MAGGIE:
Miała cudowny sen. Wakacje na wsi, Ona i On, piękna pogoda, dużo miłości.
-Maggie…. Maggie.. – szeptał jej na ucho Jude. Nie miał serca budzić czarnookiej, bo tak słodko wyglądała, pogrążona we śnie, ale wyjazd to wyjazd. Czas gonił.
Nic. Zero reakcji. Przynajmniej nic, co uchwyciłoby oko. Ale we śnie dziewczyny, bardzo dużo się zmieniło. Maggie uśmiechnęła się.
- Madeleine! – krzyknął blondyn, siedząc w nogach łóżka.
Maggie, wyrwana ze snu, usiadła, mrużąc oczy.
-Co? – mruknęła, pocierając powieki
- Za godzinę musimy oddać pokój. Wstawaj, zrobiłem kawę – Jude uśmiechnął się, widząc słodkie minki szatynki.
- Jedź sam. Dolecę do was wieczorem – jęknęła, naciągając kołdrę na głowę i odwracając się tyłem do aktora.
- No i co ja zrobię bez Ciebie, hm?? – spytał, obejmując dziewczynę.
- Już Ty sobie znajdziesz zajęcie z kimś innym – usłyszał spod nakrycia.
- Czy mam zanieść Cię pod prysznic i puścić zimną wodę? – szepnął Jude
- Nie ośmielisz się! – Maggie odchyliła kołdrę, patrząc gniewnie w oczy Law.
- Sprawdź mnie – mruknął, całując każdy centymetr jej twarzy, zatrzymując się na chwilę na ustach, i schodząc niżej, na szyję, dekolt. Kiedy odchylił koszulkę czarnookiej i pieszcząc jej brzuch, usłyszał jej przyspieszony oddech.
- Miałeś być grzeczny – wypomniała mu Maggie
- W nocy. Już jest dzień – zaśmiał się Jude, z trudem podnosząc się znad dolnej partii ciała kobiety.
- Strasznie śmieszne – zironizowała szatynka, uśmiechając się i głaszcząc mężczyznę po policzku.
- Ale się śmiejesz! Dzien dobry, Kochanie – Jude po tych słowach wpił się w usta czarnookiej – Wstawaj, kawa stygnie.
Magie leżała jeszcze chwilę, rozkoszując się pocałunkami Jude’a. „Pewne rzeczy wydarzą się szybciej, niż sądzę” – przeszło jej przez myśl. To nie tak, że bała się zbliżyć do niego. Wręcz przeciwnie – chciała tego, po prostu po raz pierwszy spotkała kogoś, przy kim się najzwyczajniej w świecie wstydziła swoich niedoskonałości, które sprytnie ukrywała pod ciuchami. Od zawsze twierdziła, że do takiego faceta jak Jude Law, pasuje kobieta idealna.
Nawet zimny, orzeźwiający prysznic nie pomógł jej pozbyć się tych nieprzyjemnych myśli. Mimo tego uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze. Lekki makijaż, podkreślający oczy, włosy związane w wysoki kucyk. Postawiła na wygodę w podróży, więc założyła czarne legginsy i dopasowaną bluzkę koszulową w niebiesko-białą kratę.
Wyszła z łazienki i przytuliła się do pleców Jude’a
- To teraz oficjalnie, dzień dobry, Kochanie – wymruczała z uśmiechem
- Kawusi? – blondyn odwrócił się, patrząc w jej piękne, czarne oczy.
Po pół godzinie, para opuściła pokój. Wymeldowanie się, zapłata za pokoje i Brytyjczycy byli gotowi.
- Jak się ugadaliście z Robertem? – spytała szatynka wsiadając do wynajętego samochodu.
- Lot mamy o 11, ale jedziemy jeszcze zgarnąć uroczą parę – rzekł z uśmiechem.
AGATA:
Budzik obwieścił radosną wiadomość – nadszedł długo wyczekiwany dzień wyjazdu do SPA. Agata wstała podekscytowana perspektywą spędzenia weekendu w Arizonie, w dodatku w towarzystwie bliskich jej osób. Marzenie! Dziewczyna szybko ubrała się, uczesała, w pośpiechu wypiła kawę i była gotowa do wyjścia. Robert już czekał w salonie.
- Jude i Maggie za chwilę będą i możemy jechać na lotnisko- uśmiechnął się mężczyzna – Daj mi swoją walizkę.
- Robert, jestem dużą dziewczynką. Dam sobie radę. – odpowiedziała rudowłosa otwierając drzwi i patrząc, czy przyjaciele czasem już nie podjechali.
- A ja jestem dżentelmenem i nie pozwolę kobiecie nosić takich ciężarów. – Downey złapał za bagaż Agaty i wyszedł z nim przed dom. W tym czasie na podjazd zajechał Jude ze swoją towarzyszką.
- Ależ ja to doceniam, ale nie lubię kiedy ktoś mnie wyręcza. – syknęła z uśmiechem, podeszła do swojej walizki i zaczęła ją ciągnąć w stronę samochodu.
- Jesteś kobietą, należy ci się szacunek! – podniósł głos Robert, wyrywając dziewczynie po raz kolejny bagaż.
Z pozoru zwykła wymiana uprzejmości, a rezultat? Szarpanina z walizką i mini-kłótnia gotowa! Nie uszło to uwadze Brytyjczyków.
MAGGIE & AGATA:
Zajeżdżając pod dom Roberta, byli świadkami niecodziennej sceny: Ruda i brunet wyszarpywali sobie co chwilę walizkę Polki.
- Od samego rana się kłócą – Maggie uśmiechnęła się złośliwie
- Musi być zachowana równowaga w przyrodzie, oni się kłócą a my.. wręcz przeciwnie – odparł Jude – chociaż mógłbym się z Tobą pokłócić – zamyślił się.
- Bo?
- Bo potem następuje moment godzenia się – rzekł tajemniczo z błyskiem w oczach, wywołując przy okazji rumieniec na twarzy Maggie. – Pięknie wyglądasz, kiedy się rumienisz – wyszczerzył się blondyn.
- A, uspokój się – Maggie machnęła ręką, speszona – Czołem ludu! – przywitała się wesoło – Co znowu?
- Bo ona jest uparta! – Robert wskazał Agatę palcem
- A ty wcale nie jesteś lepszy! – odpyskowała Polka.
- Zapowiada się bardzo miły weekend! – zaśmiał się głośno Jude, obejmując przyjaciół – chodźcie, bo nam samolot ucieknie!
- Co się stało? – szepnęła do rudowłosej Maggie
- Później, wszystko później – mruknęła, wchodząc do samochodu.
Droga na lotnisko upłynęła w milczeniu. Jude próbował rozładować atmosferę żartami, ale tylko Maggie je rozumiała – ach, to angielskie poczucie humoru! Agata nie była bardzo zła na Roberta, ale miała do niego żal, że potraktował ją jak dziecko. Wystarczająco i tak dobijał ją fakt, że mężczyzna, którego kochała, mógłby być jej ojcem. Odezwała się dopiero, gdy Jude zaczął jechać nieznaną jej trasą.
- Ej, Jude, gdzie ty jedziesz? Przecież lotnisko JFK jest w drugą stronę!
- Ach, no tak. Bo wy nie wiecie… - uśmiechnął się blondyn.
- Czego nie wiemy, Kochanie?- zapytała Maggie.
- Lecimy prywatnym samolotem, tylko nasza czwórka. Producent filmu nam go zafundował, podobnie jak to SPA. – odpowiedział.
- COOOOOO?! – dziewczyny nie mogły w to uwierzyć. – Jaki luksus!
- A o to i nasz samolot! – chwilę później odezwał się Robert, podczas gdy Jude, szukał garażu, w którym mógł zaparkować auto.
„Odprawa” była bardzo szybka, zajęła przyjaciołom dosłownie 10 minut. W końcu nie było tam nikogo innego, zero kolejek i nerwów. Po wejściu na podkład przyjaciółkom opadły szczęki. Samolot był obrzydliwie luksusowy. Pojedyncze, wygodne siedzenia, barek z przekąskami, wielki telewizor. Podróż zapowiadała się ciekawie.
- Wezmę Agate na strone i udobrucham, Ty zajmij się Robertem – szepnęła Maggie na ucho niebieskookiemu.
- Co powiesz na małą intrygę? – spytał z łobuzerskim uśmiechem
- Słucham Cię… - uśmiechnęła się złowieszczo
- Generalnie, to oficjalna wersja jest taka, ze my, z Robem zajmujemy jeden pokój, a Ty z Agatą drugi – Maggie kiwnęła głową – Ale chyba w obecnej sytuacji, musze wymienić swojego współlokatora, przecież nie będę spał z nim w jednym łóżku – szepnął, obejmując dziewczynę.
- Wiem, o co Ci chodzi, ale jak to załatwimy?
- Już Ty się nie martw, zajmę się wszystkim. Twoim zadaniem będzie tylko zmiękczyć ich oboje i pogodzić – pocałował szatynkę w nos.
- Nie za dużo wymagasz ode mnie? – spytała z przekąsem Maggie
- Jesteś świetnym psychologiem, dasz sobie rade. Ide dzwonić do hotelu. Kocham Cię – pocałował ją ostatni raz, po czym odszedł do swojego miejsca.
„Terefere” – pomyślała – „pogodzenie ich zajmie mi cały lot.. jakieś 6 godzin!!...” Jęknęła, siadając przy rudowłosej.
- No to mów – rzekła Maggie wpatrując się z uwagą w twarz Agaty. Jeszcze nie widziała swojej przyjaciółki tak złej.
- No bo ja się spakowałam, a on zaczął mi wyrywać walizkę, bo dżentelmen srata tata. Ja do niego, że to miłe, ale dam sobie radę, a on swoje! – odburknęła dziewczyna.
Maggie roześmiała się głośno, ściągając na siebie uwagę mężczyzn
- Przepraszam – sapnęła – I nie patrz na mnie jakbyś chciała mnie nabić na pal! Po prostu wasze zachowanie jest… zabawne – zakryła dłonią usta, uspakajając się – Chciał dobrze, nie możesz tego docenić? Zawsze musisz być taka…- zamyśliła się – „Zosia samosia”??
- No przecież wiesz, że zawsze byłam samodzielna. Bycie przez tyle lat samej jednak czegoś uczy, niezależności od facetów. – rudzielec zamyślił się i posmutniał – No i… ja nie chcę, żeby on mnie traktował jak dzieciaka. No wiem, że mogłabym być jego córką, ale… sama rozumiesz.
-Jeśli chcesz z nim być, nie możesz do pewnych spraw tak podchodzić, kochana – rzekła cicho, obejmując Agatę – samodzielność, samodzielnością, a miłość, miłością. Poza tym – dodała ostrzej – przejmowanie się wiekiem to ostatnie, o co mogłabym Cię podejrzewać! Nie możesz się tym przejmować, ba! NIE WOLNO CI! I Co… chcesz tłumić w sobie uczucie do niego? Przecież to Cię zniszczy od środka – szepnęła do ucha przyjaciółki.
- No to przecież się staram! – odszepnęła – Ale on takim swoim „tatusiowaniem” mi nie pomaga. Nie odbierasz telefonu, daj walizkę, blablabla. W domu miałam więcej luzu! – zaśmiała się.
- A to źle, że się troszczy? No fakt, trochę przesadza, ale się troszczy – Maggie wzruszyła ramionami – taki urok mężczyzn starszych od swoich partnerek. Po prostu przymykaj oko na takie komentarze, albo… - szatynka uśmiechnęła się szeroko, przez moment wpatrując się w Roberta – sama go odmładzaj!
- Co mam robić? – Agata zmarszczyła brwi.
- No.. odmładzaj! Czyli w rozmowie traktuj go jak chłopaka w swoim wieku! On poczuje się młodszy i skończy się tatusiowanie, jak to określasz!
- Tylko czy on będzie chciał teraz w ogóle ze mną rozmawiać? Czy foch i będziesz skazana na moje towarzystwo? – zaśmiała się cicho rudowłosa.
- Czy razem z Robertem chcecie pozbawić mnie, najprawdopodobniej najlepszych nocy z Judem? – mrugnęła do Agaty – Spokojnie – Maggie spoważniała – Zajmę się i nim. I Tak, opowiem Ci później wszystko.
- Trzymam kciuki, pani psycholog! I tak tak, wiem, jestem upartym uparciuchem. – dziewczyna zawstydziła się. – Wiesz co? Zdrzemnę się chwilkę. Obudź mnie, jeśli uda ci się coś zdziałać.
Maggie jeszcze przez chwilę wpatrywała się w zasypiającą rudą. Zastanawiała się, czy pomysł z zamianą pokoi jest dobry, czy przyjaciółka nie znienawidzi jej. Ale tak bardzo chciała, żeby tych dwoje się zeszło. „początki są, a to już coś” – pomyślała, wstając i udając się w stronę foteli aktorów.
- Sio! – powiedziała, ostrym tonem do Jude’a, który bez słowa ustąpił jej miejsca.
- Czyli terapia. Serio? – ironicznym tonem zwrócił się do niej Robert. ‘Jego syn jest do niego bardziej podobny, niż sądzi”
- Serio, serio – odparła – Co się stało? O co się pokłóciliście?
- Chciałem być miły, chciałem pomóc, a ona … - urwał Downey, krzyżując ręce
- A czy ty nie możesz postawić się na jej miejscu? – spytała – Taka sytuacja: Jesteś u faceta, w którym kochasz się od dłuższego czasu, opiekujesz się jego synem. W zamian dostajesz buziaki, przytulasy i inne takie – Robert przewrócił oczyma – daj dokończyć! A potem, w momencie, kiedy masz jedyną okazję, by pokazać, ze dajesz sobie rade z głupstwami, jakimi są np. walizki, zostaje Ci ta możliwość brutalnie odebrana. Nie wkurzyłbyś się?
- No tak.. Masz rację, ale… To jest kobieta, a nie przywykłem dawać kobietom dźwigać ciężary – usprawiedliwił się Amerykanin
- A Agata przez dłuższy czas była sama i nauczyła się radzić sobie sama z różnymi sprawami – Maggie uśmiechnęła się do bruneta. – Nie wyręczaj jej zawsze, zawsze, daj jej sobie zaimponować – mrugnęła do mężczyzny
- Ale ona mi imponuje. Jest niesamowita w kontaktach z moim synem. Pomogła Tobie, kiedy jej potrzebowałaś..
- To są cechy, które posiada każda kobieta. Wierność przyjaciołom i dobry kontakt z dziećmi – czarnooka spojrzała na zmieszanego Roberta . Chyba zaczęło coś do niego docierać.
- Czyli co powinienem zrobić?
- Przede wszystkim nie rzucaj się tak i uspokój – poradziła szatynka – Jej jest i tak ciężko, bo widzi, ze coś się miedzy wami zaczyna dziać, i nie mów mi że nie! – wycelowała w niego palec - Wie, że mogłaby być Twoją córką. Jest sporo młodsza – dodała ciszej, spoglądając na śpiącą przyjaciółkę.
- Gdybym ja za każdym razem miał się przejmować takimi głupotami…
- A widzisz, dla Ciebie to głupota. Wiek. Dla niej głupotą są walizki. I doszliśmy tym samym do punktu wyjścia – uśmiechnęła się szeroko do Amerykanina
- Masz rację - przyznał – Przegiąłem – uśmiechnął się, a Maggie opadła na oparcie fotela wzdychając ciężko.
- Podsiadłaś mnie – usłyszała brytyjski akcent nad sobą
- Ale masz wygodniejszy fotel, zostaję tu – rzekła złośliwym tonem szatynka.
- Nie, nie zostajesz – Jude wziął na ręce zaskoczoną Brytyjkę i posadził na jej wcześniejszym miejscu, przy Agacie. – miłego lotu – uśmiechnął się pięknie.
- Będziesz Ty coś chciał ode mnie, Jude – warknęła do śmiejących się mężczyzn – Ej, Ruda, budzimy się – potrząsnęła przyjaciółką – miałam Cie obudzić, jak coś ruszy w wiadomej sprawie, to budzę.
- Chrr…. Mmm, mamo, zaraz… - wymamrotała dziewczyna, powoli odzyskując świadomość – O, Maggie. Cholera, ale mnie ścięło z nóg, reakcja na stres. I co, rozmawiałaś z nim?
- Się wie. - szatynka uśmiechnęła się triumfalnie – obiecał być grzeczny. No i ze przeprosi.
- Coś mu tam nagadała, hmmm? Pani psycholog? – Agata spojrzała pytającym wzrokiem na przyjaciółkę.
- Aaaaaaa takie tam… żeby Cię we wszystkim nie wyręczał, bo… - Maggie odsunęła się nieco – chcesz mu zaimponować swoim zachowaniem – zacisnęła powieki, oczekując na uderzenie ze strony rudowłosej.
- To żeś dowaliiiiłaaaaa! – dziewczyna roześmiała się – Chyba się w tym SPA zanurzę w jakimś błocie i przez tydzień mu się na oczy nie pokażę… Zaimponuje mu swoja wytrzymałością!
- Głupek - pokazała język Agacie – pokażesz, pokażesz, nawet nie wiesz jak często – dodała tajemniczo.
- Maggie, co ty kombinujesz? Już ja znam to spojrzenie!
- Nic nie wiem i na żadne dodatkowe pytania nie odpowiadam- zastrzegła czarnooka – i nic nie wymyśliłam!
- Niech ci będzie! – odpowiedział rudzielec – Ale ja i tak się dowiem!
-Szybciej, niż myślisz – mruknęła sama do siebie.
Lot upłynął przyjaciółkom głównie na plotach i wspominaniu dawnych czasów. Cieszyły się, że mogą nareszcie tyle czasu spędzić ze sobą. Od czterech lat było to bardzo trudne, biorąc pod uwagę ich obowiązki zawodowe. A teraz – wspólne chwile, w Stanach, z dwoma cudownymi facetami u boku. Ich marzenie się spełniało.
Panowie także byli zadowoleni z takiego obrotu sprawy. Potrzebowali odrobimy odpoczynku, gdzieś z dala od tłoku NYC, planu filmowego i całego tego hałasu. Nie byli tacy wylewni jak ich towarzyski, ale spojrzenia w ich stronę i uśmiechy do siebie mówiły wiele. Gdy dziewczyny postanowiły się zdrzemnąć, Downey i Law urządzili sobie mały turniej w najnowszą FIFĘ na PS3. I tak powoli upływał czas, zbliżający naszych bohaterów do Arizony.
Wysiadając na lotnisku Scottsdale, po kilku godzinach lotu, 4 przyjaciół była niewyspana i ścierpnięta. A czekała ich jeszcze godzina jazdy wypożyczonym samochodem… Dziewczyny jęknęły na sam widok czarnego VOLVO.
- Ja prowadzę! – Krzyknął Jude
- Nie zgadzam się! – warknął Robert, próbując dogonić Law i odebrać mu kluczyki.
- Nie…. Nie wtrącam się. Za bardzo mnie wszystko boli – rzekła szatynka rozciągając się.
- Pociesz się, że usiądziemy z tyłu i może trochę się prześpimy – westchnęła Agata, marząc już o wszystkich zabiegach, czekających na miejscu.
Kobiety z kupionymi wcześniej kawami, wsiadły na lśniącego auta.
- Dajmy im chwilę – szepnął Jude do przyjaciela – są wykończone.
Robert uśmiechnął się tylko współczująco. Ruszyli.
Kawa rozbudziła nieco przyjaciółki i już po kilkunastu minutach, omawiały wszystkie możliwości SPA.
- Robert? – zagadnęła czarnooka – możesz dać głośniej? – spytała, słysząc w radio ukochany przebój, sprzed kilku lat – Agata, pamiętasz? – mrugnęła do polki z „niegrzecznym” uśmiechem.
Rudowłosa zachichotała tylko.
Kilka lat wcześniej, Leeds Festiwal. Dziewczyny, jak co roku spędzały razem kilka wolnych dni w tym niesamowitym miejscu. Dużo ludzi, zespołów, jeszcze więcej pozytywnej energii.
Szalejąc w tłumie, kilka razy, „wpadały” na kogoś znanego. A to Chris Martin, Tomo Milicevic, czy Dave Grohl, którego „these days” właśnie leciało z głośników.
-Hahahaha, a jego mina, jak się zorientował, ze go nie rozpoznałyśmy! – parsknęła śmiechem Agata
- Ale.. co..? – spytali mężczyźni uśmiechając się szeroko
- Później, później! – Krzyknęła Maggie – One of his days…
- The ground will drop, out from beneath your feet – dokończyły razem, na chwilę przenosząc się w tamto miejsce. Obydwie z każdym słowem, śpiewały coraz głośniej, by przy refrenie rozpocząć istne szaleństwo na tylnym siedzeniu.
- Easy for sou to say, your hart Has neper been broken, your pride Has neper been stolen, not yet, not yet. One of these days, I bet your heart’ll be broken, I bet your pride’ll be stolen, I’ll bet, I’ll bet, I’ll bet.
Krzyczac na całe gardło, raz tuliły się do siebie, raz grały na wyimaginowanych gitarach, potrząsając energicznie głowami. Robert otwarcie śmiał się z dzikiego tańca przyjaciółek, doprowadzając się do łez. Jude, natomiast, mimo, iż próbował skupić się na prowadzeniu, co chwilę zerkał we wsteczne lusterko, przyglądając się Maggie. „Mimo tego, że zaliczam się do mężczyzn z przeszłością, przyjęła mnie” – myślał. Chciał Maggie w każdym tego słowa znaczeniu.
- Drogie Panie… Jesteśmy na miejscu – rzekł z powagą Jude, wyłączając silnik samochodu.
Dziewczyny wysiadły z pojazdu i otworzyły usta z wrażenia. Ich oczom ukazał się dość sporych rozmiarów nowoczesny, murowany budynek w beżowym kolorze. Sam budynek może nie zrobił takiego wrażenia, co wszystkie dodatki, tuż przed. Podświetlane fontanny, po obu stronach drewnianej ścieżki, prowadzącej do wejścia. Zaraz za nimi ogromne palmy, niesamowite kwiaty we wszystkich kolorach tęczy. To wszystko sprawiało wrażenie, jakby było się w jakiejś zaczarowanej krainie, gdzie nie istnieją żadne troski.
- Tu jest… - szatynka urwała, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów, by określić piękno tego miejsca.
- Wiem – szepnął jej na ucho Jude – a za tym budynkiem jest jeszcze ładniej! – uśmiechnął się. Maggie była w szoku. Magia Hyatt Spa, zawładnęła nią od samego początku. Wiedziała, że w tym miejscu mogłaby zostać już na zawsze.
AGATA:
Po dotarciu na miejsce, Maggie i Jude udali się do recepcji, aby zameldować całą czwórkę, a Agata i Robert zostali w holu z bagażami. Nastała niezręczna cisza.
-Agata… - zaczął Robert. – Chyba powinienem cię przeprosić. Zachowałem się jak cham! – uśmiechnął się nieśmiało.
- Ja tez wcale nie byłam lepsza… - przyznała skrępowana dziewczyna.
- Nie chciałem, żebyś to odebrała jako jakąś nadopiekuńczość czy coś. Ja po prostu nie mogę pozwolić, żeby jakaś dama przy mnie poczuła, że nią nie jest. – w oczach mężczyzny pojawił się błysk, a Agacie zmiękły kolana.
- Ja wiem Robert, ja wiem. Po prostu… - zawahała się lekko – Przez większość mojej młodości w domu byłam tylko ja i mam, radziłyśmy sobie same, bez „męskiej ręki”. W związku też już dawno nie byłam i jakoś przyzwyczaiłam się do tego, że wiele rzeczy robię sama i nie sprawia mi to problemu. Nie lubię okazywać słabości… - powiedziała już nieco ciszej rudowłosa, wgapiając się w podłogę.
- Przy mnie nie musisz się o takie rzeczy martwić. – Robert pogłaskał ją lekko po policzku i uniósł jej brodę tak, żeby popatrzyła się na niego. – Przecież sobie ufamy, hm? Następnym razem powiedz wprost, że nie chcesz wyjść na słabą dziewczynkę i już. A ja to uszanuję i mimo wszystko ci w czymś pomogę. – uśmiechnął się lekko.
- Dobrze, obiecuję. - odpowiedziała Agata
I już miała się przytulić do mężczyzny, ale ujrzała z daleka Brytyjczyków powracających z kluczami.
MAGGIE:
Weszli z Judem do środka. Główny hall, w kolorach żółci i brzoskwini, skąpany był w blasku tysięcy świec, które były dosłownie wszędzie. Tak, jak rośliny. Kwiaty cięte, czy doniczkowe. Za ogromnym, brązowym, na wpół przeszklonym biurkiem siedział młody, przystojny blondyn, który z zaciekawieniem spojrzał na Maggie. Nie uszło to uwadze Jude’a.
- Dzień dobry – zaczał trochę zbyt ostro – Jude Law. Chciałem zameldować 4 osoby. Ja wraz z moją towarzyszką w apartamencie, oraz Robert Downey Jr z osobą mu towarzyszącą w drugim. Dzwoniłem kilka godzin wcześniej…
- A tak, rozmawiał Pan z kierownikiem – blondyn bez cienia sympatii do brytyjczyka przeniósł niechętnie wzrok z szatynki na mężczyznę – Proszę, oto Pana klucze, oraz klucze, dla drugiej pary – życzę miłego pobytu – mrugnał do i tak zszokowanej Maggie
- Co to było, to przed chwilą? – zagaiła do Jude’a, idącego w stronę Roberta i Agaty.
- Podrywał Cię!
- A jak myślisz.. Skoro mam do wyboru jednego z najseksowniejszych mężczyzn świata i młodszego ode mnie chłopaczka, to kogo mogę wybrać? - z błyskiem w oczach, szatynka zagrodziła Law dalszą drogę. Mężczyzna uśmiechnął się i przyciągnął ją do siebie – Ale to miłe wiedzieć, ze jesteś zazdrosny – wyszczerzyła się do aktora – A teraz chodź obwieścić radosną nowinę naszej uroczej parze.
- Co im powiemy? – wpatrywał się w jej oczy, mając wrażenie, ze już dawno w nich utonął.
- Żeeeeeee popełniono błąd, czy coś – szatynka wzruszyła ramionami – i ze na tą noc nic się nie da zrobić. W ostateczności zaprę się rękami i nogami, a jak trzeba będzie to rozpłacze, ze chcę spac z Tobą, a nie z Agatą – zamyśliła się
- A chcesz??
- Zboczuch!! Może… - dodała już ciszej.
Jude uśmiechnął się tylko i wypuścił czarnooką ze swych ramion.
- Słuchajcie… - rzekł przybitym tonem, mając również taką minę – zaszła pomyłka. Dali mi co prawda dwa klucze, ale w pokojach jesteśmy zameldowanie: w jednym ja i Maggie, a w drugim Ty i Agata – zrobił przepraszającą minę.
„No.. trzeba mu przyznać, ze grac to on umie” – pomyślała Maggie
- I co teraz? – spytała, stając tuż przy Brytyjczyku, który automatycznie objął ją w pasie, pokazując Downey’owi tym samym, że za żadne skarby nie zgodzi się na zmianę zaistniałej sytuacji. Choćby go bili i kroili.
- Cóż… - zaczał Amerykanin.
- Serio? Dzięki! – krzyknęła Maggie, całując bruneta w policzek i mrugając do rudowłosej, która będąc w szoku nie odezwała się ani słowem.
LOL, pojeby. To, że ich z nazwiska zameldowali to żaden problem. Jakby Agata się umarła to i tak brykanie Maggie z Judem mogłoby stanąć pod znakiem zapytania ;P ale ja wiem, że A. się nie uprze. Sorry.
OdpowiedzUsuńTeż bym się nie upierala.
Czekamy na next! ;)