sobota, 3 marca 2012

III.

MAGGIE:
- Rozumiem, ze nie wstajesz dziś? A sądziłam, ze masz klienta o 9?? – usłyszała damski głos.
Powoli otworzyła powieki, patrząc na roześmianą twarz Jamie.
-Która jest? – burknęła będąc jeszcze jedną nogą w krainie snu.
- Dochodzi 8 – odparła brunetka, odsuwając się od łóżka, wiedząc co się zaraz stanie.
Szatynka prze 2 sekundy przetwarzała tą informację, po czym wyskoczyła z łóżka i stanęła z szeroko otwartymi oczyma w panice patrząc na przyjaciółkę.
-Czemu wcześniej nikt mnie nie budził – jęknęła majac łzy w oczach.
- Budzik dzwonił Ci chyba z 10 razy, no, ale chyba tak mocno spałaś, ze nie usłyszałaś – zaśmiała się Jamie, podając przygotowane wcześniej przez siebie ubrania – masz, dziś ja Ci skompletowałam garderobę, a teraz sio, pod prysznic – pogoniła przyjaciółkę.
Maggie w 10 minut uwinęła się z kąpielą, makijażem i ubraniem. Mimo wciąż wilgotnych włosów, upięła je w ciasny kok i spojrzała na soje odbicie w wielkim lustrze wiszącym w jej łazience.
Musiała przyznać, ze widok był imponujący: Kremowe, wąskie spodnie, sportowa marynarka w tym samym kolorze i biały t-shirt pod spodem. Plus niezliczona ilość wisiorów, wisiorków, łańcuszków i tym podobnych rzeczy. Dziewczyna pokiwała z uznaniem głową i uśmiechnęła się do siebie. Wybiegając z łazienki, porwała beżowe szpilki, które również przygotowała Jamie i dużą brązową torbę.  Będąc już w kuchni wzięła tylko jabłko i z zamiarem wyjścia kierowała się do drzwi, gdy jej drogę zagrodził..
-Jude!! Jezu!!! Ty mi tak nie wyrastaj spod ziemi, bo nabawię się zawału! – Krzyknęła po raz 2 w ciągu 2 dni wpadając na aktora.
- Też się cieszę, ze Cię widzę, dzień dobry – rzekł i pocałował szatynkę w policzek, na co ta lekko się zarumieniła.
- A tak w ogóle to, co tu robisz? – Nie masz gdzie mieszkać – dodała złośliwie.
- Mamy dziś z Nickiem o 10 naradę w centrum, a wcześniej trzeba dopracować kilka szczegółów naszej współpracy, więc jestem. Uwinęliśmy się szybko, więc mogę Cię podwieźć – zaproponował wyciągając do niej dłoń – słyszałem, że ktoś tu zaspał – dodał z błyskiem w oku.
 Dziewczyna jednak skierowała się do stojącej Jamie.
- Ty chyba nie myślisz, ze będę chodzić w TYM – wskazała na niebotycznie wysokie szpilki – Prędzej się zabije!
- Oj, już nie jęcz, sama mówiłaś, ze musisz zrobić na Josephie dobre wrażenie – odparła – wiec masz – pokazała szatynce język
- No.. Mówiłam tak.. hm… - zaczęła dukać Maggie – obecność przystojnego niebieskookiego anioła skutecznie ja paraliżowała, – ale! – Otrząsnęła się – możesz być moją stylistką – mrugnęła z tajemniczym uśmiechem.
Jude usłyszawszy imię obcego mężczyzny przybrał kolejną maskę niewyrażającą tego, co działo się w jego głowie. Nie mógł pokazać jak bardzo poczuł się… zazdrosny?? „Za stary jestem na takie cos – pomyślał, – czemu ta kobieta tak na mnie działa?”
Żeby przypomnieć o wcześniejszej propozycji odchrząknął głośno. Udało mu się. Para czarnych jak smoła oczu spojrzała na niego.
- No niech będzie, ale gazem, ok.? – spytała z nadzieją w głosie, biorąc mężczyznę za rękę.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, Pani, odparł, po czym ucałował jej dłoń i pociągnął leciutko w stronę drzwi.
Ostatnim, co udało się Maggie zobaczyć, były wielkie, zdziwione oczy Jamie.

            Mknąc z zawrotną prędkością przez Londyn, nie patrzyła na Law, nie odzywała się, w ogóle zachowywała się tak, jakby jej nie było. Bardzo często tak robiła. Najpierw uświadamiała sobie, że coś do kogoś czuje, a potem zamykała się w sobie. Miała nadzieję, ze ucieknie od tego uczucia, ze wszystko się unormuje. Tak było z Dominickiem, tak jest i teraz. Z tą różnicą, ze perkusista zabiegał o jej względy przez prawie cały rok. „A Jude nie wygląda na takiego, kto by się mógł aż tak zaangażować” – skwitowała jeszcze poprzedniego wieczora.
Po 10 minutach stania w korku, mężczyzna odwrócił się do niej twarzą, po oczach, szatynka wywnioskowała, ze aktor, po prostu jest zdezorientowany.
- Co się dzieje? W domu było ok., a teraz.. nie odzywasz się… powiedz mi, proszę – poprosił. Szatynka nie wiedziała, co zrobić. Z jednej strony chciała powiedzieć, ba!! Wykrzyczeć mu całą prawdę, a z drugiej bała się.
- Jude.. Boje się… Nie wiem jak zareaguje Joe, jak mu powiem, co mu powiem.. Pamiętasz, wspominałam Ci o nim. Depresja – Skłamała szybko. „Swoją drogą ostatnio kłamstwa wymyślam na poczekaniu” – dodała w myślach.
- Maggie, nie denerwuj się na zapas – pocieszył ją ciepłym tonem blondyn i pogładził po policzku – będzie dobrze.
Szatynka zamknęła powieki. Policzyła do pięciu i uśmiechnęła się.
- No już, już, a teraz jedź, bo mamy zielone – powiedziała. Chciała jak najszybciej wysiąść z samochodu, bo „nagle zrobiło się jakoś za ciepło”, mimo działającej klimatyzacji.
Do gabinetu Maggie, dotarli za kwadrans 9. Dziewczyna chciała jak najszybciej wysiąść, lecz Jude miał inny plan. Przytrzymał ją nieco za dłoń i na jej policzku złożył delikatny pocałunek.
- To na szczęście – szepnął jej do ucha.
Szatynka nie mogła ruszyć się z miejsca, oddychać, żyć. Jej myśli stanęły na moment. Świat się zatrzymał.
Sekundę później mózg wznowił działanie z taką mocą, ze aż ją to zabolało. Krew napłynęła do szyi i policzków, zrobiło się jej jeszcze goręcej. „No i jak niby pokazać po sobie, ze w ogóle mnie to nie rusza??”
-Ty mi tak nie rób, bo nie polecę z Tobą nigdzie – pogroziła mu palcem i mrugnęła. Podziękowała szybko i wyszła z samochodu. Na chodniku wpadła na swojego nowego pacjenta. Przez moment patrzyła to na Josepha, to na oddalający się samochód Law. W końcu załapała. „Chciał zaznaczyć terytorium!!! Co za gnojek, to się jeszcze przekonamy” – pomyślała i zaśmiała się głośno.
- Cieszysz się tak bardzo, ze mnie widzisz? – Zapytał uśmiechnięty Joe. Wyglądał jakoś inaczej. Lepiej. Przygładzone włosy, właściwie dobrany strój, no i ten głos… Maggie dostawała od niego gęsiej skórki. Od dziecka kochała się w facetach z tak niesamowicie męskim głosem. A Joe do takich się niestety, albo może stety zaliczał;)
- Też – uśmiechnęła się szczerze – dobrze wyglądasz, znacznie lepiej niż wczoraj – znów uśmiech.
- A ty wyglądasz oszałamiająco – skwitował przypatrując się sylwetce szatynki. Aktor podziwiał kobiety, które potrafiły podkreślić swoją figurę. W każdym calu Maggie zawładnęła jego myślami. Nie było sekundy, żeby nie wspominał czerni jej oczu, zapachu jej włosów, jej ciepłego oddechu tuż przy jego uchu, nawet złośliwego tonu.
- No to cho, do biura, mam Ci coś do zakomunikowania – pociągnęła go za rękaw, co zdziwiło nieco mężczyznę. – A! musisz się przyzwyczaić, ze jestem nieco spontaniczną osobą i takie gesty będą pojawiać się częściej – poinformowała go z uśmiechem.

Wchodząc do gabinetu dziewczyny mieli okazję podziwiać braci Owen tańczących do jednego z hitów kultowego już zespołu ABBA.
- Well I can dance with you honey If you think it's funny Does your mother know that you're out? – Zawyli grając na wyimaginowanej gitarze
- Ja Cię strasznie przepraszam za to co właśnie zobaczyłeś – rzekła Maggie wciąż wpatrując się w Briana i Bena szalejących po swoim gabinecie. Joe tylko się zaśmiał. W chwili, gdy utwór się skończył, bracia uspokoili się a potem…. Stanęli jak wryci.
- Jak długo tu jesteście? – Spytał czerwony na twarzy Ben
- Wystarczająco długo, żeby przeżyć szok – odpowiedziała Szatynka tłumiąc w sobie falę śmiechu. – Brian, a Tobie, co tak wesoło? – Spytała
- Jakbyście widzieli swoje miny – odparł Blondyn kuląc się ze śmiechu – dwie stojące ryby, szkoda, że nie zrobiłem zdjęcia – dodał wycierając łzy z policzków.
- Ogarnijcie się i przynieście nam dwie kawy – a na widok ich oburzonych min dodała – jako zadośćuczynienie tego traumatycznego przeżycia – mrugnęła czarnooka wprowadzając do swojego gabinetu Josepha.
            Jej „świątynia”, bo tak określała swój gabinet dziewczyna położony był w północnej części budynku, więc był on bardzo jasny, a zieleń na ścianach dawała uczucie przytulnego pomieszczenia. Meble w odcieniu jasnej i ciepłej wiśni, jasne firany i mnóstwo Frezji tworzyły niezapomniany wygląd.
Joseph poczuł się przez chwilę jak u siebie. Usiadł na całkiem wygodnej sofie, umieszczonej w centralnej części pokoju. Obserwował krzątającą się Czarnooką. Musiała napatrzeć się, w końcu przez jakiś czas jej nie będzie widzieć.
- No! – zaczęła siadając obok mężczyzny – To teraz… mam dwie wiadomości. Dobrą i złą i zacznę od złej. Przez jakiś tydzień nie będziemy mogli prowadzić terapii..
- Przez dwa – dodał Joe wpatrując się w dziewczynę
- Co?
- Producenci serialu kazali mi wrócić do Atlanty. Niby dograłem już swoją rolę w całym sezonie, ale pozostały małe, kosmetyczne, wręcz poprawki. Z góry mi powiedzieli, ze potrzebują mnie na 2 tygodnie – zakończył. Jakimż było zdziwienie, kiedy zobaczył na tej pięknej twarzy swojego Anioła szeroki uśmiech!
- Ty poważnie mówisz?? Naprawdę? – błękitnooki kiwnął głową – Przecież to cudownie, znaczy nie w tym sensie, o którym myślisz – wytłumaczyła się szybko – po prostu mam okazję spotkać się w Nowym Jorku z moją przyjaciółką i sądziłam, ze będzie to tylko kilka dni, ale 2 tygodnie! To szczyt moich marzeń! – wyciągnęła ręce do góry, wymachując sobie tylko znane kształty. – No! A teraz – zatarła ręce. Zacznijmy terapię…

            Rozmowa z Josephem trwała ponad dwie godziny. W tym czasie Maggie poznała nieco bliżej mężczyznę i jego problemy. Mogła zrozumieć jego sytuację. I wreszcie, pomyśleć nad czymś, co skutecznie postawiłoby mężczyznę na nogi. Nie wspominając już tego, jak bardzo polubiła Joe’go.
            Po zakończonej wizycie, wspólnej kawie, pożegnała w końcu swojego „podopiecznego”, po czym rozłożyła się na sofie. Jednak jej odpoczynek nie trwał zbyt długo. Bowiem, rozdzwonił się jej telefon.
- Dzień dobry. Czy dodzwoniłem się do Pani Gold? – spytał nieznajomy.
- Tak, w czym mogę pomóc? – spytała próbując przypomnieć sobie znów, gdzie słyszała ten głos. „powinnam chyba to wszystko sobie gdzieś nagrywać i wyuczać na pamięć” – pomyślała.
- Czy Na początku przyszłego miesiąca mógłbym przyjść na .. powiedzmy mała poradę?
- Oczywiście, już Pana zapisuje, Pana godność? – spytała.
- Leto. Jared Leto.

Ben i Brian po zakończonych harcach zaczęli wspominać wyrazy twarzy swojej szefowej i jej pacjenta. Mieli przy tym niezły ubaw. Uwielbiali Maggie za to, ze była taka naturalna, mówiła wprost to, co jej się nie podobało, a przy tym zawsze miała uśmiech na twarzy.
Po zakończonej terapii z Morganem, mężczyźni chcieli zwolnić się na moment, dlatego weszli do jej gabinetu bez pukania. Momentalnie zbledli. Popatrzyli na siebie w panice. Zastali szatynkę stojącą wyprostowaną, wciąż trzymając przy uchu słuchawkę, z szeroko otwartymi ustami i wzrokiem wbitym gdzieś w ścianę.
- Jest w szoku – krzyknął Ben podbiegając do Maggie i sadzając ją na sofie – Może to pomoże – spryskał jej twarz kilkoma kroplami wody. Efekt był natychmiastowy. Maggie wróciła do życia, chociaż wzrok wciąż miała nieobecny.
- Co się stało? – spytał spanikowany Brian kucając naprzeciwko kobiety.
- Ty wiesz, kto do mnie przed chwilą dzwonił?
- No kto?
- Leto Jared – przeczytał Ben z kalendarzyka szatynki. Mężczyźni spojrzeli na siebie, na kalendarzyk i na szefową – czy to TEN Leto?
- Innego chyba nie ma – odrzekła z bardzo szerokim uśmiechem – Mój największy idol, mężczyzna, którego podziwiam od.. zawsze przyjedzie do mnie! – krzyknęła opierając się o oparcie.
Bracia Owen wymienili spojrzenia w stylu „Dajemy jej chwile na uspokojenie się”, po czym wyszli. A pierwsza czynnością, którą zrobiła czarnooka było odpalenie laptopa i nie zważając na czekającą na nią wiadomość od Agaty napisała tylko:

JARED LETO!! DZWONIŁ DO MNIE!! PRZYJEDZIE DO MNIE W PRZYSZŁYM MIESIĄCU!!! BOŻE MÓJ!!!
Człowiek, który był i jest dla mnie wzorem.. na mojej kanapie, rozumiesz?? Ahh.. te emocje, przepraszam, musiałam;) zaraz odpisze na Twoją wiadomość.
M.
PS: no, ale czy to nie cudownie?? (Znaczy nie, ze ma problem, ale.. No wieesz!!)

Odetchnęła głęboko otwierając właściwą wiadomość. Musiała sobie przypomnieć, co pisała poprzednim razem do przyjaciółki na drugim końcu świata.

A teraz wiadomość właściwa;)
Masz nosa, pamiętam, jak przepowiadałaś mi związek z Muse-owym perkusistą, cóż.. sprawdziło się, nie powiem..
A teraz prawdziwa bomba!! Nie wiem jak Jude, ale ja mam całe 2 tygodnie!! Rozmawiałam właśnie z moim pacjentem, który swoją drogą też jest aktorem;) i przez 2 tygodnie pozawracam Ci trochę głowę w NYC;)
Musze Tobie to powiedzieć… Dzieje się ze mną coś dziwnego.. Znasz mnie doskonale, więc powinnaś się domyślać, o co chodzi… Moje uczucia znów wariują i to mnie martwi.
No!! A teraz opowiadaj Ty!
Jak Ci tam u Roberta?? Tyle razy miałam okazję do wypytywania Jude’a o Małżeństwo RDJ, ale jakoś mi to zawsze umykało… Poprawię się, no chyba, ze już coś zauważyłaś?? Czekam na dłuuugi list dotyczący tego wszystkiego;)
Buziaki
M.





AGATA cz. II:
     
      Czas przy muzyce płynie swoim własnym tempem. Agata i Robert grali i śpiewali przez ponad godzinę, nawet tego nie czując. Przerwał im dopiero Exton, który przytulił się do pleców dziewczyny 
– Agataaa, jestem głodnyyy. Zrób mi naleśniiiiki, dobrzeeee? – Maluch uśmiechnął się tak uroczo, że zmiękczył całkowicie serce swojej opiekunki. 
- No pewnie! Kto ostatni w kuchni ten ciaapaaa! – Agata sprowokowała chłopca, żeby pobiegł do kuchni, a sama odwróciła się w stronę Roberta i patrząc mu w oczy rzekła jedno, krótkie - Dziękuję. 
Uśmiechnęła się i pognała za małym Extonkiem. W kuchni jej myśli cały czas krążyły wokół ostatnich chwil. Przy tym fortepianie czuła się naprawdę szczęśliwa… z Robertem obok. Ale w jakim sensie? Tak po prostu, czy też może rodziło się w niej uczucie? Czuła, że potrzebuje rozmowy, najlepiej z psychologiem. Potrzebowała w tym momencie Maggie i jeszcze bardziej niż wcześniej cieszyła się, że już niedługo zobaczy swoją przyjaciółkę. Z zamyślenia wyrwał ją jej podopieczny, który zwrócił uwagę na to, że przypala naleśniki. No tak, skoro już przypalasz jedzenie, to jest z Tobą stanowczo źle. - powiedziała sama do siebie i skupiła się nieco bardziej na robieniu obiadu. 


      Opiekowanie się synkiem Roberta dawało jej bardzo dużo radości, uwielbiała dzieci, zwłaszcza tak kochane i grzeczne jak Exton. Zegar biologiczny tykał coraz głośniej, miała 27 lat i nadal była sama. Niby lubiła ten stan, brak zobowiązań, słodka niezależność, brak złamanego serca, ale… No właśnie „ale”. Kiedy pojawiał się w jej pobliżu świetny facet, przestawała sobie radzić z samotnością. Tak było i tym razem. Robert obudził w niej ukrytą potrzebę bliskości i posiadania kogoś, kto zawsze będzie obok. Nie wiedziała, czy zaczyna się w nim zakochiwać czy to po prostu jej hormony i psychika płatają jej figle. Tak, stanowczo potrzebowała tutaj porady psychologa – jak dobrze, że jej przyjaciółka nim jest! Nagle do kuchni wszedł Robert i z uśmiechem na ustach zakosił swojemu synkowi naleśnika. 
- Mmmmm, dobre! Musisz mnie nauczyć jak takie smażyć, bo u nas to raczej robi się pancakes, a te są jakieś inne. ¬– powiedział posyłając kolejne ze swoich spojrzeń, od których wszystko w kobiecie miękło.
- Jasne, nie ma sprawy! Urządzę ci kurs polskiej kuchni, nawet nie wiesz ile w moim kraju dobrych rzeczy się przyrządza. – mrugnęła do niego Agata. – Szefie, dziś wtorek, mam wolne popołudnie, mogę się odmeldować? – zapytała.  
- No nie wiem, nie wiem czy cię wypuszczę… - odpowiedział Robert i lekko się zamyślił, ale po sekundzie „oprzytomniał” i odparł – No jasne! Wiesz, tutaj mamy całkiem ładną okolicę, może zrób sobie wolne na świeżym powietrzu i pozwiedzaj trochę? 
Dziewczynie bardzo spodobał się ten pomysł. 
- A wiesz, chyba tak zrobię. No to do zobaczenia wieczorem! Wrócę i zrobię wam jakąś kolację! Buźka maluchu! – Agata ucałowała Extona w czoło, wzięła swojego laptopa do torby i poszła do parku, który znajdował się niecały kilometr od domu Roberta. 


      Usiadła pod drzewem i opalając się w cudownym, amerykańskim słońcu odpaliła swoją pocztę. Tradycyjnie czekał na nią mail od przyjaciółki, minął jeden dzień a tyle newsów. Kolejnym pacjentem Maggie miał być sam Jared Leto! Damn, zazdrościła jej tego okrutnie! W końcu 30STM i Echelon stanowili pokaźną część ich życia. Najcudowniejszą wiadomością jednak było to, że Brytyjka przylatuje do NYC na całe dwa tygodnie. Och, ile to będzie plot, przegadanych dni i nocy, wylanych łez. Zwłaszcza teraz, kiedy Maggie poczuła coś do Jude’a, a Agata ma dość dziwny stan uczuciowy… Rety, tyle newsów! Muszę koniecznie odpisać!


„Maggie! AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! Jak to JARED LETO?! O Boże, jak ja Cię czasami nienawidzę! :-* Masz mi załatwić autograf i foto! TY FARCIARO!
Że tak sobie zażartuję… A NIE MÓWIŁAM? Kochana, Ty się jarasz Judem odkąd pamiętam, to byłoby nienormalne, gdybyś teraz, znając go, nic nie poczuła! ;-) Tylko broń Cię Panie Boże, żebyś się przed tym zamykała, bo Ci urwę chyba łeb!!! Takie ciachooo! I najwidoczniej ZAINTERESOWANE TOBĄ CIACHO! Ojjj, będą ploty w weekend :-D
Co do moich obserwacji, nadal nie wiem… Ale… Siedziałam dzisiaj przy fortepianie Roberta i brzdękałam jego piosenkę, a on nagle przyszedł i usiadł koło mnie i graliśmy i śpiewaliśmy i przerwał nam Exton… Aaaaaaaaaaaaaa! Mam taki mętlik! Potrzebuję Ciebie pani psycholog, w trybie nał! Niech już będzie sobota! :-)
Zapytaj się Jude’a gdzie macie nocleg itd. Może przygarnę Cię do siebie na jakieś dwa dni, musimy się nagadać! :-) No i zobaczysz Roberta na żywo… Jest jeszcze bardziej uroczym człowiekiem niż zawsze mi się wydawało, ech… <3
Tralalala, już niedługo soboootaaaaa! Luv ya! :-*
A.”


      Agata zamknęła laptopa i resztę czasu w parku spędziła na słodkim leniuchowaniu. Kiedy słońce powoli zaczęło zachodzić, zorientowała się, że powinna wracać do domu i nakarmić dwóch dżentelmenów, u których mieszkała. Jakże wielkie było jej zaskoczenie, gdy w domu czekał na nią pięknie nakryty stół i gotowa kolacja. Mały Exton miał na szyi muszkę, podszedł do niej, odłożył jej torbę i koszulę na bok i z rozbrajającym urokiem zaprowadził ją do stołu. O rety! Jaka niespodzianka! Nie musieliście… ¬- zaczerwieniła się. Robert z uśmiechem wytłumaczył jej, że mężczyźni w tym domu też czasem stają przy garach i takim sposobem mają szansę odwdzięczyć się za jej troskę. Po kolacji mężczyzna zajął się zmywaniem, a Agata poszła wziąć prysznic. Po kąpieli sprawdziła jeszcze pocztę. – Mam nadzieję, że rano będzie na mnie czekał mail od Maggie. Za dużo emocji ostatnio, za dużo… Zmęczona zamknęła oczy, przyłożyła głowę do poduszki i w przeciągu chwili odpłynęła do krainy snów…

1 komentarz:

  1. Hahahahaha, padłam. Maggie i Jared Leto, awww :D Będzie miazga, że tak się wyrażę. Nie no, ciekawa jestem, jaki kolo będzie mieć problem... Kurczę, ja chcę już wiedzieć! Chociaż... Może będzie poszukiwać samego siebie? Hmm...

    Ogólnie cud, miód i orzeszki, ot co!

    PS.
    Zmieńcie ustawienia, aby każdy mógł komentować, a nie tylko osoby, które posiadają konto na Google :P

    OdpowiedzUsuń