niedziela, 4 marca 2012

IV.

MAGGIE:
Maggie zasnęła bardzo szybko. We śnie odwiedziła wszystkie miejsca znane jeszcze z dzieciństwa. Czasy „tamtego” Londynu, miasta bezpiecznego, uroczego, urzekającego już minęły. Dziś miasto to zamieniało się w europejski Nowy Jork. Ludzie gnali niewiadomo skąd i niewiadomo gdzie.
            Przejście ulicą skąpaną w słońcu, tej w krainie snu i podziwianie uśmiechniętych ludzi rozmawiających ze sobą to było coś, czego najbardziej brakowało Maggie. „Ale dokąd mi tak spieszno” – myślała. Wzrokiem szukała kogoś. Mężczyzny jej życia. I w końcu, tuż przy Oak Cafe zauważyła go. Atletyczna sylwetka, krótko przystrzyżone włosy, błękitne oczy, które w zależności od światła zmieniały barwę na zielone i ten niebiański uśmiech. Jude.
Dziewczyna przebiegła przez ulicę, by już chwilę później wtulić się w te silne ramiona, w których czuła się najbezpieczniejsza. Spojrzała na Twarz mężczyzny, po czym wyciągnęła szyję, by móc dotknąć wargami jego warg….
            Otworzyła oczy, wciąż czując słodycz pocałunku, który przecież był tylko wymysłem jej wyobraźni. Spojrzała na swój telefon, który wibrował niemiłosiernie, wskazując na połączenie przychodzące.
- Mmmm? – Wymruczała
- Dzień dobry! Księżniczka już wstała?
- Nick?? Czy Ty naprawdę chcesz zginąć marnie? Wiesz, że mnie obudziłeś? – Jęknęła
- M…. ekhm…. Przepraszam? Ale! Jak usłyszysz gdzie obecnie jestem, to padniesz!!
- Oświeć mnie – powiedziała hamując wzbierającą w niej złość. Nie lubiła jak ktoś ją budził, bardzo tego nie lubiła…
- Jestem w Twoim nowym mieszkaniu! – Krzyknął z nieskrywaną dumą w głosie
- Że gdzie jesteś?? – Zapytała głośno, siadając na łóżku.
- Kojarzysz taki Park… Lubisz go.. Nazywa się chyba St. James Park… przyjedź jak najszybciej, czekamy – powiedział i rozłączył się, zostawiając szatynkę w głębokim szoku po tym, co usłyszała, chociaż w jej myślach huczało wręcz „MY”. „Kim jest ta druga osoba, z którą teraz jest Nick?” – Zastanawiała się, po czym palnęła się w czoło i zaśmiała – „No przecież, że Jamie! Pojadę, ale wcześniej obowiązkowy mail do Agaty!” – Postanowiła.
Czekając na włączenie się laptopa, umyła włosy, zęby i odświeżona zasiadła do komputera, puszczając wcześniej swoją ukochaną ABBĘ.

;*
            Sęk w tym, że ja JUŻ zaczęłam się zamykać przed nim… a tej nocy miałam taki sen... Taki cudowny sen, że aż mi się robi ciepło w środku, jak pomyśle o tym… oj, dziś środa, a jutro wieczorem wylatujemy!! ;) już się nie mogę doczekać!
I wciąż nie wiem, gdzie się zatrzymamy, ale tą informację wyślę Ci wieczorem. Mam zamiar dziś dzwonić do tego aktorzyny, co 5 minut i się wypytać!;) (powiedz, ze nie jest ze mną tak strasznie źle, proszę!!) A! i mam ambitny plan zrobić małe dochodzenie w sprawie Susan;)
            A co do Jareda, to uwierz, że ja też nie mogę się doczekać spotkania z nim! I skoro poznałam Morgana (nie mówiłam Ci, ze moim obecnym pacjentem jest Joseph Morgan?) bliżej, to liczę też na bliską znajomość z Leto. Swoją drogą niepokoi mnie sposób, w jaki Joe patrzy na mnie… tak… jakby chciał zapamiętać każdy szczegół mojej twarzy, każdy krok, oddech… Czyżby kolejny został trafiony strzałą Amora?...
Do wieczora Kochana!
M.

            Przeczytała swoją wiadomość i zamyśliła się. Definitywnie coś złego się z nią działo. Jej myśli błądziły przy postaci niebieskookiego blondyna… „To pewnie przez ten sen” – wymruczała do siebie – „trzeba przestać o tym myśleć, może trochę sportu mi się przyda” – wymyśliła. Przebrała się w cienki dres, związała włosy w koński ogon. Załączyła ulubioną muzykę w iPadzie i poprawiła mała torebkę, mieszczącą tylko klucze i telefon, po czym skierowała się w stronę jej ulubionego parku.
            Biegnąc przeniosła się w całkiem inny świat. Zawsze podczas wysiłku zapominała o swoich kłopotach, skupiając się tylko na pracy swoich mięśni. Koncentrowała się na swoim oddechu
Kilka kilometrów, które dzieliły dom Nicka od tego pięknego parku pokonała w niecałą godzinę. Dobiegając do miejsca docelowego zauważyła z oddali machającego rudzielca. Widocznie spodziewał się Maggie. Wyczekiwał.
- No! Dłużej się nie dało? – spytał przypatrując się krytycznie przyjaciółce.
- Jak… Widzisz.. Czas… Się…. Rozruszać… - wysapała Szatynka opierając swoje dłonie na kolanach i starając się unormować oddech.
- Wiesz, że Ci nie wierzę, nie? – spytał mrużąc oczy – No!! I jak Ci się podoba?
-Wiesz doskonale, głupku, że uwielbiam ten park.. więc? – zapytała marszcząc brwi.
- Nieważne, chodź ze mną – pociągnał dziewczynę w stronę pięknej, odrestaurowanej kamienicy w beżowym kolorze. Wchodząc do mieszkania na piętrze, dziewczyna w zdziwieniu zauważyła swoich współpracowników oraz Jamie.
- O czym zapomniałam? – spytała nie witając się nawet z nikim
- O niczym. Chcemy powitać Cię w… Twoim nowym domu! – wykrzyknęła Jamie przytulając mocno szatynkę.
- Do czego mojego? – zapytała zaszokowana Maggie – przecież mnie nie stać na to! – jęknęła
- Dlatego my tutaj obecni i… jeszcze ktoś dołożyliśmy się do interesu – zaśmiał się Ben – zarabiasz na tyle dobrze, ze dasz rade się utrzymać. Zresztą to mieszkanie jest już w całości Twoje. Wystarczy, że podpiszesz tylko te papiery – podał jej teczkę.
To było za wiele dla czarnookiej. Miała wrażenie, że ziemia osuwa się spod jej stóp. Chwilę później czuła na twarzy ciepły, lipcowy wiatr. Nick wyniósł ją na niewielki balkonik, skąd rozciągał się zapierający dech w piersiach widok na jej ST. James Park.
- Miałam dziwny sen – wyszeptała – śniło mi się, ze zaprowadziliście mnie na Hamilton Place i powiedzieliście, że jedno z najdroższych mieszkań w mieście jest moje – zamknęła powieki.
- I jak niespodzianka, spodoba…. Maggie, nic Ci nie jest? – usłyszała nad sobą tak dobrze znany głos. Otworzyła powieki, spoglądając w te cudowne oczy aktora.
- To… to nie sen?? – wykrzyczała próbując stanąć na nogi, ale mężczyźni przytrzymali ją – Ale jak to się stało? Kto – spojrzała na wszystkie osoby zgromadzone w ogromnym pokoju, pewnie przeznaczonego na salon – To naprawdę się dzieje?
- Tak. Podpisz te papiery i możesz się wprowadzać! – krzyknął Brian.
Maggie poczuła w sobie tak wielkie pokłady wdzięczności dla tych wszystkich ludzi, ze zaniemówiła. Po raz pierwszy od.. Niepamiętnych czasów
- Nie mogę się na to zgodzić – szepnęła, czując, że za chwile wybuchnie płaczem.
- Tyle razy nam pomagałaś, trzymałaś za rączkę, kiedy zabłądziliśmy w gorszych chwilach, że czas Ci się odwdzięczyć – mrugnęła do dziewczyny Jamie.
- Boże… dziękuje Wam! – Powiedziała i wtuliła się w Nicka.
Dziękowała każdemu po kolei. Podchodząc do Jude’a nie wytrzymała i rozpłakała się. Mężczyzna utulił szatynkę, głaszcząc ją po głowie.
To nie były łzy smutku, ale szczęścia, ze ma tak wspaniałą rodzinę i przyjaciół. Mineło kilka chwil, nim całkowicie się uspokoiła, jednak mężczyzna cierpliwie tulił czarnooką do piersi.
- No dobra. A teraz kilka innych spraw. Jude. Gdzie mamy hotel w N. Jorku? – spytała
- Zatrzymamy się w Hotelu Gansevoort. To niedaleko od domu Roberta, ale kawałek od studia, zresztą słyszałem, ze razem z opiekunką Extona będziecie szaleć po mieście, więc bez obaw – mrugnął do niej.
- To moment, musze ją poinformować – wyciągnęła telefon i napisała szybkiego maila:

Hotel Gansevoort, ponoć niedaleko 5th Avenue ;)
Nie uwierzysz! Mam nowy dom!!!!
M.

- No a teraz…. Skoro jutro wieczorem będziemy wylatywać, nie zdążę się przenieść tu… Ależ tu pięknie! – klasnęła w dłonie i podskoczyła, wywołując głośny śmiech przyjaciół – Dawać mi te papiery!
Po podpisaniu umowy stanęła na swoim nowym balkonie śmiejąc się głośno. To była jedna z tych chwil, kiedy człowiek sam z siebie się śmieje.
- Może pozwiedzasz?? – zaproponował Nick z uśmiechem. Bardzo lubił oglądać Maggie w takim stanie, pełnej życia, pomysłów.
            Mieszkanie było piętrowe. Konstrukcja budynku typowa była dla Londynu. Wysokie domy, mające po kilka pięter.
Na parterze znajdowała się piękna, jasna kuchnia, pokój dzienny i duża łazienka, wykończona w bardzo romantycznym stylu - dużo lamp, dwa lustra, pokaźnych rozmiarów w pięknych ramach, kafelki w kolorze beżu i biały sufit, oraz małe pomieszczenie, najpewniej przeznaczona na mały gabinet. Na piętrze, zaś dwie sypialnie, duża z balkonem i widokiem na park, oraz mniejsza, gościnna a ponadto wielka łazienka urządzona identycznie z parterową.
- Jednak najlepsze zostawiliśmy na koniec – powiedział Jude, ciągnąc szatynkę na klatkę schodową i popychając na samą górę, gdzie znajdowała się drabinka prowadząca na dach. Dziewczyna oniemiała.
- Tylko tu nie mdlej – wtrącił złośliwie Nick.
Jej oczom ukazał się tak cudowny widok na cały park oraz Pałac Królewski. Czarnooka otworzyła usta po czym znów się roześmiała.
- Wy wiecie… Jak się tu wprowadzę… to urządzę największa imprezę, o której dowiedzą się nawet w pałacu!
Nick z Jamie momentalnie zbledli.
- A wam co? – spytał Brian.
- Znamy ją na tyle długo, ze wiemy, że skoro obiecała, ze dowiedzą się w pałacu, to faktycznie dowiedzą się w pałacu – odrzekła Jamie cicho.

            Maggie siedziała na dachu swojego nowego mieszkania kilka ładnych godzin. Wciąż nie mogła uwierzyć w to, co ją spotkało dzisiejszego dnia. „Ciekawe, co na to Agata” – myślała – „muszę ją tu sprowadzić” – postanowiła. Zaczęła zastanawiać się, jak mogłaby pomóc przyjaciółce. Owszem, znała ją, jej podejście do uczuć, ale chciała, żeby rudowłosa znalazła mężczyznę swojego życia.
- Nie przeszkadzam?
- Przyzwyczaiłam się, ze słyszę Cię w najmniej oczekiwanych momentach - zaśmiała się odwracając się do Law. Zdziwił ją widok butelki wina i.. ciastek.
- Pomyślałem, ze trzeba wstępnie opić to cudo – rzekł wskazując na przyniesione produkty.
- Siadaj, ale wino schowaj, musze pod wieczór skoczyć na zakupy – uśmiechnęła się wyciągając dłonie w stronę ciastek – ale tym się zaopiekuję.
- Gotowa na wyjazd? – Spytał
- Kompletnie NIE, ale.. już się nie mogę doczekaj, aż zobaczę Agatę
- Dawno się nie widziałyście, prawda?
- Kilka ładnych miesięcy. Opisywała mi, że mieszka z Robertem i jest nim zachwycona, zresztą… nic dziwnego, zachwyca się nim od kilkunastu lat, wiesz? – Odwróciła się spoglądając na lekki uśmiech mężczyzny
- A Ty, kim się zachwycasz? – spytał przysuwając się.
- Nikim, ja wszystkich lubię – skłamała nie patrząc na aktora.

Przesiedzieli, rozmawiając chwilę, po czym szatynka nagle wstała, otrzepując swoje i tak już brudne spodnie. Nie musiała nawet pytać Jude’a o podwiezienie, po prostu po wyjściu z budynku automatycznie skierowali się do samochodu aktora. Droga do domu Nicka minęła im za szybko. Mimo, iż Maggie wciąż bała się swoich uczuć, nie mogła się powstrzymać od rozmowy z Law. Uwielbiała jego komentarze, głos, śmiech. „Cholera, wpadłam jak śliwka w kompot!”
Po powrocie wzięła szybki prysznic i udała się na zakupy, bo w końcu kilka ładnych „szmatek” zawsze się przyda. Szczególnie w NYC. Tak, więc zakupiła kilka bluzek, spodnie, buty i delikatną, koronkową bieliznę.
- Boże, już ta godzina? – spytała samą siebie patrząc na zegarek. Dochodziła 21.
W tej chwili rozdzwonił się telefon. Zaskoczona spojrzała na wyświetlacz, jednak nie znała tego numeru. Postanowiła odebrać.
- Witaj – usłyszała i z wrażenia usiadła.
- Dominic? Wszystko dobrze? – spytała.
- Stoję pod drzwiami domu Nicka. Chciałbym porozmawiać, proszę. Nie zajmie to dużo czasu. Wyjdź do mnie – błagał.
- To do zobaczenia – rozłączyła się.
Faktycznie przed drzwiami dziewczyny stał on. Widać było, ze jednak nie do końca czuje się dobrze po owym wypadku.
- Co Ci jest? – spytała z troską w głosie. Było to silniejsze od niej.
- To nie jest ważne, ważne jest TO – szepnął i pocałował ją. Tak jak kiedyś. Najgorsze jest to, że po sekundzie Maggie zamknęła oczy i oddała pocałunek. Była tak bardzo spragniona miłości, męskiego dotyku na swojej skórze, że te kilka chwil pod domem Nicka były dla niej największym błędem a zarazem największym szczęściem.
Po chwili opamiętała się i odsunęła się od mężczyzny.
- Nie gniewaj się – rzekł smutno patrząc w jej cudowne, zdezorientowane oczy – To ostatni pocałunek. Wyprowadzam się. Nie mogę żyć w tym samym mieście, to dla mnie za dużo. Widziałem Cię z jakimś mężczyzną na mieście i przez to spowodowałem wypadek. Nie mogę
            Maggie była w szoku. Kilka razy próbowała powiedzieć jakiekolwiek słowo. Na próżno.
- Żegnaj, Kochanie. Myśl o tym, co powiem co tam chcesz, ale wiedz, że zawsze ale to zawsze będę Cię kochał i czekał na Ciebie – powiedział z takim smutkiem na twarzy, że Szatynka odruchowo chciała objąć mężczyznę – Żegnaj – powtórzył, a z jego oczu spłynęła jedna łza. Dotknął jeszcze jej policzka, a potem odwrócił się i zniknął w ciemnościach.
            Szatynka nie mogła złapać tchu. Czuła w gardle gulę. Cofnęła się do domu, gdzie wpadła na Nicka.
- Kto… - zaczął, ale Maggie szybko zakryła dłońmi twarz i pobiegła do swojego pokoju z całej siły trzaskając drzwiami. Rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać. Po raz drugi przez tego człowieka, Dominica, czuła ten straszliwy ból, który ją rozdzierał . Niszczył wszystko co dobre. 
Po kilkunastu minutach napisała krótką wiadomość do przyjaciółki w nadziei na dobre słowo:
            Znów tu był. Dominic. Pożegnanie z nim na dobre to najstraszniejsza rzecz, jaka mnie spotkała dzisiejszego dnia. Pocałował mnie, a co gorsza oddałam ten pocałunek… Znów tak strasznie mnie boli…
M. 

AGATA:
      Nadmiar emocji zawsze skutkował u Agaty dwoma rzeczami: płaczem (nieważne, czy ze smutku, czy ze szczęścia) oraz długim, mocnym snem. Tym razem spadło na nią to drugie. Po tych wszystkich chwilach z Robertem, jej organizm wyłączył się i postanowił zresetować. Dziewczyna spała tak mocno, że nie usłyszała czterech budzików. Nie usłyszała także swojego idealnego szefa, który pukał do drzwi, a potem wszedł do pokoju i usiadł obok jej łóżka. Patrzył się na to jak śpi i nie wiedział, czy ją obudzić. Przeszło mu nawet przez myśl, że może jest chora i dlatego nie wstaje. Zaryzykował, nachylił się nad nią i wyszeptał jej imię. 

- Mmmm… jaki fajny sen miałam, z idealnym facetem. Na końcu nawet słyszałam jego głos… ­- wymruczała Agata, przeciągając się. 
Gdy przebudziła się i ujrzała mężczyznę, otworzyła szeroko oczy i podziękowała Bogu za to, że wypowiedziała te słowa po polsku. 
- Przepraszam, nie powinienem tu tak bezczelnie wchodzić, jak ten cham, ale jest już po jedenastej, a ty nie reagowałaś na pukanie do drzwi. Exton zaczął się martwić, że może jesteś chora. Wszystko ok.? Masz takie rumieńce na twarzy. – zapytał z uśmiechem, ale i z troską Robert. 
- Tak, wszystko okej. To chyba jeszcze ten jet-lag, muszę się porządnie przestawić na tutejszą strefę czasową. Przepraszam, zaraz się ogarnę i już lecę do Extona, żeby się nie martwił o mnie. – dziewczyna wypełzła spod kołdry w młodzieżowej piżamie w żyrafki. - Uroczo wyglądasz, nie ma co… - pomyślała załamana. 
- To dobrze, że wszystko ok. Cieszę się, że nie muszę szukać nowej opiekunki, hehe. Ach…a co mówiłaś, kiedy się obudziłem? Bo to było po polsku, prawda? – mężczyzna zapytał z ciekawskim uśmiechem na twarzy. 
 - Yyyy.. takie tam… „mamo jeszcze chwilkę, zaraz wstanę” tak czasem marudzę, kiedy się budzę. – Agata starała się wybrnąć z sytuacji. 
 - Całkiem ładnie brzmi ten polski. – kolejny uśmiech Roberta – Dobrze, nie przeszkadzam ci. Uspokoję mojego synka, że nic ci nie jest i niedługo się pobawicie. A Ty spokojnie się ogarnij i pożegnaj żyrafy.
RDJ mrugnął i wyszedł z pokoju, a Agata opadła bezsilnie na łóżko. Do jej karuzeli emocjonalnej doszedł widok „faceta idealnego” tuż po przebudzeniu. Była w Stanach zaledwie od kilku dni, a już tyle się wydarzyło.

      Kiedy dziewczyna wyszła z pokoju, usłyszała dzwonek do drzwi. Robert otworzył, a do domu wszedł jego starszy syn – Indio. Na widok Agaty zrobił dziwną minę, wyglądał wręcz na zdenerwowanego. Przywitał się z młodszym braciszkiem i poprosił swojego ojca na chwilę do gabinetu, chciał z nim porozmawiać. Polka w tym czasie bawiła się w chowanego z maluchem w ogrodzie – Exton był mistrzem ukrywania się przed swoją opiekunką. Po kilkunastu minutach Robert i Indio wyszli przed dom. Mężczyzna przedstawił dziewczynie swojego pierworodnego i zapytał czy pojechałaby z Extonem i jego starszym bratem na zakupy. Zgodziła się, w końcu dlaczego miałaby odmówić? Poszła po swoją torebkę, przygotowała malucha do wyjścia i udała się z nim do samochodu Indio.

- A więc… opiekujesz się moim bratem? ­– zaczął rozmowę chłopak. 
 - Tak. – odpowiedziała Agata – Znalazłam ogłoszenie w gazecie, zgłosiłam się do twojego taty, no i już zostałam. Bardzo lubię twojego braciszka, cudowny z niego dzieciak. 
Indio lekko się zmieszał. 
-  Wiesz, przepraszam cię. Kiedy wszedłem do domu, chyba niezbyt miło na ciebie spojrzałem. Myślałem, że jesteś jakąś młodą dziunią mojego ojca.. 
Agata zrobiła wielkie oczy i prawie się zapowietrzyła ze zdziwienia. 
– Jak to? Przecież Robert ma żonę! Jak mogłeś pomyśleć, że zajęłam miejsce Susan? 
Indio wydawał się zdezorientowany.
- To ty o niczym nie wiesz? – zapytał – Tato i Susan się rozwodzą. 
Dziewczyna w tym momencie nie była w stanie wydusić z siebie ani słowa. Szok jaki przeżyła był chyba zbyt duży. Popatrzyła na chłopaka wielkimi, pytającymi oczami. 
- Tak, ja też tego nie ogarniam. Przecież tato był taki szczęśliwy. Suzie pomogła mu stanąć na nogi po odwyku, stał się dzięki niej lepszym człowiekiem. A teraz został sam z maluchem… Proszę cię, miej na niego oko, skoro już mieszkasz u niego w domu. 
Agata obiecała Indio, że będzie uważna. Nie pytała już o nic więcej, bo to w sumie nie jej sprawa, ale jej myśli nie mogły się uspokoić.
Kiedy dojechali do centrum handlowego, pierwszym ich celem był McDonald’s. Exton koniecznie chciał zabawkowego Iron Mana, który dołączany był do zestawu dla dzieci. Agata i Indio szybko złapali wspólny język, w końcu dzieliły ich tylko 3 lata różnicy. 
- Coś ci powiem, ale nie śmiej się, ani nie bądź zły, ani nic takiego, ok.? – zapytała chłopaka. Kiedy przytaknął, wyznała – Obserwuję karierę Twojego taty od ponad 11 lat i pamiętam cię jeszcze jako uroczego chłopca z blond loczkami, wybacz. Nie mogę wymazać tak do końca tego obrazu. Ale kurczę, teraz jesteś tak podobny do Roberta i sam robisz karierę, wow! 
Indio wybuchnął śmiechem i podziękował za ten dość nietypowy komplement. 
 - No tak – nadal się śmiał –Kariera rusza, The Seems będzie suportem dla 30 Seconds to Mars w trakcie najbliższej trasy. 
 - Coooooo? Seriooooo? – Agata prawie podskoczyła z wrażenia – No to będziesz mnie często widywał mój drogi, masz przed sobą członkinię wielkiej rodziny, jaką jest Echelon. Od kilkunastu lat Marsi są tymi „naj”! 
Chłopak był pod wielkim wrażeniem tak długiego fanowskiego stażu i ucieszył się, że będzie raz na jakiś czas widywał kogoś znajomego na koncertach.

      Czas na zakupach upłynął bardzo szybko, więc Agata wróciła do domu z dwoma młodymi Downey’ami dopiero wczesnym wieczorem. Wymieniła się z Indio numerami telefonów i mailami, obiecali sobie być w stałym kontakcie. Dzięki temu dziewczyna po raz pierwszy odkąd była w NYC, poczuła totalny spokój. Starszy syn Roberta okazał się być świetnym facetem, w dodatku był nieziemsko przystojny i jego wizerunek wypierał coraz bardziej wspomnienie „blond aniołka”. Dalej była w szoku, że Robert nie jest już z Susan, ale przynajmniej wiedziała, że nie palnie żadnej głupoty typu „Exton, a kiedy poznam twoją mamusię” albo „Robert, rozumiem, ze Susan gdzieś wyjechała i na ten czas jestem potrzebna. Mniej więcej na kiedy powinnam planować powrót do Polski?” . Od tej pory postanowiła wrzucić na luz, Robert był zwyczajnym facetem, który miał swoje problemy i mieszkał sam z małym synkiem. A ona chciała mu pomóc tak, jak tylko potrafiła.
- Dość cackania się ze sobą i z tym wszystkim. Fakt, pracuje u mojej młodzieńczej, platonicznej miłości, ale nie ma bata, że będę pokazywać moją słabość. Jeśli nie będę wiedziała co robić, wtedy na pewno pomoże mi Indio. – Agata postanowiła sobie, że wykorzysta ten czas w Stanach jak najlepiej. Tak, żeby Robert zapamiętał ją jaką dobrą opiekunkę i człowieka, któremu może ufać.

      Po całym dniu poza domem Exton zasnął od razu po kolacji. Dzięki temu i Agata i Robert mieli wolny wieczór. Mężczyzna z właściwym sobie urokiem przeprosił dziewczynę, że nie dotrzyma jej towarzystwa, ale musiał poświęcić trochę czasu powtórkom scenariusza na sobotnie nagrania. Obiecał jej za to, że następnej nocy zabierze ją do najciekawszych miejsc w NYC, a rano odbiorą Jude’a i Maggie z lotniska. Agata bardzo ucieszyła się z takiej opcji i koniecznie musiała powiadomić o tym przyjaciółkę.

      Gdy zalogowała się na maila, czekały na nią 3 wiadomości od Maggie. Przyjaciółka napisała o swojej słabości do Brytyjczyka, o tym, co zaczyna do niego czuć. Wspomniała także o zachowaniu swojego nowego pacjenta, pochwaliła się nowym mieszkaniem oraz podała dane hotelu, w którym będzie mieszkać po przylocie do Stanów. Ostatnia wiadomość bardzo zaniepokoiła dziewczynę – w życiu jej przyjaciółki pojawił się znowu jej były facet, ból powrócił. Agata od razu zabrała się za odpisywanie.

Kochana moja! :-* Wybacz, że dopiero teraz, miałam bardzo zwariowany dzień i przed chwilą sprawdziłam pocztę…
Zasypałaś mnie masą informacji, nie wiem od czego zacząć! Cieszę się bardzo z Twojego nowego domu, muszę koniecznie do Ciebie w najbliższej przyszłości przylecieć! A Wasz hotel faktycznie jest całkiem niedaleko, więc będziemy miały dla siebie maaaaasę czasu :-)
Dominic… Ech, dlaczego on ciągle wraca do Twojego życia? Wiem, ze to teraz tak bardzo boli, ale musisz o nim zapomnieć… Za dużo bólu Ci sprawił i nadal sprawia. Sama dobrze wiesz, jak się ostatnio czułaś. Dasz radę, przejdziesz przez to! Masz mnie, Nicka, Jamie, bliźniaków, no i Jude’a! Napisałaś o śnie, o tym co czujesz. Nie daj sobie tego zniszczyć wspomnieniem Dominica! Walcz o Jude’a, choćbyście mieli być „tylko” najcudowniejsza parą przyjaciół! :-)
A teraz tradycyjnie parę słów, co w NYC piszczy. Poznałam dzisiaj Indio – świetny z niego chłopak! Im starszy, tym coraz bardziej podobny się robi do Roberta ;-) Powiedział mi, że Robert i Susan się rozwodzą… Czaisz? Para, która zawsze była dla mnie niejako „wzorem”, rozpada się. Młody boi się o ojca, więc prosił, żebym miała go na oku. I oczywiście tak będzie, Robert musi mieć poczucie, że w domu i z jego synkiem wszystko gra! :-) Może uda Ci się wypytać Jude’a co się stało? Bo ja chyba nie powinnam się tak po chamsku wtrącać…
Jutro Robert ma mi pokazać „night life” w Nowym Jorku – nie mogę się doczekać! Tu jest tak wyjątkowo, te wszystkie światła, neony, w Polsce czegoś takiego nie ma! I Uwaga, uwaga … odbierzemy Was rano z lotniska! :-D Cieszę się jak wariat! Bądź już tutaj, musimy tyle obgadać, te maile nie oddają wszystkich emocji :-P

Trzymaj się Piękna! Jesteś twardą laską i na pewno nie pozwolisz się rozwalisz psychicznie kolesiowi, który nie był Ci wierny. Jestem z Tobą! :-*
Love!
A.

Problemy przyjaciółki i rozwód Roberta tak złamały nerwy Agaty, że ta przytuliła się do poduszki i zaczęła płakać… Aż w końcu nadszedł sen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz