywiście droga pani! – odpowiedział Robert.
- I był tam wujek Jude i ciocia Maggie. – kontynuował chłopiec, nie zauważając, że bohaterowie jego opowiadania siedzą obok. – I jakaś pani z blond włosamiiii.
- Kheeeem! – zakrztusił się Robert – Exton, serduszko moje, a może chcesz pić?
- Nie tatku! – odpowiedział chłopiec – No i ta blond pani całowała wujka Jude’a a ciocia Maggie chyba była zła.
- A może chcesz siusiu? – Robert nie dawał za wygraną, próbując zmienić temat.
- Też nie, tatusiu. No i ciocia Maggie poszła sobie z planu, a wujek Jude był potem smutny, a tato chyba chciał wujka Jude’a zbić!
- Exton, ty powinieneś spać! – wymamrotał Downey.
Usilne próby zmiany tematu nie powiodły się. Jude i Maggie wybuchnęli szczerym śmiechem, widząc zaangażowanie z jakim chłopiec opowiadał całą tę historię. Dopiero wtedy Exton zauważył ich obecność.
- O ciocia, wujek! – wykrzyknął radośnie – A to już nie jesteście smutni, prawda? Bo trzymacie się za ręce! – powiedział z miną uważnego obserwatora.
- Tak maluchu, ciocia już nie jest zła. – odpowiedział mu Jude.
- A teraz mój kochany, czas spać. – powiedział Robert, zabierając synka z kolan Agaty i sadzając go sobie na ramionach.
- Dobrze tatku… Ale wujek Jude obiecał mi dokończyć bajkę! – malec spojrzał w stronę blondyna.
- Wujek Jude, słyszysz, idziesz z nami! – zarządził Downey.
- Tak jest, już lecę! – Law wstał i powędrował w stronę dziecinnego pokoju.
- Tatuśki… - wymamrotała Agata i razem z Maggie wybuchły głośnym śmiechem.
Robert położył synka w łóżku i ustępując miejsca Jude’owi.
- Czyń honory, mój drogi – skłonił się nisko
- Tchórz! – zasyczał Brytyjczyk – No! To, na czym skończyliśmy? –spytał siadając na brzegu łóżeczka
- Mówiłeś, że ten Książę szukał Kopciuszka! I Co, znalazł ją? – dopytywał Exton, siadając z wrażenia. Nie mógł wprost doczekać się końca tej historii.
- A no tak.. – Jude zamyślił się – Książe przez baaardzo długi czas, szukał swojej księżniczki. Jeździł po całym kraju, ba! Po całym świecie. Ale.. – urwał.
- Jude… - jęknął Robert unosząc oczy ku niebu – weź nie przesadzaj. Po całym świecie?
- Tata! – fuknął malec – nie przeszkadzaj, teraz wujek opowiada – zrobił obrażoną minę
- No właśnie! – kiwnął głową niebieskooki – no… Jeździł po całym świecie i pewnego dnia, odwiedzając swojego… Em… przyjaciela, spotkał swoją księżniczkę, która swym pięknem przyćmiewała inne księżniczki – uśmiechnął się lekko do siebie – pocałował ją i żyli długo i szczęśliwie – zakończył, po czym skłonił się Extonowi, bijącemu brawa.
- No! A teraz spać! – nakazał brunet, okrywając synka i całując na dobranoc.
- Wujku! – krzyknał jeszcze chłopiec
- Mmmm?
- Tym księciem byłeś Ty, a tą księżniczką, ciocia Maggie, prawda?
- Prawda – przyznał spokojnie Jude
- Oj, to dobrze, bo tamta Pani nie była wcale fajna! Dobranoc!
Brytyjczyk zaśmiał się pod nosem i spojrzał na przyjaciela.
- No co?
- Nico. Fajnie, że wróciłeś – Robert poklepał blondyna po ramieniu – w końcu.
- Podziękuj Maggie. I ja przy okazji Tobie dziękuję, za to… wszystko – uśmiechnął się, podając dłoń Amerykaninowi – i co.. – zmienił temat – zastanowiłeś się?
- Nad czym?
- Nad Agatą, rzecz jasna.
- Nieeeee miałem czasu – stwierdził Downey, nieudolnie.
- Szkoda… - przyznał, zaciskając usta – Bo gdybyś patrzył co się dzieje dookoła, widziałbyś, ze stworzyliście Extonowi fajną rodzinkę. Ty i Agata – dodał ze złośliwym uśmieszkiem.
- Jude.. to nie jest takie proste – zaczął brunet
- To JEST proste, a skoro ja przekonałem najbardziej upartą istotę na tym świecie, to Tobie tym bardziej się uda. Daj spokój. Widzę, jak patrzysz na nią. I ten uścisk – mrugnął złośliwie
- To ze szczęścia było….
- No, no. A ja jestem cukiernikiem!
- Kto Cię tam wie! – zaśmiał się Robert – a poważnie… jakoś lepiej się czuję, jak widzę, że Agata jest obok – przyznał – i Exton ją wielbi.
- A przy tym wygląda zabójczo!
- Wpatruj się w swoją ukochana, co? – warknął żartobliwie Downey, czując jednak małe ukłucie po pochwale innego mężczyzny na temat „jego” Agaty – Wracajmy, bo jeszcze zostaniemy obgadani – uśmiechnął się do Jude’a.
- I tak zostaniemy. I powiedzmy im w końcu. O tej niespodziance. – zaproponował, z błyskiem w oczach.
Panowie niewiele pomylili się z tym „obgadywaniem”. Ledwo opuścili salon, rozpoczęły się babskie ploty!
- Noooooo, opowiaaaadaaaaaj! – niecierpliwie zapytała Agata.
- Ale co? – spytała szatynka uśmiechając się pod nosem – No dobra! Poooowiem Ci! Podchodze do niego, z sercem na ramieniu.. Wiesz, wychodząc z hotelu postanowiłam, ze zakończę to tu i teraz, chociaż tak podświadomie tego nie chciałam.. – Maggie urwała, opuszczając na chwilę wzrok – Ale jak go tam zobaczyłam, w tym garniturze, te oczy, te usta… - rozmarzyła się – nie dałam rady. A on zaczał z przysłowiowej „grubej rury”. Nie błagał, ale tak o! oznajmił, ze mnie kocha i żebym nie odtrącała go za coś, czemu nie był winien. Tą pewnością siebie mnie przekonał – zakończyła z lekkim rumieńcem.
- A co ja ci tłukłam do łba przez pół dnia i całą noc uparciuchu?! – zaśmiała się Agata – Ja wiem, że nie jestem Judem, ale możesz też mnie czasem posłuchać!
- Czy obiecanie poprawy, jakoś mnie obroni? – Maggie mrugnęła do przyjaciółki. – Zresztą… wiesz, ze ja musze sobie pomarudzić.. Ale gdyby on nie walczył przez ten cały czas…
- Ależ oczywiście, że by walczył! Już ja i Robert postaralibyśmy się o to! – wyszczerzyła kły rudowłosa.
- Dziękuje Ci – Szatynka przytuliła przyjaciółkę – Ale! Ten przytulas do Roberta to.. był odruch, czy tak częściej macie??
- Odruch, odruch – odpowiedziała i zamyśliła się – Ale ja chyba podświadomie szukam jakiejś bliskości. Dzisiaj na kacu pocałowałam go w policzek idąc do łazienki. Powinnam nad tym chyba jakoś zapanować, nie?
- Ja tam się nie dziwie – Maggie uśmiechnęła się ciepło – tworzycie fajną „rodzinkę”, a Exton traktuję Cię jak.. kogoś bardzo bliskiego, prawda? I nie. Nie myśl o tym w taki sposób. Skoro Robert oficjalnie Cię nie odtrącił… - urwała wzruszając ramionami.
- No niby tak… Wiesz, wydaje mi się, że dzisiaj inaczej na mnie patrzył, ale może jestem przewrażliwiona. Albo po prostu widok mnie w sukience to za duży szok dla otoczenia! – zaśmiała się Agata.
- Czyli powinnaś częściej chodzić w kieckach! A poważnie – zaczęła Maggie – daj mi dziś wolne od obserwacji. Jak dla mnie to dzień mam pełen wrażeń, a nie chce czegoś przeoczyć, dobrze? Obiecuję, ze jutro zacznę się „Wam” przyglądać – rzekła czarnooka.
Rudzielec nie zdążył odpowiedzieć, gdyż do salonu powrócili Robert i Jude. Każdy z nich stanął przy swojej towarzyszce z cwanym uśmiechem na twarzy.
- Ej, panowie, co wy kombinujecie? – zapytała Agata.
- Co robicie w przyszłym tygodniu? – spytał Jude.
- Nie wiem jak Wy, ale ja będę już pewnie na Wyspach – zaczęła Maggie, której uśmiech zszedł z twarzy na myśl o powrocie do domu.
- Jeszcze nie, Kochanie – poprawił Jude.
-Więc? – nalegał Robert wpatrując się w napięciu na kobiety.
- Wychodzi na to, ze .. nic? – spytała niepewnie Agata.
- A nie! – rzekli równocześnie mężczyźni – Zabieramy was do Arizony!
- A co tam jest?- spytały równocześnie dziewczyny
- No jak to… Najlepsze SPA pod słońcem – rzekł Jude, obejmując Maggie.
- Agata.. Oni zabierają nas do spa…. Powiedz, że nie przesłyszało mi się…
- Wy chyba chcecie nas dzisiaj doprowadzić do zawału z nadmiaru wrażeń! – powiedziała Agata, nadal nie wierząc – Ale… czym sobie zasłużyłyśmy? Znaczy się Maggie z Judem to wiadomo, ale ja? A co z Extonem? – zapytała.
- Exton zostanie z Indio na te 3 dni. – odparł ze spokojem Robert – A tobie należy się trochę odpoczynku i relaksu, przecież tyle czasu z dzieckiem potrafi nieźle wymęczyć. A tak, potaplacie się w błocie, saunach i innych dziwnych rzeczach, których faceci nie kumają. – uśmiechnął się.
- No, to co wy na to? – zapytał podekscytowany Jude.
Dziewczyny spojrzały na siebie, a potem każda ucałowała swojego towarzysza w policzek.
- Jesteście niesamowici! - Krzyknęła Maggie tuląc się do Roberta w podzięce
- Dobra. Koniec. Jude’owi źle z oczu patrzy, wole nie ryzykować – udał przerażenie Downey – idźcie już sobie, co? – uśmiechnął się złośliwie – chyba musicie się jakoś pogodzić?
- Gdyby nie to, ze stoją przy mnie dwie kobiety, z czego jedną wielbię, to bym Cię walnął – westchnął Jude kiwając głową.
- Nie noooo… Nie, że was wyganiamy. – uśmiechnęła się Agata – Ale wiecie… ostatnia noc była, uhh, ciężka. Zmęczenie się pojawia, a ja jutro muszę być gotowa na opowieści Extona z planu. Poza tym pewnie musicie się nagadać. – mrugnęła, po czym nie dała rady opanować ziewnięcia. – Padam z nóg! – przeciągnęła się i oparła głowę o ramię Roberta.
- I Ty Brutusie?? – spytała gniewnie Maggie – No, ale skoro chcecie się nacieszyć sobą… No co! – odparła widząc wzrok Roberta – złośliwość, za złośliwość!
- Wspominałem, że Cię Kocham? – spytał ze śmiechem Jude – dobranoc, szczęśliwej rodzince!
-A spóźnij mi się minutę na plan jutro! – pogroził Downey blondynowi
Brytyjczycy wtuleni w siebie, zmierzyli do czekającej taksówki. Robert z Agatą spojrzeli na salon i kuchnię.
- O rety, ile zmywania! – złapała się za głowę dziewczyna.
- To jutro. – uśmiechnął się Robert – Zapakujemy zmywarkę na trzy razy i będzie po robocie. A teraz moja droga, czas spać! Za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
- Masz rację! – kolejny raz rudowłosa ziewnęła – To był długi dzień. No to dobranoc!
- Śpij dobrze. – Downey podszedł do Agaty, ucałował ją w czoło i poszedł w kierunku swojej sypialni.
- Zakochałaś się na amen… - westchnęła do siebie dziewczyna i ruszyła w stronę pokoju.
Wychodząc od przyjaciela, Jude przyjrzał się szatynce. Krótka sukienka, piękne nogi, makijaż, upięte włosy… Westchnął cicho. Nie chciał rozstawać się z Maggie, nawet na moment, jednak obiecał sobie, że będzie czekać na jakikolwiek znak z jej strony. Pozwolenie na „coś” więcej.
Siedząc w taksówce, spojrzał na ich splecione dłonie.
- Kocham Cię… - szepnął dziewczynie do ucha, za co dostał słodkiego buziaka.
- Uparciuch z Ciebie – zaśmiała się szatynka – że się Tobie nie znudziłam, mimo mojego charakterku.. – zabawnie pokręciła głową.
- Nie znudziłaś się i się nie znudzisz – wymruczał Law, przyprawiając Maggie o szybsze bicie serca i gęsią skórkę.
Idąc do pokoi, mężczyzna zauważył zmianę zachowania jego towarzyszki. Stała się spięta, jakby się czegoś obawiała.
- Dobranoc, Kochanie – rzekł całując namiętnie Maggie
Oddała pocałunek z lekkim wahaniem, i spojrzała zaskoczona w niebieskie oczy Jude’a.
- Teraz potrzebujesz po prostu snu – doradził – nie martw się, pomęczę Cię innym razem - zaśmiał się cicho.
- Dobranoc, Skarbie – odparła, starając się za wszelką cenę ukryć ulgę jaką poczuła – wpadnę jutro na plan – zapowiedziała – ale jak znowu zobaczę tą…. Blond wywłoke….
- Miło wiedzieć, że jesteś zazdrosna – uśmiechnął się pod nosem Brytyjczyk – nie martw się. Jej już tam nie ma. I nie będzie. Zająłem się tym. Śpij słodko – szepnął i po raz ostatni cmoknął dziewczynę.
Będąc w pokoju, Maggie opadła zmęczona na łóżko. „ile wrażeń” – myślała – „ i jest ON! I na przyszłość, będę się słuchać Agaty – obiecała sobie, po czym w sukience i makijażu zasnęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz