niedziela, 11 marca 2012

VIII.

AGATA:

Pierwsze promienie słońca wpadające przez okno obudziły Agatę. Dziewczyna przeciągnęła się i tradycyjnie pierwszą rzeczą, jaką zrobiła, było spojrzenie na telefon. A tam czekały już na nią wiadomości od Maggie i Jude’a. Najpierw odpisała Brytyjczykowi.

No nie wiem, nie wiem. Ostatnio mi trochę podpadłeś ;-) …No ależ oczywiście, że wyślę Ci to zdjęcie głupolu! Jest prze-cu-do-wne! <3 Pamiętaj, że trzymam za Was kciuki! Walcz!
Agata”

Na widok smsów od przyjaciółki aż pisnęła! Cieszyła się jak dziecko, że Jude wziął sobie do serca jej rady i zaczął walczyć. Nie mogła pozostawić tego bez odpowiedzi!

„O retyyy! Jaki on jest kochanyyyy! I Ty dalej, uparty Angolu Ty, będziesz mi mówić, że to tylko fascynacja? ;-) Cieszę się bardzo razem z Tobą! Wykorzystajcie dobrze ten pobyt w NYC! :-)
LOVE! :-*
A.”

Nagle do rozbudzonej już dziewczyny dotarł zapach świeżo zaparzonej kawy. Rudowłosa obróciła się i ujrzała na szafce koło swojego łóżka kubek gorącego napoju i rogaliki z dżemem. Koło nich leżała karteczka z napisem „Dzień dobry! :)– Robert”. Agata zdziwiła się na ten widok, ale zrobiło jej się bardzo miło na sercu, że mężczyzna pomógł jej pozytywnie zacząć dzień. Usiadła na łóżku i wzięła kubek w dłonie. Zamyśliła się patrząc na brunatny kolor napoju i gładziła palcami krawędź kubka. Zastanawiała się czy ten gest był efektem dobrego humoru Roberta, czy raczej „ciszą przed burzą”. Po śniadaniu dziewczyna wzięła szybki prysznic, przebrała się i ruszyła w stronę salonu. Na ten dzień obiecała Extonowi wycieczkę do zoo.
Wchodząc do kuchni, natknęła się na Roberta piszącego coś na laptopie.
- O dzień dobry! – uśmiechnęła się – Dziękuję pięknie za miłą poranną niespodziankę. Pyszna kawa!
- Dzień dobry! Cieszę się bardzo, że smakowało. – odwzajemnił uśmiech mężczyzna – Wiesz, chciałbym z tobą porozmawiać, póki Exton jeszcze śpi.
­Dziewczyna poczuła dziwne ukłucie w żołądku.
- Wiedziałam, że coś się święci… - pomyślała, po czym odpowiedziała Robertowi – No słucham Cię.
- Bo… - Downey nie wiedział jak zacząć – Zapewne dotarły do ciebie wieści o moim rozstaniu z Susan, prawda?
- No tak. – odpowiedziała cicho – Ale nie chciałam Ciebie o to wypytywać, naciskać. Wiesz, w końcu to twoje życie.
- Szanuję to, nawet nie wiesz jak bardzo. – mężczyzna uśmiechnął się blado – Ale nasi uparci Brytyjczycy mieli rację – to ode mnie powinnaś się o wszystkim dowiedzieć, a nie od innych. W końcu stałaś się poniekąd członkiem tej rodziny i zasługujesz na szczerość.
- Robert, jeżeli nie chcesz, to nie musisz o tym mówić, jeżeli sprawia Ci to ból… - dziewczyna położyła dłoń na ramieniu aktora i spojrzała mu w oczy, dostrzegła w nich potrzebę rozmowy – Chodź na taras, na świeżym powietrzu podobno łatwiej się rozmawia i tam na pewno Exton nas nie usłyszy, w razie gdyby się obudził.
Przyjaciele wyszli przed dom i usiedli na huśtawce.
- Susan złamała mi serce i taka jest smutna prawda. Kiedyś powiedziała mi „albo narkotyki albo ja” i zmieniłem swoje życie o 180 stopni. Dla niej stałem się lepszym człowiekiem. – Robert zamyślił się patrząc pustym wzrokiem w dal. – A ona odeszła ode mnie. Zdradzała mnie od lat, z producentem kina niezależnego. Poznali się na jakiejś konferencji producentów filmowych, akurat wtedy nie mogłem z nią pojechać. Zabawne, sam sobie wbiłem gwóźdź do trumny? – zaśmiał się gorzko.
- Robert, nie mów tak. Nie pozwalam ci tak myśleć! – Agata oparła głowę na ramieniu mężczyzny.
- Może faktycznie przesadzam, ale sama spójrz. Mogłem temu zapobiec i myśl o tym mnie niszczy. Przez jakiś czas było lepiej, Susan zaszła w ciążę, pojawił się Exton. Ale gdy tylko trochę podrósł wszystko wróciło, Suzie zaczęła wymykać się gdzieś na całe godziny i coraz bardziej się od nas oddalała. A potem jak grom z jasnego nieba uderzyła mnie pozwem o rozwód. ­– w oczach Roberta pojawiły się łzy. – Straciłem wiarę w siebie, w to wszystko.
- Jesteś fantastycznym, atrakcyjnym facetem! Nigdy w to nie wątp, proszę… - bardzo cicho odpowiedziała dziewczyna, nie była pewna czy jej słowa dotarły do mężczyzny.
- Wiesz co jest najgorsze? Że chwilami mi na niczym nie zależy. Od lat nie miałem w ustach alkoholu, trzymałem się jak najdalej od wszelkich używek, bo ten koszmar sprzed lat mógł powrócić. A przedwczoraj wypiłem z Judem butelkę whisky i nie miałem z tego powodu wyrzutów sumienia… - Downey zobaczył smutne spojrzenie szarookiej istoty, która obok niego siedziała – Ale więcej tego nie zrobię. Mam małego, cudownego synka i teraz wszystko, co robię, muszę robić dla niego.
- Właśnie. Nie zapominaj o tym, że masz dwóch cudownych synów, który cię kochają z całego serca i jesteś im potrzebny. Masz Jude’a i wielu przyjaciół, którzy staną za tobą murem w każdej sytuacji. Masz… mnie. – Agata położyła dłonie na policzkach mężczyzny i starała się przemówić mu do rozsądku. – Robert… czy mogę o coś zapytać?
- Oczywiście, o co tylko zechcesz.
- Bo jak to jest… - zawahała się. – Jak to jest, że Exton został z Tobą, a nie przy Susan? U mnie w kraju z reguły po rozwodzie rodziców dzieci zostają z matką i dlatego trochę mnie to zaskoczyło.
- Sąd uznał, że mały jest bardziej zżyty ze mną niż ze swoją matką. – uśmiechnął się Robert – Nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej, że nie byłoby tutaj mojego małego chłopca. Susan będzie się z nim widywać raz na miesiąc, ma go wtedy zabierać do siebie na weekend. – po tych słowach mężczyzna napotkał pytający wyraz twarzy Agaty – Ale nie, nie będę się z nią widywać. Moja była żona będzie go odbierać i przywozić do Indio. Ja bym dobrze nie zniósł konfrontacji z nią.
- Ja wiem, że mogę tylko gadać. Ale pamiętaj, że możesz na mnie liczyć i jestem tutaj też po to, żeby ci pomagać… - dziewczyna mocno przytuliła się do mężczyzny.
- Wiem, i bardzo mi pomagasz. Nawet nie wiesz jak bardzo. – Robert odwzajemnił uścisk.
Przyjaciele siedzieli przytuleni w ciszy. Słowa nie były potrzebne, najbardziej liczyła się obecność drugiej osoby. Tę chwilę skupienia przerwało pojawienie się Extona, który podszedł do swojej taty oraz opiekunki i przytulił się do nich.
- Tato, jestem głodny. Zrób mi śniadanieeee. Chcę rogalika z czekoladą i kakao! – uroczo uśmiechnął się malec.
- No oczywiście! Dużo pysznej czekolady dla mojego dużego chłopca! – Robert posadził sobie synka na ramiona i pognał z nim w stronę kuchni.

Agata skorzystała z wolnej chwili i pognała do swojego laptopa – w końcu obiecała Jude’owi maila ze zdjęciem. Otworzyła plik na komputerze i zamyśliła się, patrząc na swoich przyjaciół. Maggie opierała się o ramię Jude’a i mówiła coś do niego, a on spoglądał na nią z góry, mając usta prawie na jej czole. W jego oczach widać było bardzo dużo uczucia.
- Ach, zakochańce. – westchnęła Agata – Jak dobrze, że chociaż wam się układa.
Dziewczyna wysłała Brytyjczykowi maila, po czym skleciła jeszcze krótką wiadomość do Maggie.

Robert opowiedział mi o Susan. Nareszcie jestem spokojna i nie musze udawać! :-)
A.”

Po zamknięciu laptopa, Agata spakowała aparat do torebki i poszła przygotować Extona do wycieczki do zoo.


Maluch spędził ze swoją opiekunką prawie cały dzień poza domem. Był zafascynowany wszystkimi dzikimi zwierzętami, jakie zobaczył – w końcu dla pięciolatka to nie lada przeżycie! Agata zrobiła mu masę zdjęć ze zwierzakami w tle, wybrała się z nim na krótką przejażdżkę wielbłądem, karmili razem foki. Chłopiec był niesamowicie żywym i szczęśliwym dzieckiem. Rudowłosa patrząc na niego, nie mogła uwierzyć, że od tego malucha właśnie odeszła matka. – Może on jeszcze nie rozumie tego, co się dzieje? – zastanawiała się. Robert miał do późna pracować na planie, więc Exton koniecznie musiał do niego zadzwonić i pochwalić się wyprawą. Agata wybrała numer Downey’a i podała malcowi swój telefon.
- Słucham ja Ciebie. – odebrał połączenie RDJ.
- Tato, halo, to ja! – wykrzyczał do słuchawki radosny Exton – Zgadnij co dzisiaj robiłem!
- No co mój chłopiec takiego robił? – w głosie mężczyzny słychać było, że się uśmiechał – Opowiadaj tacie!
- Widziałem słonieee i żyraaaafy i tygryyysy i całą masę zwierząt, wiesz? Takich jak mi w książce pokazywałeś! – wyliczał chłopiec – A potem jechałem na prawdziwym wielbłądzie i karmiłem foki!
- WOW! A nie bałeś się?
- Tatoooo, przecież ja już jestem dużym chłopcem! – powiedział Exton „poważnym tonem”.
- No oczywiście, że jesteś. Jak mogłem zwątpić! – zaśmiał się mężczyzna – Mógłbyś mi jeszcze dać na chwilę Agatę do telefonu?
- Dobrze tato. Kocham cięęęę! – krzyknął chłopiec i oddał telefon swojej opiekunce.
- Halo halo szefie! – zaczęła rozmowę dziewczyna.
- Agata, jesteś nieziemska! – Robert pochwalił rudzielca – Miałaś genialny pomysł z tym zoo! Nie pamiętam, kiedy Exton ostatnio miał taką radochę. Dziękuję! Na pewno ci się jakoś odwdzięczę!
- Oj, nie ma sprawy. W końcu takie są moje obowiązki, nie? – zawstydziła się dziewczyna.
- Porozmawiamy wieczorem jak wrócę z planu, o ile nie będziesz jeszcze spała. Do zobaczenia! – Robert pożegnał się i pomknął na nagranie.
- Widzimy się w domu! – odpowiedziała Agata i zamyśliła się lekko na dźwięk słów, które właśnie wypowiedziała.
Kochała tę rodzinę już jak własną. Nie wyobrażała sobie braku Extona, Roberta, Indio. Pierwszy raz przez myśli przemknęło jej pytanie „A może ja tu po prostu zostanę?”. Wiedziała, że nie mogła podjąć tej decyzji pochopnie, ale całe życie kierowała się rozumem – może czas choć raz dopuścić do głosu serce?

Agata i Exton wrócili do domu wczesnym wieczorem. Chłopiec był porządnie wymęczony ilością wrażeń i atrakcji całego dnia, więc po kolacji i kąpieli grzecznie poszedł spać i po kilku minutach zasnął jak aniołek. Dziewczyna postanowiła zaczekać na swojego szefa, była bardzo ciekawa kolejnych wrażeń z planu – w końcu powinna już napisać tekst do „Filmu”, bo naczelny niedługo zacząłby się złościć. Wzięła długą kąpiel, ubrała się w swój ulubiony t-shirt i dresowe spodenki, zrobiła kawę i rozłożyła się na kanapie w salonie ze swoim notatnikiem. Wstęp do tekstu poszedł jej całkiem sprawnie, pomysł na resztę i zdjęcia też miała już wybrane. Brakowało jej jedynie wywiadu z Judem i może kilku zdań od Roberta – to postanowiła załatwić na dniach. Nawet nie spostrzegła, kiedy odpłynęła do krainy snów – jej także zmęczenie dało się we znaki.

Robert wrócił do domu przed północą. Pierwszym widokiem, jaki zastał w domu, była Agata śpiąca na kanapie. Podszedł na palcach trochę bliżej i spojrzał na nią. – Jest taka spokojna, zazdroszczę jej tego. – pomyślał. Pogłaskał ją delikatnie po głowie i usiadł obok. Kiedy próbował przykryć ją kocem, dziewczyna przez sen przytuliła się do jego ręki. Mężczyzna nie miał serca jej budzić, więc ułożył się koło niej i po dłuższej chwili sam zasnął…


MAGGIE:


Maggie obudziła się po 10 godzinach snu. A raczej obudziło ją „buczenie” jej telefonu. Usiadła na łóżku przecierając oczy.
- Maggie Gold – przedstawiła się.
- No przecież wiem, Kochanie – usłyszała śmiech swojej rodzicielki.
- O! Mama! Cześć – uśmiechnęła się czarnooka powrotem opadając na miękkie poduszki – co słychać?
- No wporządku, wporządku. Dzwonię, bo chciałabym wiedzieć, czy zgodnie z tradycją przyjedziesz do nas na swoje urodziny – spytała.
- Mamuśka… ja się dopiero co obudziłam, - jęknęła szatynka – a ty każesz mi myśleć o tym, co będzie za miesiąc. Litości! – mruknęła.
- Wolę się przygotować – odparła Elizabeth Gold. Wiecznie uśmiechnięta, malutka (niższa od Maggie) osóbka ze spokojem – poza tym.. nie wiem czy przyjedziesz z kimś czy nie – dodała. Szatynka była wręcz pewna, że mówiąc to jej mama miała dość złośliwy wyraz twarzy.
- No sama, saaaaaaaaaaama – ziewnęła szeroko, do końca wyzbywając się sennego otępienie – a co?
- A nic, po prostu pytam, bo po tym co przeczytałam dziś rano w gazecie o Tobie, stwierdziłam, ze muszę Cię dużo wcześniej zapytać – powiedziała ciepło.
- Co dzisiaj? Gdzie przeczytałaś? – Maggie szybkim ruchem usiadła na łóżku, otwierając szeroko oczy.
- No, „The Sun” zamieściło dzisiaj dość spory tekst o Twoim gabinecie i o tym, jak razem z chłopakami pomagacie osobom sławnym. Wiesz.. aktorzy, piosenkarze – wyjaśniła.
- Em….. Mamo… ale zdajesz sobie sprawę, ze nic o tym nie wiem? – spytała zszokowana.
- Po to dzwonie. Żeby Cie o tym powiadomić. Ale nic… miłego dnia, kochanie – rzekła Liz i rozłączyła się.
            Maggie przez minutę siedziała bez ruchu, po czym wyskoczyła z łóżka, chwytając za telefon i wybierając numer do Bena. „Jeżeli to prawda…to jak wrócę zrobię im brytyjską masakrę piłą mechaniczną” – myślała. Ciśnienie jej podskoczyło do tego stopnia, ze była w stanie zrobić wszystko.
- O! Szefowa! Cześć! – przywitał się blondyn.
-  CO WY, KRETYNI JEDNI ZROBILIŚCIE??!! – wykrzyczała do słuchawki -  JAKA POMOC SŁAWNYM OSOBOM! CZEMU ZROBILIŚCIE COŚ, O CZYM NIE MAM BLADEGO POJĘCIA?!
- Spokojnie, nie denerwuj się, Maggie – uspakajał ją Owen – mamy większe zainteresowanie naszym gabinetem dzięki temu artykułowi, po prostu
- Mam nadzieję, ze pamiętasz o tym, ze to ja odpowiadam za ten gabinet i zdajesz sobie sprawę, że to WY pracujecie u mnie, a nie ja u Was – rzekła pocierając skroń.
- No ale..
- Nie ma żadnego ale – huknęła.
- Ale to nie my zrobiliśmy!! – wykrzyczał spanikowany Ben – To Joseph! On to rozprowadził! On na to wpadł, napisał ogłoszenie i wysłał do gazety – wyjęczał.
Maggie zbladła. Czuła, że ta wściekłość, jaka się w niej zebrała, zaraz rozsadzi ją od środka.
- Morgan? – wysyczała, mrużąc oczy.
- M…mhm.. – usłyszała Bena. Z całą pewnością bal się jej i już współczuł Joseph’owi.
- Odkręćcie to szybko – poleciła cicho i rozłączyła się.
            Wybrała numer do Morgana, ale nie mogła się z nim połączyć. Zostawiła mu wiadomość.
- Tu Maggie. Chciałabym Cię spytać, jakim prawem mieszasz się w sprawy mojego gabinetu? Działamy już jakiś czas i dawaliśmy sobie do tej pory radę. To, że wypiliśmy KAWĘ i porozmawialiśmy chwilę, absolutnie Cię do czegoś takiego nie upoważnia.
Chcę, żebyś wiedział, ze po moim powrocie, spotkam się z Tobą jeszcze dwa razy. Raz, by dokończyć rozpoczęty temat i drugi, by dopilnować Twojej płatności, za dotychczasowe spotkania. – wygłosiła monolog, w który przelała całą złość. Odłożyła telefon, nie sprawdzając wiadomości, jakie na nią tam czekały i z zamiarem odreagowania, przebrała się w dres. Włączyła ostrą muzykę i ruszyła do Central Parku.
            Biegła tak szybko, jak jeszcze nigdy. Odrywała się od problemów, wyobrażając sobie, ze każdy krok niszczy je. Po pół godzinie, wyczerpana, stanęła na środku alejki, rozglądając się dookoła. Park był na tyle pusty, by móc na trawniku wykonać kilka ćwiczeń, na dobry koniec morderczego biegu. Uspokoiła się.
Dodatkowo ćwiczenia wyciszające, jakie miała okazje podziwiac na swoich zajęciach sprawiły, że odetchnęła głęboko z ulgą i spojrzała na zegarek.
„ Dopiero południe?” – spytała sama siebie – „No dobra, trzeba się wykąpać, zjeść coś i ruszyć w miasto – stwierdziła. Chciała zobaczyć wszystkie ważne miejsca w największym mieście świata. Przygotowała sobie nawet dokładny plan, co, gdzie się znajduje. Nie przewidziała tylko, ze miejscem, do którego będzie ciągnąć ją najbardziej, stanie się plan filmowy, na którym pewien przystojny blondyn zagra główną rolę. „Chociaż może bardziej chcę zobaczyć Jeepa?”  - próbowała usprawiedliwić samą siebie.
            Spocona i zmęczona dotarła w końcu do swojego pokoju. Wzięła długą, odprężającą kąpiel z ogromną ilością piany i przebrała się w lekką, kolorowa sukienkę odsłaniającą plecy i całkowicie odprężona wyszła z hotelu.
            Spacer pośród gnających ludzi nie jest zbyt miłym doświadczeniem, dlatego też po godzinie spędzonej na włóczeniu się po ulicach Nowego Jorku, wsiadła do taksówki i pojechała na plan.
            Z przepustką, którą dostała poprzedniego dnia od Roberta śmiało przekroczyła bramy pilnie strzeżonego miejsca.
„Dokąd by tu iść?” – myślała sobie – „gdzie go znaleźć?”

            Jude po męczących scenach w ogromnym basenie, robiącym za „mały ocean”, wycierając włosy zmierzał do swojej garderoby. Czuł, że powieki lada chwila mu się zamkną, ale nie można się dziwić. Pół nocy nie mógł zasnąć. Westchnął raz czy dwa sprawdzając jednocześnie maila w swoim telefonie.
            Zobaczywszy zdjęcie zrobione przez Agatę zatrzymał się. Uśmiechnął szeroko, a zmęczenie znikło, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

            Maggie stała naprzeciwko drzwi do garderoby brytyjczyka, tocząc wewnętrzną walkę. Zapukać, czy nie. Kilka razy podchodziła z wyciągniętą dłonią, lecz szybko ją cofała i zmierzała ku wyjściu. Za 5 z kolei razem, odwróciła się, chowając twarz w dłoniach.
- Tak durnej istoty, jeszcze nie widziałam – wyjęczała.
Już miała wyjść, gdy poczuła czyjeś usta na nagim ramieniu.
- A takiej niespodzianki się nie spodziewałem – stwierdził cicho Brytyjczyk, ponownie całując ramie szatynki.
Maggie odwróciła się.
- To niby, kto jest taki durny? – spytał Jude, wpatrując się w piękne, czarne oczy dziewczyny.
- No.. ja – przyznała się cicho szatynka – bałam się zapukać – stwierdziła, na co Jude roześmiał się głośno.
- Mam jeszcze chyba.. – spojrzał na zegarek – z godzinę. Mogę Cię porwać później? – zbliżył się nieco, obejmując szatynkę w pasie.
- Może i możesz – zaczepnie odpowiedziała, uśmiechając się – ale co będę robić w tym czasie?
- Ja wiem… o wiem! – pocałował szatynkę w policzek i zostawił na środku korytarza.
Wrócił kilka minut później. Ale nie sam…
- O! Maggie, prawda? – skłonił się nisko Johnny Depp, dając tym samym szatynce kilka sekund na otrząśnięcie się z szoku.
- Zapamiętałeś – uśmiechnęła się słodko do aktora.
- Jakże mógłbym zapomnieć tak pięknej kobiety….
- No dobrze, dobrze – przerwał Law. Maggie i Johny parsknęli śmiechem – to, co mogę Ci powierzyć mój skarb na godzinę? – spytał szczerząc się.
- To będzie zaszczyt dla mnie – mrugnął do szatynki Amerykanin.
- Tylko bądź grzeczny - niebieskooki pogroził palcem, – bo jak nie…
- Oj, nie jęcz, idź sobie – popchnął Brytyjczyka Depp, a sam objął Maggie i opowiadając najlepsze kawałki z współpracy z Judem oprowadził po kilku, niedostępnych miejscach dla „postronnych”.
            Godzina w towarzystwie największego przystojniaka minęła w bardzo szybkim tempie, dlatego też szatynka zdziwiona była, widząc Jude’a idącego w ich stronę.
- Co, już? – zdziwiła się.
- Johny, dziękuje Ci, ale już Cie o to nigdy nie poproszę – zwrócił się do przyjaciela Brytyjczyk.
- Poprosisz, poprosisz, a jak nie Ty, to Robert – mrugnął do dziewczyny, po czym odszedł.
- Gotowa? – spytał Jude, podając dłoń dziewczynie
- Zawsze i wszędzie.

            Obiad w pięknej restauracji całkowicie oczarował Maggie. Nie mogła napatrzeć się na dekoracje, obrazy i całą otoczkę tego miejsca.
- Skoro zaczynamy od takiego miejsca, to boję się, co będzie później – zaśmiała się szatynka
- Zabiorę cię dziś w wycieczkę po najpiękniejszych według mnie miejscach – rzekł, kładąc swoją dłoń, na dłoni dziewczyny. Maggie zarumieniła się lekko, ale nie przestraszyła się i nie odepchnęła aktora – ale musi się ściemnić, będzie lepiej widać – dodał z błyskiem w oczach.
- Ale nie wywieziesz mnie gdzieś i nie zakopiesz, nie? – zapytała czarnooka z wypisanym przerażeniem na twarzy.
- Ja w filmie jestem zły. I tylko w filmie – zaśmiał się Jude.
            Posiłek upłynął parze w bardzo miłej atmosferze. Żarty, uśmiechy, komentarze i rozmowy. Maggie czuła, że po Dominicku nie został nawet najdrobniejszy ślad w jej sercu.
- Przepraszam – rzekła wyjmując swój telefon – od jakiegoś czasu chyba ktoś się próbuje się ze mną skontaktować – Odczytała wiadomość od Agaty – Robert w końcu zaczął się nas słuchać – powiedziała wpatrzona w ekran telefonu – „wprowadził” Agate w cała sprawę.
- No nareszcie… - sapnął aktor – a to ja jestem wg niego uparty. – szatynka uśmiechnęła się znad telefonu, sprawdzając maila.
- Odpisze. Chwila – poprosiła.

NA-RE-SZCIE!
Koniec niedomówień!
Wiesz gdzie jestem? Nie zgadniesz, kto towarzyszy mi na kolacji…;>
Czeka nas chyba miły wieczór.
I już nie będę jęczeć nic o fascynacji.
M.
- No już, to gdzie teraz? – spytała zaciekawiona.
- Zaraz zobaczysz – Jude przekrzywił głowę – wiesz, ślicznie wyglądasz w spiętych włosach – wskazał na warkocz szatynki. Maggie uśmiechnęła się tylko.
            Po kolacji, Jude zawiózł swoją towarzyszkę na Broadway.
Stojąc przy ogromnej fontannie przy Lincoln Center szatynka uśmiechała się tylko. Widok na cały plac był imponujący. Podświetlone budowle, oraz przepiękna, podświetlana fontanna sprawiały, że Maggie poczuła się jak na pierwszej randce. Roześmiała się szczerze. A gdy wyjaśniła zdziwionemu aktorowi, o co dokładnie jej chodzi, objął ją tylko i pocałował w czoło.

Czuł się jak we śnie. Jego miejsca. Uwielbiał je i ilekroć był w tym niesamowitym mieście, odwiedzał je, a teraz dzieli się nimi z Nią. Każdy jej uśmiech, każde spojrzenie notował sobie w pamięci. Jakby czuł, z e coś się stanie..

- No to, co dalej? – spytała z błyskiem w oczach, podchodząc do przyjaciela. Jude, widząc, jak te światła odbijają się w jej pięknych oczach, ostatkiem sił opanował się, by nie pocałować kobiety.
- Zobaczysz – uśmiechnął się tajemniczo. Zdjął marynarkę i zarzucił ją na drobne ciało szatynki. – Jest wystarczająco ciemno, więc można iść – zapatrzył się w gwiazdy.
            Kolejnym przystankiem, jak się okazało, był punkt widokowy Top of the Rock. Migające światełka Brooklyn Bridge, Central Park, Chrysler Building, rzeka Hudson i East River zrobiły na Maggie ogromne wrażenie. Co chwilę pokazywała coś aktorowi, niczym mała dziewczynka zafascynowana nowym miejscem.
- Jest jeszcze jedno miejsce, nie tak urodziwe jak te dotychczas, ale czy Ty wytrzymasz? – spytał.
- Żartujesz? Ja wiem, ze jest już po północy, ale za nic nie zasnę. Nie jestem zmęczona, chodźmy – uśmiechnęła się szeroko.
- Frick Collection – przedstawił pałacyk Jude. Maggie podziwiając to wspaniałe dzieło architektoniki, delikatnie muskała dłońmi ściany budynku.
- Ma coś w sobie – przyznała. Czuje się tu… - urwała. Nie wiedziała jak określić uczucie, które ją ogarnęło.
- Wiesz, ze jest taka legenda – uśmiechnął się pod nosem aktor, odwracając się plecami od czarnookiej. – że jeśli ktoś zaproszony nie poczułby promieniującej z każdego kawałka ściany magii i romantyzmu, to znaczy, że należy zastanowić się nad dalszym losem tak niefortunnie zaczętej znajomości i raczej spisać ją na straty – rzekł.
- A co Ty czujesz? – spytała podchodząc blisko blondyna.
Jude odwrócił się, spojrzał na szatynkę i bez zastanowienia pocałował ją.

            Stali tam, objęci, zamknięci w swoim własnym szczęśliwym świecie. Maggie nie mogła uwierzyć w to co się działo. „Jakbym śniła na jawie” – myślała. Całowała aktora, próbując pokazać mu tym samym jak bardzo ważny stał się dla niej. Dosłownie z dnia na dzień.

Mężczyzna objął szatynkę w pasie, przysuwając się do niej jeszcze bliżej. Ich ciała nie dzielił nawet milimetr. Czuł przy swoim ciele jej ciepło, jej dłonie na swojej szyi. Był szczęśliwy. Tak naprawdę szczęśliwy.

            Po.. minucie, może dwóch, a może godzinach wspólnego trwania razem. Jude ujął twarz Maggie w dłonie i po raz ostatni, bardzo delikatnie musnął wargami jej wargi. Otworzył oczy i czekał na jej reakcje.
Mając wciąż zamknięte powieki, Szatynka uśmiechnęła się. Spojrzała w oczy Jude’a.
- Czyli czujesz to co ja – zaśmiała się.
- A nawet więcej – odparł, gładząc ją po policzku – wracamy?
            Dotarcie do hotelu zajęło im kilka minut. Uśmiechając się co chwila do siebie, rozkoszowali się tym, co przed chwilą się stało. Kiedy drzwi windy zamknęły się, Jude stanął przed dziewczyną.
- I teraz Cie nie wypuszczę – wyszeptał jej do ucha, obejmując mocno
- Nawet nie próbuj – szepnęła, wtulając się w tors mężczyzny.
            Stanęli przy swoich pokojach. „A teraz się zaczną schody” – pomyślała – „ciekawe, co teraz będzie?”
Ale żadne z czarnych scenariuszy nie ziściło się. Brytyjczyk ucałował dłoń dziewczyny, życząc dobrej nocy i wszedł do swojego pokoju.
Odetchnęła kilka razy, weszła do swojego pokoju i… rzuciła się na łóżko śmiejąc się głośno w poduszkę. „To nie może być prawda” – myślała – „Ale jak on bosko całuje!”
Wtuliła się w kołdrę i zamknęła oczy. Jednak po takich wrażeniach sen nie przyszedł. Z początku rozmyślała nad tym, co się stało, a nie mogąc wytrzymać do rana napisała do przyjaciółki.

Co byś zrobiła, gdybym Ci powiedziała, ze właśnie całowałam się z Judem?:>

Czekając na odpowiedź Agaty, dostała inną wiadomość od samego zainteresowanego:

To było magiczne. Dziękuję! :) Ale czy mógłbym prosić o powtórkę? Na przykład jutro?

Odpisała szybko:
Myślę, że da się zrobić. Dobranoc! ;)

            Nie doczekawszy się odpowiedzi rudowłosej, Maggie zasnęła z telefonem w dłoni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz