MAGGIE & AGATA:
Blondyn stanął przy ogromnym oknie. Zamyślił się. „Dopiero co ją znalazłem, i już muszę stracić? Nie.. nie zgodzę się, żeby jechała, ale czy z drugiej strony mam do tego jakiekolwiek prawo? Nie jest moją własnością, a pomaganie ludziom to jej praca, którą kocha. Przecież gdyby mogła to jeszcze dziś wpakowałaby się do samolotu. Nie wolno mi być takim egoistą… Ale z drugiej strony.. W NYC mam być jeszcze przez 2 miesiące, więc i tak, musiałbym jej pozwolić odejść.. na chwilę…”
Z rozmyślań tych, wyrwał go ciepły dotyk czarnookiej, która objęła Jude’a w pasie.
- Nie gniewaj się, proszę – rzekła cicho, tuląc się do pleców Law.
Niebieskooki odwrócił się, by móc jakoś wyjaśnić swoje zachowanie. Przeprosić.
- Nie gniewam się, Kotku, ja tylko… - urwał – wiesz, ze muszę tu zostać jeszcze przez jakiś czas… Zdjęcia nie trwają 2 tygodnie – dodał, obejmując mocniej dziewczynę.
- Wiem, wiem – Maggie odetchnęła głęboko – powiedz jedno słowo i zostanę tu z Tobą – spoważniała. Jude znał ją zbyt krótko, by wiedzieć, że takich propozycji, Brytyjka nie składa codziennie. Nie składa ich wcale. To był pierwszy raz.
- Jedź. – pogładził ją po policzku – Zadzwoń i potwierdź, że jutro odwiozę Cię na lotnisko – rzekł i pocałował zaskoczoną szatynkę.
Tymczasem Agata i Robert pozostali na tarasie, lekko zszokowani przebiegiem całej sytuacji.
- No to klops. – westchnęła dziewczyna – A taki fajny urlop mieliśmy.
- I nadal jeszcze mamy! – sprostował brunet – Ale powiedz mi. Jaką masz cierpliwość i tolerancję w stosunku do Jude’a?
- No dobrą dość. A dlaczego pytasz?
- Bo wiesz… - zaczął – Maggie wróci do Londynu, a on zostaje z nami w Spa, a potem jeszcze dość długo w NYC. Więc może być trochę marudny, biorąc pod uwagę jak strasznie się zakochał.
- Mój drogi – rudowłosa podeszła bliżej do Downey’a – To nasz przyjaciel i będziemy go wspierać na każdym kroku. A jak trzeba będzie to dostanie od nas motywującego kopa! – uśmiechnęła się.
- Jesteś nieziemska. – odpowiedział mężczyzna – Chodźmy tam do nich, trzeba wykorzystać ten ostatni dzień w czwórkę.
Wchodząc do pomieszczenia zastali przytulonych Brytyjczyków. Widać było, że rozstanie przychodziło im z trudnością.
- I jak tam gołąbki? – zapytała Agata.
- Nijak – Maggie spojrzała na telefon – musze potwierdzić, ze jutro stąd wybywam i poprosić o jakieś materiały, to chyba będzie długi lot – pokręciła zrezygnowana głową – moment.
Odeszła kilka kroków, wybierając numer współpracownika. Odebrał po drugim sygnale.
- To jak? Zarezerwowałeś mi już bilet? Aha! Żebyś nie myślał, ze sama siebie odbiore z lotniska! I prześlij mi jak najwięcej wiadomości na temat ofiar i ich rodzin.
- Tak jest, szefowo! Dobrze wiedzieć, ze wracasz. Twój lot z Arizony jest o 9.00 tamtego czasu. – ucieszył się Brian – a materiały już wysyłam. No i rzecz jasna, odbiorę z lotniska. Jeszcze jakieś życzenia?
- Kup jak najwięcej kawy. I może ciastka. To będą długie tygodnie… - jęknęła i rozłączyła się – No ok., to ja jutro o 9 wybywam.
- Dobrze kochana, więc ja cię porywam do sauny! – rudzielec objął przyjaciółkę – Jude, nie patrz tak na mnie. Maksimum godzinka. Poza tym wy się zobaczycie w Londynie po zdjęciach, a ja nie wiem, kiedy teraz spotkam moją ulubioną Brytyjkę.
- Jak się uśmiechniesz do szefa, to pewnie niedługo – szatynka mrugnęła do Roberta – no ale chodź się wypocić – posłała mężczyznom lekki uśmiech i razem z Polką udały się do sauny.
Owinięte ręcznikami, przyjaciółki położyły się na ławkach w gorącym pomieszczeniu.
- Jaka szkoda, że musisz wyjeżdżać. – zaczęła Agata – I w dodatku zostawiasz mnie na pastwę dwóch samców! Niedobra ty! – zaśmiała się.
- Przypominam Ci, ze jeden z nich jest zajęty – zaśmiała się lekko szatynka – zresztą.. prędzej, czy później i tak bym wyjechała – dodała ponuro. Nie miała już nawet ochoty udawać, że wszystko jest ok. Jej humor ulotnił się, niczym poranna mgła – no ale… opowiadaj, co to było na tym balkonie? Było coś? – spytała mając zamknięte oczy.
- Wczoraj wieczorem? – twarz dziewczyny zbliżyła się kolorem do jej włosów – No Robert opowiedział mi o tym, jak wparował do was do pokoju, wytłumaczył, zaśpiewał z tobą taką a nie inną piosenkę i…
- Słucham Cię, słucham.. I co?? – spytała.
- I powiedział, że po rozstaniu z Susan chciał się odciąć od kobiet, a ja mu wróciłam życie. Że może jeszcze jest mu pisane, żeby się zakochać, ale potrzebuje czasu żeby sobie to poukładać. – zamyśliła się rudowłosa – I zadał pytanie, czy warto na kogoś takiego jak on czekać… Powiedz mi, czy ja to dobrze odebrałam…?
- Jakie zadał pytanie?? – szatynka podniosła się tak szybko, ze ręcznik prawie z niej spadł. Owinęła się szczelniej, przysuwając do przyjaciółki – Jeszcze raz. Niech zrozumiem. Spytał, czy warto na kogoś takiego jak on czekać?? Coś jeszcze?? – Maggie otworzyła szerzej oczy. W kącikach jej ust czaił się uśmiech.
- Byłam w takim szoku, że nie wiedziałam co odpowiedzieć. Kiwnęłam tylko głową. – Polka przewróciła oczami – Podziękował mi jeszcze raz za wszystko, pocałował w policzek. Ot, koniec rozmowy.
- Mogę Ci już mówić Pani Downey? – Czarnooka uśmiechnęła się szeroko – wiesz co to znaczy? Że prosi Cię o czas. Chce, żebyś poczekała na niego. Musi po swojemu przetrawić rozwód, złamane serce i takie inne. CZY JA NIE MÓWIŁAM?? – uniosła ręce w górę i roześmiała się.
- Oj tam, oj tam! – Agata po raz kolejny się zaczerwieniła – Jak ja powiem rodzinie, że chcę tu zostać, jak zareaguje Indio… będzie ciężko. No ale… - na jej twarzy pojawił się ciekawski uśmieszek – Jak tam „oglądanie telewizji” z Jude’m?
- Ale ładną pogodę mamy dzisiaj, prawda? – Maggie momentalnie próbowała zmienić temat – A co do Indio… nie martw się. Już ja tak zrobiłam, ze będzie ok. – mrugnęła do zaskoczonej Polki – przecież obiecałam, ze się tym zajmę, a ja nie odwalam fuszerki.
-No nie, jasne, że nie. Ale temat potrafisz zmienić perfekcyjnie!
- No bo co chcesz wiedzieć?
- No jak tam wam się układa ze wszystkim. To chyba tak na poważnie, nie? –uśmiechnęła się rudowłosa. – A swoją drogą… oglądanie telewizji. Robert powinien dostać za to jakąś nagrodę!
- Jak… no dobrze – rzekła skromnie Brytyjka, uśmiechając się do swoich myśli – A czy na poważnie… Nie wiem. Chciałabym, wiadomo! A co będzie dalej, to zobaczymy. Z tym, ze …. – urwała, patrząc na swoje dłonie – mnie wzięło bardziej, niż przy Dominicku. Tak, to ja jeszcze się nigdy nie zaangażowałam – uśmiechnęła się lekko – A co do tego komentarza Roberta – rumieniec na twarzy Maggie był obecnie koloru włosów przyjaciółki i nie z powodu gorąca – aż tak głośno, to chyba nie było…
- No oczywiście! – zaśmiała się Agata – To po prostu ten hotel ma tak cienkie ściany! Hm…jak myślisz, czy oni też nas teraz obgadują?
- O Boże.. – szatynka zakryła twarz – przypomnij mi, żebym nie pokazywała się Wam już na oczy, co?? No i OCZYWIŚCIE, ze nas obgadują. To przecież faceci!
Południe. Na przepięknym tarasie, dwóch mężczyzn, wylegujących się na miękkich leżakach. Jednak coś jest nie tak. Atmosfera jest ciężka.
- NO.. To mów, co Ci leży na wątrobie – Robert usiadł przodem do blondyna – Zły jesteś na mnie, za te moje wejścia do Waszego pokoju?
- No skąd! – niebieskooki uśmiechnął się lekko – Przecież mnie znasz..
- No znam, znam i widzę, że coś nie gra. Chodzi o Maggie, tak? O ten wyjazd?
- Jak to powiedziała, to poczułem, jakby mi chlusnął lodowatą wodą w twarz… - Brytyjczyk również usiadł na leżaku – Przyzwyczaiłem się mieć ją tuż obok. Tak, jakbym czuł, ze wtedy wszystko jest na swoim miejscu. A jutro wyjedzie i będę Ciebie znosić – uśmiechnął się sztucznie.
- No i Agatę
- Apropos! Co tam? – szelmowski uśmiech sam wypełzł na usta Jude’a
- No.. chyba lepiej.. Znaczy.. Widząc jaka jest tutaj ze mną.. śmiej się, ale coraz częściej przyłapuje się na tym, ze szukam jej, kiedy jej obok nie ma.
- Nie śmieję się. Jesteśmy w identycznej pozycji. Z tą leciutką różnicą, że Agata zostaje z Tobą. A przede mną 2 miesiące… jak Bóg da, bo jak nie… to z pół roku – jęknął niebieskooki.
- Jude.. mogę o coś spytać? – Brunet nagle spoważniał
- No strzelaj.
- Powiedz, czy z Maggie to na poważnie? Czy będzie kolejną Sienną? – dodał ciszej.
- Na poważnie. Poważnie jak cholera – odpowiedział Jude, uśmiechając się – tylko..
- Tylko co?
- Rafferty. Jest z Sadie i za Sadie… Czasem mam wrażenie, ze moja była nastawia go przeciw mnie – mężczyzna posmutniał.
- Ale to w końcu Twój syn. Nie chce, żeby jego ojciec był szczęśliwy? – Robert zmarszczył brwi.
- Chce, żeby jego ojciec i matka ponownie się zeszli. Oto, czego chce.
- A Rudy? Iris?
- Oni tak. Dopingują mnie, trzymają kciuki z całej siły, a jestem pewny, ze pokochaliby Maggie równie szybko, co ja. Ale mam złe przeczucia, co do mojego najstarszego syna…
- Może nie będzie tak źle – Amerykanin poklepał przyjaciela po ramieniu
- Może... A jak reagował Indio kiedy rozstałeś się z Deborah? Bo Exton chyba daje sobie radę bez Susan, w końcu jest Agata. Stary, działasz coś w tym kierunku, czy znowu usłyszę "to nie takie proste"? - uśmiechnął się podstępnie Jude.
- Nie usłyszysz niczego takiego – Robert dumnie wypiął pierś – musze przetrawić Susan. Ale chciałbym, żeby Agata poczekała na mnie trochę… Myślę, że chce znów być szczęśliwy. I chciałbym spróbować. Z nią. Ale jeszcze nie teraz. A co do Indio… wiesz, nie zapewniłem mu najlepszego dzieciństwa. Był dzieciakiem, kiedy jego ojciec trafił do więzienia, na odwyk, a potem rozwiódł się z jego matką. Poradził sobie, ale łatwo nie było. – zamyślił się.
- Najważniejsze, że teraz macie ze sobą taki świetny kontakt. – blondyn starał się pocieszyć przyjaciela – No i walcz o to rude maleństwo, żeby ci nie wyfrunęła ze Stanów! – zaśmiał się – Spójrz jaka to byłaby sielanka, dwie pary złożone z przyjaciół.
- Chciałbym. – uśmiechnął się lekko brunet – Rana po Susan powoli się goi, trzeba mi trochę czasu.
W tym momencie na taras powróciły dziewczyny.
- O czym tak dyskutujecie? – zapytała Agata, wywołując na twarzy Roberta lekkie zmieszanie.
- Ach, o takich tam męskich sprawach! – wybrnął z sytuacji Jude.
- Wiecie co? – kontynuowała dziewczyna – Dziś wieczorem, z okazji pożegnania Maggie, ruszamy na karaoke do klubu na dole! Wy się wczoraj popisaliście wokalnie, teraz ja i mój ulubiony Anglik musimy się zrewanżować! – wyszczerzyła kły – No i dość tego smutku. Niech ten ostatni, jak na razie oczywiście, wspólny wieczór będzie niezapomniany!
- Twoje genialne pomysły chyba nigdy nie przestaną mnie zadziwiać. – uśmiechnął się Downey.
- Ja się nigdy z wami nie będę nudzić. – Maggie przytuliła całą trójkę – Otaczają mnie najcudowniejsi ludzie na świecie!
Czwórka przyjaciół spędziła wspólnie popołudnie, korzystając z uroków Spa. Brytyjka potrzebowała ostatnich chwil relaksu przed powrotem do Londynu i zapowiadającą się masą roboty. Masaże, sauna, błotne maseczki i inne zabiegi postawiły ją lekko na nogi. Dodatkowe towarzystwo bliskich jej osób było także nie lada wsparciem. Wspólny obiad uwieńczył tę część dnia. Przyjaciele powrócili do swoich apartamentów, aby przygotować się na wieczorną zabawę.
- Karaoke? Aleś wymyśliła! – zaśmiał się Robert, wchodząc do pokoju. – Pomysł zwariowany, ale dlaczego tutaj, a nie gdzieś na mieście?
- Mój drogi… - odpowiedziała rudowłosa – A czy chcielibyście z Jude’m oglądać jutro we wszystkich gazetach swoje foty z dopiskiem „Znani aktorzy bawią się na karaoke w towarzystwie tajemniczych kobiet”? Raczej nie, dlatego pobawimy się tutaj. – zaśmiała się – Poza tym „serca publiczności” już podbiliście z Maggie.
- No tak, masz rację. – potwierdził brunet – Im mniej się mówi o naszym prywatnym życiu, tym lepiej dla mnie i dla blondasa.
- Bingo! – uśmiechnęła się Agata – W co ja mam się ubrać? – jęknęła, a Robert podszedł do jej walizki.
- Może nie znam się jakoś bardzo dobrze na modzie, ale to będzie okej. Bardzo okej. Pasuje do ciebie. – popatrzył na dziewczynę z radością w oczach i podał jej czarne legginsy oraz kolorową tunikę, które wybrała dla niej Maggie.
- Będzie świetnie! – rudzielec wziął ubrania i pognał do łazienki się przebrać, po chwili wracając – Okej, możemy ruszać! A swoją drogą, nieźle wyglądasz – czerwone koszule są mrał! – zaśmiała się.
***
Po raz ostatni, Maggie przejrzala się w lustrze. Już zdążyła zauważyć to, jak źle wpłynął na nią stres: bledsza cera, lekkie drżenie dłoni. "a to dopiero początek. Dojdzie do tego chudnięcie i w efekcie wyląduję w szpitalu. Jak ostatnim razem..."- myślała. By uspokoić się, wzięła kilka głębszych oddechów. Zamknęła oczy, by policzyć do dziesięciu, po czym zerknęła w stronę drzwi od garderoby. Jude stał oparty o framugę. Podeszła do niego.
-A wiesz, ze całkiem fajnie wygladasz z ta niedopietą koszula?- spytała zalotnie szatynka, mocujac się z guzikami- no już. To co, zaśpiewasz mi coś fajnego?- mrugneła wesoło
- No ba! Już teraz zapowiadam, ze wszystko, co zaprezentuje będzie dla Ciebie - Law pogładził kobietę po policzku.
- To ja już zaczynam się bać!
- Kocham Cię, wiesz?- szepnął, obdarzajac Maggie słodkimi pocałunkami
- Wiem, wiem, a najlepsze jest to, ze ja Ciebie kocham bardziej- zasmiala.się lekko- chodź. Agata i Robert czekają. A wiesz... Wygladasz bosko! Żadna Ci się nie oprze!
- Mnie tam obchodzi tylko jedną!. Pięknie Ci w niebieskim- pochwalił strój dziewczyny- no ale...- wziął Maggie za rękę i razem udali się do klubu.
Z Robertem i Agatą spotkali się na miejscu. Para wcześniej zamówiła drinki dla Brytyjczyków.
- Chcecie mnie upić? – spytała Maggie ze śmiechem
- To na odwagę! – mrugnął do niej Robert – znaczy bardziej dla Agaty i Jude’a.
- Na odwagę powiadasz – uniósł brwi niebieskooki – Może się w sumie przydać później. Póki co potańczmy – próbował przekrzyczeć muzykę. Wziął Agatę za rękę i zaprowadził w stronę parkietu
- Aaaaaa. Muszą się ugadać, co będą śpiewać – zaśmiał się Robert – czy zechce Pani ze mną zatańczyć, Pani Law? – spytał z błyskiem w oczach. Maggie bez słowa, za to z lekkim rumieńcem dała się poprowadzić w tłum wirujących ludzi.
- To co zaśpiewamy, mój ty ulubiony Angolu? – zapytała ze śmiechem rudowłosa.
- A może „Lucky”? – spytał – Ale nie w wykonaniu Panny Spears! – dodał na widok miny rudowłosej.
- Uffff. – odetchnęła – Już myślałam, że ta miłość całkiem ci siadła na łeb! Świetny pomysł!
- Gusta muzyczne nie zmieniają się, nawet pod wpływem uczucia, nie wiedziałaś – wyszczerzył się do Polki – no to chodź, już czas.
Przyjaciele weszli na scenę wraz z zapowiedzią DJ’a. „Dzisiejszą Karaoke Night rozpoczną nasi zagraniczni goście! Agata z Polski i Jude z Wielkiej Brytanii. A zaśpiewają piękną balladę pod tytułem Lucky. Przywitajmy ich brawami!”
- Chyba mam tremę. – rudowłosa szepnęła do blondyna – Chyba nawet całkiem sporą.
- Damy radę. – pocieszył ją mężczyzna – Popatrz na Maggie i Roberta.
- No właśnie to mnie stresuje!
Niestety nie było już odwrotu, bo rozległy się pierwsze takty melodii a na ekranie pojawił się tekst piosenki.
„Do you hear me, I'm talking to you, Across the water across the deep blue ocean, Under the open sky, oh my, baby I'm trying” – wyśpiewał Brytyjczyk. Nie czuł tremy. Lubił tą piosenkę i cieszył się, ze może ją śpiewać razem z Agatą. Martwił się jednak, czy trema nie przeszkodzi jego przyjaciółce, jednak po ostatnich słowach jego „części”, usłyszał obok, piękny głos dziewczyny: „Boy I hear you in my dreams, I feel your whisper across the sea, I keep you with me in my heart, You make it easier when life gets hard”
Agata śpiewając to, patrzyła wciąż na Roberta, który uśmiechał się szeroko. Co chwila jednak szeptał coś do szatynki.
Tuż po zapowiedzi Dj’a, Robert i Maggie wrócili do swojego stolika. W świetnych nastrojach, czekali na dalszy rozwój wydarzeń.
- Ty serio myślisz, że Jude się ośmieli? – powątpiewała Maggie
- Kochana! On dla Ciebie zrobi wszystko – brunet klasnął w dłonie – a że śpiewa wyłącznie dla Ciebie, bo wciąż się w Ciebie wpatruje, to tak. Ośmieli się.
Pierwsze dźwięki. Ostre szarpnięcia gitary, a później Maggie usłyszała, ukochany przez siebie głos. Z wrażenia, nie mogła nic powiedzieć. Śmiała się cicho pod nosem i kręciła z niedowierzaniem głową.
- Możesz już oddychać – szepnął jej Downey – Ale jaki Agata ma ładny głos!
- Agata, cała jest ładna, nie uważasz? – szatynka mrugnęła do przyjaciela, który z lekkim uśmiechem kiwnął głową.
Ciągły kontakt wzrokowy Maggie i Jude’a, wywoływał na jej twarzy szeroki uśmiech. Pamiętała to, co obiecał jej ukochany. Była dumna. To było tylko dla niej.
Po zakończonym utworze, Jude, wraz z Agatą dosiedli się do swoich przyjaciół. Szatynka ucałowała namiętnie Jude’a. Tym razem nie przeszkadzało jej to, ze Robert z Agatą są tuż obok. Czarnooka dała się ponieść chwili.
- Czyli się podobało? – blondyn z trudem wypuścił z objęć swoją Maggie.
- Dziękuję.
- Noooo, to się wam zrewanżowaliśmy! – wyszczerzyła kły rudowłosa – Chyba mogło być, prawda? – zapytała Roberta. Mężczyzna wydawał się być nieobecny, patrzył z uśmiechem na przyjaciółkę. – Panie Downey, czy pan mnie słucha?!
- Hm? – ocknął się brunet – Przepraszam zamyśliłem się. Oczywiście, że mogło być! Pięknie było! – dostrzegł cwany uśmiech na twarzy Maggie, której uwadze zapewne nie uszło jego zamyślenie.
- Ale głosik, to masz ładny – czarnooka objęła przyjaciółkę – Wiecie co… myślę, że czas zrobić sobie małą przerwę na przypudrowanie noska – mrugnęła do mężczyzn.
Dziewczyny ruszyły w stronę łazienki.
- Boże, myślałam, że nerwy mnie tam zjedzą żywcem! – zaczęła Agata.
- Niepotrzebnie! Świetnie wypadliście! I chyba pewien sympatyczny brunet jest pod ogromnym wrażeniem – szatynka spojrzała na przyjaciółkę uważnie – I przestań się w końcu rumienić! No ręce mi opadną zaraz!
- Wiesz jaka jestem! – zaśmiała się – A pod wrażeniem to było chyba dobre pół sali.
- Ale to było TO – Maggie próbowała znaleźć odpowiednie słowo – no wiesz… TAKIE spojrzenie w stylu „Mój Boże, chce się z nią ożenić!!” Czy coś – parsknęła śmiechem, na widok oczu Polki – No dobra, chodźmy do nich! I przygotuj się na dużą dawkę śmiechu, bo ja też zamierzam wystąpić! – zrobiła cwaną minę.
Wprost z łazienki, czarnooka skierowała się w stronę małej sceny i kokpitu wysokiego bruneta, stojącego tuż za nim. Thomas, bo tak miał na imię Dj, szybko poddał się urokowi dziewczyny i zapewnił, że bez względu na język piosenki, dla niej włączy każdą.
- Em… Dobry wieczór – zaczęła stając przed mikrofonem. Na Sali zapanowała cisza. Maggie zauważyła szok na twarzach aktorów. – to tak w skrócie, piosenkę dedykuję temu JEDYNEMU. I z góry przepraszam – rzekła a po sekundzie, dotarło do niej, to co przed chwilą powiedziała. Gorący rumieniec pojawił się na twarzy i szyi kobiety. „Daj spokój!” – nakazała sobie – „Zawsze możesz się tłumaczyć, ze byłaś pod wpływem!... Chociaż nie wypiłaś nic” – usłyszała głosik rozsądku gdzieś w środku.
- Hey Jude, Don’t make it bad – wyśpiewała. Szeroki uśmiech nie schodził jej z twarzy i ledwo powstrzymała się, przed wybuchnięciem śmiechem, widząc jak Robert pokłada się ze śmiechu po stole. Jude zmroził go tylko wzrokiem i coś mruknął, po czym kręcąc głową, zaczął sam nucić pod nosem wielki hit The Beatles.
Zabawa trwała w najlepsze do późnych godzin nocnych. Przyjaciele pojawili się jeszcze kilka razy na scenie w różnych konfiguracjach, ale opuścili klub nieco wcześniej niż inni goście. Nazajutrz rano Maggie wracała do Londynu, a zarówno ona jak i komitet pożegnalny, musieli być wypoczęci. Robert i Agata byli tacy wymęczeni wrażeniami całego dnia, że nawet nie mieli siły na prysznic czy przebranie się. Padli na łóżko i niemalże od razu zasnęli. Rudowłosa kątem oka patrzyła na Downey’a, który wyglądał nieziemsko w czerwonej koszuli. W głowie powtarzała sobie słowa Maggie o jego spojrzeniu. „Nie, przecież poprosił mnie o czas. To nie działa tak szybko” – pomyślała i odpłynęła w krainę snu.
***
Po powrocie z klubu, Maggie bez słowa udała się do łazienki. Wzięła gorąca kąpiel, ale nawet to nie pomogło. Bała się zderzenia z szarą rzeczywistością. Z problemami. Pracą. Wychodząc z łazienki wpadła na Law.
- Znowu? – zaśmiał się. Spojrzał na dziewczynę, wziął za rękę i zaprowadził do łóżka – A jak zaśniesz, zanim wrócę, to zatłukę – ucałował ją w czoło i sam udał się do łazienki. Kilka minut później już trzymał ją w ramionach. Już pieścił jej gorące ciało. Chciał w ten sposób, nie tyle pożegnać się, co zapamiętać jak najwięcej szczegółów ciała, zachowania, zapachu czarnookiej. Para nie dbała o to, czy ktoś ich usłyszy. Nie obchodziło ich nic, bo istnieli tylko oni.
Jude przez resztę nocy tulił szatynkę. Bał się wypuścić ją choć na moment ze swych objęć. Wiedział, że dziewczyna nie śpi, co jakiś czas gładziła go po piersi, ramionach.
- Śpij Kochanie – szepnał, gładząc jej brązowe loki – Już późno.
- Nie mogę – usłyszał zadławiony głos. Zaskoczony, odsunał się lekko, starając się wzrokiem złamać wszechobecną ciemność i dojrzeć twarz ukochanej. Dotknął jej policzka. Był mokry.
- No już, już – starał się uspokoić Maggie. – nie płacz, zobaczymy się i tak niedługo. Obiecuję – szepnął. Dziewczyna nie odpowiedziała nic. Jej ciałem wstrząsnął dreszcz.
Brytyjka nie zasnęła. Z zamkniętymi oczami, czekała, aż sen nadejdzie. Ale świadomość opuszczenia tych ciepłych i silnych ramion, napawał ją lękiem. W końcu, po kilku godzinach zadzwonił budzik. Słysząc go, wszystkie narządy wewnętrzne dziewczyny wywróciły się. „Nie pokazuj tego. Musisz znów założyć maskę” – postanowiła.
Minutę, czy dwie później, już ubrana, unikała wzroku aktora.
- Nie ukrywaj się przede mną – pogroził jej palcem – proszę.
Kilka wdechów i Brytyjka zatonęła w błękitnych oczach mężczyzny. Uśmiechnęła się, tym razem szczerze.
- W końcu się wyśpisz
- No… już się nie mogę doczekać – zaśmiał się Jude – Chodźmy, pożegnamy się z Nimi – wskazał głową na pokój obok – i pomacham Ci chusteczką.
- Ale nie będziesz płakać? – spytała złośliwie Maggie.
- Ja nie płaczę – aktor uniósł dumnie głowę, a po chwili wyszczerzył się.
***
Maggie wyszła szybkim krokiem pokoju, zmierzając do apartamentu Agaty i Roberta. Jednak na pukanie do drzwi nikt nie odpowiadał. Agata nie odbierała telefonu, podobnie jak Amerykanin. Po kilku minutach, bezradność wzięła górę.
- Trudno, Ty ich pożegnasz ode mnie – wzruszyła ramionami dziewczyna, która w środku krzyczała ze złości. „Gdzie do cholery jesteście?!”. W milczeniu, ale trzymając się za ręce zmierzyli do taksówki.
Lotnisko, a raczej hala odlotów była mała, czysta i prawie pusta. Brytyjczycy po uprzednim oddaniu bagażu Maggie usiedli na ławce. Czekali na wiadomość. Jude widział, że jego ukochana martwi się nieobecnością Agaty i Roberta. Sam zachodził w głowę, co takiego mogło się stać…
Tymczasem oni w pośpiechu jechali na lotnisko.
- Pomysł z niespodzianka dla Maggie był genialny! – uśmiechnęła się rudowłosa – Mam nadzieję, że zdążymy przed jej odlotem. Cholera, dlaczego tu są takie korki?
- Kochanie, spokojnie, oddychaj. – odpowiedział z rozbrajającym luzem Downey – Zdążymy. Jest poranek, ludzie jadą do pracy, szkoły. A do odlotu jeszcze prawie godzina. Dotrzemy tam na czas, nie pozwolimy jej odlecieć bez pożegnania.
Agata poczuła ciepło na policzkach. „Kochanie? Przejęzyczył się, na pewno. Albo to z przyzwyczajenia, o, tak, na sto procent.” – tłumaczyła sobie słowa mężczyzny.
- Obiecujesz? – zapytała – Nie darowałabym sobie, gdyby wróciła do Londynu bez porządnego uścisku ode mnie.
- Obiecuję. – uśmiechnął się Robert – Patrz, już widać z daleka lotnisko, za chwilę będziemy.
10 minut później przyjaciele wbiegli do holu i sprawdzili na tablicy lotów, skąd odlatuje samolot do Londynu. Pognali w stronę odpowiedniego terminalu.
- Maggie! – krzyknęła Agata, widząc z daleka szatynkę i biegnąc w jej stronę.
- No w końcu! – uśmiechnęła się – Gdzie was wcięło?
- Realizowaliśmy nasz niecny plan. – brunet zaśmiał się, wyciągnął zza pleców piękny album i wręczył go Maggie. – To od nas, na pamiątkę pobytu w Stanach. Przecież nie mogliśmy ci pozwolić, żebyś wróciła do Londynu z pustymi rękoma.
- I właśnie moje postanowienie, żeby nie płakać diabli wzięli – jęknęła Brytyjka – O rany! I To zdjęcie sprzed planu też tu jest? – pokazała je Jude’owi – Dzięki Wam – uścisnęła przyjaciół. W tej samej chwili zimny, damski głos oznajmił, że samolot jest już przygotowany a pasażerowie mają zmierzać do wejścia na pokład. – To chyba.. Moja podróż się tu kończy – rzekła cicho Maggie przytulając Roberta – dbaj o nią i miej oko na Jude’a – szepnęła Amerykaninowi na ucho, po czym stanęła przed Agatą – no przestań, bo ja też się popłaczę – zaśmiała się przez łzy, widząc wyraz twarzy Polki.
- No bo… - rudowłosa chlipnęła – Ostatnio tyle czasu razem to chyba spędziłyśmy na tym pamiętnym Leeds. A teraz wylatujesz mi stąd i wracasz do szarej, deszczowej Anglii.
- Uśmiechnij się do szefa, to da Ci wolne i wpadniesz do mnie! A teraz… Do widzenia – uścisnęła mocno rudowłosą. Kilka łez Maggie zniknęło w grubym warkoczu Polki – Jakby co, to pisz, albo dzwoń kiedy będziesz chciała – spojrzała na Agatę – No, a teraz, dbaj o szefa, o Extona i o siebie. Wysypiaj się, jedz zdrowo i odpoczywaj - mrugnęła wesoło.
Przyjaciółki uściskały się serdecznie. Robert także przytulił na pożegnanie Maggie i odszedł z Agatą odrobinę na bok, żeby Jude mógł pożegnać się z ukochaną. Rudowłosa zaczęła szlochać w kołnierz Downey’a.
- No ćśśśśś… - pogłaskał ją po mokrym policzku – Nawet nie wiesz jak szybko płynie czas i jak szybko się zobaczycie.
Jude bez słowa wziął ją za rękę. Odetchnął głęboko, zaciskając usta i spojrzał w te piękne czarne oczy. Kryło się tam ciepło i troska.
- Dasz sobie radę? – spytał obejmując szatynkę w pasie
- Muszę. Dam – poprawiła się hardo. Chciała zachować zimną krew, ale nie wytrzymała. Objęła Jude’a, cicho szlochając. Po minucie uspokoiła się jednak – Kocham Cię – szepnęła całując blondyna.
- Masz mi dbać o siebie, bo jak przyjadę i zobaczę, ze coś jest nie tak, to mnie popamiętasz – uśmiechnął się sztucznie – Kocham Cię. – złożył na jej ustach najsłodszy i najbardziej gorący pocałunek.
Drugie wezwanie z głośników.
Maggie oderwała się od niebieskookiego.
- Do zobaczenia – powiedziała, głaskając policzek mężczyzny, po czym pomachała jeszcze przyjaciołom i z czułością spojrzała na Jude’a. A potem wzięła małą torbę, którą zarzuciła na ramię i zmierzyła w stronę „kołnierza” prowadzącego na pokład.
- Zniknęła – szepnął Jude do siebie.
- No kochani – Robert objął ramionami Agatę i Brytyjczyka– Wracamy, czas na śniadanie.
Trójka przyjaciół opuściła lotnisko, a Maggie ruszała w długą podróż powrotną do Londynu…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz