środa, 7 marca 2012

VI.

MAGGIE cz. I
Mężczyźni idąc za dwiema wtulonymi w siebie kobietami cicho komentowali ich wcześniejsze zachowanie.
- Pojęcia nie miałem, ze można tak głośno piszczeć – szepnął uśmiechnięty Robert.
- To jeszcze nic! Gdybyś ty słyszał wymiane zdań Maggie z jej ojcem! – odrzekł Jude – Pisk Agaty, to przy tamtym mały pikuś! – zaśmiał się – a właśnie… Fajna ta Twoja Agata – szturchnął Amerykanina.
- Nie „moja”! Mogłaby być moją córką – oburzył się Downey Jr.
- Bez spiny, mój drogi! – poradził Law uśmiechając się jeszcze szerzej – Bo jeszcze sobie coś pomyśle – mrugnął do mężczyzny.
- Ty się martw o siebie, co? – odpyskował brunet – Ale powiem Ci, ze Maggie jest jeszcze śliczniejsza, niż opowiadałeś – przyznał – nic nie działasz?
- Próbuje.. póki co rezultatów nie ma, noo – przerwał uśmiechając się do swoich myśli
- Coo? – podłapał Robert.
- Nie interesuj się!
- Musze, przecież to ja jestem największym detektywem wszech czasów – uniósł palec ku górze z dziwną miną – a tak poważnie. Myślisz, ze warto? Walczyć, łazić, angażować się?
-Hm… - Jude wpatrywał się w postać Maggie – nie dla wszystkich warto się tak poświęcać i czekać… ale.. dla Niej watro. – powiedział z całą pewnością.
- I jak, żyjesz jeszcze? – spytał niebieskooki wprowadzając szatynkę do ogromnego hotelu. Sam wygląd budynku nie przypadł dziewczynie do gustu. Wolała bardziej starodawne budowle, hotel, na wpół przeszklony, wyglądający jak zwykłe, pudło nie zachęcał do wejścia. Jednak czarnooka była tak zmęczona, ze było jej wszystko jedno gdzie idzie, z kim idzie, czy ten ktoś obejmuje ją w pasie, czy nie. Po prostu marzyła o ciepłym prysznicu i wielkim łóżku, które nie będzie musiała z nikim dzielić.
- Jeszcze. Ale… W normalnych warunkach pewnie bym spała, więc nie wszystko rejestruje, ale! – ożywiła się nagle i przypatrując się oskarżycielsko Jude’owi – obgadywaliście Nas – zaśmiała się krótko.
- Niee, wcale – odpowiedział, lecz uciekł wzrokiem w lewą stronę.
- Nie uczyli Cie na aktorstwie, że patrzenie w lewą stronę wskazuje, ze kłamiesz? – stanęła naprzeciw mężczyzny, hamując uśmiech.
- No obgadywaliśmy – przyznał się – wielkie rzeczy. Podczas kolacji też będziemy – powiedział i szybko wyminął Maggie.
- Osz ty! – mruknęła do siebie i nie mogąc uwierzyć w to, ze mężczyźni jednak SĄ większymi plotkarzami od kobiet – z kim ja musze pracować??
            Po krótkim zameldowaniu się, odebraniu kluczy, Maggie i Jude skierowali się w stronę windy.
- I oczywiście pokoje mamy obok siebie – zagadnęła przyglądając się magnetycznym kluczom.
Jude uśmiechnął się tylko, na co Maggie wszystko ścisnęło się w środku. „Przecież największe romanse zaczęły się właśnie w hotelu” – jęknęła w duchu – „i tam też się kończyły”.
Ostatnie piętro. Szatynka podeszła do pokoju 240 i wsunęła kartę do czytnika. Mimo kilku prób drzwi nie otworzyły się.
- Jude? – spytała, nie wiedząc, ze mężczyzna obserwował każdy jej ruch – coś się zepsuło!
- Czy Ty właśnie… nadełaś policzki? – zapytał po czym wybuchnął głośnym śmiechem – nie… jak  żyje nie spotkałem nikogo takiego jak Ty – dodał zaraz po uspokojeniu się.
- Byś mógł przestać i mi pomóc, bo zasne Ci tu, w korytarzu, a pamiętając, ze na dachu jest basen, będzie to dziwnie wyglądało – burknęła, a w myślach dodała „Pięknie, Gold, on Ci wniesie torby i będzie oczekiwał jakiegoś podziękowania!”. Na samą myśl o tym, oblała się rumieńcem a serce o mało nie wyskoczyło jej z piersi.
- Wszystko wporządku? – spytał z troską aktor.
- Otwórz, proszę.
- No już – pchnął drzwi, wniósł walizę dziewczyny i zapalił światło.
Szatynkę po raz kolejny wmurowało w ziemię. Pokój był ogromny. W centralnej cześci stało tak wielkie łóżko, jakiego jeszcze nigdy Maggie nie widziała. Przykryte kolorową matą zachęcało do wskoczenia i zanurzenia się w miękkiej pościeli. Ponadto najnowszej klasy telewizor, meble w przyjemnym, ciepłym odcieniu, dużo kwiatów. Głównie frezji.
- Są tu przypadkowo, czy zrobiłeś to specjalnie? – spytała rozglądając się i napotykając, co rusz inny odcień swojej ulubionej rośliny.
- Nic o tym nie wiem – mrugnął tylko – a jak widok? Podoba się?
Ściana naprzeciw łóżka była przeszklona. Z pokoju rozciągał się niesamowity widok na panoramę Nowego Jorku. Maggie podeszła bliżej i zaskoczona nie wiedziała, co powiedzieć.
- Poczekaj, wieczorem jest jeszcze ładniej. Śpij dobrze, obudzę Cię około 3 i zabiorę na obiad – szepnął wprost do jej ucha i… odszedł.
Maggie usłyszała tylko zamykanie drzwi jej pokoju. Odetchnęła głęboko. Zmęczenie, zmęczeniem, ale była tak szczęśliwa jak jeszcze chyba nigdy.
„Czyżbym chciała ulec jego urokowi?” – spytała samą siebie – „nie… jeszcze długo nie!” – postanowiła.
Otworzyła walizę, wyjmując krótkie, czarne szorty i bluzkę w tym samym kolorze. Pidżama idealna na ciepłe dni. Włączyła cicho radio i skierowała się w stronę łazienki. Kąpiel zajęła jej kilkanaście minut. Nie zdążyła nawet spojrzeć z większa dokładnością na piękną łazienkę, w kolorze jasnej zieleni.
Wskoczyła na łóżko i przy przyjemnych dźwiękach ballad lat 60-tych, wtulona w miękką poduszkę zasnęła.
            Wynurzając się z pięknej krainy snu usłyszała ciche nuty swojej ulubionej piosenki. Jednej z wielu ulubionych: „Where The Wild Ross Grow”. Ten smutny utwór miał w sobie taką niesamowitą dawkę zmysłowości. Uśmiechnęła się, słysząc dobrze znany głos Kylie. Otworzyła oczy. Przez moment nie wiedziała gdzie jest i dlaczego leży w poprzek tak ogromnego łóżka, ale po sekundzie, może dwóch przypomniała sobie wszystko. Lot, spotkanie na lotnisku, żarty rudowłosej i całkiem fajnego Roberta. „Głupia, powiedz po prostu, ze jesteś pod jego wrażeniem – skarciła się w duchu – „ ale to jest ideał AGATY. Mój śpi za ścianą” – znów uśmiech. Jak na zawołanie zadzwoniła komórka szatynki.
- Mmmmm? – wymruczała
- Wstajemy? – zapytał Brytyjczyk zaspanym głosem.
- Mmmm.. nie! – zaśmiała się cicho – Ty też masz takie wielkie łóżko? – spytała. Po prostu nie mogła się powstrzymać
- Dostałem mnieeeeeeeejsze – powiedział przeciągle ziewając i zaczął się śmiać.
- Dobra, panie aktor, wstawaj, musisz mnie zaprowadzić do sklepu.. Jak Ci powiem, ze nie mam się w co ubrać… uwierzysz? – złośliwie spytała.
- Może bym i uwierzył, ale jestem tak głodny, że słyszę orkiestrę w moim brzuchu. Czyli co, za 15 minut przed pokojami? – spytał w końcu.
- Się wie – odrzekła i rozłączyła się – Jesteś tak obrzydliwie zakochana, ze aż mnie przerażasz – wykrzywiła się mrucząc sama do siebie.
Stanęła przed lustrem i przekrzywiła głowę. Pomijając odbitą na całym ciele pościel prezentowała się całkiem nieźle; Włosy, które po umyciu były puszyste i naturalnie skręcone, uśmiech na twarzy, czarne oczy. Całkiem przyjemna dla oka dziewczyny sylwetka, „ no… może mam za krótkie nóżki, ale… co tam” – machnęła ręką i kucnęła przy walizce w poszukiwaniu czegoś wygodnego. Padło na granatową tunikę na jedno ramię, czarne legginsy i balerinki. Do tego mała torebka.
            Gotowa okręciła się w lustrze uśmiechając się do siebie.
- Jest ok. – powiedziała do siebie i zaraz potem usłyszała ciche pukanie do drzwi. W podskokach dotarła do drzwi. Jude jak zawsze prezentował się nienagannie. Błękitny t-shirt i czarne bermudy. Widząc Szatynkę uśmiechnął się.
- Przynajmniej Cię nie zgubię – powiedział
- Reklamujesz najlepsze kosmetyki, ciuchy, masz pewnie tego wszystkiego multum, a musiałeś wybrać identyczną kolorystykę – jęknęła, unosząc oczy ku niebu.
Jude objął lekko dziewczynę, jednak ta zwinnie mu się wymknęła.
            Obiad w jednej z uroczych knajpek o nazwie „delicious picture” minęła przyjaciołom w atmosferze żartów, wspomnieniach tego spotkania na lotnisku. Jude niejednokrotnie podkreślał, jak cieszy się, ze czarnooka jest tutaj z nim. I za każdym razem dziewczyna rumieniła się jeszcze bardziej.
- No… a teraz możesz wracać do hotelu, tylko powiedz mi, gdzie mogę kupić TANIO jakąś ładną sukienkę – specjalnie podkreśliła to, słowo, wpatrując się w niebieskie tęczówki mężczyzny.
- Ale… nie chcesz, żebym Ci towarzyszył? – spytał zaskoczony – wiesz… wychodzę z założenia, ze mężczyzna na zakupach to skarb, zawsze Ci powie prawdę – tu znów mrugnął.
- Zawsze podziwiałam w Tobie tą Twoją skromność – pokiwała głową, ironizując lekko – no… skoro Ciebie to nie nudzi… prowadź wodzu! – zarządziła wstając.
            Nie było tak, jak się spodziewała. Brytyjczyk nie prowadził Maggie do najdroższych sklepów, nie proponował sukienek o kilku cyfrowych cenach, wręcz przeciwnie. Butiki, które wybierał były małe, skromne i przystępne. A sukienki były wręcz cudowne. Po dwóch godzinach spędzonych na wybieraniu fasonów, dziewczyna kupiła śliczną, kopertową sukienkę w swoim ulubionym, czerwonym kolorze. Jude widząc swoją towarzyszkę wychodząc do standardowego „pokazania się” aż wstał.
- Jesteś idealna –powiedział wpatrzony w postać kobiety jak w obraz.
- Chciałeś powiedzieć „jest idealna” – poprawiła go czarnooka. Jednak ta mała pomyłka przyprawiła ja o małe dreszcze.
            Wracając spacerkiem do hotelu wstąpili jeszcze po dobre wino i mały prezencik dla Agaty i Extona.
- No.. jest 19, więc… zanieś rzeczy do pokoju i chodź na dach, chce Ci coś pokazać - powiedział tajemniczo aktor – widok na miasto jest nieco inny, niż rano – dodał z lekkim uśmiechem.
            Stojąc już przy barierkach nie mogła pojąc jak ludzie mieszkający tu nie widzą tego piękna w tym mieście. Poczuła nagle silne ramiona oplatające ją w pasie, a na ramieniu lekki zarost aktora. „No, to koniec – pomyślała – Nie uciekniesz”.
- Zimno Ci – stwierdził – nie chcę, żebyś się przeziębiła – dodał wdychając piękny zapach włosów dziewczyny.
- Nic mi nie będzie – rzekła zaskakująco ciepłym tonem, jednak nie odsunęła się. Nie chciała tego psuć. Mimo, iż wiedziała, co będzie następnym razem. Spojrzała w dół zastanawiając się nad tym, ile razy oszuka jeszcze sama siebie? Najpierw chodziło o Dominica. Myślała sobie: „nie kocham go, nie chce tego”, potem chodziło o pracę, zamieszkanie z dala od rodziców i nareszcie o aktora. Bo co musi się jeszcze stać, żeby w końcu zaczęła być szczera sama ze sobą?
Stojąc wtulonym w plecy kobiety, Jude nie potrzebował niczego więcej. Mógł nawet zostać tu na noc, odpuszczając sobie kolację u przyjaciela. Liczyła się tylko ona. Wiedział doskonale, że dziewczyna stara się odwrócić od tego wszystkiego, uciec, ale nie zamierzał jej na to pozwolić. Nie teraz. Nie po tamtym pocałunku.
-Cho, idziemy się szykować – szepnęła dziewczyna odsuwając się nieco od Law.
Mężczyzna kiwnął tylko głową. Zmierzali do swoich pokoi, bez słów. Bitwa, jaka rozgorzała w głowie dziewczyny, niemal ją oślepiała. Ocknęła się dopiero pod prysznicem.
Postanowiła wtedy, że musi ukrócić trochę Jude’a. Za dużo sobie pozwalał. To jeszcze nie ten moment. Nie teraz.
Makijaż zajął jej mniej niż się spodziewała. Postawiła na klasykę –podkreślone oczy, jasne usta i rozpuszczone włosy stanowiły idealne dopełnienie sukienki, i czarnych dodatków. Czekała, oparta o ścianę hallu na swojego towarzysza. Czarne jeansy, szara koszula i czarna marynarka prezentowały się świetnie na aktorze. Widząc Maggie uśmiechnął się szeroko.
- Pięknie wyglądasz – spojrzał jej głęboko w oczy, całując jej dłoń.
- Chodźmy już – ucieła to ostrzej niż zamierzała – czekają – a i my mamy zamiar obgadywać Was – powiedziała wspominając poranne zdarzenie.
- Jesteś okropna!
- Ale i tak mnie lubisz.
- No tak.
            Taksówka czekała tuż pod hotelem. Zmierzając w stronę domu Roberta szatynka znów nie mogła doczekać się kolejnych wspólnych chwil z trojgiem jej przyjaciół.
- No no, ta angielska punktualność! – wyszczerzył się Robert – Wchodźcie!
- Zawsze miło Cię widzieć Robercie - mrugnęła do bruneta Maggie
- Aaaaa, przetworzyłem, zapamiętałem, doceniłem. Możesz tu zamieszkać – rzekł z powagą, a po chwili zaczął się szczerze śmiać.
„Czy on tego wszystkiego nie udaje? Ma takie smutne oczy…” – przeszło przez myśl szatynce. Zmarszczyła lekko brwi, jednak szybko się opanowała i ucałowała policzek Downey’a.
- Ty zawsze jesteś taka mała? – spytał widząc, ze Maggie na palcach.
- Nie… tak tylko dziś, zostawiłam swoje szczudła – mrugnęła do aktora – Siostro! – krzyknęła do Agaty wtulając się w nią. Robert z Judem odsunęli się nieco, pewnie obawiając się powtórki porannego pisku rudowłosej.
- No dobra, stoimy przy drzwiach, jest dziwnie, chodźcie – zarządził Jude, popychając lekko dziewczyny w dalsza część domu.
-Dokładnie… i nie przejmujcie się tym, ze właściciel został sam. Nic mi nie będzie – powiedział robiąc minę szczeniaka.
Maggie zaśmiała się pod nosem. Pierwsze co zauważyła u Roberta było to, że jego uśmiech częściej jest wymuszony, niż naturalny. Tak jak podczas wywiadów i sesji zdjęciowych aktorzy muszą odgrywać przypisane wcześniej role, tak teraz zachowywał się Robert.
- Co mu jest? – Spytała dyskretnie Agatę
- Wszystko było wporządku. Śmiał się, dokazywał, potem co prawda dostał jakiegoś maila czy innego sms-a a potem wy przyjechaliście, więc…. – urwała, spoglądając na zamyśloną przyjaciółkę – myślisz, ze…
- Mogłabyś zrobić tak, żeby Jude’a tu nie było? Chce pogadać z Robertem. Nie martw się, będzie ok. – mrugnęła do przyjaciółki.
- Ok., zajmę się nim – obiecała rudowłosa i z gracją przemierzyła salon w stronę rozmawiających Jude’a i Roberta.
- Jude, jeśli pozwolisz, chciałabym na moment porozmawiać - wtrąciła szybko – wybaczysz? –spytała szefa, który tylko kiwnął głową.
„No to teraz moja kolej” – stwierdziła Maggie. Tym razem tonem pani psycholog.

            Mężczyzna spojrzał na uśmiechającą się ciepło szatynkę. „ten Angol ma zawsze szczęście do kobiet.. chociaż… ona stara się trzymać zdrowy dystans, brawo mała.” – pochwalił dziewczynę w myślach.
- Podoba Ci się tu? – zagaił
- Jest… magicznie.. nie tylko chodzi o miasto, Was, ale i Jude’a – stwierdziła nieśmiało.
- Chyba Cię lubi – podpowiedział z lekkim blysiem w oku – Chodź, napijemy się
- Już chcesz mnie upić? – zaśmiała się
- Kiedyś trzeba – odrzekł znów się uśmiechając w ten sposób. Dziwny sposób.
Próbując nalać wina dziewczynie, ręka niebezpiecznie mu zadrżała. O mało nie upuścił kieliszka. Odstawił zbyt mocno butelkę na stolik. Maggie przypatrywała się poczynaniom mężczyzny w spokoju. Wiedziała, ze coś musiało się stać. Coś złego.
- Miałbyś mi za złe, gdybym Cie wzięła na spacer po ogrodzie? – zagaiła.
Wskazał jej tylko drzwi prowadzące do ogrodu. Idąc w zupełnej ciszy szatynka czekała. Wiedziała, ze swoją postawą, nie naciskając na nic spowoduje, że Robert się sam otworzy. W końcu, po chwili, Downey zatrzymał się patrząc w niebo. Zakrył usta dłońmi.
Szatynka podeszła do niego, i mimo, ze nie powinna tego robić, przytuliła go mocno.
- Nie wiem, w jaki sposób 160 cm sprawi, ze Ci przejdzie, ale zawsze warto próbować – spojrzała w wielkie, ciemne oczy aktora. Aktor patrzył na nią… tak naturalnie. Odczytała, ze pozbył się maski.
- Podejrzewam, ze wiesz o mnie i mojej byłej żonie – szepnął nie patrząc na dziewczynę.
- To już oficjalnie?
- Przed momentem dostałem wiadomość, że wszystko poszło po jej myśli. Że życzy mi dobrego życia i żegna. Odeszła – powiedział cichutko starając się opanować.
Ujęła jego twarz w dłonie, patrząc mu w oczy.
- Wiem, co czujesz i nie jest to tylko czcze gadanie, bo jakiś czas temu użyłam prawie identycznego określenia, w stosunku do mojej sytuacji. Ale ja nie byłam wtedy sama. Tak jak i Ty. Nie jesteś sam. Popatrz na mnie – rozkazała – masz tu synów, pamiętasz? Masz Agatę, Jude’a, a nawet mnie. Ale przede wszystkim, masz synów, którzy kochaja Cię ponad wszystko. Chcą dla Ciebie jak najlepiej. I co, przez jedną wywłokę… i nie patrz teraz tak na mnie – rzekła ostro widząc oburzenie na twarzy aktora – bo nazywajmy rzeczy po imieniu. Kobieta, która nie docenia tego, ze jej mężczyzna zmienia się specjalnie dla niej, wychodzi z nawyków, żeby z nią po prostu być, jest ostatnią małpą. Spójrz na to co otacza Cię tu i teraz. Agata, która kocha się w Tobie od kilkunastu lat, która wie wszystko o Twoich filmach, która stara się, by Cię odciążyć, Exton, który jest z nią szczęśliwy. Czego Ci więcej trzeba? – spytała.
- Niech to przestanie boleć – wyjęczał, tracąc zupełnie nad sobą kontrolę. Przytulił się do małej szatynki. Takiego obrotu spraw się nie spodziewała. „Czyli zaczęłaś za ostro. Trudno” – stwierdziła.
- Przestanie – powiedziała ciepło, gładząc aktora po karku. – z każdym dniem jest coraz lepiej. Tylko z początku nie możesz oddychać. A potem To wszystko się zamazuje. I znów wychodzi słońce. – uśmiechnęła się – a potem przyjeżdża w Twoim przypadku, królewna na białym rumaku i Ciebie ratuje - dokończyła wesoło.
- Już wiem, za co tak Jude Cię uwielbia – rzekł z uśmiechem – w każdej sytuacji widzisz wyjście.
- Bo tak jest. A teraz oprowadź mnie po ogrodzie i mów mi co się między wami stało.
            Spacer i rozmowa zajęła im pół godziny. W tym czasie Maggie dowiedziała się, w jakim stanie był tak naprawdę Robert kilka lat temu. To, o czym pisały gazety to było nic. Aktor cierpiał psychicznie i najwidoczniej nikt do końca nie chciał mu pomóc. A potem pojawiła się Susan.
- To było jak grom z jasnego nieba! – powiedział kręcąc z niedowierzaniem głową – zakochałem się ot tak – pstryknął palcami – i nie dziwiły mnie jej zniknięcia, wychodzenia z pokoju z telefonem… Liczyło się ze w ogóle była.
- No dobrze, a inne kobiety? – bez cienia wstydu spytała szatynka.
-Nie było nikogo. Tylko ona się liczyła…
Kolejne 10 minut i kolejne ciepłe słowa w kierunku Downey’a Jr wprawiły go w nieco lepszy nastrój. Powolnym krokiem zmierzyli do domu aktora.
- Dziękuje Ci – powiedział i pocałował dziewczynę w czoło.


- Do usług – mrugnęła wesoło – będę tu 2 tygodnie, więc możesz na mnie liczyć. A! i jeszcze jedna rzecz – przypomniała sobie.
-Słucham.
- Zapomnij to, co mówiłam Ci o Agacie, ok.? Nie wiesz, ze się w Tobie kochała i wciąż kocha, ale pamiętaj też, ze to naprawdę fajna dziewczyna.
Robert uśmiechnął się szeroko. Naturalnie.
- Jest niesamowita – westchnął – gdyby nie ona i Exton…
- Nie myśl teraz o tym. Bo to co złe dziś się nie liczy. Liczysz się ty, ja Jude i przede wszystkim ona – mrugnęła porozumiewawczo.
- przyszło mi coś na myśl – wypalił nagle. – Zanocujcie tu, co? – widząc szczęście malujące się na twarzy dziewczyny, wypiął się dumnie, doprowadzając czarnooką do śmiechu.
            Wchodząc nie zastali nigdzie przyjaciół, więc zabrali się do wyboru muzyki na dzisiejszy wieczór.


- Jak zjem jeszcze troche, to pękne – wysapała szatynka kładąc się prawie na krześle – niewiem kto to zrobił, ale jest moim guru kuchni – uśmiechnęła się.
- no! To teraz Panie lulu, a my… - urwal Robert
- Jakie lulu, jakie lulu – rzekła Agata – Nie widziałyśmy się tyle czasu i nagle lulu?
- Właśnie – wtrąciła Maggie
- Oj… Nie zaczynaj, bo może i są mniejsze od nas, ale za to szybsze – zaśmiał się Jude.
- Chciałem dobrze – usprawiedliwił się Downey Jr.
            Kolacja była wspaniała. Śmiechy, jedzenie, wino i muzyka sprawiły, że wieczór stał się niezapomniany. Maggie co jakiś czas, jak myślała, ukradkiem przypatrywała się Law. Wciąż miała w pamięci tą chwilę na dachu hotelu i jego całego tak blisko. „jak jakaś magia” – myślała. Z zadumy wyrwał ją dźwięk jej imienia.
- Coo? – zapytała nieprzytomnie
- Pytałem, czy idziesz z nami? – zapytał Jude szczerząc się.
- I miałabym palić To? – pokazała na wielkie cygaro, spoczywające w dłoniach aktorów – Fe! W życiu – wstała śmiejąc się – ale… Ostatnią butelke wina i nasze słodycze, porywam – mrugnęła do gospodarza.
- Myślałem, ze ciastka są dla mnie…
- Masz swoje cygaro – pokazała mu język i pobiegła w stronę sypialni rudowłosej.
Wchodząc w ostatniej chwili złapała lecąca w jej stonę poduszkę.
- Śpisz po lewej stronie łóżka – władczo wskazała Agata.
- Zmuś mnie – wyzywająco spojrzała na przyjaciółkę. W momencie, gdy w stronę czarnookiej poleciało więcej poduszek i innych rzeczy, płacząc ze śmiechu krzyknęła: poddaje się. Wezmę tą lewą stronę.
- A tu masz ciuchy – pokazała Maggie Agata
- Fajna koszulka
- Podprowadziłam tacie, ale nie mów nikomu – szepnęła
- A ty nie mów, że mamy kolejne wino – mrugnęła szatynka
- Ok. no to kąpiel i powiesz mi wszystko, coo?
- Wszystko, ale najpierw. Strasznie się cieszę, ze Cię widze, rzekła rozczulonej Agacie tuląc ją mocno.

AGATA cz.I
Droga z lotniska upłynęła czwórce przyjaciół bardzo wesoło. Maggie opowiadała o swoim nowym mieszkaniu i razem z Agatą ekscytowała się perspektywą obcowania od września z Jaredem Leto. Panowie z kolei omawiali szczegóły scenariusza ich nowego filmu i ukradkiem śmiali się ze swoich towarzyszek.
- Ach, te kobiety! – westchnął Jude i spojrzał czule na Maggie.
Agata pod pretekstem spojrzenia na miejski zegar obróciła się do tyłu i ukradkiem zerknęła na mężczyzn.
- Rozmawiają o nas. – szepnęła do szatynki.
- Jak to? Skąd wiesz? ­– zapytała Brytyjka.
- Patrzą na nas w trakcie rozmowy. Gdyby gadali o czymś innym, byłoby im obojętne w którą stronę kierują wzrok, a teraz ewidentnie obserwują każdy nasz ruch. ­– mrugnęła.
- Ale ale, właśnie, mów jak tam zwiedzanie NYC z Robertem? – Maggie zaświeciły się oczy i zrobiła ciekawską minkę.
- Cudownie! Mam dużo zdjęć, które koniecznie muszę Ci pokazać! – rudowłosa już miała wyjąć aparat z torby, kiedy rozmowę przerwał im Robert.
- Wiecie co, mam pomysł. – zaczął – Może jak już odeśpicie, to wpadniecie do nas wieczorem na kolację? Jude wie, gdzie mieszkam, więc jak już się ogarniecie to zapraszamy! Może wstępnie o dziewiątej? Co wy na to?
Agata uśmiechnęła się szeroko na myśl o wieczorze spędzonym z przyjaciółką i dwoma świetnymi facetami. W dodatku słowa typu „do nas”, „zapraszaMY” miło połechtały jej ego.
- Cudowny pomysł! – ucieszył się Jude nawet nie dopuszczając swojej przyjaciółki do głosu – Więc widzimy się wieczorem! Przyniesiemy coś dobrego. A teraz, SPAĆ!
Przyjaciele pożegnali się, po czym Jude objął Maggie i poszli w stronę wejścia do hotelu, a Robert z Agatą wrócili na parking i stamtąd odjechali w stronę domu.

W drodze powrotnej Polka wraz ze swoim szefem zahaczyła jeszcze o supermarket, w którym zrobili zakupy na wieczór. Zapowiadała się dobra zabawa i pyszne jedzenie.  Indio obiecał zaopiekować się braciszkiem przez jeszcze jedną noc.
- Ale jestem zmęczona… - ziewnęła dziewczyna wchodząc do domu – Chyba też wypadałoby, żebyśmy trochę odpoczęli, bo wieczorem padniemy na pyszczki, a Jude i Maggie zabiją nas śmiechem.
Robert uśmiechnął się przytaknął Agacie.
- Tak, to była cudowna, ale męcząca noc.­ – przeciągnął się – Trzeba odpocząć, a potem pobawimy się trochę w gotowanie. Niech Angole docenią polsko-amerykańską kuchnię, a co! Dobranoc. – ­powiedział Robert, pocałował dziewczynę w policzek i poszedł w kierunku swojego pokoju.
Rudowłosa zaczerwieniła się lekko i poszła w swoją stronę. Wzięła prysznic, przebrała w piżamę i w przeciągu pięciu minut zasnęła kamiennym snem…

Obudziła się kilka godzin później i z przerażeniem na twarzy zauważyła, że jest już po osiemnastej.
- O faaaak! – pisnęła do siebie i wypadła z pokoju. W kuchni i w salonie panowała totalna cisza, zero żywej duszy. Wyglądało na to, że nie tylko ona zaspała. Dziewczyna podążyła w stronę pokoju swojego szefa i z sercem na ramieniu zapukała do drzwi. Cisza. Zapukała jeszcze raz. Nadal cisza. - Ryzyk fizyk. – westchnęła do siebie i po cichu weszła do sypialni Roberta. Stanęła w drzwiach i spojrzała na mężczyznę. Jego sen wydawał się być spokojny i niczym nie zmącony. Aż zaczęła żałować, że musi go obudzić.
- Em…Robert? – zapytała cicho, po czym podeszła trochę bliżej łóżka – Robert, już po osiemnastej, za trzy godziny mamy gości.
Do mężczyzny chyba dotarło, co dziewczyna do niego mówi, bo otworzył szeroko oczy, po czym wyskoczył spod kołdry jak oparzony.
- Cholera, zaspaliśmy! – odrzekł z brytyjskim, „sherlockowym” akcentem – Moja droga pani Watson, zarządzam spotkanie w kuchni za piętnaście minut!
- Tak jest! – uśmiechnięta Agata stanęła na baczność i poszła się przebrać w coś wygodniejszego.

Kwadrans później Downey wraz ze swoją rudowłosą towarzyszką rozpoczął istne kuchenne rewolucje. Mężczyzna przygotował pieczonego indyka i przystawki, dziewczyna za to skupiła się na sałatkach i kanapkach. Po dwóch godzinach gotowania wszystko było gotowe na przybycie gości.
- Pięknie nam to wyszło. – powiedziała Agata – A teraz wybacz, ale muszę się przebrać i trochę ogarnąć, zanim przyjdą nasi przyjaciele.
Pobiegła do swojego pokoju, a Robert dokończył dekorowanie stołu. Szybko doprowadził się do całkiem atrakcyjnego stanu. Przygładził włosy, ubrał jasnoniebieską koszulę i czarne dżinsy. Gdy usłyszał dzwonek do drzwi, z pokoju wyszła Agata.
- Ha, dobraliśmy się kolorystycznie! – zaśmiała się, ponieważ sama wybrała czarny top na ramiączkach i niebieską spódnicę w kwiaty.
Robert pierwszy raz zobaczył opiekunkę swojego synka w czymś innym niż spodnie i trampki. Dziewczyna otworzyła drzwi i ujrzała uśmiechniętych Jude’a i Maggie z zapakowanymi smakołykami w rękach.
- No no, ta angielska punktualność! – wyszczerzył się Robert – Wchodźcie!

Agata tradycyjnie była pod wrażeniem wyglądu Maggie. Szatynce pasowały wszelkie sukienki i inne typowo kobiece ubrania. Ona sama niestety zawsze była typem chłopczycy i kiedy zakładała spódnicę, czuła się trochę nieswojo i miała wrażenie, że wszyscy się na nią patrzą. Od 27 lat ciągle ten sam problem. Czuła, że z tego typu kompleksów się nie wyrasta, trzeba się nauczyć z nimi żyć. Jude również wyglądał niezwykle atrakcyjnie, szara koszula genialnie komponowała się z jego kolorem oczu.
- Ech, byliby piękną parą. Walcz o nią człowieku! – pomyślała dziewczyna patrząc na przyjaciółkę i jej towarzysza. Nagle poczuła lekkie ukłucie zazdrości, spoglądając na Roberta witającego się z Maggie. - Ech, bajerant. – westchnęła w myślach.
Z zamyślenia wyrwała ją szatynka, która rzuciła się w jej stronę, aby ją uściskać. Niestety nie dane im było długo się witać, bo Jude pchnął je lekko w stronę salonu.
- Nie przejmujcie się tym, ze właściciel został sam. Nic mi nie będzie odparł Robert, robiąc tzw. „puppy eyes”.
Agata miała do tego spojrzenia nieziemską słabość. Jeszcze za czasów studiów, wzdychała do zdjęć aktora, gdy widziała te duże, niewinne oczy.
- Mogłabyś zrobić tak, żeby Jude’a tu nie było? Chcę pogadać z Robertem. – zapytała Maggie.
Rudowłosa znała ten ton, w Brytyjce uruchomiło się „zboczenie zawodowe pani psycholog”.
-  Ok. – odpowiedziała – Jude, jeśli pozwolisz, chciałabym na moment porozmawiać.
Blondyn uśmiechnął się i podążył za nią w głąb kuchni.

- No słucham, co się stało? – zapytał szarmancko.
- Nie wiem, czy Robert ci wspominał, ale piszę w Polsce artykuły dla jednego z portali filmowych i trochę czas mnie goni. Musze niedługo przesłać kolejny tekst, a kompletnie brak mi pomysłu. Przyszło mi do głowy… a właściwie nie mi tylko Robertowi, ze mogłabym przeprowadzić z Tobą wywiad. Co ty na to? – dziewczyna spojrzała pytającym wzrokiem.
- Tak, tak, Robert mi o tym mówił. Generalnie sporo o tobie opowiada. – aktor uśmiechnął się, szczerząc zęby. - No no, nie dość, że urocza i z podejściem do dzieci, to jeszcze znająca się na kinematografii. Downey chyba nie mógł lepiej trafić.
 Agata wybuchnęła śmiechem.
-  Jude, ja nie jestem typem dziewczyny, którą można łatwo zbajerować miłymi słówkami, aczkolwiek dziękuję. – ukłoniła się – Poza tym widzę, jak patrzysz na Maggie. Mojego czujnego oka nie oszukasz.
Law zmieszał się nieco i zaczął rozglądać po kuchni.
- Aż tak to widać? – zapytał cicho.
- Kochany, bardzo! Zresztą ja mam oko do takich spraw, nie zauważam niczego tylko i wyłącznie we własnym przypadku. – dziewczyna roześmiała się – Tak, widać, ze jesteś zakochany. Co więcej, widzę też jak ona na ciebie patrzy.
- Jak? Powiedz mi, proszę.- w spojrzeniu mężczyzny pojawiła się iskierka…nadziei?
- Nie jesteś jej obojętny. Za długo ją znam, żeby mogła to przede mną ukryć. Tylko wiesz, ona ostatnio miała dość mocno złamane serce i pewnie nie tak szybko wyleczy się z tych ran. Musisz mieć bardzo dużo cierpliwości, okazywać jej na każdym kroku swoje wsparcie. Maggie ma ciężki charakter, musisz się do tego przyzwyczaić – uśmiechnęła się Polka – Ach, jest coś jeszcze.
- Cóż takiego? ­­ - zapytał Jude.
- Jakby ci to powiedzieć. Media dorobiły ci metkę „podrywacza”. I to takiego, który leci wyłącznie na wysokie, długonogie blondynki. I takiego, który te blondynki po kilku miesiącach rzuca… dla kolejnych blondynek. A ja znam Maggie nie od dziś i wiem, ze na pewno teraz wmawia sobie, że nie jest w twoim typie, albo, że nie chce być kolejną lub coś w tym stylu. – odpowiedziała lekko skrępowana.
- Czyli mam małe szanse u niej? – mężczyzna wyraźnie posmutniał.
- Nie! – zaprzeczyła stanowczo Agata – Ale musisz nastawić się na to, że nie będzie różowo. Musisz udowodnić jej, że naprawdę jest dla ciebie kimś wyjątkowym. Ja dobrze widzę, że tak jest, ale Maggie… to twardy psychologiczny umysł, bardzo dużo analizuje. Pokaż jej, że ci zależy. Trzymam bardzo mocno za was kciuki!
Twarz Brytyjczyka rozpromieniła się. Ucieszył się, że znalazł sojusznika w najbliższym otoczeniu kobiety, która zawróciła mu w głowie.  
- Czyli co, mogę liczyć na wywiad? – zapytała z uśmiechem.
- Jasne! Pytaj, o co tylko zechcesz! Przygotuj się i jutro po zdjęciach spokojnie porozmawiamy. – Jude przytulił Agatę. – Dziękuję ci.  Nawet nie wiesz jak bardzo.
- Domyślam się, że bardzo. – odpowiedziała radosna – Tak już mam, przyjaciele najważniejsi! Moje szczęście jest na drugim planie. A poza tym jak na razie wiodę radosny żywot singla, więc mogę się skupić na innych.
- Żywot singla powiadasz. – wymamrotał Jude – Może już niedługo…
- Co tam szepczesz? – zapytała dziewczyna.
- Nie, nic nic, tak do siebie mówię. ­– aktor wybrnął z sytuacji, w końcu też widział, że coś się działo między Robertem i Agatą, ale swoje uwagi na razie zachował dla siebie.
- To co, pomożesz mi nakryć do stołu? Jedzenie niedługo nam ostygnie. –rudowłosa rzuciła w stronę Brytyjczyka fartuszkiem. – To żebyś się nie ubrudził.

Korzystając jeszcze z chwilowej nieobecności Roberta i Maggie, Jude wypytał Agatę o wszystko, co mogłoby mu pomóc w zdobyciu serca drobnej szatynki. W trakcie rozmowy zdążyli podać wszystko do stołu i gdy ich towarzysze wchodzili do domu, oni akurat podążali w stronę salonu.
- Podano do stołu! – uśmiechnęła się Agata, jednocześnie dostrzegając smutek w oczach Roberta.
 - Super! Jestem głodny jak wilk! – odpowiedział Downey i zgarniając Jude’a, udali się do jadalni.
 - Dowiedziałaś się czegoś? – Agata zapytała Maggie.
- Tak, ale o wszystkim później ci opowiem, zostajemy u was na noc, będziemy mogły się nagadać. – odpowiedziała jej przyjaciółka. – A teraz chodź do stołu, nie zostawiajmy dżentelmenów samych.

Kolacja upłynęła czwórce przyjaciół w doskonałym nastroju. Jude wybrał idealne wino – pasowało do wszystkich potraw. Butelki powoli stawały się puste, a humory dopisywały coraz lepsze. Pomysł, aby Jude i Meggie zostali na noc okazał się świetny. Robert zarządził, że mężczyźni spędzą noc w jego gabinecie, paląc cygara i pijąc whiskey, a panie udadzą się do pokoju Agaty i będę mogły do woli oddawać się babskim plotom. Zapowiadała się długa noc…

2 komentarze:

  1. pozwólcie, że zareklamuję waszego bloga na forum na fejsie ^^ na Fanfiction MCRmy. bo opowiadanie zasługuje na szersze grono czytelników.

    OdpowiedzUsuń
  2. ależ reklamuj! :) jeśli ktoś jest zainteresowany czytaniem na temat Roberta i Jude'a to zapraszamy :)

    OdpowiedzUsuń