poniedziałek, 5 marca 2012

V.

MAGGIE cz. I
Po kilku godzinach płaczu, nadszedł czas na otępienie. Zamknęła się w pokoju, ignorując nawoływanie przyjaciół.
Chcąc przetrzymać tę noc, bez płaczu, włączyła pierwszą, lepszą metalową płytę, nałożyła słuchawki a do ręki wzięła swój szkicownik. Przez 6 godzin zapełniła podłogę swojego pokoju nieudanymi rysunkami. Zachowała 3, przedstawiające portrety jej rodziców i jej własny. O godzinie 7, nareszcie włączył się jej budzik, zapowiadając kolejny, meczący dzień. O dziwo nie czuła się senna ani zmęczona. Nie czuła nic.
             Szybka kąpiel, byle jakie ciuchy, lekki makijaż, by zakryć oznaki łez.
Ledwo przełknęła śniadanie składające się z jabłka i jogurtu naturalnego. „Przynajmniej nie musze się nikomu tłumaczyć” – pomyślała przechodząc obok sypialni Nicka i Jamie.
            Czwartkowy poranek przywitał ją lekkim słońcem, wychylającym się zza chmur. Spacerkiem dotarła do przystanku autobusowego. „A dziś dla odmiany nie metrem a autobusem” – postanowiła.
Po kilkunastu minutach dotarła do swojej „siedziby”. Nie było jeszcze braci Owen, dlatego też pootwierała okna, załączyła radio, zrobiła sobie kawy i rozsiadła się  w swoim wielkim fotelu, odczytując maila od Agaty.
Kiedy dotarła do momentu, w którym przyjaciółka opisuje sytuację małżeństwa Roberta prawie oblała się kawą.
- Cooooo? – powiedziała głośno do siebie, otwierając szerzej oczy. Od razu odpisała.
            Nie wierze w to co przeczytałam! Rozwodzą się??
Obiecuje Ci uroczyście, ze dziś dowiem się co się stało. To jedna sprawa.
Dziękuje Ci, ze wspierasz mnie, chociaż mailowo – mam nadzieje, ze Robert przenocuje i mnie na noc, lub dwie, ewentualnie 14;) żebyśmy się mogły nagadać;)
            Dzisiejszy dzień jest albo raczej będzie ciężki. Czuje się fatalnie, ale nie płacze, co jest jakimś sukcesem. Będę musiała znów zacząć „grać” przed Law (przyłapałam się, ze jak nie widzę się z nim dłużej nazywam go po nazwisku;)). Nie chcę z NIM o tym rozmawiać, krępuje mnie to nieco.
Kończę, Kochana. Mam jeszcze do ogarnięcia tony papierów, pakowanie się i takie tam, tak więc do zobaczenia niebawem :)
PS: naoglądaj się tych wszystkich miejsc, będziemy mieć co zwiedzać nocą podczas tych 2 tygodni;)
Całusy:*
M.
Wyłączyła laptopa i przez chwilę wpatrywała się w jego czarny ekran. Zastanawiała się nad tą wiadomością o rozwodzie Roberta. „Ludzie, którzy tyle razem przechodzą, są szczęśliwi, chociaż mają gorsze chwile, ale są razem. A potem, to wszystko się rozpada… Nie powinno tak być” – myślała. Postanowiła jednak za wszelką cenę dowiedzieć się, co było przyczyną rozpadu małżeństwa, wg Agaty „idealnego”.
            Rozmyślenia przerwał Brian wchodząc bez pukania do jej gabinetu.
- Jesteś już? – zapytał zdziwiony – wszystko porządku? – dodał spoglądając na opuchnięte oczy i zmęczoną twarz szatynki.
- Jest ok. – odpowiedziała tylko, po czym wykręciła się dużą ilością papierów do uzupełnienia przed wyjazdem, przeganiając mężczyznę.
            Płatności, opisy, diagnozy i jeszcze kilka innych ciekawostek zapełniło biurko dziewczyny. Po godzinie męki usłyszała ciche pukanie.
- Proszę – zaprosiła dość sucho – Joe! – krzyknęła zdziwiona – Co tu robisz, miałeś być w Atlancie!
- Wylatuje jutro, zapomniałaś? – spytał z lekkim uśmiechem – dziś mamy mieć jeszcze jedną sesję – zagadnął.
- Prawda… przepraszam Cie, zupełnie wyleciało mi to z głowy – przyznała – usiądź, zaraz będziemy kontynuować, pozwól, ze wypełnię ostatnią rubrykę.
            Tym razem sesja była krótka, zwięzła i na temat. Żadnych śmiechów, dogadywać, odbiegań od tematu, suche fakty. Nie uszło to uwadze mężczyźnie, który z niepokojem przyglądał się Maggie, jednak nie chciał pytać, naciskać.
Pożegnali się przed południem. Krótka wymiana maili i dziewczyna była wolna. Miała przed sobą całe 2 tygodnie bez klientów.
- Idziemy na kawę? – zagadnął Ben wchodząc do gabinetu.
- Mam robotę – odpowiedziała tylko, przeganiając tym samym drugiego z braci Owen.
Nie chciała z nikim rozmawiać, nie chciała nic robić. Ogarnięcie papierów też niewiele jej dało. „W końcu nawet one kiedyś się kończą” – pomyślała z żalem wkładając ostatni segregator na półkę.
Postanowiła przejść się. Jako, że większość wizyt pacjentów przełożyła po swoim krótkim urlopie, bez słowa wyszła, trzaskając drzwiami.
            Jednak tym razem, zamiast do parku, poszła do swojego nowego mieszkania. Przyglądając się pustym pomieszczeniom stwierdziła nagle, ze czuje się taka jak one. Pusta. Uroniła kilka łez, jednak uspokoiła się szybko. Nie zareagowała na dźwięk telefonu, jednak, kiedy ta uparta osoba próbowała po raz 3, dziewczyna nie wytrzymała. O dziwo numer był amerykański.
- Maggie Gold – przedstawiła się.
- Dzień dobry – usłyszała miły, męski głos – Jared Leto. Proszę mi wybaczyć, ale próbowałem się dodzwonić do Pani gabinetu, ale dowiedziałem się, ze nie ma Pani, a chciałem przenieść swoją wizytę na jeszcze bardziej odległy termin, tylko.. czy jest to możliwe? – spytał Amerykanin.
- Proszę poczekać, zaraz sprawdzę – odrzekła wyjmując swój terminarz – kiedy dokładnie chciałby Pan zacząć?
- na początku września – usłyszała.
- Porządku, w takim razie do zobaczenia, w razie zmiany zdania, proszę o telefon – powiedziała ciepłym tonem i rozłączyła się.
„I tym oto sposobem mam jeszcze większą przerwę w pracy” – myślała..- „kto wie, może na jakiś czas pomieszkałabym u rodziców?”
            Wychodząc z mieszkania odebrała jeszcze jedno połączenie.
- Rozmawiam z Maggie? – spytał mężczyzna.
- Maggie Gold, z kim mam przyjemność? – spytała marszcząc brwi. Nie przypominała sobie, żeby rozdawała ostatnio swoje wizytówki, żeby prawie codziennie dzwonili do niej potencjalni pacjenci.
- Ah.. no tak. Robert Downey Jr. Dzień dobry – Maggie stanęła, w panice rozglądając się za kimś, kto mógłby ją uszczypnąć. Bo niby, co się mogło takiego stać, żeby szef Agaty dzwonił?
- O.. Dzień dobry, stało się coś? – spytała z niepokojem.
- Nie.. znaczy tak.. znaczy sam nie wiem. Agata pracuje u mnie już jakiś czas, ale coś się zaczęło dziać złego. – powiedział szybko
- Co dokładnie?
- Jest taka.. przygnębiona. Stara się to ukryć, ale ja to widzę – dokończył – co mam robić, żeby jej pomóc?
- Wie Pan co…
- Mów mi po imieniu – przerwał aktor.
- To jeszcze raz – zaśmiała się – Wiesz co… przede wszystkim zajmij ją czymś. Wspominała mi, że chcesz pokazać jej najbardziej ciekawe miejsca w NY, więc zabierz ją tam, gdzie jest mnóstwo światła, kolorowe neony. Różne, silne barwy dobrze wpływają na zachowanie się ludzi, np. kolory jasne działają pogodnie, przyjemnie, rozweselająco. No i… póki co.. nie wypytuj jej o nic – poradziła – masz tam jakieś takie miejsca?
- Hm… będę musiał podzwonić, popytać, ale myślę, ze nie będzie problemu – stwierdził – a jak to nie podziała??
- To jak przyjadę, to jej skopie tyłek i jej przejdzie – roześmiała się, po raz pierwszy dzisiejszego dnia.
- Dogadamy się, coś czuje – stwierdził wesoło – nie, żebym chciał ją bić, ale wychodzę z założenia, ze jeśli to ma pomóc…
- Czyli dajesz mi wolną rękę? – spytała hamując wybuch śmiechu
- Jak najbardziej – roześmiał się – tylko bij tak, żeby nie było widać – poradził.
- Kiedyś Jude poradził mi to samo – odrzekła czarnooka.
- I miał świętą racje! Cieszę się, ze będę mógł Cię poznać. Jude dużo mówi o tobie. Jakoś tak… podejrzanie dużo…
- Ale wróćmy do tematu Agaty i jej bicia – zaśmiała się Maggie – A tak poważnie. Porozmawiam z Nią i pomogę, masz moje słowo – przyrzekła.
- W takim razie masz u mnie najbardziej czekoladowe z czekoladowych ciast! – stwierdził Robert – czyli do zobaczenia Maggie – po czym rozłączył się.
- Świat oszalał – powiedziała do siebie szatynka z uśmiechem. I w zdecydowanie lepszym nastroju ruszyła do swojego parku.

AGATA cz. I
      Czwartek był dla Agaty cudownym, wyczekiwanym dniem. Dziś wieczorem jej przyjaciółka wraz z Judem wylecieć miała z Londynu i o wczesnej piątkowej godzinie dotrzeć do NYC. Tak bardzo stęskniła się za Maggie, ich długimi rozmowami i babskimi wieczorami. 
- Hah, zawsze spędzałyśmy czas na wspólnym oglądaniu filmów z Robertem i Judem, a teraz oni pojawili się naprawdę w naszych życiach. Chyba czas uwierzyć w to, że marzenia się spełniają. – pomyślała i uśmiechnęła się. 
Ten dzień był od samego początku dla dziewczyny niezwykle radosny. Rano przygotowała Extonowi pyszne, kolorowe śniadanie, a potem bawiła się z nim, biegając po całym domu. Sama się sobie dziwiła, że po fatalnym, smutnym dniu, przyszedł tak pozytywny i pełen uśmiechu. No ale cóż, mogła się tylko cieszyć taką poprawą. Robert także był zadowolony, kiedy widział radość swojego synka. Pierwszy raz od rozstania z Susan, jego dziecko wydawało się być szczęśliwe.

      Agata nie zdawała sobie sprawy z tego, że Robert dość uważnie obserwował ją tego dnia, jednocześnie planując listę atrakcji Nowego Jorku, które koniecznie chciał jej w nocy pokazać. Oczywiście wiedział, że on sam też był nie lada atrakcją dla innych, dlatego zastanawiał się, jak na tę jedną noc stać się nierozpoznawalnym. Na szczęście miał jeszcze kilka godzin, żeby coś wymyślić.

      Dziewczyna korzystając z wolnej chwili, sprawdziła maila. Maggie jak zwykle odpowiedziała na wiadomość niemalże od razu. Obiecała jej, że wypyta Jude’a o małżeństwo Roberta, opisała w skrócie swój stan emocjonalny i tradycyjnie wyraziła radość z ich spotkania. Polka odpisała przyjaciółce natychmiastowo.

Maggie!
Jeżeli Jude wyciągnie cokolwiek z Roberta to będę mega wdzięczna, bo szczerze mówiąc, nie do końca wiem, jak powinnam się zachowywać. Niby moi rodzice też się rozwiedli, a on jest prawie w ich wieku, ale mimo wszystko… Nie patrzę na niego, jak na mojego ojca, tylko bardziej jak na kogoś z przyjaciół i bardzo nie chciałabym go w żaden sposób urazić, help me! :-(
Trzymaj się tam Kochana, jeszcze kilkanaście godzin i się widzimy! A wtedy nie dam Ci smutać, o nie! :-*
Mam dziś o dziwo wyśmienity humor, oby jak najdłużej! Dzisiaj nocne zwiedzanie NYC, a ja tak jakby… NIE WIEM W CO SIĘ UBRAĆ!!! Nie ogarniam amerykańskich trendów, ni cholery! Muszę poeksperymentować ;-)
Dawaj mi koniecznie znać, jak tam przygotowania do podróży!
Love!
A.”

Agata już miała zamknąć laptopa, kiedy dostrzegła, że w jej skrzynce oczekiwała jeszcze jedna wiadomość. Z Polski, a ściślej z poradni, w której pracowała. Zdziwiona otworzyła maila  i zaczęła czytać:

Pani Agato!
Udało nam się nareszcie nawiązać współpracę z Niemieckim Związkiem Logopedów, w związku z czym dostaniemy duże dofinansowanie. Jest nam Pani teraz bardzo potrzebna przy realizacji nowego projektu, dlatego proszę przedstawić tego maila kierownikowi swojego Campu i jak najszybciej zarezerwować lot do Polski. Pokryjemy wszystkie koszty związane z Pani powrotem oraz zerwaniem tegorocznej umowy z obozem.
Czekam na wieści, kiedy możemy spodziewać się Pani powrotu.
Pozdrawiam!
prof. Kowalska”

      Pod dziewczyną ugięły się nogi, oblał ją zimny pot. Jak to? Teraz? Nieee… - pomyślała załamana. Za szybko uwierzyła w spełnienie marzeń – jak zawsze, kiedy z czegoś się cieszyła, coś innego musiało się zepsuć. Spojrzała na swoją walizkę ze smutkiem w oczach. Nareszcie miał być zrealizowany projekt, w który włożyła tak wiele serca, a równocześnie było to dla niej niezwykle przykre. Otworzyła stronę WizzAir, aby sprawdzić najbliższe loty do Polski, kiedy do pokoju wszedł Exton. 
- Agataaa, wiesz co? – zapytał. 
- No słucham cię maluchu, co się stało? – odpowiedziała dziewczyna, starając się ukryć smutek. 
- Cieszę się, że z nami mieszkasz i że się ze mną bawisz i robisz mi takie dobre jedzenie i lubisz mojego brata i tatę i jesteś taka fajnaaaa. – powiedział niemalże na jednym wydechu chłopiec, po czym słodko się uśmiechnął i przytulił do swojej opiekunki. 
- Ja też się cieszę, że tu jestem. – odpowiedziała Agata ze łzami w oczach i wielkim ciepłem w sercu. – Leć do ogrodu, ja tylko coś skończę i zaraz pójdziemy na spacer. 
Exton wybiegł z pokoju i pognał na podwórko, a dziewczyna kliknęła „odpowiedz” przy wiadomości od szefowej i napisała:

Szanowna Pani Małgorzato,
Zdaję sobie sprawę, że może mieć to wpływ na moją dalszą pracę (bądź nawet jej brak), ale niestety nie wrócę teraz do Polski. Mam w Nowym Jorku bardzo ważne zobowiązania, których nie mam zamiaru teraz zrywać. Przykro mi, ale nie wiem, kiedy wrócę do kraju.
Przepraszam za problem i równocześnie gratuluję sukcesu naszej poradni!
Serdecznie pozdrawiam,
Agata”

      Właśnie przewróciła swoje życie o 180 stopni, być może nawet nie miała już do czego wracać. Znała swoją szefową i wiedziała, że jej zachowanie nie przejdzie bez konsekwencji. Ale współpraca z Niemcami nie miała teraz dla niej znaczenia. Ważny był pewien uroczy pięcioletni chłopiec, który cieszył się z jej obecności i dla którego najwidoczniej stała się kimś na swój sposób potrzebnym. Ważny był Robert, którego nie mogła i nie chciała zostawić samego z dzieckiem. Ważny był Indio, z którym złapała genialny kontakt, któremu opowiadała o rozstaniu swoich rodziców i którego podtrzymywała na duchu. Trzej Downey’owie  w przeciągu kilku dni zawładnęli jej sercem i teraz to oni się liczyli. Agata od zawsze była typem człowieka, który najpierw pomagał innym, a potem myślał o sobie. Właśnie po raz kolejny to udowodniła. Napisała kolejną wiadomość do Maggie, tym razem bardzo krótką.

„Przed chwilą przewróciłam swoje życie do góry nogami. Nawet nie wiem, czy mam po co wracać do Polski. I wiesz co? I REGRET NOTHING! :-) *gif z wirującym kurczakiem*
A.”

Dziewczyna zamknęła laptopa i wyszła z pokoju, idąc w stronę ogrodu. Po drodze zauważyła Roberta rozmawiającego przez telefon. Zatrzymała się i przyglądała mu przez dłuższą chwilę. Mimowolnie uśmiechnęła się do siebie. 
- Możliwe, że robię największą głupotę w życiu, ale chyba warto. Kosztem spełniania marzeń i dawania szczęścia innym, zawsze! – powiedziała cicho sama do siebie i z uśmiechem na twarzy pomknęła do ogrodu.

1 komentarz:

  1. już wiem, że zakochałam się w tym opowiadaniu ^^ piszcie piszcie, chcę więcej!

    OdpowiedzUsuń