poniedziałek, 19 marca 2012

XIII.

AGATA:

- Taki renomowany hotel, takie wypasione SPA, a oni się mylą przy rezerwacji?! – oburzyła się Agata, wchodząc do apartamentu. – Och… jaki ten pokój jest wielki! – zaświeciły jej się oczy.
- Taaaak, mylą, jasneeee. – prychnął ironicznie Robert – Musiałbym nie znać Jude’a. On nam bank to wymyślił, żeby być w pokoju z Maggie. Amor go trafił w dupsko jakąś mega mocną strzałą! – zaśmiał się. – Ale faktycznie, piękny pokój! Zniesiesz moje towarzystwo?
- Rano to pewnie wyrzuciłabym cię przez okno, ale tak zniosę! – zaśmiała się dziewczyna. – Chodź, zobaczymy co, gdzie i jak w tym apartamencie!
Przyjaciele zostawili walizki przy drzwiach, a ich oczom jako pierwszy ukazał się spory salon i wyjściem na taras, z którego rozciągał się piękny widok na panoramę okolicy. Dalej przechodziło się do olbrzymiej sypialni i łazienki.
- Ja pierwsza lecę się kąpać! – krzyknęła rudowłosa i pognała ze swoimi rzeczami pod prysznic.
Robert zdawał sobie sprawę z tego, że to trochę potrwa, więc wyszedł na taras, oparł się o barierkę i zamknął oczy. Rozkoszował się ciszą, spokojem i świeżym powietrzem. W jego życiu działo się ostatnio tak wiele, potrzebował, żeby wyhamować i odpocząć. Przyjechał tu ze swoim przyjacielem, jego wybranką, no i z Agatą – osobą, na której zaczynało mu coraz bardziej zależeć. Bał się, w końcu był facetem po przejściach, ale jednocześnie czuł, że jeszcze może być szczęśliwy. Jego przemyślenia przerwało wynurzenie się z łazienki rudej istoty w szarej koszuli nocnej.
- Łazienka wolna, możesz śmigać! – uśmiechnęła się.
- Cudownie! Padam z nóg po tych kilku godzinach w samolocie!
Robert uwinął się bardzo szybko, wziął tylko chłodny prysznic. W czarnej koszulce i bokserkach przyszedł do sypialni. I tu pojawił się problem. Jedno łóżko, wspólne łóżko. Nastała niezręczna cisza. Mężczyzna spojrzał na dziewczynę, a ona na niego. Nadal cisza. Downey stwierdził, że nie ma co się narzucać damie, więc złapał za poduszkę i koc i rozłożył się na podłodze.
- Dobranoc! – uśmiechnął się i nakrył kocem.
- Dobranoc. – odpowiedziała niepewnie Agata i położyła się na łóżku. Chciała, żeby mężczyzna leżał teraz koło niej, ale nie miała na tyle odwagi, żeby teraz mu o tym powiedzieć. Zasnęła bardzo szybko, zmęczona podróżą i poranną kłótnią.

MAGGIE:

Brytyjczycy udali się w stronę swojego apartamentu. Żadne z nich nie odzywało się. Nie komentowało tego, co przed chwilą zobaczyli. Dopiero, gdy zamknęli drzwi od pokoju, obydwoje wybuchneli głośnym, niekontrolowanym śmiechem.
- Ty widziałaś minę Agaty? – spytał Jude próbując się uspokoić.
- A Robert! Jego zdezorientowany wzrok był bezbłędny – sapnęła szatynka, wchodząc dalej i podziwiając niesamowite wnętrza – Łał! Ale tu jest pięknie – okręciła się dookoła własnej osi, podziwiając kolorystykę i wyposażenie pokoju. Ogromny salon z kominkiem, dwie sypialnie, łazienka, dobrze wyposażony barek.
- Cieszę się, że się podoba – szepnął blondyn, obejmując dziewczynę od tyłu – Chodźmy spać, hm??
- Dobry pomysł – stwierdziła czarnooka, odwracając się do mężczyzny i wtulając się w niego – Idź pierwszy do łazienki, wybacz, ale wyglądasz tragicznie – stwierdziła złośliwie
- Zawsze chciałem usłyszeć coś takiego, od kobiety, którą kocham – zasiał się i ucałował Maggie w nos – zaraz wracam.
Kładąc się do łóżka, Jude marzył już tylko i wyłącznie o zamknięciu powiek i wtuleniu się w drobne ciało, swojej Maggie. Mimo, iż obiecał, ze na nią poczeka, po 10 minutach.. zasnął.
Maggie po raz ostatni spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Piękna koszulka nocna, którą kupiła wraz z Agatą więcej odsłaniała, niż zasłaniała. „Czego to się nie robi dla mężczyzny” – mruknęła do siebie. Otworzyła drzwi łazienki, stanęła przy ogromnym łóżku i uśmiechnęła się do siebie. Jude, w długich, białych spodniach, leżąc na wznak, oddychał głęboko, pogrążony we śnie. Szatynka wspięła się na łóżko, przykryła Brytyjczyka i ucałowała jego nagie ramie. Zasnęła z uśmiechem na ustach.

MAGGIE & AGATA:

Jude obudził się pierwszy. Czuł niewielki ciężar na swojej piersi i przez chwilę zastanawiał się, co to może być. Dopiero, kiedy spojrzał na brązowe włosy, zrozumiał. Czuł na skórze oddech czarnookiej. Oddychała głęboko, więc jeszcze spała. Blondyn objął ją tylko, leciutko głaszcząc jej ramie. Zastanawiał się, czy wszystko, co zaplanował dla Maggie się uda. Wspólne wycieczki, kolacje. Chciał pokazać jej jak najwięcej z tego cudownego miejsca.
Po chwili, szatynka poruszyła się niespokojnie i przeciągnęła.
- Dzień dobryyyyyy – ziewnęła.
- Witam Panią, Pani Gold – wymruczał Law. Szatynka uniosła się lekko, zrównując się twarzą z niebieskookim – Jak się Pani spało? – spytał cicho.
- Całkiem, całkiem, a Panu? – spytała zadziornie całując mężczyznę
- Za szybko zasnąłem – Jude skrzywił się – nie jesteś zła?
- Kochanie, co się odwlecze… jak to mówią – zaśmiała się cicho, wtulając mocniej w ciepły tors – może dziś ja spróbuję zwlec Cię z łóżka? – dodała z błyskiem w oczach, koniuszkiem palców robiąc niewielkie kółka na ramieniu Law. Niebieskooki przygryzł lekko wargę, po czym bez zastanowienia mocno i namiętnie pocałował szatynkę, pozwalając jej wejść na siebie.
Maggie całowała jego twarz, szyję tors i może doszłoby do czegoś więcej, gdyby nie głośne pukanie. Nie, walenie do drzwi. Brytyjczycy spojrzeli na siebie zdziwieni.
- P…proszę? – wysapał Jude, starając się jak najszybciej uspokoić oddech. Maggie w tym czasie, położyła się obok, szczelnie zakrywając obydwoje kołdrą.
Do pokoju wpadł Robert.
- Na Boga, czy to nie mogło poczekać…. Z godzinę? – Brytyjczyk spojrzał na Maggie – lub dwie? – dodał unosząc brwi.
- Żądam zmiany współlokatora! – krzyknał Downey, stając na środku pokoju.
- A co, Agata Cię wyrzuciła, czy co? – spytała wrednie czarnooka. Nie w smak jej była ta wizyta. Bardzo.
- Nie, tylko…
- No wiec o co chodzi? – ponaglał Jude, chcąc jak najszybciej wrócić do przerwanej przez przyjaciela czynności.
- Spałem na podłodze!! – wykrzyczał Robert, otwierając szerzej oczy ze złości – czy wiecie, jaką mają tu niewygodną podłogę??
- Podłoga zazwyczaj jest niewygodna. Taki już jej urok – jęknął Law, wzdychając ciężko – A ty gdzie? – spytał, widząc, że jego ukochana zmierza w stronę łazienki.
- Pogadajcie sobie, a ja ide nieco nawtykać Rudej, bo chyba popełniła pewien błąd – mrugnęła do bruneta, uśmiechając się lekko.
Włożyła błękitną, lekką spódnicę, którą wybrała jej przyjaciółka, białą bluzkę na ramiączkach. Włosy pozostawiła rozpuszczone. Kiedy wyszła z łazienki, zastała Roberta rozłożonego poprzek łóżka, z rękami nad głową
- Masz szczęście, ze jesteśmy w Spa – zaśmiała się – Wymasują Ci Twoje zbolałe kości. Do później – mrugnęła do Amerykanina, pocałowała lekko Jude’a i wyszła z pokoju.


Agata obudziła się, słysząc pukanie do drzwi. Roberta nie było w pokoju.
- Proszęęęę! – wymamrotała.
- Ale popełniłaś gafę, no wiesz? – Maggie weszła do pokoju z impetem trzaskając drzwiami – Leć się ubrać, czy co tam i zaraz Cie muszę opieprzyć! Solidnie! – Stanęła w lekkim rozkroku, krzyżując ręce – no ruchy!
- Oho, zaczyna się. – rudowłosa poczołgała się w stronę łazienki i po pięciu minutach wyszła z niej ubrana i uczesana. – No słucham Cię.
- Powiedz mi, jak wyglądał wasz wczorajszy wieczór i rozmowa na temat spania?? – spytała mrużąc z rozbawieniem oczy.
- Żeby chociaż była jakaś rozmowa! – przewróciła oczami Agata – Stanęliśmy przy tym łóżku, ja popatrzyłam na niego, on na mnie. No a potem wziął poduszkę i koc i położył się na podłodze. Co, miałam wtedy wypalić „Nie no, Robert, chodź tu do mnie do łóżka!”? Bez sensu…
- Hahahaha – szatynka roześmiała się – źle to rozegraliście! W momencie, kiedy dwie osoby staja naprzeciwko siebie, ten, kto jest ważniejszą stronę, w tym wypadku Ty – kiwnęła głową w stronę rudowłosej – powinna się odezwać. Łóżko jest ogromne, a skoro się nie odezwałaś ani słowem, on nie chciał nalegać. Odebrał to jako niemy zakaz wstępu, stąd jego posłanie na podłodze – zakończyła uśmiechając się.
- Może i tak. Ale ja się nawet nie zdążyłam odezwać, a on już zrobił po swojemu! – zaśmiała się Polka – Co ja mam z tym człowiekiem…
- Więc tej nocy, po prostu weź jego poduszkę, połóż na łóżku i po prostu mu oznajmij ostro, ze śpi na łóżku i koniec kropka – Maggie wzruszyła ramionami – bo jeśli jutro znów wejdzie w takim momencie jak dziś… - urwała.
- Hahaha! – zaśmiała się Agata – Jeszcze się nie przyzwyczailiście, że Robert ma zawsze najlepsze wejścia w najmniej odpowiednich momentach? Chociaż nie wiem czy cokolwiek przebije moją przygodę w łazience z Judem!
- Ale gdybyś widziała minę Roberta! – zaśmiała się głośno Brytyjka – I wcale się nie przejął, ze obydwoje z Judem byliśmy nieco… no… nieważne – Maggie spłonęła rumieńcem – co robimy? – spytała, chcąc zmienić temat.
- No chyba czas na błotko, algi i inne masaże, co nie? – wyszczerzyła kły rudowłosa. – I mam nadzieję, że Jude jakoś tam udobruchał Roberta. Oni mają na siebie dobry wpływ!
- To póki co idziemy do mojego pokoju, wezmę jakiś ręcznik czy coś i ruszamy! – czarnooka wzięła przyjaciółkę pod rękę, prowadząc w stronę swojego apartamentowca.
Kiedy dziewczyny weszły do pokoju, ujrzały Roberta i Jude’a siedzących na łóżku i oglądających coś w TV. Widać było, że Downey był obolały po „podłogowej nocy”.  Agata spojrzała na niego ze współczuciem i uśmiechnęła się szeroko, mężczyzna odwzajemnił ten uśmiech.
- Panowie, ruszamy z Agatą się masować i upiękniać! – Maggie zgarnęła ręcznik i szlafrok. – Wy też sobie znajdźcie jakieś odpowiednie zabiegi i widzimy się na obiedzie!


Dziewczyny najpierw udały się na manicure i pedicure, potem skusiły się na błotną maseczkę a na koniec zostawiły sobie masaż. Jakże wielkie uśmiechy pojawiły się na ich twarzach, gdy zobaczyły masażystów. Młodzi, przystojni, opaleni, uśmiechnięci. Żadna kobieta nie przeszłaby obok nich obojętnie. Przyjaciółki relaksowały się masażem, kiedy nagle do gabinetu weszli
Jude i Robert.
- Drogie Panie, co… - urwał Robert, widząc jak nad nagimi plecami kobiet pochylali się stanowczo zbyt przystojni masażyści. Aktorzy spojrzeli na siebie, na mężczyzn, znów na siebie – Co tu się dzieje?
- Masujemy się, nie widzisz? – odparła rudowłosa z szerokim uśmiechem.
- Kochanie? – Jude skrzyżował ręce na piersi, marszcząc groźnie brwi
- Mmmmm, mówiłeś coś? – spytała uśmiechnięta szatynka, spod przymkniętych powiek – Au…David, nie tak mocno – mruknęła
- Bardzo Panią przepraszam, ale jest Pani tak spięta – odparł młody brunet – będę bardziej delikatny – obiecał.
Jude z wrażenia otworzył usta. Nie wierzył własnym oczom. Aż go ścisnęło w środku. Miał ochotę podejść do „delikatnego Davida” i złamać szczękę. Podczas, gdy Brytyjczyk w myślach okaleczał młodego masażystę, Robert odciągnął przyjaciela w stronę hallu.
- Ty się uspokój, bo mord masz na twarzy wypisany – szepnął brunet
- Jak on śmie ją dotykać! „będę bardziej delikatny” – przewrócił oczami – Już ja mu pokaże….
- Spokojnie, tylko spokój nas może uratować! – Robert uśmiechnął się lekko – wieczorem Ty ją wymasujesz, czy coś – mruknął – Póki co musimy poczekać, aż skończą, jeśli! – dodał głośniej, widząc, jak usta Law się otwierają – im przerwiemy, to nasze damy zmienią nam ten tydzień w istne piekło.
Jude opanował się nieco. Zrobił kilka głębszych wdechów.
- No już – pokręcił głową – ale tak łatwo, to my im tego nie darujemy, nie? – spytał z szelmowskim uśmiechem
- No ba!
Po kilku minutach kobiety z szerokimi uśmiechami na ustach wyszły, omawiając efekty masażu. W hallu natknęły się na swoich mężczyzn.
- NO to teraz, o co chodziło? – spytała Agata, podchodząc bliżej szatyna, który ostentacyjnie odwrócił się do niej plecami. Rudowłosa spojrzała na Maggie, marszczącą brwi. „Aha, zaraz ich rozgryzie” – pomyślała.
- Czy wy naprawdę jesteście zazdrośni o tamtych chłopców? – spytała Brytyjka podchodząc do Jude’a, które nie patrzył na nią – O rany… - jęknęła, wspinając się na palce i dając mu słodkiego całusa – Lepiej? – spytała z uśmiechem, czując jak mężczyzna mięknie pod wpływem jej dotyku.
- No nie wiem… - zamyślił się niebieskooki – ten.. „delikatny David”…
- Wydaje mi się, że wymasowanie wszelkich partii ciała, odpowiedzialnych za poruszanie się jest dobrym pomysłem – mrugnęła do niego.
- No… pomyślę, czy Ci wybaczę – Jude ledwo hamował śmiech.
- A Ty! – szatynka wskazała palcem na Amerykanina – nie rób już z siebie takiego Świętego! Przecież Ty nie masz powodu, żeby być zazdrosnym, prawda? – spytała złośliwie, na co Downey zmieszał się i zaczerwienił.

- Nie jestem zazdrosny! Po prostu z naszego towarzystwa się tak nie cieszycie, jak z tych panów delikatnych! – Robert śmiechem próbował ukryć zawstydzenie. – To co drogie Panie, czas na wycieczkę krajoznawczą? Ja i Jude jesteśmy już gotowi.
- Cudownie! – ucieszyła się Agata – Dajcie nam 15 minut, przebierzemy się i widzimy się na dole, koło recepcji!
Przyjaciółki zamieniły szlafroki na wygodne ubrania, zabrały ze sobą aparat, mapę i nawigację, po czym udały się do swoich towarzyszy. Mężczyźni wypożyczyli samochód, więc zwiedzanie  mogło odbywać się własnym tempem i wybrana przez nich trasą.

- To gdzie jedziemy nasi drodzy, ulubieni przewodnicy? – zapytała Maggie wsiadając do auta. Dziewczyny postanowiły trochę „dowartościować” panów, po ich reakcji na młodych masażystów.
- Plan jest taki: - zaczął Jude – najpierw Goldfield Ghost Town, później Papago Park, a na końcu  Cosanti.
- Brzmi ciekawie.  – uśmiechnęła się Agata – Zresztą na pewno tak będzie!
- No to w drogę! – Robert odpalił silnik i przyjaciele ruszyli zwiedzać okolice Scottsdale.
Dziewczyny były zachwycone otaczającymi je widokami. Odkrywały piękno przyrody w Ameryce, która większości ludzi kojarzy się jednak w wieżowcami, tłokiem i hałasem.
Goldfield okazało się być jedynym oryginalnym ghost town w Arizonie. Jude opowiedział reszcie ekipy co nieco na temat historii tego miejsca.
- Goldfield powstało w czasach gorączki złota. – zaczął - W 1892 roku po otwarciu kopalń złota miasto liczyło 5 tysięcy mieszkańców. Były tu trzy salony, burdel,  hotel, sklep. Dzisiaj można zwiedzić odrestaurowany kawałek kopalni, oprócz tego salon, stajnię, wozownię, więzienie  i oczywiście burdel.
- No tak, burdel, widać co panowie najlepiej zapamiętują! – zaśmiała się Maggie i pokazała język swojemu ukochanemu.
- Kochanie! – oburzył się blondyn i kontynuował swoje opowiadanie - Jest tu kilka sklepików z pamiątkami, lodziarnia, cukiernia. Możemy też przejechać się pociągiem wokół miasteczka. Co wy na to?
- Świetny pomysł! – ucieszyła się Agata – Na pewno będzie okazja do zrobienia całej masy świetnych zdjęć!
Przyjaciele okrążyli całe miasteczko, zachwycając się widokami i zrekonstruowanymi miejscami. Widok na góry oświetlone popołudniowym słońcem był wprost spektakularny i przyciągnął uwagę na dłuższą chwilę. Ciepły letni wiatr idealnie dopełnił klimat tego miejsca.
- Ała! – jęknął Robert i zaczął pocierać swoje lewe oko – Wiatr zawiał i coś mi wpadło do oka, piecze jak cholera!
- Pokaż to. – podeszła do niego rudowłosa. – I weź tą łapę! Bo jak zatrzesz te swoje piękne oczęta, to będziesz je miał czerwone jak jakiś królik!
Maggie w tym momencie uśmiechnęła się pod nosem. „No, nareszcie moja przyjaciółka bierze się do roboty i stawia na swoim” – pomyślała.
- Okej, popatrz się do góry i staraj się nie mrugać, zaraz pozbędziemy się tego czegoś. – Agata lekko uniosła powiekę Roberta, wpatrując się w jego brązowe oczy.
Nawet nie zdała sobie sprawy z tego, że zamiast działać, uległa temu spojrzeniu, które hipnotyzowało ją od lat. Ocknęła się dopiero, gdy usłyszała za plecami chichot Brytyjczyków.
- Noooo… to wygląda na jakąś muszkę, niewielkiego owada. – starała się ukryć zmieszanie. – Już biorę chusteczkę i wyganiamy to! – dziewczyna wyjęła robaczka z oka Downey’a i otarła łzę z jego policzka. – I jak, lepiej?
- Dużo lepiej! Ach dziękuję madame, jestem niezmiernie wdzięczny, iż wybawiłaś mnie od bólu i cierpienia. – mężczyzna odpowiedział z brytyjskim akcentem, ukłonił się i ucałował Agatę w dłoń.
- Dobra dobra gołąbeczki! – zaśmiał się Jude i pociągnął Roberta w stronę samochodu -  Ruszamy dalej!
- Jestem z Ciebie dumna! – Maggie szepnęła do przyjaciółki – Nareszcie zaczynasz stawiać na swoim!
- A weź! – rudowłosa przewróciła oczami – Wiesz jak ciężko mi było się opanować, patrząc z bliska w te oczy? Zresztą sama dobrze wiesz od jak dawna one na mnie działają! Wyczyn życia, ślepia Downey’a kilka centymetrów od ciebie, a ty zachowujesz niebiański spokój!
Dziewczyny zaśmiały się serdecznie i pobiegły za mężczyznami do samochodu.

Kolejnym przystankiem na trasie był Papago Park. Miejsce przypominające niewielką pustynię, ale z palmami i jeziorami. Uwagę turystów przykuwały mające ciekawe kształty skały. Całość tworzyła istny „mini raj”. Agata i Maggie były oczarowane, robiły bardzo dużo zdjęć, zachwycały się powoli zachodzącym słońcem i kolorem nieba. Robert i Jude nie mieli serca odmówić dziewczynom, więc dali się również zaciągnąć do ZOO i ogrodu botanicznego, który były całkiem niedaleko. Niestety nadchodzący wieczór pokrzyżował ekipie dalsze plany i wyprawa do Cosanti musiała zostać odłożona. Zmęczenie i głód zaczynały o sobie przypominać, dlatego przyjaciele ruszyli z powrotem w stronę Hyatt Spa.
- Ale jestem głodna! – jęknęła Agata, gdy dojeżdżali na miejsce.
- Zadzwoniłem wcześniej do hotelu, na miejscu już będzie na nas czekać obiad. – uśmiechnął się za kierownicą Robert. – Szybko się doprowadzimy do porządku i jedzonko!
- Uwielbiam Cię! – odpowiedziała dziewczyna, na co Maggie i Jude znowu wymienili się znaczącymi spojrzeniami, a Downey zajechał na parking SPA.

Po krótkiej chwili dla siebie, Brytyjczycy, trzymając się za ręce zeszli do ogromnej restauracji.
- Ale tu ładnie – szepnęła szatynka, rozglądając się na wszystkie strony
- Ty jesteś ładna – usłyszała nad sobą tą ukochaną przez siebie męską chrypę Jude’a.
- Ciii, bo ktoś usłyszy – zaśmiała się, kręcąc głową – mam wrażenie, że tamta blondynka gapi się na Ciebie.. – dodała marszcząc brwi.
- To już jej problem, ja tam się wgapiam w kogoś innego – rzekł, całując czarnooką w czoło.
- No jesteście!! – krzyknęła Agata w stronę zakochanych – chodźcie, bo umieramy z głodu!
Po minucie, czy dwóch zastanowienia, przyjaciółki wybrały podwójne porcje zapiekanki, a mężczyźni tradycyjnie. Mięso.
- I Ty to wszystko wciągniesz? – spytała rudowłosa, widząc pełny półmisek Downey’a.
- Jude też ma tyle, a jego się nie czepiasz – odparł nieco zbyt sucho brunet.
- Choć raz, błagam, nie kłóćcie się… - jęknęła Maggie znad swojego talerza. Spojrzała na niebieskookiego, który uśmiechał się do niej. Nie wiedzieć czemu, zarumieniła się.
Czemu tak nagle, zaczął wpatrywać się w czarnooką? Sam nie potrafił odpowiedzieć sobie na to pytanie. W jednej chwili poczuł się, jakby znów miał te dwadzieścia kilka lat, jakby po raz pierwszy był zakochany. Pod wpływem jakiegoś nieznanego impulsu, wziął jej dłoń, i ucałował ją.
- Kocham Panią, Pani Law – szepnął tak, by tylko szatynka to słyszała.
Maggie uśmiechnęła się szeroko. Nie miała pojęcia, czy ta zmiana jej nazwiska, to czyste przejęzyczenie, czy też celowy zabieg, ale nie miała zamiaru przejmować się tym teraz. Pogłaskała ukochanego po twarzy. Nie musiała nic mówić. Brytyjczyk wyczytał wszystko z jej mimiki twarzy, z jej oczu.
- Chcesz spróbować? – spytał, nabijając na widelec kawałek swojego dania.
- A wiesz co się mówi? Że jak kobieta je z ręki mężczyźnie, to gotowa jest dla niego zrobić wszystko – zaśmiała się cicho dziewczyna, otwierając usta. Oprócz dania mężczyzny dostała słodkiego buziaka. Z lekkim uśmiechem spojrzała na rudowłosą, która szczerze się do niej uśmiechnęła.
- No dobrze, dobrze, przepraszam! – mruknęła uśmiechnięta Agata, patrząc na Roberta i pakując do ust wielki kawałek zapiekanki. – Umieram z głodu.
- Spróbuj tego, co ja mam. – Robert odkroił kawałek mięska, które miał na talerzu i podsunął widelec pod usta dziewczyny, próbując ją nakarmić.
- Hmmm, chcesz żebym ci jadła z ręki tak jak Maggie Jude’owi? – zaśmiała się i wywołała śmiech również u mężczyzny. – No dobra, dawaj!
Rudowłosa spróbowała potrawy z talerza bruneta i pochwaliła jej wyborny smak. Niecałą minutę później zaczęła kaszleć i ciężko oddychać.
- Ch….Cholera. – wysapała – Czy w tym były pomidory albo orzechy?
- Tak… Sos orzechowy. – odpowiedział Robert z przerażeniem w oczach.
- No to… to mamy problem. Mam nieziemską alergię za orzechy… - dziewczyna zaczęła słabnąć.
- Jude, dzwoń po karetkę! – zawołała szatynka podbiegając do przyjaciółki – dajcie jej wody i wapno! Koniecznie wapno! – zaczęła rozglądać się po sali restauracyjnej – Robert, do cholery, rusz się i leć szukać wapna! W jakiejkolwiek postaci! – wrzasnęła na bruneta, sprowadzając go na ziemię – No już, już – uspokajała rudowłosą – pokaż gdzie masz strzykawkę z lekarstwem.
Agata wskazała na swoje siedzenie, gdzie znajdowała się jej torebka. 
- Trzymaj – torebkę podał jej blondyn, zachowując zimną krew.
- Podtrzymaj jej głowę – poleciła – Agata! Patrz na mnie, już zaraz będzie dobrze! – dodała. Wyjęła z torebki strzykawkę, i zwinnym ruchem wbiła igłę w udo polki.
- Mam! – wrzasnął Amerykanin, podając szklankę z dodatkowym lekarstwem.
- A teraz to wypij – Maggie podała przyjaciółce napój – Nie krzyw się! Wszystko! – rozkazała. Dopiero po opróżnieniu szklanki, szatynka odetchnęła głęboko – to teraz czekamy na karetkę, ale jest ok. – uspokoiła bruneta, który wpatrywał się w Agatę z twarzą bladą jak kreda.
- Ale karetka jest niepotrzebna… - sapnęła rudowłosa – Zrobiłaś zastrzyk, wypiłam wapno, zaraz mi przejdzie. To nie pierwszy raz, kiedy mam atak. Że tez nigdy wcześniej wam nie mówiłam o mojej alergii. Maggie… - zaśmiała się cicho – Ty masz naprawdę stalowe nerwy!
- Ben wyglądał gorzej w tamtym roku, kiedy użądliła go pszczoła – odparła czarnooka, wycierając kropelki potu z twarzy – to był widok! Wtedy to się bałam, ale Brian wiedział co i jak, ja tylko patrzyłam – dodała – Robert… już dobrze, jest w porządku, oddychaj – zaczęła uspokajać bruneta, który zaczął się trząść.
- Robert… - uśmiechnęła się słabo blada Agata – Ty się tak nie stresuj. Nerwy piękności szkodzą.
Jude podszedł do przyjaciela i.. spoliczkował go. Kilka sekund później Robert już „swoim” wzrokiem spojrzał na kobiety i zmartwionego przyjaciela.
- Nie musiałeś tak mocno – warknął, pocierając policzek, na co niebieskooki tylko się zaśmiał.
- Uznaj, że w połowie to było oddanie tamtego uderzenia.
-Jakiego? – zaciekawiły się przyjaciółki.
- Innym razem – Amerykanin machnął ręką – Wszystko już dobrze? Naprawdę? Agatko, ja Cię strasznie przepraszam, nie wiedziałem – dodał smutno patrząc na zszokowaną dziewczynę.
- Nikt z was nie wiedział. A ja jestem sierotą, że nie zapytałam najpierw, co masz na talerzu. – zaśmiał się rudzielec – Ale już jest lepiej, powoli lepiej. Tylko do końca dnia będę słaba. Cóż, marny dzisiaj ze mnie towarzysz! A ty się nie denerwuj tak… - dziewczyna pogładziła bruneta po zaczerwienionym policzku.
- Łatwo Ci mówić – odparł – Chodź, wezmę Cię do pokoju, Jude? – skinął na niebieskookiego, który potrzymał rudowłosą i wraz z Amerykaninem powoli zmierzyli w stronę apartamentu przyjaciół.

Maggie została na miejscu całej akcji, klęcząc wciąż na podłodze. „No co za dzień” – myślała – „wszystko było ok. i nagle ta akcja… Ale przynajmniej reakcja Downey’a była jednoznaczna” – uśmiechnęła się do siebie.
- Przepraszam, czy wszystko w porządku? – wpatrywał się w nią starszy, siwiejący mężczyzna – jest Pani biała jak nie przymierzając obrus!
- Wszystko w porządku – odparła lekko – to nadmiar wrażeń.
- Pomogę Pani – Zaoferował się mężczyzna, podnosząc szatynkę z podłogi – A teraz siadamy, a ja zaraz podam Pani coś do picia.
- Nie trzeba, naprawdę – rzekła z ciepłym uśmiechem szatynka.
- Nalegam. Poczekam wraz z Panią, na Pani towarzysza. To aktor, prawda? – zapytał – moja żona jest nim oczarowana, wciąż wysyłała mnie do Państwa stolika, żebym zaprosił Państwa do nas.
- I dopiero wypadek mojej przyjaciółki doprowadził do tego, ze Pan podszedł? – spytała, nie skrywając śmiechu dziewczyna.
- Ale z nią wszystko dobrze? – dopytywał się – Ah.. Cóż za wychowanie! – skarcił sam siebie – nazywam się Mark Still – ucałował dłoń Maggie.
- Bardzo mi miło, Maggie Gold.
Agata, po wejściu do pokoju i ułożeniu, przez mężczyzn na łóżku, w końcu mogła odetchnąć.
- Wybaczcie, wracam po Maggie – wytłumaczył się Law, zamykając za sobą cicho drzwi.

- Ale mi napędziłaś stracha! – Robert usiadł na łóżku koło Agaty, nadal patrząc na nią smutnymi oczami.
- Hmmm, to już mam chyba wpisane w etat u ciebie. – zaśmiała się dziewczyna. – Naprawdę, już wszystko jest ok. Oddycha mi się coraz łatwiej i widzisz – opuchlizna jest coraz mniejsza.
- Ale przez chwilę byłaś taka strasznie blada, ledwo przytomna… - mężczyzna nadal był bardzo przejęty.
- Ale teraz już jest dobrze. I nie martwimy się, tak? – uśmiechnęła się rudowłosa.
- Ech, tak. – westchnął Robert.
- No! – powiedziała bardziej stanowczym głosem Agata – To teraz proszę się tu koło mnie położyć i mnie przytulić, bo całkiem opadnę z sił!
Downey niepewnie położył się koło swojej przyjaciółki i objął ją ramieniem. Dziewczyna oparła głowę na jego ręce i zamknęła oczy. Była zmęczona całym dniem, a atak i lekarstwa dodatkowo ją osłabiły.
- Ach! – zaśmiała się – No i ja wiem, że ciężko się oprzeć mojemu urokowi, ale dzisiaj nawet nie myśl o spaniu na podłodze! To łóżko jest wystarczająco duże, żeby zmieścić nas oboje, poza tym… czuję się pewniej i bezpieczniej z tobą obok.
- Nie mam najmniejszego zamiaru się stąd ruszać. – uśmiechnął się Robert i ucałował Agatę w czoło. – A teraz śpij, odpoczywaj. Jutro dużo przed nami.
Przyjaciele w ciszy przytulili się do siebie, zamknęli oczy i chwilę później zasnęli. Pierwszy raz razem.

Tymczasem Jude wszedł do restauracji i zastał czarnooką w towarzystwie starszego mężczyzny. Widać było, ze tych dwoje świetnie się ze sobą dogadują. „Ta kobieta jest niesamowita” – pomyślał – „Zostawiam ją na minutę, może dwie a ona już zaprzyjaźnia się z takim gościem” – pokręcił głową z uśmiechem, podchodząc do swojego stolika.
- A to właśnie obiekt westchnień Pana żony – dziewczyna wskazała na brytyjczyka – Kochanie, Pan Mark wspomógł mnie wodą i ramieniem, trochę się zdenerwowałam przez ten incydent – wyjaśniła.
- W takim razie, pozostaje mi tylko podziękować Panu za ratowanie mojej damy – ukłonił się nisko – Jude Law – podał dłoń mężczyźnie.
- Bardzo mi miło Pana poznać, Mark Still, a tamta urocza dama – wskazał na starszą kobietę w beżowej sukience – to moja śliczna małżonka – Judith. 
Maggie wstała i oparta na ramieniu Law, zmierzyli w stronę owego stolika.
Reszta wieczora upłynęła parze w towarzystwie państwa Still. Mark i Judith byli małżeństwem z ponad 50-letnim stażem, obydwoje pracowali, jako scenarzyści i poznali się na planie jednego z nieskobudżetowych filmów kręconych w Hollywood. Opowieści o tamtych, wspaniałych czasach kina, tak urzekły szatynkę, że nie zauważyła, kiedy sala zaczęła pustoszeć.
- Przepraszamy, zajęliśmy Was – uśmiechnęła się smutno Judith – Pewnie macie swoje sprawy.
- To była niesamowita podróż w czasie – uśmiechnął się szeroko Jude, całując kobietę w dłoń na pożegnanie.
- Bardzo się cieszę, że Pana poznałam – zarumieniła się lekko – Wstyd się przyznać, ze kobieta w takim wieku jak ja, uwielbia takich młodych chłopców jak Pan – zaśmiała się szczerze.
- No tak, a ja musze nieustannie jej pilnować jej, żeby nie zaczęła Pana szukać – zażartował Mark, mrugając w tym czasie do szatynki.
Pary pożegnały się i każda odeszła w swoją stronę. Maggie wtuliła się w blondyna zaciągając się zapachem jego perfum. Będąc już w pokoju włączyła radio. Przy dźwiękach „I feel pretty/ unpretty” podeszła do mężczyzny.
- Hmmm? – spytał, odgarniając włosy dziewczyny.
- A nic. Dobrze mi – uśmiechnęła się słodko – I dziękuję, za tamto przejęzyczenie z Twoim nazwiskiem – oczy jej zabłysły.
- A kto Ci powiedział, że to było przejęzyczenie? – Jude uniósł brwi – to był specjalny zabieg – Maggie Law, Madeleine Law, patrz jak ładnie brzmi – podsumował, całując lekko swoją wybrankę.
- Bardzo ładnieeeee – Maggie nie zdołała powstrzymać potężnego ziewnięcia – wybacz – zaśmiała się.
- Do spania! Już – nakazał meżczyzna podnosząc niewielką istotę i zanosząc do łóżka
- Ale..
- Co się odwlecze.. jak to mówią – przypomniał jej własne słowa.
- Jesteś niemożliwy. Dobranoc.
- Śpij dobrze – ucałował szatynkę, gasząc światło. Siedział jeszcze chwilę przy niej, czekając aż zasnie, po czym otworzył drzwi balkonowe i wyszedł odetchnąć Świerzym powietrzem. Co chwila uśmiechał się do siebie. 
- Ten wyjazd był chyba najlepszą rzeczą jaka mi się przydarzyła – rzekł do siebie, wchodząc do pokoju, kładąc się obok swojej kobiety i zasypiając przy niej.

1 komentarz:

  1. Awwww, fajnie tak czytać o zakochanej i szczęśliwej parze - M&J *,*. A tamta dwójka to niech kurcze PRZYZNA SIĘ, że mają ku sobie :D. I będą wtedy dwie pary gołąbeczków, haha :D:D.
    Cudaśnie ; *

    OdpowiedzUsuń