czwartek, 15 marca 2012

XI.

AGATA:

Dni mijały w zastraszającym tempie, weekend w SPA zbliżał się coraz bardziej. Agata spędzała ten czas tak jak zawsze – opiekowała się Extonem, zajmowała domem, no i oczywiście plotkowała z Maggie. Dziewczyny nie mogły doczekać się wyjazdu, codziennie chodziły na zakupy i zastanawiały się, co ze sobą zabrać. Typowe babskie problemy ;) Rudowłosa cieszyła się ze szczęścia przyjaciół, zazdrościła im tego uczucia, ale w jak najbardziej pozytywnym sensie. Jej spokój zakłócał tylko jedna sprawa: Indio. Agata nie miała zamiaru pierwsza zaczynać tego tematu, ale udawanie, że nic się nie stało, też nie było proste.

Dziewczyna chyba telepatycznie przywołała młodego Downey’a. Dzień przed wyjazdem, pakowanie przerwał jej dźwięka przychodzącej wiadomości na jej komunikatorze internetowym.
        Indio_D: Nie odzywasz się prawie od tygodnia. Co zrobiłem źle?
- Pffff… Jeszcze się pytasz?! – Agata prychnęła pod nosem.
Little_Ag: A jak myślisz?
Indio_D: Chodzi o ten pocałunek?
Little_Ag: No brawo Sherlocku! Nie rób tego NIGDY więcej.
Indio_D: Myślałem, że mnie lubisz, że złapaliśmy fajny kontakt…
Little_Ag: Bo tak jest, lubię Cię. Ale czy Ty się rzucasz na każdą nową koleżankę, którą  bardziej polubisz? o.O
Indio_D: No nie… Ale myślałem, że nikogo nie masz.
Little_Ag: Bo nie mam.
- Ale kocham twojego ojca… - powiedziała do siebie. – A ty tłumaczysz się jak gówniarz.
Little_Ag: Ale to, że nie mam, nie znaczy, że hm… nie jestem zaangażowana uczuciowo.
Indio_D: Ach. Ktoś w Polsce? :-(
Little_Ag: Ktoś w moim sercu.
Indio_D: Nie pozwolę, żebyś stąd wyjechała!
Little_Ag: Pozwól, że ja sama o tym zadecyduję. A Ty lepiej nie utrudniaj tego wszystkiego. No chyba, że nie chcesz mieć we mnie przyjaciółki?
Indio_D: Chcę kogoś więcej! Będę czekał.
        Little_Ag: Nie radzę, wierz mi. <Little_Ag jest offline.>
- Ta, czekał… Waiting, waiting i się kurwa nie dowaiting. – wysyczała – Co za uparty dzieciak!

Dziewczyna była bardzo rozżalona. Zależało jej na tej przyjaźni, ale nie mogła ryzykować tym, że Indio będzie sobie robił niepotrzebne nadzieje. Musiała uciąć to jak najszybciej. To na Robercie jej zależało, jego kochała – nie jego syna. Rudowłosa przesłała tę rozmowę mailem do Maggie, z dopiskiem:
Zobacz, w co się wpakowałam. Aż mi się odechciewa tego SPA ;-(
A.

Oczywiście przyjaciółka okazała się niezawodna i już po chwili odpisała, proponując, że porozmawia z chłopakiem.
- Chyba nie mam nic do stracenia. – pomyślała Agata i odpowiedziała na maila.
Masz moje błogosławieństwo! ;-) Działaj, tylko ani słowa o Robercie! Widzimy się o 16 na Times Square i wszystko mi wtedy opowiesz!
A.

Rudowłosa była bardzo ciekawa czy psychologiczny talent Maggie i tym razem przyniesie pozytywne skutki. Pakowanie się zajęło jej dużo więcej czasu niż przewidywała, uciekała co chwilę myślami do Roberta, Indio, całej tej sytuacji. Czekała na wieści od przyjaciółki, ale Brytyjka nie pisała, ani nie dzwoniła. Z duszą na ramieniu, Agata pojechała do centrum w umówione miejsce.

MAGGIE:
Od pamiętnej rozmowy minęło kilka dni. Wspaniałych dni. Codzienne spotkania na planie, urywanie się w najmniej oczekiwanych momentach, by pobyć, choć na chwilę sam-na-sam z Judem.
- Robisz cos konkretnego wieczorem? – wymruczał Brytyjczyk czarnookiej, przy okazji leciutko przygryzając płatek ucha dziewczyny.
- Mmmmhm… - odparła odsuwając się nieco i uspokajając. – Zakupy z Agatą – dodała z uśmiechem - Musimy przecież jakoś wyglądać w tym Spa, nie? – mrugnęła.
- A ja myślałem, że kobiety w SPA się rozbierają, a nie ubierają – powiedział z łobuzerskim uśmiechem, podnosząc dziewczynę, która oplotła niebieskookiego nogami w pasie – A teraz Cie nie puszczę – szepnął przyciskając dziewczynę do ściany i namiętnie całując.
- Jude, do cholery! UPS, sorki!! – Robert, widząc pozę przyjaciół, szybko zamknął drzwi i uśmiechnął się do siebie. 
Po minucie, z garderoby blondyna wyszli oboje. Maggie nieco zarumieniona i śmiejąca się pod nosem, kiwnęła tylko głową i minęła Amerykanina.
- No, co? – wyszczerzył się Jude 
- Wstydź się! W miejscu publicznym?? – Brunet z rozbawieniem pokręcił głową.
- To moja garderoba!
- Chodź, trzeba Cię jakoś ostudzić – rzekł, trącając przyjaciela Downey.
Wyszła z planu, zastanawiając się, co ze sobą począć. Zakupy i spotkania z Agatą starała się tak ustawić, by były tylko we dwie. Wtem dostała wiadomość od przyjaciółki. „ o kurde” – pomyślała – „czas chyba udac się do tego chłopaka i spokojnie z nim porozmawiać." Wykręciła numer do Law.
- Już się stęskniłaś? – usłyszała głos mężczyzny.
- Teraz ze sprawą dzwonię – stwierdziła – dowiedz się, proszę o adres Indio, hm?? Tylko tak, by Robert się nie dowiedział – poprosiła łagodnie.
- Bawimy się w konspirację? – spytał zadziornie Jude – w porządku. Daj mi… 15 minut i wyślę Ci adres sms-em. Do później! – rozłączył się.
W tym czasie, szatynka odpisała przyjaciółce.

Jeśli odmówisz, to już więcej się do Ciebie nie odezwe!
Jeśli pozwolisz…Załatwię sprawę z Indio, i to tak, by się nie połapał, o co chodzi;) Mam Twoje błogosławieństwo??:>
M.

Kilka minut później, dostała widomość z adresem chłopaka. Wolnym krokiem zmierzyła do postoju taksówek. Miała tylko nadzieję, ze przyjaciółka odpisze jej szybko.

- Pod ten adres, poproszę – podała karteczkę z przepisanym miejscem zamieszkania syna Roberta taksówkarzowi.
- W porządku, zaraz tam będziemy – odrzekł starszy, siwiejący Pan, po czym włączył silnik żółtego pojazdu.
Jadąc do mieszkania chłopaka, Maggie myślała nad tym, co może jej powiedzieć. Jakich argumentów użyje. Co zrobi? „Może będzie w szoku, albo od razu zadzwoni poskarżyć się ojcu?” – myślała – „to niesamowicie delikatna sprawa… trzeba to rozegrać rozsądnie”. 20 minut później, dziewczyna wysiadła przed odrestaurowaną kamienicą. Zapłaciła taksówkarzowi i przeszła przez opustoszała ulicę, rozglądając się. Ta odległa dzielnica Nowego Jorku ciekawiła ją. Ładne kamienice, dużo zieleni. „Istna oaza spokoju” – myślała z uśmiechem.
Weszła na klatkę schodową, udając się na 3 piętro. Zapukała do drewnianych drzwi. Po chwili, otworzył jej młody, rozczochrany Indio z nietęgą miną. Nie od razu poznał czarnooką.
- Czołem, chłopaku – przywitała się spokojnie – Maggie Gold, znajoma Roberta i Agaty.
- A prawda! – wspomnienie o rudowłosej sprawiło, że szatyn się zarumienił. Przygładził włosy i wpuścił szatynkę do mieszkania. – Stało się coś? – spytał marszcząc brwi.
- I tak i nie. To od Ciebie chciałabym się dowiedzieć – uśmiechnęła się, używając „profesjonalnego” tonu.
- Czego chcesz? – spytał wprost
- Porozmawiać, to chyba nie jest problem?
- Jest. Bo wiem, kim jesteś – założył ręce i oparł się o ścianę – jesteś psychologiem!
- No i?
- Mój ojciec przysyła mi speca od czubków! – zaperzył się Indio – To już lekka przesada!
- Mylisz psychologa z psychiatrą – odparła cierpliwie. Postanowiła, ze nie będzie reagować, na niegrzeczne dopowiedzenia  – i nie mieszaj w to Roberta. Nie jestem tu z jego powodu.
- Agata Cię przysłała! W takim razie nie mamy o czym rozmawiać! – odwrócił głowę.
Maggie zatkało. W pierwszej chwili chciała wybuchnąć głośnym śmiechem, na „focha” chłopaka, jednak uczucie złosci było silniejsze.
- Mamy, mamy i porozmawiamy – odrzekła uśmiechając się złowieszczo, na co młody Downey nieco się zmieszał.
Siadając na sofie, w salonie , Maggie czuła, ze tym razem trafił się jej tzw. „trudny” klient. „Ale i tak damy rade” – powiedziała sobie.
Początkowo rozmowa nie kleiła się kompletnie. Indio nie odzywał się, nie reagował na odzywki dziewczyny, w końcu, Maggie wpadła na pomysł.
- Ja powiem Ci, jak ja to widze, a potem Ty powiesz mi swoją wersję, ok.? – chłopak kiwnął głową – Agata jest moja przyjaciółką od wielu lat. Zależy mi na jej szczęściu i kocham ją jak siostrę, dlatego też nie bądź zdziwiony, ze wiem o wszystkim – dodała, widząc minę chłopaka – Dlaczego chcesz ją uszczęśliwić na siłę? – spytała 
- Podoba mi się i lubie ją – zaczerwienił się chłopak
- Ale zastanów się. Czy tylko przez to, ze ją lubisz, bo rozmawiałeś z nią, masz prawo wychodzić z takimi gestami? Skoro napisała Ci, że traktuje Cię tylko jak kolege, to będzie Cię tak traktować. – stwierdziła wpatrując mu się w oczy.
- Sądziłem… - Indio pogubił się w tym wszystkim. 
- Chłopaku – uśmiechnęła sięciepło szatynka – ta dziewczyna jest zaangażowana uczuciowo. Kocha. I walczy o to, by być kochaną, rozumiesz?
- I to nie ja jestem tym kimś, prawda? – spytał ze smutkiem w oczach. Maggie pokręciła głową – namieszałem, prawda? – opuścił głowę. 
- To co zrobiłeś, sprawiło, że i Tobie i jej zrobiło się przykro. To naprawdę miła dziewczyna, wiem. Ale ten pocałunek… Nie wiedziała co zrobić. Jak powiedzieć Ci, ze to nie to. Ale! – dodała uśmiechając się lekko – w górę serca! Jeśli nie będziesz do tego wracać, będziesz traktować ją TYLKO jako koleżankę, zaręczam Ci, że wszystko wróci do normy. Powtarzam. Nie uszczęśliwiaj jej na siłe, bo jeszcze pogorszysz wszystko. Rozumiesz?
- Wypada mi tylko przeprosić… Nie miałem pojęcia, ze jest ktoś, na kim jej zależy – przyznał cicho.
- Taki typ. Nie mówi głośno o tym, co czuje. – dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Przepraszam i Ciebie, za moje zachowanie – uśmiechnął się lekko szatyn.
- Jest git – Maggie wstała – pomyśl o tym. Skoro Ty też chcesz być kiedyś szczęśliwy, to nie przyspieszaj nic. Twoja wybranka sama Cię odnajdzie – mrugnęła do chłopaka, po czym opuściła jego mieszkanie.

MAGGIE & AGATA:

Gdy rudowłosa dotarła na Times Square, Maggie już tam na nią czekała. Stała pod centrum handlowym i oglądała sukienki na wystawie.
- Maggie! – krzyknęła Agata podążając w jej stronę – I jak, rozmawiałaś z nim?
- A czy ja Ciebie kiedyś zawiodłam? – mrugnęła tajemniczo szatynka – pewnie, ze z nim rozmawiałam! Myślę, że w przeciągu… - czarnooka spojrzała na zegarek – 2, no.. może trzech godzin zadzwoni do Ciebie z przeprosinami. Jeszcze jakieś problemy? – uśmiechnęła się i objęła Agatę.
- Jeden. Olbrzymi. – dziewczyna zrobiła poważną minę – Nie mam pojęcia co ze sobą zabrać! Co kupić! Aaaaaa! – zaśmiała się.
- To chodźmy tam! – Maggie wskazała jakiś bliżej nie określony kierunek – widziałam kilka fajnych i tanich sklepów! – Wzięła rudowłosą pod rękę i pociągnęła w stronę butików.
- Pilnuj mnie, bo znowu wyjdę ze sklepu z nowymi t-shirtami i dwiema parami nowych trampek. – Agata wyszczerzyła zęby.
- Bez obaw, tak Cię obkupimy, że Robertowi szczęka opadnie! Ale… jeden warunek – szatynka zmrużyła oczy – ani słowem nie będziesz dziś jęczeć i przyjmiesz każdą radę z pokorą, jasne? – podeszła do Agaty, hipnotyzując ją.
- Znając ciebie to i tak nie mam wyjścia. – rudzielec objął przyjaciółkę z miną niewiniątka.
Dziewczyny weszły do pierwszego sklepu, który przyciągnął ich uwagę kolorową wystawą.
- Łohoho, ile ciuchów! – pisnęła Agata – No, to moja modowa wyrocznio, co proponujesz?
- Ty już się nie podlizuj – rzekła Maggie szukając wzrokiem ciuchów odpowiednich zarówno dla niej jak i dla Agaty – patrz na to! – podała Polce turkusową sukienkę z grubym, rudym paskiem – podoba się?
- A nie jest zbyt krótka? – zapytała, po czym napotkała wzrok przyjaciółki – No dobra, dobraaaaa, już idę mierzyć!
„O ludzie…” – pomyślała szatynka – „już ja z niej zrobie sex bombę!” – uśmiechnęła się do siebie, przeszukując sklep i wygrzebując to, co według niej mogło się nadać. Wybrała beżowe szorty, czarne, nieśmiertelne legginsy z kolorową tuniką, odsłaniającą jedno ramię, długą, zwiewną, zieloną sukienkę „w sam raz na gorętszy dzień”, kolejną bialo-brązową tunikę, z szerokimi rękawami, długi czarno-szary sweter w komplecie z białymi, materiałowymi spodniami, japonki i balerinki.
- Okej. Zostało coś na wystawne wyjście – mruknęła sama do siebie, wybierając według niej prawdziwą perełkę: mała czarną dekoltem i krótkimi rękawami z przezroczystego siateczkowego materiału oraz dopasowaną sukienkę z długim rękawem, z ciekawym dekoltem z aplikacją z połyskujących kamieni.
- O matulu! – jęknął głos z przymierzalni – Więcej się nie dało? I czy mnie w ogóle na to stać? - Agata przymierzała po kolei wszystkie ciuchy, jakie podrzucała jej Maggie i pokazywała się przyjaciółce. - Nooo… i jak?
- Hmmm… - zamyśliła się czarnooka – ta długa sukienka, boska, bierzesz, wieczorowe, przymusowo, nawet jakbym miała sama za nie zapłacić, zastanawiam się nad tym swetrem… chyba nie Twój kolor… ale legginsy i ta tunika! Mój numer 1!  – uśmiechnęła się do przyjaciółki – a teraz.. pozwalam Ci kupić słownie DWA t-shirty, ale bez trampek! – zastrzegła.
- To może chociaż sandały? Baleriny? Japonki? – zaczęła wyliczać rudowłosa – Bo przecież dobrze wiesz, że obcasów z reguły nie noszę, nie lubię i już. Poza tym obcasy do SPA, pfff! Ach, jeszcze coś… - zawahała się – Bo wiesz… ja mam same piżamy w zwierzaczki, żyrafki, misie i tak dalej, a do takiego miejsca to chyba niezbyt pasuje? Pomóż mi! – jęknęła – Tylko wiesz… BEZ PRZESADY!
- Baleriny i japonki Ci podrzuciłam przecież – jęknęła Maggie – oj.. z tym to mamy problem – zrobiła nieszczęśliwą minę – ja też nie mam nic odpowiedniego… a coś czuje, ze powinnam kupić coś.. ładnego – Maggie zarumieniła się na samą myśl – trzeba jakoś wspólnie działać. No i ja też chyba potrzebuje pomocy z ciuchami – westchnęła cicho czarnooka.
- No Kochana – odparła Agata, wychodząc z przymierzalni obładowana masą ubrań – Ty to KONIECZNIE potrzebujesz coś odpowiedniego! – dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, wywołując rumieniec na twarzy przyjaciółki – Mnie, khem, pewne sprawy nie grożą , więc wystarczy mi coś bez spiny, ładnego, bez zwierzaczków. Za to Tobie… oj trzeba czegoś poszukać! – zaśmiała się i zaczęła uciekać w stronę kas.
Maggie zrobiło się początkowo gorąco, a potem nieswojo. „Cholera!” – jęknęła w myślach. Straciła do reszty humor przyglądając się różnym koronkowym, atłasowym i innym „owym” rzeczom. Nic nie przypadło jej do gustu.
- Agata – jęknęła – pomóż mi… z ciuchami też… - szepnęła opuszczając głowę. Jeszcze nigdy nie było jej tak…. Wstyd.
- Damy radę! – odpowiedziała z zapałem ruda i zaczęła przetrzepywać wieszaki w sklepie – Ejjj, a może to? Patrz jakie to ładne! – podała przyjaciółce czarna koszulkę nocną na cienkich ramiączkach, ozdabianą koronką. – Będzie idealne!
- Nooo.. w sumie – zgodziła się szatynka… - ale patrz na to!! Bez zwierzaków, bardzo ładna – pokazała Agacie krótką koszulę nocną z długimi, lekko rozszerzanymi rękawami, odcinaną pod biustem w szarym kolorze – i???
- Ale ładna! – ucieszyła się Agata. – Widzisz? Weszłyśmy do pierwszego sklepu z brzegu i znalazłyśmy to, czego szukałyśmy! Tylko gdzie my to wszystko pomieścimy?
- Póki co to TY masz ciuchy – wskazała na rudowłosą palcem – ja mam tylko koszulkę nocną, w dodatku tak skąpą, że.. POMÓZ MI!!! – jęknęła.
- Kochana moja… Jak pokłóciłaś się z Judem to przecież przyszłaś do parku cała obładowana torbami. Czy ty w ogóle obczajałaś te rzeczy, które wtedy kupiłaś? – zaśmiała się.
- Pamiętam, ze mam nowego laptopa.. i komórkę… i tą sukienkę, w której byłam wtedy na kolacji u Was.. i.. kurtka… i chyba tyle – szatynka podrapała się po głowie w milczeniu przypominając sobie tamte zakupy. – w każdym razie! Jak to mówi moja mama! „ciuchów nigdy dość”, więc i tak coś musze kupić – Maggie mrugnęła do śmiejącej się głośno Agaty – no to cho! Pomożesz mi!
- No to śmigaj do przymierzalni, a ja ci zaraz coś podrzucę! Dom mody Agata & Maggie zaprasza!
Rudowłosa wybrała dla przyjaciółki bladoróżową bluzkę z długim rękawem, a do niej szare biodrówki z lekko podwiniętymi nogawkami. Maggie często ubierała się dość poważnie, jej zawód tego wymagał, dlatego Agata postawiła na wygodne, niezobowiązujące ubrania. W jej oko wpadła także krótka dżinsowa sukienka bez rękawów i błękitna spódnica z falbankami. Całość dopełnił biały top na ramiączkach. A na wieczór – „mała czerwona”.
Maggie co chwila pokazywała swoje stroje przyjaciółce, z każdą odsłoną mając większy uśmiech na ustach. W końcu dotarła do czerwonej, wieczorowej sukienki.
- Co myślisz? – spytała, okręcając się – myślisz, ze się spodobam naszym Panom? – uśmiechnęła się niepewnie sama do siebie.
- Jest pięknie! – uśmiechnęła się Polka – Ale khem, podobać to ty się podobaj tylko swojemu. Robertem zajmę się ja! A teraz czekam przy kasach! – dziewczyna pokazała język przyjaciółce i ruszyła powoli w stronę wyjścia.
Zakupy, późniejsze odreagowanie ich na pysznej kawie i omawianie planu działania w Spa, spowodowały, ze dziewczyny straciły poczucie czasu. Wpatrując się w swoje zdobycze, nie zauważyły, ze na dworze zrobiło się ciemno. Z owej euforii wyrwał je dopiero telefon od Roberta.
- Czemu Twój szef dzwoni do mnie? – spytała Maggie, wpatrując się w wyświetlacz – no co tam, piękny? – spytała z uśmiechem.
- Nie żeby coś, ale czy wy wiecie, że jest godzina 20? – zapytał ze spokojem. Maggie jednak wyczuła, że mężczyzna jest zły. Bardzo.
- No wieemy – skłamała szybko, pokazując Agacie na migi, ze muszą jak najszybciej opuścić kawiarnię w której siedziały – będziemy, znaczy Agata będzie w domu za 20 minut, tylko nie krzycz na nią. Ja ponoszę cała winę za jej Em… przetrzymanie.
- Tobie się też dostanie, za nieodbieranie telefonów – powiedział cicho mężczyzna złowieszczo – 20 minut!.
- I co?? – spytała Rudowłosa z przerażeniem w oczach – źle jest?
- Jakby co, to zwal wszystko na mnie. A! i masz to – wcisnęła dziewczynie kilka banknotów o wyższych nominałach – to na ekstra szybką dostawę do domu. Masz 20 minut.
- A ty?
- O mnie się nie martw, to Twoja praca wisi na włosku, ja z Judem sobie poradzę! – krzyknęła za biegnącą do stojącej nieopodal taksówki dziewczyną.

AGATA:

Taksówkarz znał świetne skróty, więc już po 10 minutach Agata była w domu. Weszła do niego ze skruszoną miną, chowając się trochę za całą masą toreb z zakupami.
- Czy ty wiesz, która jest godzina? – zapytał poważnym tonem Robert.
- Nooo… po dwudziestej. Nie było mnie raptem pięć godzin. – usprawiedliwiała się dziewczyna. – Przecież to chyba nie jest tak dużo?
- Nie byłoby… Gdybyś odbierała telefon. – mężczyzna złagodniał – Martwiłem się. Nowy Jork wcale nie jest taki bezpieczny, a ja nie mogłem się do ciebie dodzwonić.
Dziewczyna zajrzała do torebki, potem sprawdziła kieszenie w spodniach i bluzie.
- O rety, Robert. Przepraszam. Wygląda na to, że w ogóle go ze sobą nie wzięłam i przez cały czas leżał w moim pokoju. – Agacie zrobiło się głupio. – Wybaczysz? Nie chciałam cię denerwować, naprawdę.
- No dobrze, już dobrze. Po prostu pamiętaj o komórce następnym razem, okej? – serce Downey’a zmiękło, podszedł do Agaty i przytulił ją – Napędziłaś mi niezłego stracha.
- Oj, najwyżej znalazłbyś nową opiekunkę Extonowi. – zaśmiała się dziewczyna.
- Nawet tak nie mów… - uścisk mężczyzny stał się jeszcze silniejszy.
Rudowłosa czuła, że serce zaczyna jej bić coraz szybciej, a na policzkach pojawia się rumieniec. To była co najmniej zaskakująca sytuacja, ale próbowała ją jak zwykle tłumaczyć przyjaźnią, przywiązaniem Extona i całą masą innych uczuć, które nie były… miłością.
- No dobrze, nie będę. A teraz wybacz, ale muszę się spakować przed wyjazdem, a jak zapewne wiesz, to nie jest wcale taka prosta sprawa dla kobiety. – Agata ucałowała Roberta w policzek i wraz z całą masą toreb podążyła do swego pokoju.
Jej telefon leżał na biurku, tak jak się spodziewała. Jedno małe urządzenie, a tyle nerwów, tyle poniekąd odkrytych uczuć.  Spojrzała na wyświetlacz. „Robert :-) : 15 nieodebranych połączeń”.
- Czyli naprawdę się martwił… - dziewczyna rozczuliła się.
Ale jej Samsung wyświetlał jeszcze jedna odebraną wiadomość. Indio. „Agata, przepraszam. Zrobiłem z siebie idiotę, a Tobie sprawiłem przykrość. Zapomnijmy o wszystkim. To co, przyjaciele? :-)” Rudowłosa uśmiechnęła się. „Przyjaciele :-)” – odpisała.
Niestety, rzeczywistość przytłacza przeważnie w tym najprzyjemniejszych momentach, więc rozmyślania o uczuciach brutalnie przerwał widok wielkiej, pustej walizki, stojącej na środku pokoju. Agata zapakowała do niej wszystkie rzeczy, które kupiła wraz z Maggie, dorzuciła trochę swoich sportowych ciuchów, kosmetyki, ładowarki, netbooka, aparat i inne jakże niezbędne rzeczy. Kiedy skończyła pakowanie, spostrzegła, że jest już grubo po północy. Wzięła szybki prysznic i padła zmęczona na łóżko, myśląc o tym, jak będzie wyglądał wspólny weekend ich czwórki. Napisała do Maggie krótkiego smsa. „Indio przeprosił. Robert się martwił, nawet bardzo… ojej? A to JUŻ JUTROOO!!! :-)))” 
Zasnęła z telefonem w dłoni, przy zapalonym świetle i uchylonych drzwiach. Robert przechodząc obok jej pokoju, zauważył, że jego przyjaciółka już utonęła w objęciach Morfeusza. Lubił patrzeć na nią, kiedy spała. Była wtedy taka spokojna i bezbronna. Chciał ją wtedy wziąć w ramiona i ochronić przed całym złym światem. A jednak cały czas walczył ze sobą, z uczuciami jakie siedziały w jego głowie i sercu.
Podszedł do Agaty i pogłaskał ją po policzku. Pocałował ją delikatnie w czoło, zgasił jej lampkę i poszedł do swojego pokoju. Już dawno był spakowany, podróż zaplanował z Judem idealnie, więc mógł ze spokojnym sumieniem iść spać. A w snach odwiedziła go pewna rudowłosa istota…

MAGGIE:

Szatynka poczekała na kolejny żółty pojazd. Zapakowała torby i nieco podenerwowana ruszyła do hotelu. Co chwila przygryzała wargi. „A jak się obrazi” – zamartwiała się – „kurde, jak się obrazi, to trudno!” – starała się przekonać.
10 minut później obładowana torbami ruszyła w stronę windy, a później pokoju. Wpakowała tylko pakunki do swojego pokoju i zapukała kilka razy w drzwi Jude’a. Otworzył z szerokim uśmiechem, wciągając szatynkę do środka i mocno całując.
- To.. znaczy, że się nie gniewasz? – oderwała się od blondyna, spoglądając mu uważnie w oczy.
- Za co?
- Że nie odbierałam telefonów?
- Kotku, przecież mówiłaś mi dziś, że lecicie z Agatą na zakupy – szepnął Jude, gładząc czarnooką po policzku – i.. nie dzwoniłem do Ciebie – zaśmiał się.
Maggie pokiwała głową
- Zabije jutro Roberta, za to, ze mnie tak nastraszył! – obiecała sobie.
- On sam się denerwował, znaczy denerwował się o Agatę – poprawił Law – no to… wejdziesz dalej, czy pokażesz mi, co kupiłyście? – spytał z błyskiem w oczach.
- Nie wejdę, choćbyś prosił – uśmiechnęła się złośliwie szatynka – i nie pokaże Ci co kupiłam, zobaczysz na miejscu, a teraz idę się pakować, dobranoc, Kochanie – szepnęła mu na ucho i całując w policzek. Jednak widząc wzrok mężczyzny, pociągnęła go za sobą – A dobra. Niech stracę.
- No… to się nazywaja zakupy! – niebieskooki pokręcił głową, widząc mnóstwo toreb– a co tooo? – spytał podchodząc do torby ze sklepu z bielizną.
- Tooo nie Twoja sprawa, póki co – Maggie z prędkością światła odebrała pakunek Brytyjczykowi. – Może kiedyś zobaczysz – poprawiła się z lekkim uśmiechem.
- To już coś – uśmiechnął się.
- A teraz.. Pakowanie… - Z pomocą Jude’a wyciągnęła swoją torbę, wpakowując tam swoje rzeczy. Zajęło to im godzinę, po której szatynka padła na łóżko – Rety.. w takich sytuacjach bardzo się cieszę, ze lecimy do Spa – zakryła twarz dłońmi, czując jednocześnie obok perfumy Law – Dziękowałam Ci już, za ten prezent? – spytała patrząc w twarz ukochanego.
- Hm.. chyba nie – uśmiechnął się zadziornie.
- Dzięki za wszystko– Maggie wysiliła się na cała powagę, jaką miała w sobie. A sekundę później wybuchła niekontrolowanym śmiechem – jakbyś widział swoja minę.
- Jesteś wstrętna! – krzyknął roześmiany łaskocząc szatynkę – Maggie?
- Hm??
-Mogę zostać? Na noc.
- A będziesz grzeczny? – spytała mrużąc oczy.
- W przeddzień długiego lotu…. Nie stać by mnie było, na męczenie Ciebie ani siebie– zaśmiał się blondyn.
- Więc możesz.
Kilka godzin wspólnych rozmów, śmiechów i zmęczenie dopadło szczęśliwą parę. Krótki prysznic i w rozkoszując się romantycznym nutom ballad, sączących się z radia, czekali na nadejście snu. Maggie wpatrywała się w drzemiącego Jude’a. Przypomniała sobie swoje szaleństwo na punkcie aktora. Zbieranie plakatów, chodzenie na premiery filmów, walka o autograf, czy wspólne zdjęcie. „A teraz ten sam facet, w którym kochałam się kilka ładnych lat leży sobie tu, tuląc mnie.” – myślała
- Gapisz się – mruknął Jude, mając wciąż zamknięte powieki
- Wcale nie! Śpie – Maggie przyłożyła szybko głowę do poduszki. Jude spojrzał na nią z uśmiechem
- Mogę teraz ja się pogapić?
- Mam lepszy pomysł – szepnęła całując lekko aktora – kocham cię.
- Kocham Cię. Dobranoc – rzekł i zgasił światło.

Jude wpatrywał się w postać dziewczyny. Czuł, ze po tych wszystkich latach oczekiwań i poszukiwań, nareszcie znalazł. Ją. Ta mała, wredna, złośliwa, uszczypliwa i uparta osóbka zaczarowała go na amen .Uwielbiał w niej te cechy. Nie chciał być z tzw „słodką idiotką” za którą trzeba wszystko robić. Maggie jest zaradna, silna. „Przeszła tyle” – myślał – „A zapewne poznając ją jeszcze bliżej dowiem się jeszcze czegoś niesamowitego o niej”. Nie chciał w niej zmieniać absolutnie niczego. Kochał ją całym sobą.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz